Polskie restauracje we Lwowie w czasach pandemii

Z powodu przedłużenia kwarantanny lwowskie restauracje i kawiarnie otworzyły na razie tylko letnie ogródki. Nadal pozostają zamknięte lokale nie posiadające części ogródkowej.

We Lwowie od wielu lat działają dwie polskie restauracje – „Premiera Lwowska” i „Kupoł”. Zapytaliśmy właścicieli jak radzą sobie w tych trudnych czasach.

– Od kilku dni malutkimi krokami próbujemy jakoś funkcjonować. Mamy na razie tylko pozwolenie na otwarcie letniego ogródka. Tych stolików jest mało, bo musi być między nimi odległość. Wykonując wszystkie zalecenia sanitarne zaczęliśmy pracę. Robimy wszystko, aby klienci czuli się u nas bezpiecznie – opowiada współwłaścicielka „Premiery Lwowskiej” Alina Micińska.

– Każdego dnia mamy inną sytuację. Wpływa również na to lwowska pogoda. Chciałoby się, aby klientów było więcej, aczkolwiek nie jest najgorzej. Chciałoby się stabilności, aby ludzie przychodzili do lokali wydać swoje pieniądze, odczuwali, że jest spokojnie. Pewien problem polega na tym, że ludzie czują się niepewnie finansowo i rzadziej odwiedzają kawiarnie – dodała Beata Pacan-Sosulska, dyrektorka restauracji „Kupoł”.

Lwów żyje z turystyki, dlatego wszystkich niepokoi brak turystów z zagranicy.

– Jest ciężko, bo jest bardzo mało ludzi. Turystów w ogóle nie mamy. Lwów faktycznie stał się miastem zamkniętym. Przez granicę nie mogą przyjeżdżać żadne autokary turystyczne, ani pociągi. Czekamy, kiedy dostaniemy pozwolenie na funkcjonowanie „pełną parą” – podkreśla współwłaścicielka „Premiery Lwowskiej”.

– Odczuwa się, że w mieście jest pustka. Na początku kwarantanny wydawało się, że miasto się wyludniło. Obecnie ludzie coraz bardziej oswajają się z pandemią, aczkolwiek nadal odczuwa się brak polskich turystów, turystów ze wschodu Ukrainy, nie mówiąc już o anglo czy niemieckojęzycznych turystach, którzy zawsze tak licznie odwiedzali Lwów – dodaje dyrektorka „Kupołu”.

Zagrożenie koronawirusem nadal istnieje, dlatego właściciele lokali muszą zadbać o zachowanie bezpiecznych odległości i środków higieny dla gości oraz regularnie dezynfekować powierzchnie w swoich restauracjach.

Fot. Andrzej Borysewicz
{gallery}gallery/2020/kupol{/gallery}

– Każdemu klientowi musimy zmierzyć temperaturę. Dezynfekujemy stoliki. Menu mamy jednorazowe albo można zeskanować przez QR-kod – podkreśla Alina Micińska.

Fot. Andrzej Borysewicz
{gallery}gallery/2020/premiera_lwowska{/gallery}

– Musi być zachowana odległość półtora metra między stołami. Nie możemy korzystać z obrusów. Muszą być to materiały, które łatwo jest dezynfekować. Nie możemy korzystać z poduszek na krzesłach, kocyków do nakrycia. Pozwolono korzystać ze zwykłych naczyń jeżeli ma się odpowiedni sprzęt do ich wyparzania. Obsługa powinna być w maseczkach i rękawiczkach. Mierzona jest temperatura klientom. W ten sposób zachowujemy wszelkie środki ostrożności – dodaje Beata Pacan-Sosulska.

Właściciele polskich restauracji mają nadzieję, że już niebawem kwarantanna zostanie poluzowana i do Lwowa znowu wrócą turyści.

– Będziemy na bieżąco monitorować sytuację i dostosowywać się do zaleceń. Aczkolwiek nie tracimy nadziei, że, jak tylko otworzą granice, ludzie zapomną o strachu i znowu przyjadą do Lwowa – podkreśliła dyrektorka restauracji „Kupoł”.

– Mamy nadzieję, że pomalutku ludzie zaczną przychodzić, turyści zaczną przyjeżdżać. Serdecznie wszystkich zapraszamy – dodała współwłaścicielka „Premiery Lwowskiej”.

Eugeniusz Sało

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X