Oj, działo się w czerwcu 1924 Koncert orkiestry wojskowej w parku (NAC)

Oj, działo się w czerwcu 1924

Okres letni nie za bardzo obfitował w wybitne wydarzenia, wobec tego ten okres nazywany był „sezonem ogórkowym”. Dziennikarze chwytali się każdej okazji, aby przyciągnąć uwagę czytelników. Czasami były to aktualne zarządzenia władz, a czasami listy o tematyce bulwersującej czytelników – dla każdego coś ciekawego.

Zdzierstwo właścicieli pokoi gościnnych w miejscowościach letniskowych istniało od zawsze. Doszło jednak do tego, że władze musiały regulować strukturę cen pokoi…

Czy w Brzuchowicach ustanie wyzysk. Mamy przynajmniej taką nadzieję.
Będzie obowiązkiem publiczności dopilnowanie tego, aby zarządzenia władz były respektowane!

Lwów, 4. czerwca. Celem ochrony potrzebującej wypoczynku publiczności oraz dla ułatwienia organom bezpieczeństwa i samej ludności pociągnięcia winnych lichwy mieszkaniowej do odpowiedzialności, zarząd gminy Brzuchowice w porozumieniu z właścicielami i dzierżawcami willi i pensjonatów ustalił następujące czynsze najmu za sezon letni, tj. od 1. czerwca do końca października br.:

– Mieszkanie w willach: l pokój 300 zł, do 350 zł., 1 kuchnia 200 zł. do 250 zł.
– Mieszkanie w domach wiejskich 1 pokój 100 zł. do 190 zł., oraz (niekształtne lub niskie) na poddaszu I kuchnia 50 zł. do 80 zł., zależnie od wielkości ubikacji.

Powyższe kwoty podzielone przez ilość dni względnie miesięcy powyższego czasokresu stanowią dzienne względnie miesięczne ceny najmu. Za umeblowanie wolno doliczyć 10%, za światło 5%, za pościel 5%, za obsługę 5% ceny najmu. Za mieszkania wielopokojowe otrzymuje się cenę przez pomnożenie ceny jednostkowej przez ilość odnośnych ubikacji.

Dla pokoi hotelowych obowiązują ceny hotelowe, w lwowskich hotelach drugiej klasy.

Podejście do muzyki wojskowej może być różne. Oto dwa artykuły, prezentujące odmienne poglądy na te sprawy…

Co się dzieje w Złoczowie – Koncert muzyki wojskowej.
Za czasów austriackich Złoczów jako miasto o dość dużym garnizonie wojskowym posiadał muzykę wojskową. Muzyka ta w letnich miesiącach urządzała na miejskich plantach t. zw. „Dużych Walach” koncerty dostępne dla wszystkich.

Obecnie Złoczów posiada muzykę wojskową 52 p. p., która również każdej niedzieli przed południem urządza koncerty w zamkniętym ogrodzie „Poreformackim” jedynie dla „doborowej publiczności”, gdyż wstęp do ogrodu jest płatny, a mianowicie pobiera się po 1,000.000 Mp. od osoby.

W zasadzie nikt nie może podnosić zarzutów przeciw urządzaniu płatnych koncertów celem przysporzenia funduszów na popieranie i uzupełnienie instrumentów muzycznych i t. p., jednakowoż w państwie o ustroju demokratycznym każdy obywatel, który płaceniem danin i podatków ponosi koszta utrzymania muzyki wojskowej, może domagać się by taż muzyka służyła także ogólnym interesom i by prócz płatnych koncertów urządzano również i bezpłatne dla szerszej publiczności.

W obecnych bowiem krytycznych czasach dla rodzin, żyjących z zarobku wydatek kilkunastu milionów miesięcznie na koncerty muzyczne jest tak uciążliwy, że duża ilość tych rodzin odmawia sobie przyjemności wzięcia udziału w koncertach.

Apelujemy przeto do komendanta 52 p. p. w Złoczowie celem wydania zarządzenia, by muzyka 52 p. p. w Złoczowie oprócz koncertów płatnych urządzanych w ogrodzie „Poreformackim” urządzała także koncerty bezpłatne, dostępne i dla ludzi nie będących w możności opłacenia wstępu.

Koncert orkiestry wojskowej w parku (NAC)

Śpiewy żołnierskie
Czy śpiewy żołnierskie muszą obrażać moralność? Otrzymujemy następujące pismo: Mieszkam w Bireżanach przy ul. Iwaszkiewicza. Już zeszłej jesieni nie mogłam korzystać z dogodnej mi przechadzki z dziećmi w tzw. ul. Kaczorówce, gdyż ćwiczący często w tej okolicy oddział sanitarjuszów wyśpiewywał tego rodzaju pieśni, że zmuszona byłam z dziećmi uciekać. Znajomi, którym to opowiadałam z żalem potwierdzili, że tak samo często słyszą wstrętne wprost pieśni różnych oddziałów albo pojedynczych żołnierzy.

W niedzielę ubiegłą poszliśmy odwiedzić sąsiadkę mieszkającą bliżej szpitala wojskowego. Ale wkrótce musiałam dzieci wysłać z powrotem do domu i sama uciekać, bo ze szpitala dolatywały tak bezczelne pieśni i słowa, że nie mogłam tu córki i syna zatrzymywać, ani sama w towarzystwie zostać.

Mówiono mi już dawniej, że powtarza się to często, ciągle, różni żołnierze wyśpiewują najohydniejsze pieśni, nawołują najbezwstydniej, nie licząc się zupełnie z nikim i z niczem. A Kaczorówką i ul. Iwaszkiewicza uczęszcza wiele młodzieży szkolnej. Żołnierze nawołują najbezwstydniej i wcale niedwuznaczne dają znaki dziewkom. Dzikie krzyki i nawoływania dolatują w ul. gen. Iwaszkiewicza.

Wierzę bardzo, że dzieje się to bez wiedzy dowódców, czyż niema tam jednak nikogo w tym czasie, kogo by to raziło? Zaiste smutne to. I dlaczego z ust polskiego żołnierza z umiłowaniem ma płynąć ściek najwstrętniejszego gnojowiska. Dlaczego wojsko, którem się szczycimy ma być rozsadnikiem zgnilizny i demoralizacji! Możeby na to zaradzić!

Pierwsze telefony komórkowe w Polsce pojawiły się już przed wojną…

Narodziny radjotelefonu w Polsce
Warszawa. 5 czerwca. Nowa ustawa o prawie korzystania z urządzeń radiotelefonicznych i telegrafu ma wejść w życie przy końcu sierpnia. Koncesje wydawane będą tylko Tow., instytucjom naukowym i zakładom technicznym, szkolących personel radiotechniczny i towarzystwom eksploatującym „broadcasting” (radiotelefon, względnie upoważnionym do rozpowszechniania jakieś specjalnej kategorji wiadomości (kursy giełdowe, wiadomości meteorolog.). Osoby prywatne dla wyłącznych swoich potrzeb nie będą mogły otrzymywać pozwoleń na stacje nadawcze.

Co do stacji odbiorczych to system będzie najwięcej zbliżony do francuskiego. Stacja warszawska nie będzie wykorzystywana dla broadcasing jako stacja nadawcza ani stacja odbiorcza. Tow., które zajmie się eksploatacją telefonów musi wybudować własną stację nadawczą, abonenci zaś będą mieć własne stacje odbiorcze w mieszkaniach.

Okazuje się, że przykre zapachy w mieście zdarzały się i przed wojną…

Niemożliwe wyziewy w ul. Kochanowskiego
Od mieszkańców tej ulicy otrzymujemy następującą skargę: Codziennie niemożliwa wprost woń zatruwa powietrze w okolicy Akademji weterynaryjnej. W klinice tej Akademji pada pewna ilość zwierząt (koni i psów), a ścierwo nie wywiezione, przy wysokiej temperaturze gnije na wolnem podwórzu Akademji. Na długiej przestrzeni tej ulicy niepodobna okna otworzyć. Muchy różnego gatunku i koloru rozlatują się po domach i roznoszą zarazki chorób. Czy nie ma na to rady? Co roku w porze letniej to samo się powtarza, a przecież zarząd tak kulturalnej instytucji nie powinien do takiego stanu dopuścić. Może też i fizyk miejski zechce się pofatygować, sprawę zbadać i zarządzić to, co mu urząd jego nakazuje. Niechajby mieszkańcy nabrali innego niż dotąd przekonania, że coś podobnego może się dziać bezkarnie i to pod protektoratem władzy i wiedzy.

Badania na Akademii Weterynarii (NAC)

Lwowski uniwersytet rozwijał się po I wojnie światowej i brakło sal wykładowych. Musiała interweniować prasa…

O gmach dla uniwersytetu Jana Kazimierza
Liczba słuchaczy uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie osiągnęła w tym roku potężną cyfrę 6.000. Znamionuje to piękny rozwój tej ważnej placówki kulturalnej i świadczy, że Lwów ma naturalne warunki dla ugruntowania i rozszerzania tradycji, jako miasto wyższych uczelni.

W przewidywaniu tego rozwoju władze uniwersyteckie już od szeregu lat zabiegają o uzyskanie całego gmachu posejmowego we Lwowie na umieszczenie sal wykładowych i biur uniwersytetu. — Następstwem tych starań, popartych przez opinję młodzieży i całego społeczeństwa, była ustawa z dnia 21 czerwca 1923 r., przekazująca cały kompleks budynków gmachu posejmowego na pomieszczenie uniwersytetu. Pełna realizacja tej ustawy miała nastąpić w ciągu roku od terminu wydania ustawy, t. zn. do dnia 21 czerwca b. r.

Tymczasem stan faktyczny wygląda tak, że zaledwie 1/4 gmachu posejmowego mógł obrać uniwersytet, bo reszta jest nadal w posiadaniu Wydziału samorządowego. Upatrzonym na pomieszczenie biur Wydziału był budynek przy ul. Smolki l. 3, skąd mieszczące się tam urzędy a to: likwidujący oraz dyrekcja poczt miały się przenieść gdzie indziej. Na pomieszczenie dyrekcji poczt projektowano mianowicie oddać cześć gmachu obok głównej poczty stojącego, a mieszczącego dawniej lokale seminarium gr.-kat. Sprawa ta z punktu widzenia formalnego jasna, wyłonić by mogła momenty natury politycznej. To też zdaje się tłumaczyć brak wyższego stanowiska lub dyrektyw ze strony rządu co do dalszych losów wspomnianego budynku.

W gmachu posejmowym obok biur Wydziału samorządowego znajduje się Kasa skarbowa, będąca jednym z oddziałów lwowskiej Izby skarbowej. Kasa ta również miała opróżnić lokal, który zajęty miał być na biura kwestury uniwersytetu. Uniwersytet jednak nie może się doczekać również przeniesienia się owej Kasy skarbowej, dla której lokal miał się znaleźć na pl. Ducha Św. w miejscu, gdzie dziś znajdują się biura depozytów sądowych. Biura te zaś miały znowu znaleźć schronienie w budynku dawnej dyrekcji kolejowej na ul. Krasickich. Projekt ten jednak daremnie czeka urzeczywistnienia, bo gmach dawnej dyrekcji zajęty jest na pomieszkania urzędników kolejowych i sale na kursa kolejowe.

Jak z tego widać, to wszystkie projekty, mające doprowadzić do odróżnienia gmachu posejmowego i oddania go na rzecz uniwersytetu, rozbijają się to o tę, to o ową przeszkodę i wszystko zostaje po staremu, a ustawa z dnia 21 czerwca 1923 pozostała martwą literą. Taki stan rzeczy stwarza sytuację nader skomplikowaną i stanowi olbrzymią zaporę w rozwoju uniwersytetu lwowskiego.

Gmach Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie (NAC)

Pomysłowość złodziejaszków nie miała granic, a materiały o tego rodzaju zdarzeniach były chętnie czytane. Przez złoczyńców również…

Śmiała kradzież 100 tysięcy złotych w Banku Polskim
Wczoraj w godzinach przedpołudniowych urzędnicy Dyr. Kolei pp. Adam Kołodziej i Adolf Breier, pobierali pieniądze nа wypłatę poborów służbowych. Otrzymawszy 600 tys. zł w paczkach po tysiąc złotych poczęli je przy okienku przeliczać. W tym momencie przeszedł obok nich jakiś elegancki jegomość z teczką pod pachą i wcisnąwszy się niepostrzeżenie pomiędzy liczących interesantów niepostrzeżenie chwycił jedną z pączek i spokojnie skierował się ku wyjściu.

P. Kołodziej natychmiast spostrzegł, że część pieniędzy znikła, począł wzywać pomocy. Interesanci i woźni rzucili się w pogoń za sprawcą, którego dopadli w ul. Kościuszki i znaleźli w zanadrzu ukrytą paczkę, w której znajdowało się 100 tys. złotych. Przywołany posterunkowy aresztował złodzieja i odprowadził go do aresztu przy ul. Jachowicza. W toku dochodzenia okazało się, że złodziejem jest niejaki Jośko Scherman, przybyły z Łodzi w celach handlowych.

Przed przesłuchującym go kom. Stoikowym począł składać fałszywe zeznania, że przyjechał w odwiedziny do swego kuzyna Urbana, szereg 7 pp. Okazało się, że рułk ten stacjonowany jest w Stanisławowie. Do kradzieży nie przyznaje się, twierdząc, że pieniądze znalazł na ulicy.

Dalsze śledztwo w toku.

Akty terrorystyczne istniały od zawsze, zarówno, jak i udane akcje przeciwdziałania im…

Echa podróży prezydenta na Kresy
Od trzech dni krążą pogłoski o zamachu na pociąg, którym jechał Prezydent Rzeczypospolitej. Okazało się że istotnie w okolicy stacji kolej. Łochów na linii Warszawa – Wilno był wypadek, który miał pewne cechy alarmu. Mianowicie, w czasie przejazdu pociągu Prezydenta zatrzymano niejakiego Ossowskiego względnie Kossowskiego, przy którym znaleziono pewną ilość pyroxeliny.

W ciągu badania zeznał aresztowany, że ten materjał wybuchowy służy do celów doświadczalno-rolnych.

W dalszym ciągu dochodzenia sprowadzono podejrzanego do Warszawy, przyczem okazało się, że mieszkał on przez pewien czas w Toruniu u b. oficera wojsk niemieckich, u którego znaleziono także pyroxelinę.

Aresztowany mieszkał jakiś czas na leśniczówce pod Warszawą i tu w mieszkaniu jego znaleziono także pyroxelinę. Aresztowany tłumaczy posiadanie materiałów wybuchowych w różnych okolicach jednym i tym samym celem, tj. celami doświadczeń rolnych.

Na razie tyle tylko wiadomo o zagadkowej sprawie.

Lwowskie parki dniem są piękne i tłumnie odwiedzane przez mieszkańców miasta, ale wieczorem…

Nasze ogrody i parki
Jak się niszczy nasze prześliczne ogrody i parki miejskie, o tem daje aż nazbyt dokładne pojęcie spacer sobotni… albo niedzielny – bez względu na porę… Gdzie są nasze władze policyjne і komunalne, gdy niszczy się trawniki i drzewa?

Wały Hetmańskie, położone w centrum miasta, zaśmiecone jak po przejściu Dżyngishana – całe tłumy pauprów i szumowin podmiejskich i spelunkowych tamują komunikację, tłumy apaszów predystynujacych się na Batorego, sjestę sobie urządzają niewytworną…. (Ładny widok dla przyjezdnych). Ogród Pojezuicki w dzień zaanektowany przez gawiedź, wypełzłą z ghetta razi swoją arogancją jarmarczną. Noc jednakże święci tu swe triumfy. — Ciemności wybitnie egipskie, latarnie jakby zamarły, a wycia i wrzaski motłochu i rzezimieszków tuż pod bokiem policji dochodzą do diapazonu! Przeciętnie porządny obywatel boi się tędy przejść pod grozą utraty zdrowia a może i życia…

Wały Gubernatorskie, jedno z cudownych zakątków starego Lwowa, straszą swoją nagością (co jeszcze jest porządniejszego w mieście)… Wysoki Zamek, ta nasza chluba, prawie że Alpy… prosi się o litość, o kilka latarń na wieczór, o kilku posterunkowych, którzy by przestrzegali ściśle przepisów o obyczajności publicznej i pouczali rozmaite dziewice, też panie i inne rozkamizelkowane postacie o wpływie aresztów przy ulicy Jachowicza na rozwój negliżu. O orgiach i bachanaljach, dziejących się nocami po parkach: łyczakowskim, stryjskim, Jordana, na Górze Stracenia, przy akompaniamencie trzody wyjców i dźwięku harmonji lepiej nie wspominać… gdyż trudno w tym względne równać się np. z Paryżem.

W poprzednim numerze Jurij Smirnow opisywał wypadki lotnicze w przedwojennej Polsce. Po lekturze poniższego materiału przyczyny takowych stają się jasne…

Giną polscy lotnicy
Wojna Światowa nauczyła ludzi, że wojny nie wygrywa żołnierz, ale naród, bo wojna przybiera dziś zupełnie inny charakter, jest nie starciem się dwóch armji, ale próbą wytrzymałości narodów. A trzeba wytrzymać różne rzeczy: głód, chłód, brak. Tak było dotychczas. Co będzie dalej?

Na razie interesuje nas nie to, co się będzie dziać na świecie, a to, co się dzieje w naszej ojczyźnie. A dzieje się jedna rzecz bardzo smutna: giną lotnicy. Siódmy z rzędu wypadek śmierci lotników wojskowych w ciągu dwóch tygodni musiał wywołać jak najżywsze zaniepokojenie opinii publicznej. W takich spawach nie wolno tej opinji publicznej milczeć i należy sprawę wywlec na wierzch. Nasuwa się przecież proste pytanie: dlaczego statystyka nie notuje takich wypadków na linii komunikacyjnej Aerolfioydu, а za granicą odbywają też już wielkie podróże ludzi prywatnych i skomplikowane ćwiczenia wojskowe bez takich wypadków, jak w Polsce. Otóż, mówi się, że winni są temu lotnicy. Trudno przecież przypuszczać, żeby po tylu wypadkach byli tak lekkomyślni. Z ust lotników słyszy się coś wprost przeciwnego. Słyszy się, że winne są aparaty – liche i nie odpowiedzialne.

Wedle krążących pogłosek Polska jest przymusowym nabywcą aparatów wybrakowanych albo motorów zupełnie starego typu! Nasze samoloty są konstruowane wedle obcych modeli, ale bez pomocy znających wszelkie tajniki tych modeli. Warszawski „Kurier Poranny” pomieścił sensacyjne informacje o fabryce samolotów w Lublinie p. S. Plage i Laśkiewicza i nazwał aparaty, wyrabiane przez tę firmę latającymi trumnami. Od dawna mówiło się, że w fabryce stosuje się do aparatów części motorowe z demobilu, a więc stare i zniszczone rdzą. Sprawa ta była już omawiana na komisji sejmowej kilkakrotnie, lecz fabrykanci lubelscy znajdywali wymownych obrońców.

Otóż rzućmy sprawę na grunt ogólniejszy: od dawna „mówi się” o dziwnych aferach związanych z dostawami do armii polskiej (w pismach sowieckich można było nawet czytać bardzo senzacyjne rewelacje o roli matron polskich w tej akcji) mówi się o różnych dostawach, a także i o tych wojskowych, którzy zawierali kontrakty z firmą Plage i Laśkiewicz. Pewnie, mogą to być wszystko złośliwe plotki, ale skoro „mówi się” o tym tak głośno, to możnaby wymagać od pana ministra wojny żeby tym plotkom położył koniec i albo stanął jawnie w obronie tego, co się działo w Ministerstwie spraw wojskowych przed objęciem przez niego tam rządów. Albo nie mówił nic, a to wymowne milczenie powinno poruszyć do reszty opinię publiczną i sfery sejmowe, powołane do czuwania nad całością państwa i jego obywateli. A może p. minister już milczy?

Na co się przydadzą szumne uroczystości lotnicze, składki, legi, instytuty, mowy, jeśli okaże się prawdą, że brudni aferzyści i łotrowskie indywidua w ohydny sposób prowadza zbrodniczą akcję. Sprawa musi być wyjaśniona!

Oryginalna pisownia została zachowana

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 11 (303) 15-28 czerwca 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X