Na Ukraińskim Uniwersytecie Katolickim odbyła się prezentacja książki Natalii Humeniuk „Zagubiona wyspa”. Autorka była na półwyspie w latach 2014-2019 siedem razy. Stworzyła reportaże o losach ludzi w obliczu rosyjskiej operacji specjalnej i po aneksji Krymu.

– To, co stało się w marcu 2014 roku, było dla mnie szokiem – przyznała w czasie prezentacji książki „Zagubiona wyspa” (Загублений острів) Natalia Humeniuk. Wcześniej, przed aneksją Krymu, pisała reportaże o Arabskiej Wiośnie 2010-2012 i nagle odkryła, że to jej kraj stał się miejscem konfliktów, jakimi się właśnie zajmowała. W naturalny sposób zainteresowała się wydarzeniami na Krymie w czasie aneksji. Potem była na półwyspie siedem razy.
Dlaczego Krym, a nie na przykład Donieck albo Ługańsk?
Jestem ukraińską dziennikarką, więc móim obywatelskim obowiązkiem jest pisać o naszym terenach i to o takich, o których piszą, szczerze mówiąc, coraz rzadziej. Wydaje się, że już wszyscy pogodzili się z tym, że to sytuacja bez wyjścia. Że można nic nie robić, bo przecież tam nie ma aktywnego konfliktu jak w Donbasie. Że nic strasznego na Krymie się nie dzieje. Są, co prawda, więźniowie polityczni, ale nic strasznego tam się nie dzieje.
Dzisiaj w czasie spotkania powiedziała Pani, że Krym jest przede wszystkim krymski.
Tak. Krym jest zupełnie oderwany od Ukrainy. Politycznie, ekonomicznie. I wrażenie z moich reportaży jest takie, że dla Rosji to też jakieś odległe, prowincjonalne terytoria. I Krym jako taki stał się taką szarą strefą. I tak szczerze mówiąc, odpowiadając na pytanie czyj Krym, powiedziałabym, że najbardziej on należy do krymczan. On jest nawet mniej rosyjski, niż był. Jeden z rosyjskich politologów, Aleksander Morozow, który napisał recenzję na moją książkę, stwierdził, że w jakiś niezrozumiały sposób Krym jest teraz mniej rosyjski, niż był.
Czy będąc ukraińską dziennikarką miała Pani jakieś problemy w czasie pracy na Krymie?
Na szczęście wszystko odbywało się bez problemów. Pewnie dlatego, że nie jestem z Krymu, nie piszę do mediów specjalizujących się w tematyce krymskiej, jak na przykład Krym Realii. Prawdopodobnie w tym potoku ludzie jeżdżących w tę i z powrotem jakoś udało mi się nie wpaść w oczy.
Jakie emocje towarzyszyły Pani przy przekraczaniu granicy administracyjnej z Krymem?
One są łatwe do sprecyzowania. Ty wjeżdżasz w strefę zniewolenia. A kiedy wyjeżdżasz, trafiasz do strefy wolności. To się bardzo odczuwa, od razu jak przekroczy się granicę.
Czy pojedzie jeszcze Pani na Krym? Po napisaniu książki, gdy Pani nazwisko będzie już znane jako nazwisko autorki publikacji o półwyspie?
Bardzo bym chciała, ale jestem świadoma tego – i jest to dla mnie bolesna świadomość – że być może po tej książce trafię na „czarną listę” osób, które zajmują się Krymem. Oczywiście, chciałabym. Ale z drugiej strony, jako dziennikarka, powoli żegnam się z półwyspem. Na Krym, okupowany czy nie, oczywiście jeszcze pojadę, ale nie wiem czy będę mogła tam pracować tak jak do tej pory każdego roku, może tak od czasu do czasu, chyłkiem się prześlizgnę.
Czy spotykała się Pani z nostalgią za Ukrainą ludzi, którzy na początku byli raczej prorosyjscy?
Oczywiście, że są tacy ludzie! Pamiętają, że było normalnie, na zasadach prawa. Ale mówić o tym otwarcie jest trudno. Ludziom spoza Krymu trzeba wyjaśniać, że w Rosji, jeśli będziesz mówił o aneksji, okupacji, grozi wyrok pięciu lat za ekstremizm. To jest konkretny paragraf i on może być wykorzystany, więc nie każdy chce ryzykować. Wszyscy, z kim rozmawiałam, formułowali jednak opinie w sposób przemyślany, by uniknąć zarzutu i podstawy do ich zatrzymania, aresztowania. To taka technika mówienia o okupacji.
Natalia Humeniuk jest związana z dziennikarstwem niemal 20 lat. W czasie studiów była redaktorem naczelnym niezależnej gazety studenckiej. Była w grupie inicjatywnej, która stworzyła Hromadske.TV. W 2005 roku stanęła na czele Stowarzyszenia Telewizja Hromadśke (Telewizja Obywatelska w tłumaczeniu). Od dwóch lat jest w Radzie Wolności Słowa i Ochrony Dziennikarzy. Prezentacja odbyła się 12 marca w Centrum Szeptyckiego na Ukraińskim Uniwersytecie Katolickim.
Bohdan Korbasynśkyj