Nasz Własow Iwan Popow, fot. zona.media/online

Nasz Własow

21 marca 2024 roku media jak jeden mąż kolportowały zdjęcie lekko uśmiechniętego mężczyzny w średnim wieku. Naszywka na mundurze polowym z kamuflażem EMR nie pozostawiała wątpliwości, że oto Iwan Iwanowicz Popow raz jeszcze zaszczycił swą obecnością wszystkie ważniejsze portale informacyjne. Było to o tyle dziwne, że powinien już dawno nie żyć, lub przynajmniej salutować kikutem, ale w końcu wszechobecne zdjęcie pochodzi sprzed dwóch lat, a wykonano je niedługo po awansowaniu go do generała majora, co tłumaczyłoby uniesione kąciki ust. Tylko Reuters opublikował świeże zdjęcie delikwenta, raczej bez wyraźnych urazów, za to wciąż z uśmiechem na twarzy. Tyle, że jakby mniej pewnym siebie. Kwaśnym. Nerwowym. I zza szyby, na ławeczce moskiewskiego sądu wojskowego.

Iwan Popow, fot. zona.media/online

Cofnijmy się jednak trochę wstecz.

Trudno powiedzieć, w którym momencie ukuło się sformułowanie „generałopad”. Użyła go w 2016 roku Tatiana Kolesnyczenko na łamach tygodnika „Wprost” w artykule „Wielka czystka”, cytując ustalenia grupy dziennikarskiej InformNapalm wedle których po każdym konflikcie zbrojnym, w którym uczestniczy Rosja, wśród dowódców zwiększa się częstotliwość zgonów. W latach 2013–2016, gdy kremlowscy sztabowcy odnaleźli nazistów na Ukrainie i ruszyli z bratnią pomocą syryjskiej dyktaturze, dziewięciu przeżyło werteryczne rozterki sercowe targając się na swe życie, a dwóch zawiodła krajowa opieka kardiologiczna.

Przejdźmy zatem do inwazji na Ukrainę. Dowództwo nad siłami najeźdźczymi obejmuje Rzeźnik z Syrii. Generał armii Aleksandr Dwornikow, bo o nim mowa, straszy ze zdjęć groźnym spojrzeniem, w sercach wrogów sieje trwogę opowieściami o swojej bezwzględności. Raptem po paru miesiącach urzędowania zostaje zdymisjonowany, a jego miejsce zajmuje kolejny weteran z Syrii, generał pułkownik Giennadij Żydko. Jeszcze przed końcem roku i on żegna się ze stanowiskiem, a 16 sierpnia 2023 roku z życiem, choć ma zaledwie pięćdziesiąt siedem lat na karku. Żydkę zastępuje, jak twierdzą media, inny Rzeźnik z Syrii, generał armii Siergiej Surowikin. By nie mylić nowego obiektu zainteresowania z zapomnianym już nieco pierwszym dowódcą, agencje informacyjne okrzykują go Generałem Armagedonem. Groźne spojrzenie, łysa czaszka a’la Bruce Willis, sława jednego z niewielu dowódców, którzy zdecydowali się strzelać do demonstrantów podczas puczu Janajewa oraz doświadczenie głównodowodzącego wojsk rosyjskich w Syrii nie przekłada się jednak na wymierne sukcesy na froncie. Co więcej, pod adresem Surowikina padają oskarżenia o współpracę z Grupą Wagnera, co po jej rajdo-puczo-nie-wiadomo-czym przesądza o losie generała. Znika, pojawiają się plotki o jego aresztowaniu, lecz ostatecznie odnajduje się na marginalnym stanowisku. Na stanowisku dowódcy Sił Powietrzno-Kosmicznych (które równocześnie piastował) zastępuje go Wiktor Afzałow o aparycji osiedlowego żula, a dowódcą zgrupowania ukraińskiego zostaje szef sztabu Gierasimow, który już był w inwazję zaangażowany. Po objęciu funkcji prawdopodobnie zostawił sprawy ludziom i tak działającym na froncie, jak wskazywany na realnego dowódcę generał pułkownik Michaił Teplinski, którego, swoją drogą, w 2023 roku podobno raz już odsunięto.

Iwan Popow, fot. zona.media/online

Nie samym naczelnym dowódcą człowiek jednak żyje. Admirał Wiktor Sokołow, dowódca Floty Czarnomorskiej znany na świecie za sprawą niestety błędnych doniesień strony ukraińskiej o jego likwidacji, z dowodzeniem czymkolwiek pożegnał się w lutym 2024 roku po utracie kolejnego dużego okrętu, desantowca „Cezar Kunikow”. Zastąpił go wiceadmirał Siergiej Pinczuk. Warto jednak wspomnieć, że Sokołow objęcie dowództwa zawdzięczał zatopieniu krążownika „Moskwa”, za które zapłacił stołkiem jego poprzednik, Igor Osipow. Kariera Pinczuka jest więc raczej bezpieczna, jako, że liczba dużych jednostek do zatapiania na Morzu Czarnym uległa ostatnimi czasy drastycznej redukcji.

Jakby nie patrzeć, poza Żydką, zachowali oni jednak życie. Można powiedzieć, że ot, zwykłe dymisje jakich wiele w każdym konflikcie. Ilu rotacji kluczowych dowódców dokonali w tym czasie Ukraińcy? Możemy też zadać pytanie, czy aby na pewno zawsze trzeba mordować tych niekompetentnych biedaków, zwłaszcza, że przy każdej takiej dymisji zachodnie media węszą i tylko czekają, by ogłosić – w tym mającym, bądź co bądź dostęp do Internetu młodym Rosjanom – że oto nieludzki reżim rozprawia się krwawo z tymi, którzy nie sprostali jego oczekiwaniom. To nie były spontaniczne defenestracje anonimowych dyrektorów państwowych spółek, tylko jawne egzekucje znanych osobistości. Postacie czołowych rosyjskich wojskowych pojawiały się w światowych mediach, nierzadko zdobywając sporą popularność.

Rosja, wbrew temu, co się czasem mówi, to nie Korea Północna. Rosja jest państwem fasadowym, gdyż niespisana umowa – czy raczej warunki poddaństwa ludu wobec cara – to utrzymywanie iluzji pozwalającej czuć się bezpiecznie, okłamywać się wizją normalności. Owszem, korupcja cementuje system, ale są też instytucje stworzone do walki z nią. Owszem, kto ma umrzeć ten umrze, ale mamy de iure niezawisłe sądy, niewydające wyroków śmierci. Kim Dzong Un może sobie pozwolić na postawienie marszałka przed plutonem egzekucyjnym, Putin też, ale w umowie zapisane jest, że oficjalnie trybunałów ludowych nie ma, a jak chce kogoś zabijać, to po cichu. Nawet zawał kogoś takiego jak Dwornikow w chwili odwołania byłby taką publiczną egzekucją, dlatego też generałowie są bezpieczni. Nie nietykalni, co pokazał Prigożyn, ale wiedzą na czym stoją.

Nie lepiej zaczekać, aż o człowieku zapomną i wtedy upomni się o słabe serce generała Żydki? A może faktycznie chorował na złośliwy nowotwór mózgu z przerzutami na żołądek, gałki oczne, kości, pęcherz, płuca i podniebienie? Albo, jeżeli już faktycznie chcieć kogoś zabić, to zrobić to tak, jak w przypadku emerytowanego generała lejtnanta Władimira Swiridowa, którego znaleziono martwego razem z żoną? Co z tego, że ważniejsze portale podały informację o tajemniczym zgonie, skoro przeszła ona zupełnie bez echa i niewykluczone, że u części czytelników wywołuje lekkie zdziwienie. Jakiś anonimowy generał w Kraju Stawropolskim to nie to samo, co skaczący z ósmego piętra Surowikin. Zwłaszcza, że z armii zwolniono go w relatywnie młodym wieku, za krytyczne uwagi w 2009 roku. Sprawiedliwość może zaczekać. Choć mógł też, rzecz jasna, zatruć się promieniowaniem kosmicznym przez lukę w czasoprzestrzeni.

Swoją drogą, nawet uosabiający paranoiczne wysyłanie pod ścianę Stalin czymś się ograniczał. Gdy hitlerowskie Niemcy najechały Związek Radziecki, a kierujący obroną Ukrainy słynny marszałek Budionny oddał ją nikłym kosztem, ponosząc przy tym klęskę za klęską, nie został oskarżony o zdradę, ba, nie pożegnał się nawet ze stopniem. Osunięto go od dowodzenia i w 1943 roku powierzono dowództwo nad marginalną na współczesnym polu boju kawalerią, w której zresztą jako jedynej się odnajdywał. Był on jednak osławionym bohaterem, nie tak, jak marszałek Kulik zbierający baty gdziekolwiek się go posłało (a nawet porzucający oddziały i uciekający w przebraniu). Wszystko to tolerowane było ładnych kilka lat, nim w 1942 roku nie zdegradowano go do generała majora. Wciąż jednak działał w boju, głośna sprawa jego zamordowania była wyłącznie pokłosiem odwołanej powojennej powtórki wielkiej czystki z lat trzydziestych. Nie oznaczało to jednak, że stalinowska tolerancja nie znała granic i tak też NKWD rozstrzelało generała armii Pawłowa za monstrualną klęskę na Białorusi w 1941 roku, choć należy zaznaczyć, że człowieka tego niemalże symbolicznie obarczono odpowiedzialnością za błędy całego sytemu Armii Czerwonej.

Wróćmy jednak do postaci Iwana Popowa. Zasłynął on podczas kontrofensywy na Zaporożu (gdzie dowodził 58 Armią Ogólnowojskową) krytykując działania ministerstwa obrony (wypowiadał się o niedostatecznej rotacji jednostek), potwierdzając tym samym liczne zachodnie, opozycyjne i ukraińskie doniesienia o odgórnych zaniedbaniach i niekompetencji. Jak nietrudno się domyślić, został za tę prawdomówność błyskawicznie odwołany. Niepokorny wojak ogłosił zatem, że może o wszystkim osobiście zameldować Putinowi. W odpowiedzi sam Gierasimow, natchniony duchem „wielkiej wojny ojczyźnianej” zapowiedział, że niepokorny generał zostanie wysłany na front. Ot, powrót sztrafników. Tyle wystarczyło, by Wirtualna Polska obwieściła „Buntownik w rosyjskiej armii. Powiedział za dużo”, a 58 Armia Ogólnowojskowa urosła do rangi „jednej z najpotężniejszych i najbardziej niebezpiecznych jednostek”. Jest dramaturgia, są kliknięcia. Co z tego, że piszemy o wojnie i kształtujemy percepcję społeczeństwa?

Biegający z karabinem generał w zasięgu artylerii byłby dla Ukraińców łakomym kąskiem, a mimo to potężne służby Budanowa nie namierzyły go w okopach. Czyżby nie rozpoznano zmasakrowanego ciała? Nic bardziej mylnego! W maju 2024 roku zwolniony Popow został aresztowany pod zarzutem oszustwa na dużą skalę.

Jakże kuszący był wizerunek dzielnego rosyjskiego generała toczącego samotny bój ze skostniałym systemem! Dzięki temu ów wojownik (przezywany „Spartakiem”, czyli „Spartaninem”) zapadł w pamięć do tego stopnia, że o jego zatrzymaniu pisano już niczym o chorobie angielskiej księżniczki. Mieliśmy już „swojego” Iwana, własną maskotkę, białego misia z którym można się było fotografować. Stał się dla zachodniej przestrzeni medialnej dobrym Niemcem z wojennego filmu, który nie chce strzelać do amerykańskich wyzwolicieli. Szlachetny Popow był dla nas jak radziecki generał Własow, który, pomimo niewysokiej rangi, zapisał się na stałe w annałach historii. Gdy trafił do niewoli niemieckiej zaoferował wrogowi swe usługi i stanął na czele kolaboracyjnego wojska złożonego z radzieckich jeńców. Pod koniec 1942 roku Niemcy nie byli już tak pewni siebie, więc „nasz Rosjanin” z jednej strony wspierał morale własnych sił, z drugiej obniżał morale wroga. Analogicznie postąpili zresztą Sowieci, tworząc Komitet Narodowy Wolne Niemcy, z którym związały się takie persony, jak pojmani pod Stalingradem feldmarszałek Paulus i generał artylerii von Seydlitz-Kurzbach.

Należy powiedzieć jedno – generał generałowi nierówny. Generał major, jak Popow to taki wyższy rangą pułkownik i w armii jest ich na pęczki. Poważniejszym stopniem jest za to generał lejtnant, a naprawdę istotni oficerowie zaczynają się od generała pułkownika. Wyżej jest jeszcze generał armii, a nad nim marszałek Federacji Rosyjskiej, choć jego się akurat już nie używa. Aresztowanie Popowa zbiegło się w czasie z serią przetasowań na samej górze, którą zaczęto określać mianem wspomnianego już generałopadu – pomimo, że drastyczne zmiany w armii rosyjskiej są na porządku dziennym, a z prawdziwymi czystkami nie ma to wiele wspólnego.

Do rangi symbolu zmian urosło aresztowanie w 2024 roku niebędącego generałem wiceministra obrony narodowej Timura Iwanowa, człowieka skorumpowanego do nieprzyzwoitości. Mówiło się, że czarne chmury zbierają się nad Szojgu (notabene, generałem armii, tyle, że do niego akurat wojsko niespecjalnie się poczuwało i traktować należy go raczej jako cywila w mundurze) i faktycznie, najsłynniejszy Tuwiniec w dziejach pożegnał się ze stanowiskiem. 23 maja czytaliśmy już, że zatrzymano zastępcę szefa sztabu generalnego Wadima Szamarina, również podejrzewanego o korupcję. O korupcji wszyscy wiedzieli, wzięto się za nich, bo po prostu przesadzili, zaniedbywali obowiązki, gdyż korupcja to nie tylko przyjemności, ale też zapłata za dobra. Nie wywiązali się z umowy, wypadli z układu.

Ale wystarczy dodać do nich niepokornego Popowa i co mamy? Generałopad! Tajemnicza czystka! Czyżby usuwali racjonalnych i głupich szykując się do wojny jądrowej? Co z tego, że są to ludzie z różnych światów, różnego szczebla? Skąd wiemy na ile korzystający z roszad i chwilowej luki w kontroli Grisza z Dimą próbują coś ugrać, pozbyć się mało znaczącego w skali całej armii rywala, gdy otwiera się okno możliwości? Wszakże duet Szojgu – Gierasimow trzymał się od 2012 roku, wiedzieli co zabetonować. Dlaczego nowa ekipa miałaby nie chcieć zwolnić miejsc dla swojej? Pewni możemy być tylko tego, że w mafijnym układzie bezpieczeństwo zależy od pleców. Nie znamy kulis wewnątrzarmijnych rozgrywek.

Media niczego tak nie lubią, jak spójnej narracji, nawet, gdy nieświadomie sklecą przy tym obraz równie dziurawy, co teoria spiskowa. Miejmy na uwadze, że górnolotnie brzmiące nagłówki niosą za sobą zerową wartość merytoryczną, a wiadomości, które podaje się opinii publicznej, nie zawsze muszą być istotne. Tak jak tuż obok siebie mogą stać informacja o zamachu terrorystycznym i nowej kreacji aktorki, tak w kwestiach takich, jak wojna, czy szerzej rozumiana geopolityka, zestawiane mogą być doniesienia ważne z interesującymi, a to nie zawsze to samo. Czytajmy, weryfikujmy i, co najważniejsze, nie ulegajmy emocjom. Świat nie jest prosty, choć redaktorzy raczą nas prostymi komunikatami przekonani, że tylko takie jesteśmy w stanie zrozumieć. To, że media równają w dół, nie znaczy, że sami mamy tam sięgać.

Maciej Serżysko

Tekst ukazał się w nr 10 (446), 31 maja – 12 czerwca 2024

X