Lwów w Roku Chopinowskim 1910

Lwów w Roku Chopinowskim 1910

Tak jak 2010 r. głównym miastem obchodów Roku Chopinowskiego była Warszawa, 100 lat temu, w 1910 r. był nim Lwów. Na wyjątkową rolę Lwowa w propagowaniu twórczości Fryderyka Chopina złożyło się wiele okoliczności.

Lwów na przełomie XIX – XX w.
We Lwowie już w XIX w. zaistniały wyjątkowo silne tradycje chopinowskie. Stało się to za sprawą Karola Mikulego, pianisty i kompozytora, ucznia Fryderyka Chopina w Paryżu. Mikuli w 1858 r. został dyrektorem Galicyjskiego Towarzystwa Muzycznego (GTM) i Konserwatorium we Lwowie, gdzie przez 30 lat pracy pedagogicznej wykształcił szereg pianistów i kompozytorów. To właśnie jemu lwowska szkoła pianistyczna zawdzięczała bezpośrednie kontynuacje tradycji chopinowskich. Do znanych kompozytorów – uczniów Mikulego należeli m.in. Stanisław Niewiadomski i Mieczysław Sołtys. Wśród wybitnych pianistów znaleźli się Franciszek Neuhauser, Raul Koczalski, Maurycy Rosenthal. We Lwowie prywatne muzeum chopinowskie założyła także kolejna uczennica Mikulego – Kornelia Löwenherz-Parnas (zob. „Kurier Galicyjski” nr 16, 2010).

Lwów w czasach autonomii galicyjskiej stał się także wyjątkowo ważnym ośrodkiem kultury i nauki polskiej, gdzie w porównaniu do Warszawy, Wilna, czy Poznania rozwijała się ona bez większych ograniczeń. Należy dodać, że oczywiście także w poprzednich wiekach we Lwowie rozwijała się kultura polska, ale od lat 60. XIX w stolicy Galicji, na przestrzeni prawie 50 lat nastąpiło wyjątkowo silne jej odrodzenie, pozostawiając pozostałe miasta polskie w tyle, łącznie z prowincjonalnym wówczas Krakowem. W Warszawie, dla porównania, aż do 1918 r. nie było przecież polskiego uniwersytetu ani nawet gimnazjów (działały jedynie rosyjskie szkoły wyższe i gimnazja państwowe) zaś opera Moniuszki „Straszny dwór” zdjęta tam została z afisza przez cenzurę carską już po trzecim spektaklu, za to we Lwowie grano ją nieprzerwanie przez kolejne dziesięciolecia. W Wilnie, w okresie po Powstaniu Styczniowym, nawet za głośne mówienie po polsku na ulicy groziły restrykcje! Dlatego możemy z całą pewnością uznać Lwów przełomu XIX i XX w. za nieformalną kulturalną i akademicką stolicę Polski, nie zapominając także o jego wielonarodowym charakterze.

Lwów był wówczas miastem prężnie się rozwijającym, gdzie rocznie wznoszono 200-300 kamienic. Bardzo szybko wzrastała bowiem sama liczba mieszkańców – z prawie 157 tys. w 1900 r. do ponad 201 tys. w 1910 r. (Kraków w 1900 r. liczył zaledwie 85 tys. mieszkańców). Miasto posiadało także wyjątkowo rozwinięte życie muzyczne, gdzie na początku XX w. działały trzy konserwatoria muzyczne (2 polskie i 1 ukraińskie), sieć szkół muzycznych, opera i szereg towarzystw muzycznych, często o wieloletniej tradycji.

W 1910 r. w tak prężnie rozwijającym się mieście nie mogło także zabraknąć obchodów związanych z rocznicą urodzin Fryderyka Chopina. W Warszawie, która choć była miastem trzykrotnie większym, gdzie Chopin przecież spędził dzieciństwo i młodość, sytuacja polityczna nie pozwalała na tak uroczyste świętowanie tej rocznicy. Obchody Roku Chopinowskiego stanowiły okazję do głębszego poznawania twórczości naszego wielkiego kompozytora, którego słusznie uznano za postać najbardziej zasłużoną dla kultury polskiej, zwłaszcza na polu międzynarodowym. Już na początku 1910 r. pisał Adolf Chybiński (późniejszy założyciel Zakładu Muzykologii Uniwersytetu Lwowskiego, działającego w latach 1912-1939): „Żaden z Polaków XIX stulecia nie przysporzył polskiemu imieniu takiej chwały jak Chopin. Wszak przemawiał do świata językiem zrozumiałym przez cały świat. Tę miał przewagę nad równymi sobie duchami, nad Mickiewiczem, Krasińskim i Słowackim”.

Alma Tadem, Portret Ignacego Jana Paderewskiego, 1891

I Zjazd Muzyków Polskich
Szeroki echem odbiło się zwłaszcza wspaniałe przemówienie Paderewskiego, wygłoszone podczas obchodów Roku Chopinowskiego we Lwowie w 1910 r. Pomimo stylu właściwego dla początku XX w. także dziś brzmi ono bardzo współcześnie: „Zebraliśmy się tutaj dla uczczenia pamięci jednego z największych synów naszej polskiej ziemi. […] Uczą nas szacunku dla obcych, a pogardy dla swoich. Każą nam miłować wszystkich, choćby ludożercę, a nienawidzić ojców i braci za to, że nie gorzej może, lecz inaczej tylko myślą. Chcą nas wyzuć zupełnie z rasowego instynktu, cały pokoleń dobytek oddać na pastwę nieokreślonej przyszłości, a łup chaosowi, którego potworne kształty lada godzina ukazać się mogą ponad tonią czasu”.

Dalsze słowa brzmiały: „W takich to czasach rozterki i zamętu myśl nasza zwraca się ku przeszłości i trwożna zapytuje: Azaliż wszystko co było, potępienia i pogardy godne? Azaliż wszystko to, co jest, co będzie, lub co być może, warte posłuchu i wiary? Odpowiedź nie trudna”.

Jako ratunek od pogrążenia w niepamięć polskiej kultury Paderewski przywołał postawę i postać Chopina: „Oto w tej chwili unosi się wśród nas, a nad nami jasny duch jednego z tych, co byli. Ileż w nim światła, dzielności a mocy! Ileż w nim wysiłku, pracy, a cierpienia! Toć on znojnym trudem, ciężką, twórczą pracą, a w serdecznym bólu, na chwałę Ojczyzny ślad swego zaznaczył istnienia. Toć on bezkrwawym bojem, na niwach pokoju, zapewnił zwycięstwo polskiej myśli. Toć on nie działami w kwiatach ukrytymi, ale działami okrytymi kwieciem najcudniejszym świat cały dobył dla Polski. O wielka święta przeszłości, któraś go wydała, bądź błogosławiona!”.

W dalszej części Paderewski poruszył aspekt narodowego charakteru twórczości Chopina: „Energia wszechświata brzmi nieustannie wśród przestrzeni i czasu. […] Wszystko gra, śpiewa, mówi. Wszystko tylko własnym ruchem, własnym głodem i mową własną. Mówi, gra, śpiewa i narodu dusza, a jak? Słyszymy w Szopenie [tak na początku XX w. zapisywano nazwisko kompozytora]”.

Paderewski poruszył także problem dotyczący cech właściwych polskiemu narodowi: „Żaden z narodów na świecie nie może się poszczycić takim, jak nasz naród, bogactwem uczuć i nastrojów. […] Może w tym tkwi czar nasz ujmujący, a może też to i wada wielka!

Zmiany następują szybko, bezpośrednio prawie: od radosnych upojeń do żałosnych szlochań, od szczytnych porywów do upadków ducha, dzieli nas często jeden krok tylko, jedno oka mgnienie. Widzimy tego dowody we wszystkich dziedzinach narodowego życia: w politycznych wypadkach, w społecznych przemianach, w pracy twórczej, w codziennym trudzie, w towarzyskich stosunkach, w osobistych sprawach. […] A jeżeli to niedomaganie, to nazwać je można wrodzoną, narodową arytmią. Z tej to arytmii przychodzi zapewne przypisywana nam niestałość i niemoc wytrwania; w niej to należy szukać źródła naszej rzeczywistej niestety nieudolności do karnego, zbiorowego działania. W tej to arytmii niewątpliwie tkwi i naszych dziejów tragizm nieszczęsny”.

Paderewski pokazał jednak, że niemoc tę można przezwyciężyć: „Ani jeden z tych wielkich [poetów], którym Opatrzność poleciła duszy polskiej objawienie, nie zdołał tej arytmii dać takiego silnego jak Szopen wyrazu”. Pomocny był w tym Chopinowi język muzyki, będący ponad jakiekolwiek podziały: „Oni byli poetami. Ich krępowała jasność pojęć, ścisłość słowa, bo nawet nasza mowa, tak dziwnie piękna i bogata, wypowiedzieć wszystkiego nie jest w stanie. On był muzykiem. A muzyka, tylko jego muzyka, mogła oddać tę falistość naszych uczuć, tę ich rozlewność, aż w nieskończoności i to ich aż do bohaterstwa skupienie, te szału porywy, co zda się, skały skruszą i tę niemoc zwątpienia, w której i myśl się mroczy i chęć do czynu zamiera”.

Dalsze słowa dotyczą już sedna polskości, obecnego w muzyce Fryderyka Chopina „Tylko w tej muzyce tkliwej a burzliwej, cichej a namiętnej, rzewnej a mocnej i groźnej, w tej muzyce, co się rada wymyka od dyscypliny metrycznej, co się uchyla od karności rytmu, co nie znosi metronomu jak znienawidzonego rządu, w tej muzyce słyszy się, czuje, poznaje, że naród nasz, ziemia nasza, że cała Polska żyje, czuje, działa «in tempo rubato»”. (tempo, które nie daje się podporządkować jednolitemu pulsowi w obrębie taktu, właściwe też dla polskiej muzyki ludowej).

Paderewski słusznie uznał, że dla Polaków muzyka Chopina jest najbliższą właśnie ze względu na uchwycenie naszego narodowego charakteru: „Tak Polak słucha Szopena. Tak słucha on rasy swej całej wielkiego głosu. Od cichej, słodkiej, świetlanej, powiewnej kołysanki począwszy, aż do tych dwu sonat groźnych i mocnych, jakby z bohaterskiego kruszcu ukutych – to cała skala jego i jego narodu życia. […] Słucha Polak i roni łzy czyste, rzęsiste. Tak my wszyscy słuchamy. Bo i jakże go słuchać inaczej, tego z Bożej mocy piewcy polskiego narodu?”.

Słowa, kończące przemówienie, odnoszą się do doniosłej roli muzyki Chopina w podtrzymywaniu tożsamości narodowej Polaków: „A jednak w Szopenie tkwi wszystko, czego nam wzbraniano: barwne kontusze, pasy złotem lite, posępne czamarki [męskie, długie okrycie wierzchnie uważane często za strój narodowy], krakowskie rogatywki, szlachecki brzęk szabel, naszych kos chłopskich połyski, jęk zranionej piersi, bunt spętanego ducha, krzyże cmentarne, przydrożne wiejskie kościółki, modlitwy serc stroskanych, niewoli ból, wolności żal, tyranów przekleństwo i zwycięstwa radosna pieśń. […] Wszak on był i tym przemytnikiem, co w zwitkach nut niewinnych, rodakom po kresach rozsianym rozwoził zakazaną polskość”.

Na sam koniec Paderewski mowę podsumował słowami: „Człowiek, choćby największy, ani nad narodem, ani poza narodem być nie może. On jest z jego ziarna […] Chopin może nie wiedział jakim był wielkim. Ale my wiemy, że on wielki naszą wielkością, że on silny naszą siłą, że on piękny naszym pięknem. On nasz, a my jego, albowiem w nim się objawia cała nasza zbiorowa dusza”.

Słowa Ignacego Jana Paderewskiego na długo zapadły w pamięć słuchaczy i do dziś bywają chętnie cytowane. Warto pamiętać o tym, że zostały wypowiedziane właśnie we Lwowie, podczas obchodów Roku Chopinowskiego 1910.

Wanda Landowska (Fot. alsatica.eu)

Koncerty i pozostałe wydarzenia
Podczas I Zjazdu Muzyków Polskich swoje referaty wygłosili także m.in. Stanisław Niewiadomski („Chopin w nauce harmonii”), Kornelia Parnas („Kajety Chopina”) oraz Mieczysław Sołtys, przypominając postać Karola Mikulego – swego nauczyciela, ucznia Chopina. Wieczorami odbywały się zaś liczne koncerty, gdzie prezentowano głównie twórczość kompozytorów polskich. Podczas pierwszego, galowego koncertu 24 X w Teatrze Skarbkowskim zabrzmiał w wykonaniu I. J. Paderewskiego Koncert Fortepianowy f-moll op. 21 Fryderyka Chopina.

Zofia Ottawa-Rogalska, córka Heleny Ottawowej, wybitnej lwowskiej pianistki pisała w swoich wspomnieniach, że Paderewski odniósł wówczas podwójny sukces: „jako pianista i jako mówca, wygłaszając dwa przemówienia: jedno z balkonu hotelu George’a do tłumnie zgromadzonej publiczności oraz tego samego dnia na bankiecie”.

Oczywiście, chodzi o płomienne przemówienie, którego fragmenty zostały zacytowane. Warto wspomnieć, że Helena Ottawowa oraz jej córka znały Paderewskiego osobiście. Podczas drugiego wieczoru zabrzmiała muzyka dawnych wieków XVII i XVIII w wykonaniu wybitnej pianistki i klawesynistki – Wandy Landowskiej. Z recitalem chopinowskim wystąpił zaś m.in. Maurycy Rosenthal. Nie zabrakło także utworów Józefa Elsnera (nauczyciela Chopina) – zabrzmiało jego „Te Deum” pod dyrekcją Mieczysława Sołtysa. Słuchacze mieli także okazję zapoznać się z dziełami współczesnych kompozytorów polskich – m.in. Ignacego Jana Paderewskiego i Ludomira Różyckiego. Ogłoszono również wyniki konkursu kompozytorskiego im. F. Chopina na najlepszy utwór fortepianowy, którego zwycięzcą został 28-letni wówczas Karol Szymanowski za swoją I Sonatę Fortepianową c-moll op. 8. We Lwowie powołano także wówczas Towarzystwo Kultu Fryderyka Chopina z prezesem Aleksandrem Mniszek Tchorznickim.

Wielkim wydarzeniem, kończącym obchody chopinowskie we Lwowie, stało się mające miejsce 27 listopada 1910 r. oddanie do użytku nowo wybudowanego, a służącego do dziś gmachu GTM i Konserwatorium na ul. Chorążczyzny 7 (obecnie jest to Lwowska Filharmonia, ul. Czajkowskiego 7). Budynek zaprojektowany został w stylu secesji z elementami stylu zakopiańskiego przez Władysława Sadłowskiego (jego największym dziełem był dworzec kolejowy we Lwowie). Warto nadmienić, że we fryzie, ponad oknami II piętra widniał zapis nutowy „Bogurodzicy”, usunięty później przez władzę sowiecką. Poświęcenia sali koncertowej dokonał abp. Józef Bilczewski, wygłaszając także uroczyste przemówienie. Głos zabrali również prezes GTM ks. A. Lubomirski oraz prezydent miasta Lwowa Stanisław Ciuchciński. Z koncertem inauguracyjnym wystąpił Mieczysław Sołtys oraz Ludomir Różycki (dyrygując) „Kantatą” Jana Galla, „Prologiem Symfonicznym Warszawianka” Ludomira Różyckiego oraz „Uwerturą koncertową Leonora” Ludwiga van Beethovena.

Wydarzenia roku 1910 we Lwowie były bardzo istotne zarówno w dziejach samego miasta, jak i ze względu na ogólnopolski charakter. W ten sposób miasto to stało się nieformalną stolicą kulturalną i intelektualną Polski, głównym miejscem obchodów Roku Chopinowskiego. W prasie obchody te zostały okrzyknięte „prawdziwym narodowym świętem”.

Część XIX cyklu Fryderyk Chopin (1810-1849) i jego lwowscy kontynuatorzy

Michał Piekarski
Tekst ukazał się w nr 22 (122), 30 listopada – 16 grudnia, 2010

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X