Ks. Wojciech Olszowski Wrzesień 1961 r. Na jeziorze w Sławie Śląskiej. Od lewej: ks. prał. Stanisław Turkowski – archidiecezjalny wizytator nauki religii we Wrocławiu, ks. prał. Wojciech Olszowski, ks. Bronisław Ilnicki, ks. Tomasz Ciszewski

Ks. Wojciech Olszowski

Biskup spełnia w strukturze i życiu Kościoła katolickiego ważną rolę. Jego funkcja jest głęboko osadzona w tradycji Kościoła i zawsze budzi zrozumiałe zainteresowanie ze strony czynników duchownych, jak i świeckich.

Ks. Wojciech Olszowski w Karagandzie, 1954 r.

Osoba biskupa ma niemały wpływ na sposób odbierania rzeczywistości przez wiernych, a poprzez to na kształtowanie poglądów społecznych na danym terenie. Nic więc dziwnego, że władze świeckie w różnych okresach historii chciały zdobyć wpływ na to, kto otrzyma sakrę biskupią. I chociaż sprawa nominacji na to stanowisko wydaje się być przywilejem władz kościelnych, to nie brakuje przykładów ingerowania władz świeckich w przyznawanie tego tytułu. Ta ingerencja przybierała różny charakter: od sprzeciwu wobec osoby kandydata poprzez wyraźny zakaz przyjęcia tej funkcji, aż do wstrzymania nominacji i niepowiadomienia o niej kandydata na biskupa.

Należą do takich przykładów również ciekawe fakty związane z osobą biskupa-nominata Wojciecha Olszowskiego, który pracował w Stanisławowie w latach 1946–1949. Ks. W. Szetelnicki napisał książkę-wspomnienie „Ks. Wojciech Olszowski. Biskup-nominat kijowski (1916–1972)”, Roma, 1981. Przedstawione ilustracje pochodzą z tej książki.

Miejscem, w którym przyszedł na świat, wyrósł i wychowywał się ks. Wojciech Stanisław Olszowski, był Żywiec, położony wśród Beskidu Babiogórskiego, na rozgałęzieniu dróg wiodących do Krakowa, na Śląsk i na Węgry. Katolicki charakter nadają miastu istniejące tam do dziś cztery kościoły i dwie kaplice.

Ks. Wojciech Olszowski. Biskup-nominat

Wojciech urodził się 18 marca 1916 r. jako bliźniak Aleksandra Józefa, syn miejscowego stolarza Antoniego i Antoniny Olszowskiej z d. Rączka. Wychowywany w gronie licznej rzemieślniczej rodziny, wzrastał w atmosferze prostoty oraz szczerej i głębokiej religijności. Ta na wskroś katolicka atmosfera cechowała ten dom nawet po stracie rodziców. Ojciec zmarł w dzieciństwie Wojciecha, matkę zaś stracił w jesieni 1935 r., będąc już studentem I roku teologii. Po latach kolega kursowy ks. Wojciecha, wspominając pierwszy pobyt w domu Olszowskich w 1936 r., napisze:

„Uderzała bardzo miła, życzliwa atmosfera w domu rodzinnym, miłość i przywiązanie do siebie. Najstarszy, dziś nieżyjący już brat Szczepan zastępował zmarłego ojca. Siadał przy stole na pierwszym miejscu, rozpoczynał posiłki modlitwą, nadawał ton całej rozmowie”.

Po ukończeniu miejscowej szkoły powszechnej przeszedł Wojciech do tamtejszego gimnazjum, które ukończył egzaminem dojrzałości w 1935 r.

Ogromny wpływ na kształtowanie jego osobowości wywarło harcerstwo, w nieskażonej i niewypaczonej formie. Od pierwszej klasy gimnazjalnej należał do drużyny harcerskiej im. Kazimierza Pułaskiego, a ideologię harcerską realizował konsekwentnie i twardo. Bezpośrednio po maturze Wojciech Olszowski oraz jego kolega z ławy szkolnej Onufry Stankiewicz zgłosili się do seminarium duchownego w Krakowie, lecz nie zostali przyjęci z powodu nadmiaru kandydatów. Podobne sytuacje miały miejsce w latach poprzedzających II wojnę światową w innych diecezjach, np. tarnowskiej i przemyskiej. W takich wypadkach młodzi absolwenci kierowali się do diecezji kresowych, zwłaszcza do lwowskiej i łuckiej. Podobny proces zachodził również przed I wojną światową, o czym świadczą życiorysy wielu wybitnych kapłanów archidiecezji lwowskiej pochodzących z różnych diecezji, szczególnie południowej Polski.

Koło odczytowe alumnów sem. duch. we Lwowie w 1937 r. W pierwszym rzędzie na dole, drugi od prawej siedzi alumn Wojciech Olszowski

W październiku 1935 r. widzimy Wojciecha Olszowskiego w metropolitalnym seminarium obrządku łacińskiego we Lwowie. Nowe środowisko, o tak wspaniałych i bogatych tradycjach narodowych i religijnych, nie mogło pozostać bez wpływu na formację duchową, intelektualną i kapłańską przyszłego duszpasterza. Lwów jest miastem licznych kościołów, niekiedy o wysokiej wartości artystycznej, bogatych pamiątek historycznych, licznych szkół i uczelni, uniwersytetu Jana Kazimierza, Politechniki, Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, kilku muzeów, teatrów, opery, Panoramy Racławickiej i innych instytucji kulturalnych – wszystko to składało się na specyficzny klimat, opiewany przez poetów, literatów, ludzi kultury i sztuki. Lwów to też jedyna w świecie siedziba trzech metropolii katolickich: obrządku rzymskokatolickiego (łacińskiego), obrządku greckokatolickiego (unickiego) i obrządku ormiańskokatolickiego.

Kandydaci do kapłaństwa archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego mieszkając w seminarium duchownym, będącym zakładem wychowawczym o charakterze zamkniętym, odbywali studia filozoficzno-teologiczne na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jana Kazimierza, ufundowanego 20 stycznia 1661 r. W roku 1935 uniwersytet tworzyły wydziały: teologii, prawa, lekarski, humanistyczny i matematyczno-przyrodniczy.

Letnie wakacje 1939 r. były dniami niepewności i wielkiego zatroskania. Grupa alumnów lwowskiego seminarium spędzała corocznie część wakacji na wspólnym wypoczynku w seminaryjnym domu letnim w Rzepińcach k. Buczacza. Tutaj też przebywała pod opieką ks. bpa Eugeniusza Baziaka, sufragana lwowskiego część kleryków niemal do ostatnich dni przed wybuchem wojny. A 8 lipca 1939 r. odwiedził ich tam prymas Polski August kardynał Hlond wraz z ks. abp. Bolesławem Twardowskim, metropolitą lwowskim, udającymi się do pobliskiego Jazłowca na koronację łaskami słynącego posągu Matki Bożej Jazłowieckiej w klasztorze ss. niepokalanek, która odbyła się nazajutrz, w niedzielę 9 lipca.

Abp Twardowski doceniając powagę sytuacji politycznej kraju i zagrożenia Kościoła, polecił wezwać w sierpniu 1939 r. telegraficznie do seminarium wszystkich alumnów V kursu. 1 września 1939 r. zastał już wszystkich wezwanych w murach seminarium. Niepokoje były związane z działaniami wojennymi, ciągłe alarmy lotnicze, bombardowania miasta, napływ uciekinierów, którzy znaleźli schronienie w zabudowaniach seminaryjnych, m.in. w pokojach na I piętrze zamieszkała grupa kolejarzy ewakuowanych z Krakowa. Wszystko to wraz z oblężeniem Lwowa przez wojska hitlerowskie, a następnie z wydarzeniami związanymi z dniem 17.09.1939 r. tworzyło wyjątkowo dramatyczny nastrój, w którym kandydaci do kapłaństwa musieli podjąć najważniejsze decyzje życiowe. Ks. abp Twardowski w porozumieniu z nowo mianowanym rektorem ks. prof. Stanisławem Franklem zdecydował przyśpieszyć udzielenie święceń kapłańskich alumnom V roku. Udzielił ich ks. bp Eugeniusz Baziak o godz. 4 rano 20 września 1939 r. przy zaciemnionych oknach kościoła seminaryjnego.

Ks. W. Olszowski, wraz z pozostałymi alumnami, otrzymał święcenia kapłańskie. Po złożeniu ostatnich egzaminów wiosną 1940 r. ks. Olszowski został skierowany w charakterze wikariusza do Bolechowa k. Stryja, gdzie przebywał do 1943 r. Potem w latach 1943–1944 jako wikariusz przebywał w Bukaczowcu i w Bursztynie k. Rohatyna. Po 1944 r. został skierowany na wikariusza do Stryja i Stanisławowa. Kiedy w 1945 r. ustały działania wojenne, ks. Olszowski należał do nielicznych kapłanów, którzy po repatriacji nie wyjechali do Polski, lecz pozostali na terenie archidiecezji lwowskiej. Jak przypuszcza historyk Marian Skowyra, który zbadał dokumenty z tego okresu, najprawdopodobniej bezpośrednio po wyjeździe 3 czerwca 1946 roku ze Stanisławowa ostatniego proboszcza ks. Kazimierza Bilczewskiego (1885–1970), ks. Olszowski podjął opiekę nad tutejszą kilkusetosobową wspólnotą katolicką i zamieszkał w tym mieście.

Pierwsza komunia Władysławy Dobosiewicz. W centrum ks. Wojciech Olszowski. Kolegiata w Stanisławowie, 1948 r., ze zbiorów Władysławy Dobosiewicz

Władysława Dobosiewicz ze Stanisławowa tak wspomina ks. Olszowskiego:

„Ks. Olszowski udzielał mi pierwszej Komunii w 1948 roku, gdy miałam 7 lat. Ogólna opinia o księdzu była bardzo dobra – wszyscy bardzo go lubiliśmy. Uczyłam się w szkole nr 7 im. Adama Mickiewicza, która była wówczas jedyną polską szkołą w Stanisławowie. Chemii, fizyki, matematyki i innych przedmiotów uczyliśmy się po polsku z podręczników w języku polskim, wydanych w ZSRR. Zgodnie z programem mieliśmy też lekcje języka ukraińskiego, rosyjskiego i niemieckiego. W związku z tym mieliśmy więcej egzaminów, po których szliśmy na wakacje. Taka sytuacja była do 1957 roku. Po wojnie w naszej klasie byli koledzy o 1, 2, a nawet 3 lata starsi od reszty. Zdarzało się, że ktoś nagle przestał chodzić do szkoły. Później dowiadywaliśmy się, że ich rodziny aresztowano i zsyłano.

W 1956 roku była ostatnia fala masowej repatriacji Polaków ze Stanisławowa. Z tego powodu liczba uczniów w naszej szkole gwałtownie spadła. W 1958 roku szkoła stała się szkołą ukraińską, wprawdzie na jeden rok pozostawiono klasę polską, aby uczniowie mogli ukończyć pełny kurs średniej szkoły według polskiego programu. Zakazano w szkole lekcji religii i rodzice uczyli dzieci prywatnie. Lekcje prowadził ks. Olszowski bezpośrednio w kolegiacie. Siadaliśmy w ławach i ksiądz prowadził katechezę. Gdy został aresztowany, to bardzo smuciliśmy się. Był to rok 1949. Po jakimś czasie zamknięto i kolegiatę”.

W sprawozdaniu miejscowych służb bezpieki o działalności Kościoła rzymskokatolickiego z lipca 1948 roku tak pisano o Stanisławowie: „Z posiadanych materiałów widać, że religijne święto „Pascha” zgromadziło wiele narodu, zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Wraz z miejscową ludnością, mieszkającą w Stanisławowie, było dużo wierzących z powiatów województwa, nawet z innych miast, takich jak Nadwórna, Kołomyja, Śniatyń – oddalonych od Stanisławowa o 60–100 kilometrów”.

Ciekawe informację znajdujemy w służbowym sprawozdaniu przewodniczącego Rady w sprawach religii z dnia 3 grudnia 1949 r.: „Ksiądz rzymskokatolickiego kościoła w Stanisławowie – Olszowski W. A. na przestrzeni dwóch lat był przez nas śledzony i wyjawiono systematyczne ignorowanie prawa sowieckiego o kulcie. W 1948 roku Olszowski systematycznie odbywał samowolne wyjazdy do wspólnot religijnych stanisławowskiego województwa i sprawował nabożeństwa w kościołach. Bez zgody przewodniczącego zapraszał księży z innych województw URSR dla wspólnego sprawowania nabożeństw w stanisławowskim kościele. W jego inicjatywy w lipcu 1948 roku w dzień święta Bożego Ciała było zorganizowane czterdziestogodzinne nabożeństwo z udziałem pięciu księży, zaproszonych przez Olszowskiego, przy ogromnym napływie katolików prawie ze wszystkich powiatów województwa. Jednocześnie Olszowski prowadził działalność misjonarską wśród katolików, namawiając do składania petycji o otwarcie opuszczonych kościołów (Kołomyja, Dolina, pow. Dolina i Ceniawa Kołomyjskiego pow. i innych)”.

W sprawozdaniu z 3 grudnia 1949 r. znajdujemy następne informację: „Będąc uprzedzonym przez przewodniczącego Rady o zakazie wyjazdów w powiaty bez odpowiedniego pozwolenia, Olszowski 14 sierpnia 1949 roku samowolnie wyjechał do Bursztyna i odprawił tam mszę w kościele oraz odwiedził chorych w mieście. W związku z tym, że nie zważa na przestrogi przewodniczącego Rady, za ignorowanie sowieckiego prawa, ks. Olszowski został wyrejestrowany”.

Sowiecki urzędnik z Kijowa pisał następnie: „Należy zauważyć, że nasze działanie dotyczące wyrejestrowania ks. Olszowskiego przyniosło pozytywne wyniki i pomogło wykryć reakcyjno-nacjonalistyczne elementy z listy katolików stanisławowskiego kościoła, grupujących się wokół Olszowskiego, którzy obecnie stopniowo oddalają się od kierownictwa kościoła”. Ks. Olszowski jeszcze tegoż 1949 roku został skazany na zesłanie do łagrów Karagandy w Kazachstanie, gdzie przebywał do 1954 r.

Po zwolnieniu pracował do 1956 roku wśród katolików Kazachstanu, a potem wrócił na Ukrainę. Początkowo chciał wrócić do Stanisławowa, ale tam już pracował ks. Jozuas Pawilonis z Łotwy.

Jak zbadał historyk Marian Skowyra: „Rejestrację państwową ks. Olszowski otrzymał dopiero 13 marca 1957 roku, jako proboszcz w Żmerynce. Tutaj także był wielokrotnie inwigilowany i oskarżany o nielegalne wyjazdy do Stanisławowa i Lwowa. Tak z 1957 roku pochodziło doniesienie, jakoby Olszowski miał udać się do Lwowa i tam związał się „ze spekulantami, którzy mu sprzedali kradzione kościelne rzeczy”. Wszystko to miał przewieźć koleją do Żmerynki i umieścić w kościele. Te działania stały się kolejną podstawą do pozbawienia go państwowej rejestracji. W 1957 roku powtarzało się to wielokrotnie, gdyż pełnomocnik nie chciał go rejestrować. Temu sprzeciwiała się również Rada Rejonowa w Żmerynce. Z Kijowa nadeszła jednak rekomendacja o rejestrację duchownego. W 1958 roku za zorganizowanie procesji-pielgrzymki do Brahiłowa ks. Olszowski znowu był czasowo pozbawiony rejestracji państwowej”.

Pismem sekretarza Stanu, z dnia 08.09.1958 roku, wysłanym drogą oficjalną, został on mianowany administratorem apostolskim i równocześnie biskupem tytularnym. Został upoważniony do otrzymania konsekracji biskupiej od jakiegokolwiek biskupa wiernego Stolicy Apostolskiej oraz zwolniony od dwóch biskupów współkonsekratorów. Niestety, pismo przejęły władze radzieckie i traktując nominację jako nielegalną, w marcu 1959 r. przekazały nominata, w punkcie granicznym w Medyce, władzom polskim. O swojej nominacji dowiedział się ks. Olszowski dopiero w czasie starań o paszport przed wyjazdem do Rzymu. Władze nawet okazały mu dekret nominacyjny, a jego fotokopię mógł niedoszły biskup zatrzymać na własność. Podczas pobytu w Rzymie dowiedział się, że Stolica Apostolska, wobec zaistniałych trudności, cofnęła mu nominację biskupią. Na wniosek abpa B. Kominka, jak gdyby w ramach rekompensaty i w dowód uznania za dotychczasową pracę, w 1962 r., ks. Wacław Olszowski został szambelanem papieskim.

Płyta nagrobna śp. ks. Wojciecha Olszowskiego na cmentarzu parafialnym w Żywcu

Późniejsze koleje losu ks. Olszowskiego świadczą o jego dużym zaangażowaniu w pracę duszpasterską i w wykonywanie swoich obowiązków i różnych funkcji na terenie kolejnych parafii. Pełnił je jako na przykład prefekt szkół parafii katedralnej we Wrocławiu, jako proboszcz parafii św. Mikołaja w Głogowie czy administrator trudnej parafii w Biedrzychowicach Górnych. Okres intensywnej pracy ks. nominata przerywała kilkakrotnie, już od dłuższego czasu nękająca go śmiertelna choroba, która doprowadziła do zgonu 21.04.1972 roku w szpitalu bogatyńskim.

Dopiero podczas pogrzebu w Biedrzychowicach Górnych, w czasie homilii wygłoszonej przez ks. prałata, dra Wacława Szetelnickiego, został publicznie ujawniony fakt nominacji ks. Olszowskiego na biskupa – administratora kijowskiego.

Petro Hawryłyszyn

Tekst ukazał się w nr 15-16 (379-380), 31 sierpnia – 16 września 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X