Kaziuczek Niemenczyński

Kaziuczek Niemenczyński

Najsłynniejszy, ma się rozumieć, jest jarmark kaziukowy w Wilnie. Odbywa się od ponad 400 lat. Jadąc na Kaziuk do Wilna warto przy okazji odwiedzić okoliczne, podwileńskie miejscowości zamieszkałe w większości przez Polaków, gdzie odbywają się jarmarki w sam raz dla osób, które nie lubią ścisku i zgiełku wielkich imprez turystycznych. Taki właśnie kameralny „Kaziuczek” po raz 25 zorganizowano w Niemenczynie.

W wydanej w 1865 roku „Encyklopedii Powszechnej” czytamy, że Niemenczyn jest miasteczkiem „w wesołem choć piasczystem położeniu, nad samym brzegiem prawym Wilii, o 3 mile od Wilna, przy wielkiej drodze z tego miasta do Dynaburga” usytuowanym. „Kościół tutejszy parafialny znacznym funduszem opatrzony należy do najpierwszych świątyń rzymsko-katolickich w Litwie, bo jest jeden z siedmiu które Władysław Jagiełło pierwiastkowo założył” – podaje autor hasła. Siedem kościołów Jagiełły miały upamiętnić przyjęcie przez Litwę wiary chrześcijańskiej.

Obecnie Niemenczyn ma 6 tysięcy mieszkańców, większość ludności miasteczka stanowią Polacy. Miasteczko leży na terenie rejonu wileńskiego. Z tradycji zachowanych w miasteczku wymienić warto „Kaziuczek Niemenczyński” organizowany na wzór „dużego” wileńskiego Kaziuka – jarmarku w dniu patrona Litwy św. Kazimierza. W pierwszą sobotę po św. Kazimierzu na jarmarku w stolicy i okolicznych miasteczkach rzemieślnicy, piekarze i artyści wystawiają rękodzieło i przysmaki. Na licznych straganach w tym roku można było kupić tradycyjne wielkanocne palmy wileńskie, misternie przygotowywane przez okoliczne palmiarki, wyroby sztuki ludowej i rzemiosła – drewniane łyżki, tace, dziadki do orzechów, ceramikę, kosze z wikliny, tradycyjne serca z pierników i obwarzanki. Nie zabrakło też przepysznych wypieków z lokalnych piekarni, a wśród nich razowych chlebów pachnących miodem i doprawianych kminkiem.

(Fot. Beata Kost)Pani Wala przyjechała do Niemenczyna z okolic Podbrodzia. Palmy wyplata od pięciu lat. Opowiada o swoim pracochłonnym rzemiośle: „Kiedyś przy jednej ulicy mieszkało po kilka kobiet wyplatających wierzbę. Kilka lat temu w miejscowości zostały tylko dwie takie kobiety, postanowiłam wtedy, że też nauczę się robić palmy”. Stare mistrzynie umierają, a młodzi niechętnie podejmują się czasochłonnego zajęcia – wszak wykonanie palm potrzebuje dużo zachodu. Najpierw trawy trzeba dobrać – każda ma swoje ulubione miejsce, więc pani Wala zbiera je po sporym dość terenie. Traw trzeba zebrać odpowiednio dużo, żeby starczyło na zaplanowaną partię, następnie należy je ususzyć. Samo magazynowanie traw wymaga dużej przestrzeni. Przygotowanie niezwykłych, oryginalnych kompozycji z traw, liści, kwiatów i kłosów to praca na długie dnie. Oglądając stragany wileńskich artystek trudno uwierzyć, że te arcydzieła powstały z naręczy suchych kwiatów i kłosów.

Beata Kost

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X