Homo sovieticus czyli jak się nie ma protekcji… to ciężka sprawa fot. z archiwum Teatru Wojtka Kowalskiego

Homo sovieticus czyli jak się nie ma protekcji… to ciężka sprawa

W trakcie Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Złoty Lew” 2021 we Lwowie wystąpił Wojciech Kowalski z monodramem na podstawie twórczości Michaiła Zoszczenki. W czasie spektaklu widownia wiele razy reagowała salwami śmiechu. Napisane w Związku Sowieckim teksty sprzed ponad stu lat niepokojąco okazały się aktualne. Czy homo sovieticus ciągle w nas tkwi?

Teatr Woskresinnia był wypełniony po brzegi. Na scenie oczekiwali już artyści, gdy siadali ostatni widzowie. Na scenę padło światło. Ujrzeliśmy Wojciecha Kowalskiego i piszącego na maszynie Michała Pilarskiego. Już po kilku minutach nie było wątpliwości, że będzie to przezabawny i jednocześnie znakomity teatr. Publiczność co raz wybuchała salwami śmiechu, reagując na rzeczywistość opisaną przez Zoszczenkę i odegraną po latach przez Kowalskiego. Śmialiśmy się z porewolucyjnych układów w pracy, z warunków leczenia w szpitalach, z damulki, która zażerała się ciastkami, bo wedle niej dżentelmen zapraszający damę musi mieć pieniądze na nieograniczoną liczbę ciastek. A między tym wszystkim były wyśpiewane przez Kowalskiego pieśni Okudżawy.

fot. z archiwum Teatru Wojtka Kowalskiego

Spektakl pod tytułem „Homosovieticus” został zaprezentowany przez Teatr Wojtka Kowalskiego w języku polskim. Czasy, gdy we Lwowie wszyscy znali polszczyznę, odchodzą powoli w przeszłość i Kowalski obawiał się trochę, czy tekst zostanie zrozumiały:

– Miałem obawę, czy w warstwie tekstowej będę do końca zrozumiany, ale ta obawa już po pierwszych pięciu minutach spektaklu, gdzie reakcja była bardzo spontaniczna, szybko minęła. Zoszczenko, zwłaszcza jego pierwsze utwory, są tak cudownie napisane, że musiałem to przystosować do warunków scenicznych. Tę warstwę literacką uważam za najważniejszą, zwłaszcza, że uprawiam teatr słowa. Pierwszy raz gramy to poza Polską, dziś we Lwowie, a później jedziemy do Wilna na duży festiwal monodramów. To jest spełnienie moich marzeń – mogę ludziom nieść radość, śmiech i refleksje również. To jest ważne, żeby widz przychodząc na spektakl wychodził po nim rozbawiony, ale też pomyślał. Nie lubię tematów ciężkich i mam nadzieję, że uprawiam teatr radosny. Widać zresztą to było po reakcjach publiczności.

Reakcje publiczności Wojciech Kowalski uznał zresztą za jeszcze bardziej spontaniczne od reakcji widowni w Polsce.

Do Lwowa Teatr Wojtka Kowalskiego trafił poniekąd niespodziewanie. Menadżer teatru Woskresinnia, gdzie odbywa się festiwal, sam odnalazł legendę polskiego offu. Teatr Wojtka Kowalskiego zdążył od 2017 roku, czyli premiery „Homosovieticusa”, zdobyć już szereg nagród: Złota Misa Borowiny na XXXIX Biesiadzie Teatralnej Horyniec-Zdrój 2018, Złoty Gwóźdź na XXXVI Proscenium 2018 w Nysie, I miejsce w IV edycji KARBIDKA Siemianowice Śląskie 2018 – jest to tylko część nagród, które zebrał spektakl.

– Zadzwonił do mnie Krzysztof Dubiel, menadżer teatru, i zaproponował występ i było to dla nas miłe zaskoczenie. Zapytał, czy gramy ten spektakl, czy mamy wolny termin. Wszystko ustaliliśmy i się udało. To jest spektakl, który gramy od pięciu lat. Na najważniejszych festiwalach zdobywał nagrody i obecnie jest najbardziej uznany ze wszystkich spektakli, które zrobiłem. Są w spektaklu piosenki Bułata Okudżawy i tekst Michaiła Zoszczenki. Taki był pomysł, żeby piosenka korespondowała i pozwalała odpocząć od historii teatralnych. Krzysztof wiedział, że to spektakl, który będzie się tu podobał.

Sztuka oparta na tekście Zoszczenki sprzed ponad stu lat została doskonale przyjęta. Z jednej strony stało się to za sprawą genialnej gry Wojciecha Kowalskiego i akompaniującego mu do piosenek Okudżawy Michała Pilarskiego, z drugiej, wszystko, co odbywało się na scenie, było niepokojąco znajome. Nasuwa się pytanie, czy homo sovieticus ciągle w nas tkwi.

Wojciech Kowalski nie ma wątpliwości, że tak:

– Pełny tytuł tego spektaklu jest bardzo długi „Homosovieticus, czyli o praźródłach naszego obecnego stanu, czyli ciągle aktualny opis obyczajów z czasów Michaiła Zoszczenki” i to jest rzecz, która w moim pokoleniu i w pokoleniu po mnie tkwi. Ja mam piętnastoletnią córkę, ona nie pamięta tamtych sytuacji systemowych, ale ciągle żyją ludzie, którzy doskonale pamiętają.

fot. z archiwum Teatru Wojtka Kowalskiego

Jeden z epizodów sztuki opowiada przypadek osoby, która w porewolucyjnej Rosji dostała pracę bez znajomości. Opis zdarzenia jest przezabawny, okazuje się, że to „wyjątek potwierdzający regułę”. Kowalski na pytanie, czy te prawidła obowiązują do dziś, zaśmiał się do rozpuku:

– Tu jest ciągle tak, jak było. To jest tekst napisany w 1920 roku, zaraz po rewolucji. W tym temacie nic się nie zmieniło. „Jak się nie ma protekcji ani stosunków organizacyjno-partyjnych to ciężka sprawa” – zacytował tekst dramatu. – Minęło ponad sto lat i to jest cały czas aktualne. Nie wiem, jak u was na Ukrainie, ale myślę, że tak jak w Polsce, jest to identyczna historia.

Wojciech Kowalski jest prywatnie przeuroczą osobą, która momentalnie likwiduje dystans. Od razu przeszedł „na ty” i pewnie będzie miał mi za złe, że w tym tekście jest „Wojciechem”. Pokochał Lwów i powiedział, że to jest jedyne miasto poza Częstochową, w którym mógłby mieszkać. Zapowiada powrót do Lwowa, więc któregoś dnia może nasi czytelnicy spotkają go na spacerze gdzieś na lwowskich uliczkach.

Należą się również podziękowania i hołd Krzysztofowi Dubielowi za to, że lwowski widz ma okazję zobaczyć współczesny teatr offowy z Polski. Szkoda tylko, że Złoty Lew odbywa się tak rzadko…

Wojciech Jankowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X