Dytiatyn 1920 – bateria śmierci

Dytiatyn 1920 – bateria śmierci

DYTIATYN to mała miejscowość pod Haliczem. Niespełna 30 km od Stanisławowa (dzisiejszego Iwano-Frankiwska), niecałe 100 km od Lwowa.

16 września 1920 roku był miejscem bohaterskiej i tragicznej zarazem bitwy w wojnie polsko – bolszewickiej, zwanej Polskimi Termopilami, stoczonej tu ze słynną dywizją „Czerwonych Kozaków”, wspieraną przez brygadę bolszewickiej piechoty. Miała ona kluczowe znaczenie dla utrzymania ofensywy na froncie w Małopolsce Wschodniej. Poświęcając swoje życie, niewielki oddział Wojska Polskiego zatrzymał na wiele godzin nieprzyjaciela, ratując przed rozbiciem swą macierzystą VIII Dywizję Piechoty oraz ukraińską dywizję kawalerii. Za swój czyn bohaterowie otrzymali Krzyż Virtuti Militari a miejsce bitwy otoczone zostało wielką czcią ze strony wojska i mieszkańców Ziemi Halickiej.

W połowie września 1920 roku rozpoczęło się Galicji Wschodniej natarcie polskiej VI Armii, wspieranej na prawym skrzydle przez Armię Ukraińskiej Republiki Ludowej gen. Pawłenki. Dodać należy, że współdziałanie polskiej i ukraińskiej armii w walce przeciwko bolszewikom warte jest dziś podkreślenia i propagowania, również wśród Ukraińców. Głównym celem tej operacji było zepchnięcie bolszewików na polską III Armię i odcięcie im drogi na Tarnopol.

Ważną część tego zadania miała wykonać 8 Dywizja Piechoty (8 DP) i jej 13 Pułk Piechoty (13 pp). 16 września III batalion 13 pp wspierany przez 4 baterię 1 Pułku Artylerii Górskiej oraz 7 baterię 8 Pułku Artylerii Polowej, w sile około sześciuset żołnierzy, wyruszył w kierunku Rudnik, aby tam połączyć się z macierzystą dywizją. Po drodze jednak, na terenie wsi Dytiatyn Polacy zostali zaatakowani przez niewielki oddział bolszewicki. Gdy odrzucili wroga i zajęli pobliskie wzgórze, oczom ich ukazała się kolumna wojska. Po ustaleniu przez konnych zwiadowców, że są to bolszewicy, dowódca kpt. Jan Gabryś wydał rozkaz ostrzelania nieprzyjaciela.

Wywiązała się zacięta walka, która trwała od dziewiątej rano do godziny piętnastej bez przerwy. Ławy kawalerii sowieckiej, wspierane przez piechotę zalewały wzgórze, a nieliczni obrońcy dzielnie odpierali kolejne ataki wroga. Kapitan Gabryś wiedział, że musi utrzymać wzgórze przez wiele godzin, aby bolszewicy nie przedarli się przez Dytiatyn i nie rozbili atakiem od tyłu ósmej DP. Wreszcie, wydał rozkaz do wycofania się polskich pododdziałów, ponieważ zrozumiał, iż dłużej nie jest w stanie utrzymać zajmowanych pozycji.

Sześciuset naszych żołnierzy stawiło opór dywizji kawalerii i brygadzie piechoty bolszewickiej w sile kilku tysięcy wojska. Gdy już część oddziałów zdołała już się wycofać, na wzgórzu została bateria artylerii górskiej z częścią 9 kompanii piechoty, które również rozpoczęły przygotowania do odwrotu.Fot. dytiatyn.pl

Jednakże o godzinie szesnastej Rosjanie przystąpili do piątego już w tym dniu uderzenia. Kawaleria atakowała czołem oraz na lewym skrzydle. Dwa ostatnie, właśnie naprawione, karabiny maszynowe rozpoczęły ostrzał kozaków. Na wzgórzu artyleria górska strzelała z dwóch ocalałych haubic. Nie powstrzymywało to jednak szarży gęstych ław kawalerii, które zalały najpierw punkt obserwacyjny, a następnie wpadły na linię okopów naszej piechoty. Nikt nie wpadł w panikę, nikt nie szukał ocalenia w ucieczce. Żołnierze bronili się kolbą i bagnetem.

Wszystko to działo się pięćdziesiąt metrów od stanowisk 4 baterii artylerii górskiej. Jej dowódca, kapitan Zając, widząc w jakim położeniu jest 9 kompania, zebrał wszystkich artylerzystów, którzy ruszyli z bagnetami na odsiecz strzelcom. Zaskoczony nieprzyjaciel został odrzucony bohaterskim kontratakiem.

Kawaleria rosyjska zdawała sobie jednak sprawę z tego, że Polacy są u kresu sił, więc nie schodząc z pola przegrupowała się do kolejnej szarży. Artyleria bolszewicka zamilkła, pozostawiając rozstrzygnięcie bitwy jeździe. Polskie karabiny maszynowe nieustannie strzelały. Wreszcie, gdy woda zagotowała się w chłodnicach, odmówiły posłuszeństwa.

Korzystając z milczenia polskich dział, sowieckie taczanki podjeżdżały blisko i zasypywały polskich żołnierzy gradem pocisków. Po ciężkiej walce, resztki obu kompanii zostały zepchnięte ze wzgórza odsłaniając pozycje baterii artylerii. Około pięćdziesięciu żołnierzy obsługi zajęło pozycje wśród porozbijanych dział. Dołączył do nich II pluton 9 kompanii. Kawaleria bolszewicka podjechała na kilkadziesiąt kroków od polskiej linii obrony na wzgórzu 385. W stronę dowódcy obrony kapitana Zająca padały okrzyki: Poliak, zdajsia! Nie ujdiosz! Kapitan, nie zważając na to, chodził między działami i krzyczał: Bronić się do ostatniej kropli krwi! Wiedział, że przedłużając tę walkę ratował życie swoich kolegów, którzy wycofywali się z Dytiatyna i chronił macierzystą dywizję przed atakiem od tyłu. Niektórzy kozacy przystawali i przyglądali się ze zdumieniem walczącym dzielnie Polakom. Na wezwanie do kapitulacji odpowiedziano strzałami.

Widok kosciółka mogilnego poświęconego dnia 21 września 1930 roku (Fot. dytiatyn.pl)W odległości trzystu kroków od milczących dział kawaleria rosyjska przygotowywała ostatnią szarżę, zasilaną przez nowe oddziały, które okrążały powoli broniącą się baterię. Przed godziną siedemnastą na dany znak, kawalerzyści ruszyli w szyku zwartym na baterię. Powitały ich rzadkie strzały karabinowe, które wkrótce ucichły. Wyczerpanym obrońcom pozostały tylko bagnety. Otoczeni przez kozaków żołnierze stanęli przy swoich oficerach, broniąc się zaciekle. Kpt. Zając i por. Wątroba, strzelając z pistoletów wprost w twarze czerwonoarmistów, oddali życie zarąbani szablami. Z karabinem w ręku zginął ppor. Świebocki.

Po kilkunastu minutach padli ostatni obrońcy. Bolszewicy przeszukiwali pole bitwy, znęcając się nad rannymi i bezczeszcząc zwłoki poległych. Niektórzy mieli jeszcze dość sił, aby doczołgać się do najbliższych zarośli, jednak umierali tam z zimna i upływu krwi. Oddziały Armii Czerwonej rozlokowały się bowiem na nocleg w Dytiatynie i Bokowie, co uniemożliwiło tutejszym mieszkańcom udzielenie pomocy ciężko rannym żołnierzom. Patrole sowieckie zabierały bowiem tylko swoich rannych.

Polskie Termopile
O świcie 17 września mieszkańcom Dytiatyna ukazał się przerażający widok. Na wzgórzu 385 oraz na polach między Dytiatynem, Bokowem, Szumlanami i Bybłem leżały ciała zabitych Polaków, czerwonoarmistów oraz koni. Ziemia była czerwona od krwi. Polskich bohaterskich obrońców miejscowa ludność pochowała na cmentarzu w Bokowie i w Dytiatynie.

Przez całe dwudziestolecie międzywojenne mieszkańcy Małopolski, a w szczególności mieszkańcy województwa stanisławowskiego otaczali wielkim szacunkiem to miejsce. Każdego roku, z okazji święta 3 Maja i 16 września dzieci i młodzież z okolicznych szkół, oddalonych nawet o 20 kilometrów, udawały się marszem do Dytiatyna. Tam, w bardzo podniosłej atmosferze, z udziałem księży obu obrządków odbywało się nabożeństwo, a po nim występy dzieci.Całkowicie zniszczony cmentarz, z którego wyróżnia się niewielki krzyż (Fot. dytiatyn.pl)

Po wybudowaniu kościółka mogilnego, poświęconego 21 września 1930 roku, w uroczystościach regularnie brali udział dowódcy okolicznych garnizonów oraz specjalnie zaproszeni goście. Przy zbiorowej mogile, oprócz dzieci i młodzieży, żołnierze zaciągali honorową wartę. Od 1945 roku rozpoczęła się dewastacja mogiły i kościółka. Dziś cmentarz jest całkowicie zniszczony, wśród okolicznych pól wyróżnia go jedynie niewielki krzyż, umieszczony w latach dziewięćdziesiątych przez miejscowych mieszkańców.

Gdy 4 kwietnia 1925 odbyło się losowanie piętnastu pobojowisk, z których miały zostać ekshumowane zwłoki Nieznanego Żołnierza, wśród nich znalazł swoje poczesne miejsce dytiatyński panteon. Napis „Dytiatyn 16 IX 1920” umieszczono na pylonie Grobu. Po przymusowym zapomnieniu w PRL, 3 maja 1991 roku nazwa Dytiatyn wróciła na tablice Grobu Nieznanego Żołnierza.

Również w Krakowie, w kościele na Skałce znajduje się tablica pamiątkowa, upamiętniająca żołnierzy I Pułku Artylerii Górskiej. Przy tej tablicy honory oddają w dniu swojego święta żołnierze Dywizjonu Artylerii Samobieżnej z 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie, którzy kultywują tradycje swoich bohaterskich poprzedników. Dytiatyn został upamiętniony również przez Jerzego Kossaka, który w 1929 roku namalował tryptyk „Bój pod Dytjatynem”.

Obecnie podjęto inicjatywę przywrócenia pamięci o Polskich Termopilach. Uruchomiony został portal www.dytiatyn.pl, a od 2009 roku w rocznicę bitwy, na jej polach odbywają się uroczystości ku czci poległych bohaterów. Został rozpisany konkurs na projekt pomnika żołnierzy spod Dytiatyna.

Informacji dotyczących bitwy, planowanych uroczystości oraz innych inicjatyw udziela koordynator tych działań Szymon Hatłas: szymon@hatlas.eu, +48 608159867), który zwraca się również z prośbą o przekazywanie wszelkich, ciekawych informacji na temat Dytiatyna oraz walk na froncie małopolskim we wrześniu 1920 roku, będących w posiadaniu P.T. Czytelników.

Szymon Hatłas
Tekst ukazał się w nr 16 (92) 31 sierpnia 2009

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X