Czesław Chowaniec (1899-1968). Część II Czesław Chowaniec w wieku około 25 lat (Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego)

Czesław Chowaniec (1899-1968). Część II

Twórca wystawy historycznej o Stanisławowie

Praca naukowa naszego bohatera nie ograniczała się tylko do prowadzenia badań i studiowania odnalezionych źródeł. Zdobytą wiedzę i doświadczenie potrafił wykorzystać do organizacji Wystawy Historycznej Miasta Stanisławowa, której otwarcia dokonał wojewoda Bronisław Nakoniecznikow-Klukowski w grudniu 1928 roku.

Jego młodość połączona z ogromną pasją spowodowały, że urządzenie wystawy, przy zachowaniu wysokiego poziomu ekspozycji, trwało nadzwyczaj krótko. Wszystko zaczęło się od momentu, gdy miejscowe władze powołały Komitet Regionalny Województwa Stanisławowskiego w maju 1928 roku. Był to nowy organ powstały w celu podniesienia poziomu kulturalnego i materialnego w regionie. Dzielił się na kilka sekcji, a jednej z nich, kulturalno-oświatowej, przewodniczył dr Czesław Chowaniec, co przyjęto „z najwyższym uznaniem i zadowoleniem”. Sekcja ta z kolei była podzielona na cztery komisje, w tym jedną muzealną. Zdaniem Chowańca powinna ona zająć się organizowaniem pokuckiego muzeum regionalnego i ewentualnie powstawaniem jego oddziałów w regionie. Według przewodniczącego program komisji zakładał stworzenie placówki kulturalnej tematycznie różnorodnej, ze stałą ekspozycją o geologii, geografii, etnografii, przemyśle artystycznym.

Po kilku latach o zmaganiach historiografa Stanisławowa pisano: „Stanęło to wszystko właściwie pracą i energią jednego głównie człowieka: dr. Czesława Chowańca, który rzuciwszy na podatny wówczas grunt regionalizmu hasło tworzenia własnego Muzeum Pokuckiego, umiał zainteresować tym projektem czynniki rządowe i za ich poparciem, a szczególnie ówczesnych wojewodów: dr. [Aleksandra] Morawskiego i dr. Nakoniecznikow-Klukowskiego, zrealizować w zawiązkach pomysły, które zdawały się być niewykonalne”.

Jeszcze tego samego roku udało się Chowańcowi wraz z innymi współpracownikami ustalić ramy organizacyjne i program Muzeum Pokuckiego w Stanisławowie. Wypada jednak wspomnieć, że nie była to instytucja nowa. Wcześniej przez kilkadziesiąt lat Muzeum Pokuckie istniało w Kołomyi, lecz jak pisano na łamach odezwy skierowanej „w sprawie ratowania zabytków i zasilania zbiorów muzealnych”: „wojna położyła mu kres jeszcze w 1914 roku i dotychczas pozostało ono tylko wspomnieniem nawołującym do odrodzenia doznanej straty”. Dalej czytamy, że: „grono ludzi dobrej woli pomyślało o odbudowaniu zniszczonego przez barbarzyńcę Muzeum Pokuckiego, ale tym razem w Stanisławowie, który większą opiekę i bezpieczeństwo zapewnić może zbiorom naukowym”. Tak też się stało. A pierwszym wystąpieniem nowej placówki kulturalnej na zewnątrz było zaprezentowanie eksponatów o historii Stanisławowa. Kiedy zrodziła się ta inicjatywa, tego dokładnie nie wiadomo. Pierwsza wzmianka pojawiła się dopiero 14 października 1928 roku. Informowano wówczas na łamach prasy, że komisja muzealna Komitetu Regionalnego Województwa Stanisławowskiego w ramach obchodów rocznicy 10-lecia odrodzonej Polski urządza w listopadzie „wystawę poświęconą przeszłości i zabytkom miasta Stanisławowa”. Z pewnością pomysł na tak wielkie przedsięwzięcie zrodził się o wiele wcześniej. Być może Chowaniec już podczas kwerend w archiwach i bibliotekach galicyjskich marzył, by przygotować tego typu wystawę.

Doktor historii stojący na czele powstałego komitetu wystawy, który został wyłoniony z komisji muzealnej, w trosce o zapewnienie odpowiednich eksponatów, musiał nawiązać kontakt z wieloma instytucjami i prywatnymi osobami. Wysoka pozycja jego rodziny, a w szczególności najstarszego brata, burmistrza Stanisławowa Wacława Chowańca była w tym wypadku gwarancją do uzyskania potrzebnej aprobaty. Protektorat nad wystawą objął ówczesny wojewoda Aleksander Morawski, po ustąpieniu ze stanowiska miejsce jego zajął Bronisław Nakoniecznikow-Klukowski mianowany 30 października. Wystawie patronował magistrat miejski, na czele z Wacławem Chowańcem i Miejska Kasa Oszczędności. Obie instytucje przydzieliły także subwencje niezbędne do urządzenia wystawy.

Niestety nie udało się dochować planowanego terminu otwarcia ekspozycji. Całość przedsięwzięcia przedłużyła się o kolejny miesiąc. Było to bowiem wyjątkowe wydarzenie, które wymagało ściągnięcia eksponatów z różnych zamiejscowych instytucji muzealnych. W dalszych wzmiankach nie łączono już też wystawy z dziesiątą rocznicą odzyskania niepodległości przez Polskę.

Uroczystego otwarcia ekspozycji dokonał wojewoda Nakoniecznikow-Klukowski. Było to dokładnie w niedzielę 2 grudnia o godzinie 10:00. Jej otwarcie zgromadziło lokalnych przedstawicieli władz wojskowych i cywilnych, duchowieństwa oraz mieszkańców Stanisławowa. Na przemówieniu wojewoda podkreślił zasługi w tym dziele Czesława Chowańca, który, jak doniosła prasa „mimo trudnych warunków i bierności ze strony społeczeństwa, przecież zdołał doprowadzić do realizacji wystawy”. Bierność ta, jak możemy się domyślać, polegała na przekazaniu niewielu eksponatów przez miejscowe społeczeństwo. Trzeba jednak zaznaczyć, że do momentu ogłoszenia pierwszych prac Chowańca na temat Stanisławowa przez długi czas nikt nie interesował się poważnie jego przeszłością.

Przygotowanie wystawy przez Chowańca w pojedynkę było jednak niemożliwe. Z pomocą przyszli mu przedstawiciele miejscowej inteligencji, między innymi pisarz żydowski i bibliotekarz kahalny Rubin Fahn, artysta, medalier Wojciech Przedwojewski, architekt, inżynier Stanisław Trela.

Wystawa Historyczna Miasta Stanisławowa, bo taką oficjalnie nazwę prezentowanej ekspozycji wymyślili jej organizatorzy, została urządzona w salach Miejskiej Kasy Oszczędnościowej. Był to okazały dziewiętnastowieczny gmach wzniesiony w stylu neorenesansowym, który mieścił się w centrum przy ulicy Kazimierzowskiej. Powstał z myślą pomieszczenia biur najstarszej instytucji finansowej Stanisławowa oraz w celu upiększenia „miasta okazałym budynkiem”.

Ekspozycja wystawy przedstawiała się naprawdę imponująco. Zaprezentowano na niej łącznie 147 eksponatów, podzielonych tematycznie na dziesięć działów. W głównej sali Miejskiej Kasy Oszczędnościowej „wydobyto z lamusa przeszłości dokumenty, przywileje, posągi, ornaty, księgi, akty, pieczęcie i utworzono w ten sposób małe muzeum” – relacjonowała lwowska „Chwila”. Wystawa była wiernym świadectwem życia wielu nacji Stanisławowa w XVII i XVIII wieku. Przykładem na to był choćby przywilej dla Ormian wystawiony przez króla Jana III w 1677 roku, a przechowywany przez Bibliotekę Poturzycką Dzieduszyckich we Lwowie. Potwierdzał on wcześniej nadane im prawa przez Jędrzeja Potockiego, który gwarantował przybyszom ze wschodu własną jurysdykcję, zrównał ich z gminą polską pod względem praw, obowiązków i ciężarów oraz nadawał jeszcze inne swobody.

Udział lwowskich instytucji w wystawie był bardzo znaczący. Oprócz tego obiekty na nią przekazało Muzeum Narodowe im. Króla Jana III, biblioteka Baworowskich, Uniwersytetu Jana Kazimierza i Ossolineum oraz archiwum miejskie. Kilka ciekawych przedmiotów posiadał w swoich zbiorach również kolekcjoner, historyk Aleksander Czołowski, który był blisko związany ze Stanisławowem, skończył tam bowiem gimnazjum. Między innymi przekazał on zdjęcie kopii przechowywanej mapy szpiegowskiej fortecy stanisławowskiej w Wiedniu z około roku 1772, na której zaznaczono jej słabsze punkty.

Oczywiście najwięcej eksponatów pochodziło z samego Stanisławowa. Swoje zbiory udostępniły probostwa łacińskie, ormiańskie i grecko-katolickie, na wystawie pojawiły się także zabytkowe przedmioty z Wielkiej Synagogi czy domów modlitwy Chany Horowitz. Do tego dodajmy jeszcze archiwum miejskie i nieliczne grono osób prywatnych.

Spróbujmy zatem zajrzeć do środka gmachu Miejskiej Kasy Oszczędnościowej, gdzie widzowie mogli obejrzeć tak różnorodne eksponaty. „Kiedy zaś wejdziemy do sali głównej wystawy – relacjonował Józef Zieliński – przewija się przed naszymi oczyma historia miasta w jej najróżniejszych formach: stare dokumenty, z tych najstarszy z roku 1662 mówią wiele o ofiarności i dbałości założyciela miasta i jego następców, okazywanej wszystkim bez wyjątku i bez różnicy pochodzenia, czy stanu. Obok zaraz rozłożone plany miasta i fortyfikacji miejskich dają należyte pojęcie, jakim było miasto w chwili założenia, jak się przedstawiał dalszy jego rozrost, a niejednemu otworzą oczy przede wszystkim na to jak ono było małe w porównaniu z dzisiejszym… Zabytki zaś ze wszystkich świątyń stanisławowskich mówią wiele nie tylko o ówczesnym bogactwie, ale też o ofiarności tych, którzy takie wspaniałości fundowali. Taka kapa alba… z naszej kolegiaty rzymskokatolickiej, wspaniale haftowana srebrem i złotem, dar założyciela miasta Jędrzeja Potockiego, sporządzona z materii zdobytej na Turkach pod Wiedniem, budzić musi dzisiaj podziw u każdego, kto przywykł do oglądania nowoczesnej tandety”.

To jedne z niewielu zachowanych świadectw dotyczących wystawy. Mimo wielu poszukiwań nie udało się nigdzie znaleźć zdjęcia z jej przebiegu. Trwałym śladem po wystawie jest katalog z opisem, wydany przez jej komitet, w którym każdy eksponat jest numerowany i przypisany do odpowiedniego działu. Katalog był wysokiej jakości, tłoczono go bowiem w Drukarni i Litografii Stanisława Chowańca. Z kolei syn założyciela tego zakładu przemysłowego – Czesław, na podstawie prowadzonych dotąd badań napisał we wstępie krótką syntezę historii Stanisławowa.

Na jednej z pierwszych stron katalogu zamieszczona była informacja, że wydano go w 500 egzemplarzach, z czego 100 w wersji limitowanej, uzupełnionej o dziewięć najcenniejszych oryginalnych fotografii eksponatów. Odszukanie jednego z nich nie było łatwym zadaniem. Tym bardziej, że nikomu dotychczas nie udało się tego dokonać. Kwerenda w różnych archiwach i bibliotekach, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie przyniosła po dłuższym czasie jednak oczekiwane efekty. Okazało się, że ilustrowany katalog przechowywany jest w magazynach Biblioteki Narodowej w Warszawie. W tekście prezentujemy jedno ze wspomnianych dziewięciu zdjęć eksponatów. Jest to model plastyczny planu fortecy z drugiej połowy XVIII w., który wykonał lokalny artysta, rzeźbiarz Władysław Adamiak. Oryginał zaginął, miał 129 cm długości i 100 cm szerokości.

Nie sposób oczywiście zwrócić uwagę na wszystkie eksponaty, szczególnie, że było ich tak wiele. Warto jednak jeszcze wspomnieć o drugiej części wystawy, jaka mieściła się w jednej z sal gmachu Miejskiej Kasy Oszczędnościowej i nie została uwzględniona w katalogu. Pokazano w niej prasę stanisławowską. Począwszy od 1848 roku aż do dnia otwarcia wystawy uzbierano 70 tytułów różnych gazet, które pomagał kompletować znany później lokalny historyk Józef Zieliński. Nie był to jednak zbiór kompletny. Z niewiadomych przyczyn brak było prasy żydowskiej, co odnotowała z ubolewaniem lwowska „Chwila”.

Wystawa Historyczna Miasta Stanisławowa nie trwała długo i po dwóch tygodniach została oficjalnie zamknięta w niedzielę 16 grudnia o godzinie 14.00. Zwiedziło ją około 3 tys. osób. Liczono się jednak z większym zainteresowaniem ze strony inteligencji, spośród której, tylko 10% kupiło katalog. To i tak nie zmienia faktu, że większość egzemplarzy sprzedano. Liczba zwiedzających też mogła być wyższa. Za późno bowiem skierowano odpowiednie pismo do szkół podstawowych, których uczniowie dopiero w ostatnich dniach grupami zwiedzali wystawę.

Uwagi te nie mogły jednak odebrać zasług Chowańcowi i jego współpracownikom. Popularyzacja dziejów Stanisławowa poprzez organizację wystawy utrwaliła się w świadomości mieszkańców. Jej naukowy charakter wzbudził potrzebę dalszych badań, a Muzeum Pokuckie otrzymało silne podwaliny do dalszych działań. Podobnego przedsięwzięcia, jak to 90 lat temu, nie udało się już nigdy zorganizować ani przed, ani po II wojnie światowej. Większość eksponatów została stopniowo zniszczona po wkroczeniu Sowietów do miasta w 1939 roku lub przez nich zrabowana i wywieziona do Rosji, część z pewnością popadła w zapomnienie i czeka na swoje drugie odkrycie.

Około rok po zamknięciu wystawy Chowaniec wyjechał do Francji i jak się okazało, spędził tu resztę życia. Nowym miejscem jego pracy stała się Biblioteka Polska w Paryżu. O grodzie nadbystrzyckim jednak nie zapomniał, ale o tym już niedługo…

Jarosław Krasnodębski
Tekst ukazał się w nr 13 (305) 17-30 lipca 2018

Czesław Chowaniec (1899-1968). Część I

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X