Boże, coś Polskę…

Boże, coś Polskę…

Polskie pieśni religijno-patriotyczne mają niewątpliwy i niezaprzeczalny udział w utrzymaniu przez wieki polskiego patriotyzmu i tożsamości narodowej. Pomagały i towarzyszyły Polakom w czasach chwały, jak też w okresach klęsk, zaborów i zrywów wolnościowych. Zawsze wnosiły wiarę i nadzieję na odwrócenie złego losu, dodawały odwagi i poczucia jedności.

Wystarczy, że wspomnę – znaną od XIII w. „Bogurodzicę”, towarzysząca polskiemu rycerstwu od wiktorii grunwaldzkiej, czy „Gaude Mater Polonia”, uświetniającą od XVI w. elekcję naszych monarchów. W zmaganiach z germańskim „Drang nach Osten” niepoślednią rolę odegrała „Rota”, po raz pierwszy wykonana w 1910 w Krakowie. Dwie inne pieśni („Serdeczna Matko” i „Kto się w opiekę”) dodawały otuchy i pozwalały przetrwać zesłańcom i deportowanym oraz emigrującym rodakom w XIX-XX w. Jednakże pieśnią zdecydowanie wiodąca prym wśród utworów religijno-patriotycznych jest niewątpliwie „Boże, coś Polskę”, która od prawie 200 lat towarzyszy losom Polaków i odgrywała zawsze rolę trudną do przecenienia. Godzi się, aby każdy, kto czuje się Polakiem, znał nie tylko cztery zwrotki tekstu, ale i złożoną oraz burzliwą historię tego hymnu narodowo-religijnego.

Zapotrzebowanie na pieśń typu hymnu powstało w związku z powołaniem do życia, po Kongresie Wiedeńskim (1815), na terytorium zaboru rosyjskiego tworu pseudopaństwowego, nazwanego Królestwem Polskim, którego królem był nie kto inny, jak tylko car Rosji Aleksander I Romanow, w którego imieniu, de facto, rządy sprawował brat cara, Wielki Książę Konstanty Pawłowicz, formalnie naczelny wódz wojsk Królestwa Polskiego (nota bene ożeniony z Polką Joanną Grudzińską, dla której podobno zrzekł się prawa do następstwa tronu rosyjskiego).

Fakt powstania Królestwa i nadanie mu przez cara stosunkowo liberalnej konstytucji, wzbudziło w społeczeństwie polskim nadzieję na stopniowe odzyskanie niepodległej państwowości. Dla uczczenia pierwszej rocznicy powstania Królestwa Polskiego, na zamówienie W. Ks. Konstantego, ówczesny poeta i dramaturg oraz profesor języka polskiego i dyrektor słynnego Liceum Krzemienieckiego Alojzy Feliński napisał, wzorowany na angielskim hymnie God save the King, okolicznościowy, wiernopoddańczy wiersz, do którego muzykę skomponował skrzypek i kompozytor (a zarazem ppor. piechoty) Jan Nepomucen Kaszewski. W ten sposób powstała „Pieśń narodowa za pomyślność Króla”, pełniąca rolę hymnu na rocznicę ogłoszenia Królestwa Polskiego.

Prawykonanie hymnu nastąpiło, z wielką pompą, w Warszawie 3 sierpnia 1816, w imieniny „N. Cesarzowej Marii Teodorowny, matki najukochańszego monarchy naszego”. Hymn bardzo się spodobał W. Księciu i – jak pisała ówczesna prasa – „Jego Cesarzewiczowska Mość W. Ks. Konstanty raczył z powodu tego oświadczyć autorowi ukontentowanie swoje”.

Jeśli PT. Czytelnik przyjrzy się uważnie tekstowi Felińskiego, a zwłaszcza słowom refrenu: „Przed Twe ołtarze zanosim błaganie, naszego Króla zachowaj nam Panie” – to zachwyt Wielkiego Księcia stanie się zrozumiały. W ciągu kilku następnych lat nadzieje Polaków na samodzielne państwo polskie zostały przez zaborcę skutecznie rozwiane (ograniczenia swobód, cenzura, tajna policja itd.). W tej sytuacji hołdownicza formuła hymnu Felińskiego i Kaszewskiego przestała się Polakom podobać. Czasem zdarza się, że dzieło wymyka się pierwotnym zamiarom i intencjom autora. Tak też stało się z hymnem „Boże, coś Polskę”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X