Arcybiskup Józef Teodorowicz jako inicjator XX-wiecznego „renesansu ormiańskości”

Arcybiskup Józef Teodorowicz jako inicjator XX-wiecznego „renesansu ormiańskości”

Obejmując w 1902 r. rządy nad wspólnotą liczącą ponad 5000 wiernych, rozproszoną po ogromnych terenach Galicji Wschodniej, ulegającą dezintegracji społecznej, co powodowało postępującą asymilację ludności ormiańskiej, abp Teodorowicz przez całe swoje życie dbał o pielęgnowanie przez członków Kościoła ormiańskiego ich własnego obrządku.

Już w swoim pierwszym liście pasterskim, wystosowanym po konsekracji biskupiej, zwrócił uwagę, że właśnie ten odmienny obrządek, który stanowi ogromne dziedzictwo historyczne i wielką spuściznę duchową tego narodu, jest obecnie jedynym wyznacznikiem wyróżniającym Ormian w społeczeństwie polskim: „węzłem […] który jednoczy nas, jest obrządek. […] względem obrządku naszego mamy obowiązki nie tylko co do jego przeszłości, która się domaga, by ów głos liturgii, konserwujący tchnienie tylowiekowe ducha tego, co ją wydał, nie ginął; lecz i dlatego, że obrządek nasz ma misję aktualną i dzisiaj”.

dorowicz nadawał również znaczenie polityczne. Uważał go za pomost między obrządkiem łacińskim i obrządkiem greckim oraz za narzędzie łagodzące religijno-narodowościowe animozje tych dwóch obrządków katolickich: „prawdziwie opatrznościowy dla tej ziemi jest nasz obrządek. Już tym samym, że istnieje jako trzeci, a nadto jeszcze, iż wrzyna się w obie strony, dzieląc narodowość z Polakami, a obrządkiem zbliżając się bardziej ku Rusi, jest szczególnie na to powołany, by wyrażał tę szczytną myśl kościelną o jedności wiary w obrządkach sobie równych […], w obrządku naszym mamy coś, co z natury tępi ostrze pojęć, zbytnią animozją wzajemnie urabianych”.

Abp Teodorowicz stał na straży jego nienaruszalności i niezmienności. Brał udział w powszechnych synodach episkopatu ormiańskokatolickiego, jakie miały miejsce w Rzymie w 1911 i 1928 r. Archidiecezja lwowska, której przewodził, jako jedyna diecezja ormiańskokatolicka na świecie, zależała wprost od Stolicy Apostolskiej, tym samym nie podlegając władzy patriarchy w Bejrucie, (ten ostatni był zwierzchnikiem wszystkich pozostałych Ormian katolików). Abp Teodorowicz dążył do współpracy zarówno z patriarchatem, jak i innymi diecezjami ormiańskimi, co zaowocowało pracą księży ormiańskich z Bliskiego Wschodu w Polsce (w 1933 r. przybyli ks. Józef Garmirian i Sarkis Egjulian). Z polecenia abp. Teodorowicza ksiądz infułat Dionizy Kajetanowicz udał się do patriarchatu w Bejrucie oraz do Konstantynopola w celu zapoznania się z tradycjami obrządku ormiańskiego. Starania i studia, mające na celu odnowienie obrządku ormiańskiego w II Rzeczpospolitej, zaowocowały licznymi pracami, z których najsłynniejsza była Przenajświętsza Ofiara w obrządku ormiańskim, autorstwa ks. Dionizego Kajetanowicza (Lwów 1938). W 1909 r. abp Teodorowicz sprowadził do swojej diecezji wychowanków Papieskiego Kolegium Ormiańskiego w Rzymie – z ich pomocą rozpoczął pracę nad odnowieniem liturgii i tradycji ormiańskich. Sam wysyłał kleryków na studia do Papieskiego Kolegium Ormiańskiego (uczyli się tam Jan Romaszkan, Zdzisław Agopsowicz, ks. Kazimierz Romaszkan i ks. Grzegorz Petrowicz).

Abp Teodorowicz doceniając siłę związku między obrządkiem ormiańskim i zachowaniem tożsamości polskich Ormian, rozpoczął pracę nad przywróceniem „ormiańskości” katedrze ormiańskiej we Lwowie, której wygląd z biegiem czasu uległ całkowitej zmianie w wyniku barokizacji. Dzięki jego arbitralnym decyzjom katedra ormiańska we Lwowie uzyskała dzisiejszy kształt.

Abp Teodorowicz doceniał wartość zabytków kultury ormiańskiej i za wszelką cenę starał się je chronić. Zdarzało się, że wpadający w tarapaty finansowe Ormianie darowali mu najcenniejsze zabytki ormiańskie, chcąc w ten sposób uchronić je przed licytacją. W 1930 r. abp Teodorowicz dla uczczenia 300-letniego jubileuszu unii Kościoła ormiańskiego z Rzymem postanowił stworzyć Ormiańskie Muzeum Diecezjalne, „w którym na początek znalazłyby schronienie wycofane z użycia pamiątki i zabytki prowincjonalnych kościołów ormiańskich w Polsce, a następnie wszystko, co tylko wiąże się z życiem dawnym i obecnym Ormian polskich w ogóle, a lwowskich w szczególności”. Jego organizację rozpoczęto od zorganizowania w 1932 r. we Lwowie pod protektoratem abp. Józefa Teodorowicza i Waleriana Krzeczunowicza wystawy zabytków ormiańskich. W dniach od 19 czerwca do 31 października 1932 r. zgromadzone 230 eksponaty (pochodziły ze skarbca katedry ormiańskiej, kościołów ormiańskich w Stanisławowie i Tyśmienicy, lwowskich zbiorów publicznych i prywatnych) wystawione w czterech salach w kamienicy kapitulnej przy ul. Ormiańskiej, obejrzało kilka tysięcy osób. Po zamknięciu ekspozycji część obiektów pochodzących z zasobów kościelnych pozostała w utworzonym Archidiecezjalnym Muzeum Ormiańskim, które było w ciągłym stadium organizacji i do wybuchu II wojny światowej nie podjęło merytorycznej działalności. Jak wspominała sekretarka abp Teodorowicza siostra Barbara Żulińska, najcenniejszą rzeczą jaką posiadał, była biblioteka – inne „wszystkie jego osobiste rzeczy były skromne, wręcz ubogie”. W jego bibliotece znajdowały się cenne książki ormiańskie o tematyce religijnej, np. pochodząca z 1771 roku Biblia zawierająca Stary Testament, Księgę Psalmów (Psalmy Dawida) oraz kalendarz rzymski opracowany dla prostych ludzi przez Mechitara z Sebastii (twórcę zakonu mechitarzystów).

Abp Teodorowicz objął również protektorat nad Archidiecezjalnym Związkiem Ormian (powstał we Lwowie 26 czerwca 1928 r. pod przewodnictwem Dionizego Kajetanowicza, jednak jego władze wybrano dopiero w maju 1930 r. – prezesem został Jan Antoniewicz, a wiceprezesami Dionizy Kajetanowicz i Henryk Mikuli). Zadaniem Związku było ochrona odmienności ormiańskiej – swoiście pojmowanego patriotyzmu ormiańskiego. Prezes Archidiecezjalnego Związku Ormian (AZO) Jan Antoniewicz wyraził to następującymi słowami: „musimy zrzeszać się dla obrony naszego obrządku i kultury (…) musimy przede wszystkim uświadamiać naszą młodzież, która często wstydzi się, że jest obrządku ormiańskiego, zamiast się tym chwalić”. Archidiecezjalny Związek Ormian urządzał liczne imprezy mające na celu integracje środowiska ormiańskiego i kultywowania własnej kultury. Chciano na nowo odkryć zapomnianą ormiańską historię, kulturę i zwyczaje. W tym celu w łonie Związku powołano różne organy, które miały wspomagać te starania – w szczególności Komisja Naukowo-Literacka i Artystyczna. Odpowiedzialna była za urządzanie odczytów, dyskusji naukowych i literackich oraz imprez artystycznych, „umieszczając w programie tych zebrań na pierwszym miejscu wszelkie zagadnienia związane z życiem, kulturą i historią Ormian w Polsce”. Prelegentami były znane i zasłużone osoby, jak. np. Aleksander Czołowski, Tadeusz Mańkowski, Bronisława Wójcik-Keuprulianowa, Michał Rolle, Mikołaj Mojzesowicz. Organizowano różne imprezy kulturalne, jak chociażby urządzony staraniem sekcji Literacko-Naukowo-Wydawniczej AZO w dniu 9 lutego 1938 r. odczyt Józefa Kiszmiszjana pt. Kongregacja oo. Mechitarzystów na wyspie św. Łazarza w Wenecji, który był ilustrowany 50 przeźroczami. Archidiecezjalny Związek Ormian, zapraszał na koncerty artystów ormiańskich znanych w świecie (wystąpili m.in. śpiewak Azat Asaturian, pianistki Maria Bodurian i Azniw Manoukian, czy kiamanczysta Rouen). W powstałym w listopadzie 1937 r. Kole Młodych, organizowano liczne zebrania, na których członkowie koła wygłaszali referaty z dziejów kultury i historii Armenii i Ormian. Co poniedziałek organizowano zebrania towarzyskie. Działał chór młodzieżowy, którym kierowali bracia Szyłkiewiczowie – wykonywał utwory polskie i ormiańskie.

Abp Józef Teodorowicz wspierał także młodzież ormiańską studiującą na różnych uczelniach zarówno w kraju, jak i za granicą. Szczególną troską otaczał osoby uzdolnione artystycznie – fundował stypendia dla studentów Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie – z poręczenia rektora Jacka Malczewskiego otrzymał je np. Tomasz Merzowicz.

Dzięki staraniom abpa Teodorowicza na początku XX wieku nastąpił „renesans ormiańskości” – wzrost zainteresowań wśród Ormian przeszłością własnej grupy etnicznej. Prowadzono badania naukowe, wydawano czasopisma takie jak „Posłaniec św. Grzegorza”, „Gregoriana” publikacje popularyzujące różne aspekty kultury ormiańskiej.

Ale abp Józef Teodorowicz był Ormianinem z głęboko rozbudzonym poczuciem polskości. Swoim wiernym wpajał również miłość, obowiązek i poświęcenie dla kraju, który ich przed wiekami przyjął: Cnotami Ormian była prosta, lecz głęboka wiara i religijność, wzorowe małżeńskie i rodzinne życie – prawy, jędrny a silny charakter i wytrwałość w zapobiegliwej, skrzętnej i przemyślanej pracy […] Na te ofiarne cnoty dzieci swoich, przed wiekami przybranych, a dziś już jak własnych, Polska zawsze liczyć mogła, czy to dawniej, gdy jej potrzeba było zaufanych wysłańców, którzy by z narażeniem życia dla spraw jej i interesów przekradać się umieli na daleki Wschód, czy to w czasach naszych, jak w epoce powstań, gdy to dwory naszych obywateli były twierdzą i ostoją dla narodowego ruchu, czy też wtedy, gdy potrzeba było w dobrowolnej ofierze pójść na męczeństwo dla ojczyzny i cierpieć dla niej wygnanie Sybiru, albo w walce o jej niepodległość poświęcać życie. Dzięki tym cnotom, w których i najwyższe poświęcenie i bohaterstwo niczym nie było innym, jak tylko poczuciem cicho spełnionej powinności, domy nasze tu na kresach były prawdziwie twierdzami polskiej kultury, jej ochroną, tarczą a zarazem jej pionierami. Dla samego zaś społeczeństwa, do którego przybyli ci praojcowie, była ta szara powszednia cnota zasilaniem i bogactwem, wykuwana w zamiłowaniu pracy choćby najpośledniejszej, ryta na wewnątrz w spiżu duchowym i stali, stała się w tym miękkim i wrażliwym organizmie społecznym tym, czym jest twardy kościec dla delikatnego zwoju nerwów człowieka. Takie słowa abp Teodorowicz wypowiadał często do swoich współbraci przy różnych okazjach – zarówno publicznie, jak i prywatnie. Zawsze podkreślał, że muszą być dumni ze swojej przeszłości i doceniać wkład włożony w historię przez swoich przodków zarówno w Armenii, jak i Rzeczpospolitej. Przypominał to zwłaszcza młodym stojącym na ślubnym kobiercu. Na ślubie potomka zasłużonego rodu Agopsowiczów powiedział: Przybyliście z daleka pociągnięci duchowym środowiskiem, zapragnęliście tu właśnie [katedra Ormiańska we Lwowie – R.K.-M.] połączyć się węzłem małżeńskim. Stare są dzieje tej świątyni i stare jej świadectwo. Pamięta ona wiek czternasty a więc czasy Jagiellonów i tego świetnego okresu Polski, w którym Polska przez wypadki dziejowe miała sobie przez Opatrzność wytyczone drogi do wielkiej przeszłości. Świątynia ta świadczy o przedziwnym darze zespalania Polski, która wchłaniała w swój organizm i asymilowała wszystko to i wszystkich tych, którzy się z nią zetknęli i w niej zamieszkali. Świątynia ta świadczy o tej gościnności z jaką Polska otworzyła na oścież swe serce wygnańcom rodzin szlacheckich i królewskich Armenii pamiętającej jeszcze czasy rzymskie państwa, które wyrosło z twardych walk, a już wcześniej w zdrojach chrztu otrzymuje sakrę duchową dla swej kultury już w czwartym wieku przebogato rozkwitłej. Ci wygnańcy tak się asymilują, tak zlewają z Polską, że się z nią jedno stają i chociaż jest tylko garstka, to jednak tyle ofiar złożyć zdołali na ołtarzu nowej swej ojczyzny, że historia tych darów pracy, pieniądza, krwi, kultury nie przemilczała, ale chlubnie na kartach swych zapisała. I obrządek, który w swej odrębności przetrwał do dziś, też świadczy o tej jedności, której odmiana nie tylko nie szkodzi i separatyzmu nie wprowadza, ale właśnie przez odmianę jedność ubogaca.

Renata Król-Mazur
(Uniwersytet Jagielloński)
Tekst ukazał się w nr 9-10 (277-278) 23 maja – 15 czerwca 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X