Andrzej Tarasek, niewidomy organista i kompozytor ze Lwowa

Andrzej Tarasek, niewidomy organista i kompozytor ze Lwowa

W kościołach na zachodnich terenach obecnej Ukrainy, szczególnie w tych, które w czasach komuny pozostawały czynne, można niekiedy podczas uroczystych mszy świętych usłyszeć nigdzie indziej niespotykane śpiewy liturgiczne oparte na motywach ludowych, które w większości zostały skomponowane przez cichego i skromnego organistę i wirtuoza Andrzeja Taraska.

Minęło 23 lata od jego śmierci, lecz nie ma jeszcze opracowania naukowego na temat jego działalności. Tu i ówdzie można spotkać jedynie sporadyczne wzmianki o tej ciekawej i zasłużonej dla życia Kościoła lwowskiego postaci.. W 2007 roku ukazała się publikacja „Msze liturgiczne i pieśni kościelne. Suplement do Historii wsi Strzałkowice”, w której autor podjął próbę zebrania skomponowanych przez Andrzeja Taraska mszy i pieśni religijnych. Sergiej Kaliberda w publikacji na temat organów Lwowa i Galicji, wydanej we Lwowie w 2014 roku nie wspomniał nawet o Tarasku mimo, iż domagał się tego w recenzji na temat publikacji Michał Piekarski z Instytutu Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk. Autor recenzji napisał: „W książce nie pojawiły się ani razu nazwiska organistów działających w dwóch pozostałych rzymskokatolickich kościołach Lwowa, nieodebranych wiernym przez władzę sowiecką: Andrzeja Nikodemowicza – kompozytora związanego z kościołem św. Marii Magdaleny (zamienionym później na salę koncertową), oraz Andrzeja Taraska – organisty i kompozytora pracującego w kościele św. Antoniego”.

Andrzej Tarasek, choć na to zasłużył, nie posiada we Lwowie swojej ulicy ani pomnika, ani nawet tablicy pamiątkowej i powoli odchodzi w zapomnienie. Już ponad dziesięć lat temu 6 lutego 2005 roku w kościele św. Antoniego odbył się dobroczynny koncert ku czci śp. Andrzeja Taraska, zaś na cmentarzu Janowskim we Lwowie, gdzie został pochowany, dzięki inicjatywie lwowskiej parafii św. Antoniego został wzniesiony 6 października 2013 roku okazały pomnik nagrobny, który swoją formą nawiązuje do wykonywanego zawodu zmarłego długoletniego organisty wielu kościołów archidiecezji lwowskiej poprzez udekorowanie płyty nagrobnej symbolicznymi piszczałkami organowymi.

Czas, jak wiemy, jest dobrym lekarzem, ale też zaciera wszelkie ślady. Obecnie nie zachowało się wiele materiałów źródłowych, istnieje zaledwie jedno zdjęcie Andrzeja Taraska, zrobione w zakrystii kościoła św. Antoniego we Lwowie 16 lutego 1966 roku, na którym widnieje wraz ks. Ignacym Chwirutem i najbliższymi współpracownikami kościoła. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że pan Andrzej nie lubił pozować do zdjęć i kategorycznie zabraniał, aby go fotografowano. Niniejszy artykuł powstał dzięki wywiadom, przeprowadzonym w środowisku lwowskim w 2008 roku.

Jak podkreślali jednogłośnie wszyscy respondenci – mistrz Tarasek, siedząc przy organach potrafił doskonale prowadzić śpiew. Jego gra i własne kompozycje liturgiczne sprzyjały pogłębionemu przeżywaniu nabożeństw i podnosiły na duchu w trudnych latach komunizmu, szczególnie gdy grał pieśń: „Króluj nam Chryste”.

Lwów w okresie międzywojennym i powojennym miał wspaniałych organistów, którzy pięknie wspomagali grą na organach i swoim śpiewem należyte przeżywanie misterium liturgii. Na szczególną uwagę zasługują tacy lwowscy organiści jak Michał Woźny, Tadeusz Majerski, Tadeusz Mahl, Jan Ranged-Śmigielski i Józef Nowakowski, wieloletni organista katedry Lwowskiej, który pełnił w tej świątyni posługę także po II wojnie światowej. Obecny organista lwowskiej katedry, Bronisław Pacan, jako uczeń Nowakowskiego jest kontynuatorem tradycji muzycznych tej świątyni. Ważną postacią w powojennej historii muzycznego Lwowa jest niedawno zmarły w Lublinie wybitny kompozytor polski Andrzej Nikodemowicz związany z kościołem św. Marii Magdaleny, i oczywiście omawiany tu Andrzej Tarasek z kościoła św. Antoniego.

Andrzej Tarasek urodził się 18 listopada 1910 roku w Krynicy na terenie obecnej Polski, w polskiej rodzinie, jako syn Macieja. W wieku pięciu lat na skutek wybuchu niewypału stracił wzrok. Ten wypadek sprawił, że rodzice postanowili kształcić syna w zawodzie wikliniarza – uważano, że jedynie poprzez wyplatanie koszyków Andrzej zdoła w przyszłości się utrzymać. Jednak pewnego dnia, gdy rodzice wysłuchali audycji radiowej o pewnym grającym po mistrzowsku na skrzypcach niewidomym chłopcu, nastąpiła zmiana decyzji.

W wieku dziewiętnastu lat Andrzej ukończył w Stanisławowie muzyczną szkołę dla niewidomych w klasie organów. 26 lipca 1930 roku rozpoczął w Wyższym Seminarium Duchownym ojców franciszkanów we Lwowie pracę na stanowisku organisty i kierownika pięćdziesięcioosobowego chóru kleryckiego, którą kontynuował do zakończenia II wojny światowej. „W swoich wspomnieniach opowiadał z ożywieniem, jak to grał mszę świętą gregoriańską dla sześciogłosowego chóru WSD franciszkanów we Lwowie” – relacjonowała Maria Stefanowska. W tym też czasie czynnie angażował się jako muzyk w klubie kolejarzy.

Wybuch II wojny światowej zastał młodego kompozytora i organistę we Lwowie, który postanowił pozostać w mieście i posługiwać w kościołach. W czasie okupacji niemieckiej miał przechowywać i uratować od śmierci pewną rodzinę żydowską, wśród nich Helen Simons, której potomkowie nadal mieszkają w Izraelu i pamiętają o swoim wybawcy. Członkowie tej rodziny po zakończeniu wojny nawiązali z nim kontakt i wielokrotnie przyjeżdżali do Lwowa.

Lwów powojenny przeszedł liczne zmiany. Miasto znalazło się po drugiej stronie polskiej granicy w składzie Ukraińskiej Republiki Radzieckiej. Zamknięto wiele świątyń i klasztorów. Polacy zostali deportowani na zachodnie tereny Polski. We Lwowie pozostało jeszcze cztery czynne świątynie: Matki Bożej Śnieżnej, św. Marii Magdaleny, św. Antoniego na Łyczakowie i katedra pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – można było w tym czasie usłyszeć w nich grę na organach mistrza Andrzeja. Po zamknięciu dwóch świątyń – pw. Matki Bożej Śnieżnej i św. Marii Magdaleny, ośrodkiem jego życia i pracy stał się niewielki kościółek pw. św. Antoniego na górnym Łyczakowie, gdzie pomagał w pracy choremu już ks. Ignacemu Chwirutowi.

Ponadto w latach 1945-1991 był zatrudniony we Lwowskiej Akademii Muzycznej na stanowisku stroiciela fortepianów. Na osobistą prośbę rosyjskiego pianisty Swiatosława Richtera stroił fortepiany w miastach Ukrainy, a nawet w Moskwie i Wilnie, dokąd ten światowej sławy muzyk-wirtuoz miał przybyć z koncertem. W pamięci mieszkańców Lwowa i okolic zachowało się pewne interesujące wydarzenie w miejscu pracy Andrzeja Taraska. Był to okres wojującego ateizmu i komunizmu. Dyrektor konserwatorium zarzucił mistrzowi, że codziennie chodzi do kościoła i miał mu nawet zagrozić że zwolni go za to z pracy. Wówczas pan Tarasek mu odpowiedział: „No cóż, panie dyrektorze, jeśli ja z powodu tego, że gram w kościele na organach, gorzej stroję instrumenty, to chętnie podpiszę podanie o zwolnienie” – i nie został zwolniony.

Stroił kościelne organy we Lwowie, w Mościskach, Samborze, Stryju i Szczercu. Na temat strojenia organów ktoś wspominał: „Tarasek wciskał klawisze i nasłuchiwał, po czym wołał do organisty katedralnego pana Bronisława Pacana: wyżej, albo niżej, a ten odpowiednio regulował instrument”. Obecny organista kościoła św. Antoniego Edward Kuc dodaje: Sam słuchał i sprawdzał strojenie, a pomocnicy pracowali przy piszczałkach. Strojenie Taraska było bezkonkurencyjne. Tak jak on potrafił nastroić to żadna książka tego nie opisze i żadne rachunki tego nie wyliczą”.

Harmonia i styl Taraska były odmienne od innych lwowskich dawnych organistów. Potrafił dobrze improwizować. Mógł natychmiast odtworzyć lub bezpośrednio zaimprowizować usłyszany utwór muzyczny. W części stałe liturgii wplatał utwory wielkich kompozytorów takich jak Haydna czy Bacha. Bardzo delikatnie używał instrumentu. Głośność dźwięku dostosowywał do ilości osób w kościele. Profesjonalnie też dobierał rejestry, co czyniło grę znacznie piękniejszą.

W okresie powojennym Tarasek założył rodzinę i zamieszkał wraz z żoną przy dawnej ulicy Czkałowa 9, gdzie Taraskowie mieli połowę domu. Tam też przyszedł na świat ich syn Adam. Wolny czas mistrz poświęcał na strojenie fortepianów w domach prywatnych, doradzał także w kupnie instrumentów oraz uczył zdolnych studentów gry na organach i fortepianie. Miał wielu studentów w różnym wieku i na różnych poziomach zaangażowania muzycznego. W domu przybyłych gości zawsze częstował kawą z mlekiem i bułką. Na rozpoczęcie lekcji słuchał gry ucznia a następnie analizował ją i udzielał nauki. W środowisku muzycznym Lwowa cieszył się opinią doskonałego muzyka . Po śmierci żony przeniósł się do opiekunki Kazimiery Janusz, z którą się ożenił.

Mimo ograniczeń z powodu braku wzroku, a także wielości zajęć należał do osób dobrze poukładanych i punktualnych. Miał zwyczaj codziennie wieczorem udawać się wraz z żoną pieszo na mszę św. do katedry. Żyli bardzo ubogo. Do wyjazdów poza Lwów potrzebował przewodnika. Jeden z takich przewodników opowiadał: „Pewnego razu miałem go zaprowadzić na dworzec i jechać razem z nim do Sambora. Miałem być na godzinę 7.30, lecz spóźniłem się ok. 3–5 min. Tarasek na starym jak świat zegarku na łańcuszku i bez szkiełka sprawdził dotknięciem palców godzinę i powiedział: A cóż to pan spóźnił się na 5 minut. Ja już tu czekam”.

W poruszaniu się był dość samodzielny. Podobno doskonale radził sobie w sytuacjach życia codziennego. W Samborze po mszy św. jedliśmy obiad w pokoju nad zakrystią. Ks. Mączyński mówił: „To jest rosół” i pan Tarasek wiedział, jak się zachować. Poruszając swobodnie delikatnymi dłońmi doskonale sobie radził przy stole.

Gdy do Lwowa przybył ks. Kazimierz Mączyński – szanowany duszpasterz, muzyk i liturgista – Andrzej Tarasek szybko zyskał u niego szacunek i zaufanie. Wielokrotnie wraz z ks. Mączyńskim udawali się do Sambora i Mościsk. Jeden ze świadków relacjonował, że w czasie kazania ks. Kazimierza, które często trwało ponad godzinę (w okresie Wielkiego Postu kazanie pasyjne trwało dwie godziny), organista, siedząc przy organach poruszał palcami nad klawiaturą. Jak się później okazało, komponował w ten sposób nowe utwory i śpiewy liturgiczne. Po niedzielnych liturgiach uczył w zakrystii śpiewu także parafian. Do ks. Mączyńskiego już w latach 60. i 70. XX wieku docierały z Polski nowe pieśni kościelne, które proboszcz i organista natychmiast wprowadzali do liturgii.

Ze swej aktywności znany był także chór parafii św. Antoniego, który jak na tamte czasy działał dość prężnie i doskonale podtrzymywał śpiew w kościele. Miał w swoim repertuarze również pieśni, które na życzenie ks. Kazimierza Mączyńskiego układał Andrzej Tarasek. W ten sposób powstały znane jedynie na terenie zachodniej Ukrainy melodie do części stałych mszy św. na różne okresy roku liturgicznego i na msze św. wotywne, a także wiele pieśni liturgicznych.

Z organami nie rozstawał się do końca życia. Ostatni raz zagrał podczas Pasterki 1993 roku. Zmarł 9 marca 1994 roku. Został pochowany na cmentarzu Janowskim we Lwowie obok drugiej małżonki, zmarłej w 1993 roku. Pozostał w pamięci mieszkańców Lwowa jako osoba, mimo braku wzroku, pełna światła i dyspozycyjności, zaś jego sztuka gry na organach wielu przybliżyła do Boga i pomogła głęboko przeżywać każdorazowe misterium liturgii Kościoła.

Marian Skowyra
Tekst ukazał się w nr 4 (272) 28 lutego – 16 marca 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X