Zimowa stolica Bieszczad

Zimowa stolica Bieszczad

O tym, jak zaowocowała piękna prezentacja walorów turystycznych stolicy Bieszczad w Konsulacie Generalnym RP we Lwowie podczas Dnia Ustrzyk Dolnych sprawdził na początku lutego Konstanty Czawaga.

Z powodu sytuacji politycznej na Ukrainie zapowiedziana wycieczka do Ustrzyk Dolnych dla lwowskich dziennikarzy została przesunięta na wiosnę. Tymczasem miałem okazję zwiedzić ten teren podczas dobroczynnego kiermaszu przedświątecznego, który korpus dyplomatyczny we Lwowie przygotował na rzecz Fundacji „Dajmy nadzieję”: moja małżonka nabyła voucher na weekendowy pobyt w Ustrzykach Dolnych. Przypominając sobie słowa starosty ustrzyckiego Henryka Sułuji, że do Ustrzyk ze Lwowa jest zaledwie 120 km, bez skutku próbowałem znaleźć jakiś autobus rejsowy w tym kierunku. Nie jeżdżą przez przejście graniczne w Krościenku. Pociąg z Chyrowa do Ustrzyk Dolnych też już od kilku lat nie jeździ. No to ruszamy na Szegini, a tam z „mrówkami” przez piesze przejście i do Przemyśla. Gdy sprawdziłem rozkład jazdy autobusów, okazało się, że w sobotę nie ma połączenia z Ustrzykami Dolnymi, z wyjątkiem przejazdu przez Sanok. Trzeba będzie stracić cały dzień na podróż. Dzięki życzliwości pracowników hotelu Villa Neve termin naszego tam pobytu został przesunięty o dzień wcześniej.

Przemiany
Pamiętam w jakim okropnym stanie była kamienica przy drodze na Jasień (w którym znajduje się sanktuarium Marki Bożej Bieszczadzkiej, byłej Rudeckiej). Byłem bardzo zdziwiony, gdy zobaczyłem, jak pięknie ją odrestaurowano, przypomina pałacyk. Została wybudowana w 1926 roku przez kominiarza Franciszka Niedziochę i jego żonę krawcową. Obszywała wszystkie ustrzyckie panie niemal 24 godziny na dobę. To dzięki jej pracy powstał ten dom, jeden z najpiękniejszych w tym miasteczku. Po II wojnie światowej osierocona kamienica popadała powoli w ruinę, aż zwróciła zainteresowanie członków Bieszczadzkiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Współwłaściciel firmy budowlanej z Krakowa Ryszard Kasperczyk, który specjalizuje się w odnawianiu zabytków podwawelskiego grodu odnowił kamienicę i przystosował ją pod współczesny hotel o wysokim standardzie.
Muzeum młynarstwa (Fot. Konstanty Czawaga)

Dużym atutem tego obiektu jest jego położenie. Villa Neve mieści się niedaleko centrum Ustrzyk Dolnych, zaledwie 600 m od Stacji Narciarskiej „Gromadzyń” i 4 km od Stacji Narciarskiej „Laworta”. Jest również doskonałą baza wypadową nad Zalew Soliński oraz w góry. Do dyspozycji gości jest 12 wyposażonych pokoi oraz 1 apartament.

Nowe życie starego młyna
Dzisiaj trudno sobie wyobrazić pobyt w Ustrzykach Dolnych bez odwiedzin Młyna, który znajduje się w kilkudziesięciu metrach od Villy Neve. Na początku XXI wieku nad tym obiektem również zgromadziły się czarne chmury. Staraniem Bożeny i Janusza Bałkotów został uratowany i oddany do użytku już jako Muzeum Młynarstwa i Wsi. Pani Bożena przypadkowo usłyszała, że właścicielka starego młyna ma zamiar wyprzedać całe wyposażenie. Od razu wpadła na pomysł, żeby wziąć kredyt w banku i wykupić nieczynny młyn z całą zachowaną maszynerią do mielenia zboża. Nie każdy rozumiał decyzję państwa Bałkotów. Wykonali kawał gigantycznej pracy. Janusz zajmował się remontem i rekonstrukcją budynku i poszukiwaniem materiałów historycznych. Parter miał zostać zaadaptowany pod kawiarenkę. Janusz Bałkot jest teraz wspaniałym znawcą młynarstwa, słuchając opowieści gospodarza zapytałem go nawet czy nie chce obronić doktoratu z tej dziedziny. Z uśmiechem odpowiedział, że takiego zamiaru nie ma, ale cieszy się bardzo ze swego zajęcia. Podobnie jak jego żona, która całkowicie zanurzyła się w świat bieszczadzkich przepisów smacznych dań. Tak powstała jedna z największych atrakcji turystycznych w Ustrzykach Dolnych oraz w Bieszczadach. Od 2010 roku muzeum nie tylko służy turystom z Polski i innych krajów, ale jest także magicznym miejscem spotkań artystów, muzyków, literatów. Jest tu też galeria obrazów i aniołów bieszczadzkich.
Galeria obrazów w Młynie (Fot. Konstanty Czawaga)

Jedną z najbardziej znanych postaci w Bieszczadach jest Bogdan Augustyn, założyciel i wokalista zespołu KSU, historyk z wykształcenia, inicjator ratowania zabytków w tej części Karpat. Był wśród założycieli „Gazety Bieszczadzkiej”, pomysłodawca i autor artykułów w Roczniku Historycznym „Bieszczad”. Bogdan również doskonale zna tereny za granicą wschodnią. Opowiadał jak w październiku zeszłego roku cieszyła go wspaniała pogoda w Czarnohorze. Mówiliśmy też o rozwoju turystyki pieszej w miejscowościach przygranicznych po stronie polskiej i ukraińskiej bogatych w zabytki sakralne. Rozmawialiśmy też o współpracy między redakcjami.

Tam śniegu nie zabraknie
Pada deszcz. Pod nogami błoto, jednak za jakiś kwadrans stoimy już na śniegu i pijemy kawę pod parasolem. „Jeżeli chodzi o Ustrzyki Dolne to mimo niesympatycznej aury panującej na zewnątrz wyciągi udało się dośnieżyć i stacja narciarska „Gromadzyń” funkcjonuje cały czas: od okresu świątecznego do tej pory – powiedział dla Kuriera Michał Regiel z Bieszczadzkiego Centrum Informacji i Promocji w Ustrzykach Dolnych. – Wiadomo, że czasem lepsze warunki, czasem gorsze aczkolwiek wyciąg cały czas chodzi i turyści docierają do nas. Taka pogoda nie odstraszyła aż tak strasznie i w Ustrzykach widać, że ruch turystyczny cały czas jest. Próbujemy rezerwować noclegi dla turystów. Przeciętna cena – do 50 zł., nocleg ze śniadaniem. Wiadomo, że są tańsze i dużo droższe, zależy od standardu”.

Od samej granicy z Ukrainą, to znaczy już w Brzegach Dolnych widoczne są ogłoszenia dla turystów ze wschodu.

Gromadzyń - ulubione miejsce narciarzy (Fot. Konstanty Czawaga)

„Docierają też turyści z Ukrainy – mówi Michał. – Niestety, odkąd wprowadzono wizy turystów zaczęło przyjeżdżać znacznie mniej. Kiedyś było ich sporo na wyciągach narciarskich, głównie w sezonie zimowym. Teraz widać, że jest ich garstka. Jeżeli chodzi o transport, to tutaj w Krościenku można przekroczyć granicę tylko własnym samochodem. Na pewno coś by się zmieniło, umożliwiło i ułatwiło, gdyby turyści mieli możliwość przekroczenia granicy busem lub drogą kolejową. Jest to problem. Nie każdy ma swój samochód, a poza tym niektórzy chcą jechać na wycieczki zorganizowane. Jednak jeśli ktoś nie posiada własnego transportu, nie jest w stanie przejść nawet pieszo przejścia w Krościenku. Jest to duże utrudnienie”.

Michał Regiel wspomniał o śmiesznej sytuacji: „Kiedyś przyjechał do nas na rowerze turysta z Belgii. Jak się dowiedział w Ustrzykach Dolnych, że nie może przekroczyć rowerem granicy w Krościenku to aż mu się kolana ugięły, widząc że 80 km musi jechać z Ustrzyk do Przemyśla. W każdym razie udało się to załatwić w ten sposób, że rower zapakowaliśmy do samochodu. Tak przekroczył granicę i pojechał sobie dalej na Ukrainę. Z parterami z Ukrainy wymieniamy się głównie materiałami na targach turystycznych w Rzeszowie. Nasza współpraca wygląda w ten sposób, że turyści do Lwowa mogą pojechać albo własnym samochodem, albo na zorganizowane wycieczki. Bardzo serdecznie zapraszam do Ustrzyk Dolnych, stolicy Bieszczad. Nie tylko w zimie, w lecie też czeka na turystów sporo atrakcji. Myślę, że każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Oczywiście służymy pomocą w Bieszczadzkim Centrum Informacji i Promocji w Ustrzykach Dolnych. Można śmiało zadzwonić lub napisać mail. Szybko odpowiemy i zapraszamy”.

Na stacji narciarskiej spotkałem młodą rodzinę ze Lwowa. „Jest o wiele bliżej i taniej niż wyjazd na narty do Bukowelu –tłumaczą Wasyl i Luba. – Dzieciaki dla których tutaj jest prawdziwy raj zimowy chcą tu przyjeżdżać do końca zimy. Dlaczego nie ma ułatwienia wizowego dla turystów, na wzór wiz biznesowych? Zachowuje się taki turysta grzecznie, ma potwierdzenie od firmy turystycznej z Polski, no to niech sobie jeździ na narty do Ustrzyk Dolnych czy łazi po Bieszczadach. Czym taki człowiek gorszy od handlarza?”

Nasz voucher obejmował zwiedzanie „Forty” – stadninę koni w Dźwiniaczu Dolnym. Niestety była niedziela i żadnego połączenia autobusowego z Ustrzyk Dolnych. Do Przemyśla też. Do Lwowa tylko 120 km i tak bliziutko do przejścia granicznego w Krościenku. Dla obywateli RP jest to bieszczadzka brama na wschód. Dla obywateli Ukrainy na razie tylko furtka zimowej stolicy Bieszczad.

Na parkingu przed „Biedronką” krążymy przez pewien czas wokół samochodów z numeracją polską dopóki nie usłyszeliśmy język ukraiński. Para z Dobromila regularnie przyjeżdża na zakupy do Ustrzyk Dolnych. Zgodzili się przewieźć nas przez granicę. W Chyrowie od razu przesiadamy do busa na Lwów. Podróż wyniosła cztery godziny. Ze Lwowa do Ustrzyk Dolnych jest naprawdę blisko.

Konstanty Czawaga
Tekst ukazał się w nr 3 (199) za 14-27 lutego 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X