Z Polski do potrzebujących w Załuczu

Z Polski do potrzebujących w Załuczu

Artystka Uliana Belej maluje (Fot. Sabina Różycka)– Byłyśmy poruszone, kiedy tu trafiłyśmy – opowiadają wolontariuszki Bogdana Piskozub i Uliana Rajt . – Nie mogłyśmy powstrzymać łez i emocji. Wypisane w oczach wychowanków nieme pytanie „czy jeszcze do nich wrócimy?”  powstrzymało nas przed ucieczką stąd. Jedynie wiara i wsparcie naszych przyjaciół z Rzeszowa, Białegostoku i Warszawy zatrzymały nas tu. Dzieci odwdzięczają się studentom z Polski i przedstawicielom parafii uśmiechem, szczerością, czasem też łzami. Tak wyrażają swoją miłość – mówią dziewczyny.

–  Patrzcie, jaką mam mozaikę, ile kolorów, pomóżcie mi je ułożyć, – mówi 20-letnia Uljana Belej, młoda ale znana już artystka, która maluje trzymając pędzel… zębami. Siadam obok i pomagam rozkładać kolory. Wychowawcy obserwują, czy nie pogorszył się jej nastrój. Różnie bywa, a w takich wypadkach należy szybko odwrócić jej uwagę. Na razie artystka ma natchnienie. Prosi wychowawczynię o akwarele i szklaneczkę z wodą. Na grubym kartonie umieszczają nieukończony zimowy pejzaż. Uljana bierze zębami pędzel, macza w wodzie i szybkimi ruchami używając różnych odcieni, maluje. Kilka ruchów i już jest zimowe drzewo. Nie do wiary.

Po 20 minutach dziewczyna jest zmęczona. Długo spogląda w okno. Mówi, że teraz jest smutno, bo jest zima, ale na wiosnę zakwitnie sad i ona koniecznie to namaluje. Wychowawczyni opowiada, że Uljana bada kolory i zapamiętuje je. Jak to robi – pozostaje jej tajemnicą. Urodziła się z nieuleczalną wadą – artrogrypozą. Przy tym schorzeniu ręce i nogi są niedorozwinięte. Do łokcia i kolana kończyny rosną normalnie. Dalej – nie. Jeszcze w szpitalu rodzice zrzekli się dziewczynki. Jako czteroletnia dziewczynka trafiła do ośrodka z Nadwórnej. Takich historii mają tu wiele.

Na pożegnanie jedna z dziewczynek deklamuje wiersz o tym, że wszyscy wychowankowie internatu są takimi samymi ludźmi i nie potrzebują litości. Są niepełnosprawni, bo taka jest wola Boża. Nikt im nie może pomóc.

Wszyscy potrzebujemy ciepła, miłości i zrozumienia. Takie słowa działają jak zimny prysznic, zmuszając nas do zastanawiania się nad sprawami, obok których często przechodzimy obojętnie. Dobrze, że są ludzie z Ukrainy i Polski, dla których chrześcijańska miłość i miłosierdzie nie są pustym dźwiękiem, lecz bardzo konkretnym działaniem.

Sabina Różycka
Tekst ukazał się w nr 3 (175) 12-25 lutego 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X