Przyszłość oparta na prawdzie

Przyszłość oparta na prawdzie

Praca dr. Leona Popka „Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo” zwyciężyła w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”.

Nie używając ciągle terminu ludobójstwo czy nie nazywając po imieniu tych, kto mordował, na Ukrainie aż nadto dobrze wiedzą o co chodzi i kto za tym wszystkim stoi. 

Dwa wydarzenia o podobnym temacie zgromadziły 7 listopada 2011 r. duchowieństwo, naukowców, władze KUL i miasta Lublina, polityków, studentów oraz dziennikarzy z różnych terenów Polski i Ukrainy w gmachu Collegium Norvidianum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego im. bł. Jana Pawła II. KUL po raz drugi był miejscem ekspozycji wystawy „Niedokończone msze wołyńskie. Martyrologium duchowieństwa wołyńskiego, ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich w czasie II wojny światowej”. Są to biogramy i fotografie osób duchownych (niestety nie wszystkich), które poniosły śmierć podczas rzezi na polskich mieszkańcach Wołynia. 

Organizatorami wystawy są Centrum Ucrainicum KUL, Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” Oddział Okręgowy w Lublinie, Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Oddział w Lublinie, Instytut Badań Kościelnych w Łucku. Została również otwarta wystawa książek o tematyce wołyńskiej. Wśród nich była praca historyka lubelskiego IPN-u dr. Leona Popka „Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo”, która w przeddzień zwyciężyła w prestiżowym konkursie Instytutu Pamięci Narodowej, Polskiej Telewizji i Polskiego Radia, w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Laureat wygłosił prelekcję pt. „Losy kapłanów diecezji łuckiej w czasie II wojny światowej”.

Męczennicy ziemi wołyńskiej
Marek Koryciński, przewodniczący Oddziału Okręgowego w Lublinie Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” i prof. dr hab. Włodzimierz Osadczy podkreślili, że wystawa „Niedokończone Msze Wołyńskie” była już eksponowana w wielu miastach Polski i uzyskała wielkie uznanie w całym kraju, wywołując wszędzie wiele dyskusji, spotkań hierarchii kościelnej i środowisk poszukujących porozumienia polsko-ukraińskiego. „Uznaliśmy, że dni listopadowej zadumy, kiedy przywołujemy w pamięci osoby zmarłe, również zmarłych w sposób tragiczny – to czas przypomnienia testamentu bł. Jana Pawła II, który nakazał nam zbierać martyrologium XX wieku, martyrologium ofiar wszystkich reżimów totalitarnych. Wystawa „Niedokończone Msze Wołyńskie” jest naszym wkładem w wykonanie tego testamentu” – zaznaczył prof. Osadczy. 

„Wszyscy wiemy jak żyją sąsiedzi, ale nad pewnymi faktami nie możemy tak po prostu przejść do porządku dziennego, – zauważył rektor KUL ks. prof. Stanisław Wilk. – Dla dobra życia społecznego pamiętamy o tragicznych wydarzeniach. Pamiętamy to, co się dokonało 11 lipca 1943 roku. 80 miejscowości zostało zaatakowanych. Ludzie, którzy zostali zamordowani, nie walczyli na froncie z bronią w ręku jako żołnierze. Byli rolnikami, pracownikami. Żyli w dobrych stosunkach z sąsiadami”. Profesor Wilk podkreślił, że do wydarzeń na Wołyniu podchodzimy z chrześcijańskim miłosierdziem. „Patrzymy na to wszystko, co się wydarzyło z refleksją historyczną. Chcemy aby pomiędzy naszymi narodami panował pokój, zgoda, byśmy budowali przyszłość. Ale nie można wymazać z pamięci scen, które opisał dr Leon Popek, czy świadkowie tragicznych wydarzeń na tzw. „trupim polu”, gdzie były mordowane kobiety i bezbronne dzieci. 

Pamiętamy o tym i niech tego typu wystawy przypominają, rozjaśniają też naszą pamięć. Mamy budować przyszłość. Przyszłość opartą na prawdzie i wzajemnym zaufaniu. Nie możemy tego wykreślić. Budujmy nową przyszłość i przyjmujmy naszych partnerów i braci tak, jak oni przyjmują nas w Łucku i w innych miejscowościach. Z miłością w sercu, – wzywał Stanisław Wilk. – Historia buduje naszą siłę. Buduje też naszą tożsamość i o tej historii nie możemy zapominać. Biogramy duchownych, przedstawione na wystawie, spisano bardzo lakonicznie, a jednak budzą naprawdę duże zainteresowanie”. Mówca zwrócił uwagę na to, że zamordowani kapłani pochodzą z różnych stron Polski, a nawet jest jedna zakonnica z Moskwy. „Są z różnych zgromadzeń zakonnych: kapucyni, karmelici, chrystusowiec, oblat, siostry zakonne obrządku rzymskokatolickiego i grekokatolickiego. Przeszli na ten obrządek, by służyć swoim braciom neofitom. Zginęli w służbie Kościoła” – zaznaczył profesor KUL. Powiedział także, że wśród zamordowanych był absolwent Wydziału Teologii tej uczelni. Ojciec Kasjan Czechowicz pochodził z rodzinnej parafii rektora KUL-u. Zna jego rodzinę, jego bratanka. „To jest nasze życie i nasza historia” – podsumował Stanisław Wilk. 

„Wydarzenia, o których mówimy, czasami bardzo delikatnie nazywamy tragedią wołyńską, bo wiemy jak ten temat jest drażliwy na Ukrainie, alergiczny. I choć wiem, że może nie wszyscy się zgadzają z tym, że nie używamy jeszcze terminu „ludobójstwo”, czy nie nazywany po imieniu tych, kto mordował, ale na Ukrainie aż nadto dobrze wszyscy wiedzą o co chodzi i kto za tym wszystkim stoi, – powiedział biskup łucki Marcjan Trofimiak. – Zależy nam na tym, by móc tę pamięć pielęgnować, kontynuować, przekazać następnemu pokoleniu. Myślę, że tych kroków uczyniono już naprawdę niemało”. 

Bp Trofimiak z wdzięcznością wspomniał osobę śp. ministra Andrzeja Przewoźnika, który przyjeżdżał niezliczoną ilość razy do Łucka, aby w końcu doprowadzić do skutku nabożeństwo w Porycku (dziś Pawliwka) i do tego, by byli tam obecni prezydenci Polski i Ukrainy. „Ta Msza św. miała wówczas niezmiernie wielką wymowę, – zaznaczył bp Trofmiak. – Potem odprawiono modlitwy hierarchów Kościoła katolickiego na prawosławnym cmentarzu. To był początek wydobywania z niebytu pamięci o tych wydarzeniach, w sposób już bardzo widzialny i na bardzo wysokim szczeblu”. Ta pamięć żyje, a była skazana na pełne zapomnienie, nieistnienie” – podsumował Marcjan Trofimiak i poprowadził wspólną modlitwę. Pod tablicami ze zdjęciami i biogramami poległych kapłanów, zakonników i zakonnic zostały zapalone znicze. 

Z ust duchowieństwa oraz historyków świeckich kilkakrotnie padło stwierdzenie, że są oni męczennikami ziemi wołyńskiej. Zauważono, że w otwarciu wystawy, jak i następnie na prezentacji książki dr. Leona Popka zabrakło obecnych w Lublinie duchownych Kościoła grekokatolickiego oraz reprezentantów ukraińskich organizacji lokalnych. Podobnie jak w zeszłym roku, podczas międzynarodowej konferencji naukowej na ten temat. 

„Myślę, że może powinno minąć trochę czasu, żeby jednak zwrócili na to uwagę, – powiedział w rozmowie z korespondentem „Kuriera Galicyjskiego” rektor KUL ks. prof. Stanisław Wilk. – Sądzę że, że skoro mówimy o błogosławionym ks. Kowczu, który zginął na Majdanku, to bracia grekokatoliccy kiedyś to uczynią. Jestem w tym przekonany”.

Dzieło życia syna Kresowiaków
„Czuję się dłużnikiem i będę nim do końca życia, – stwierdził dr Leon Popek. – Kończyłem tę uczelnię, jestem z tego dumny i spłacam w jakiś sposób swój dług m.in. tą wystawą, swoją pracą, publikacjami. Szukam grobów. Spłacam dług, który zaciągnąłem wobec tych, skąd mój ród. Moja rodzina pochodzi z Wołynia. W ten sposób spłacamy dług wobec tych, którzy zginęli. Dziennikarze pytają, dlaczego to robimy. 

tronę ukraińską , zwłaszcza młodych Ukraińców, może zaboleć to, że zajmujemy się rozdrapywaniem ran. Powiem tak: jest to rozdrapywanie ran, ale ta wystawa, publikacje, szukanie grobów, ekshumacje – to, co robimy, jest procesem, który bym porównał do wyciągania kolca z ropiejącej rany. Ten moment, ten zabieg chirurgiczny boli, ale pozwala ranie się zabliźnić. Pozostanie blizna. Blizna w stosunkach polsko-ukraińskich, jaką jest Wołyń, tragedia ludobójstwa na Wołyniu, pozostanie do końca świata. Niemniej, ta rana może się spokojnie zabliźnić. I to, co robimy – robimy dla dobra stosunków polsko-ukraińskich. Dla przyszłości”. 

Monografia „Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo” jest owocem ponad 30 lat jego pracy dr Leona Popka. Pośród tych, którzy zginęli w Ostrówkach, byli jego dziadek i krewni. „30 sierpnia 1943 r. Ostrówki i sąsiednia Wola Ostrowiecka, wsie położone w powiecie lubomlskim, zostały zaatakowane przez sotnie UPA, – zaznaczył historyk. – W ciągu zaledwie kilku godzin, w niezwykle okrutny sposób wymordowano ok. 1050 bezbronnych i niewinnych mieszkańców. Opis zagłady został odtworzony przez tych, którzy cudem ocaleli”. Leon Popek zwierzył się, że w czasie prezentowania wystawy pojawili się nowi świadkowie, zostały przekazane nowe zdjęcia, nowe dokumenty. Liczy też na czytelników „Kuriera Galicyjskiego”, którzy są na całym świecie. 

„Wiemy, że zginęło więcej księży. Prawdopodobnie jeszcze jedna siostra zakonna, niepokalanka, – zaznaczył. – Temat jest w dalszym ciągu otwarty. Moim marzeniem byłoby, żeby powstało kilkanaście prac magisterskich, może doktoratów na temat każdej z tych osób. Oni na to zasługują. Myślę, że młodzi naukowcy, którzy podejmą ten temat, dotrą jeszcze do nowych dokumentów, które są rozproszone i których jest niewiele, ale będą w stanie zrobić więcej, aniżeli ja i prof. Maria Dębowska. Temat wymaga dalszych, poszerzonych badań. Jest jeszcze tak wiele do zrobienia. Musimy sobie uświadomić, że na Wołyniu zginęło 60 tys. Polaków w ponad 2 tys. miejscowościach, a na dzień dzisiejszy krzyże stoją na mogiłach w 130 miejscowościach. Z 18 duchownych, którzy zginęli na Wołyniu, tylko na grobach trzech księży widnieją krzyże i nie wiemy gdzie spoczywa reszta duchownych z wiernymi, w zbiorowych mogiłach”. 

Zdaniem historyka, trzeba jeszcze podjąć wysiłek i jeżeli nie da się ustalić tych miejsc, to może choć symbolicznie je upamiętnić. „Może na cmentarzach, które istnieją nawet w formie zdewastowanej, postawić jakiś symboliczny krzyż, – zaproponował dr Leon Popek. – To są nasi męczennicy i w trudnych sytuacjach ludzie proszą o ich wstawiennictwo. Chciałbym, żeby chociaż jedna z tych postaci kiedyś dostąpiła chwały osoby wyniesionej na ołtarze”. 

Leon Popek od 1990 roku organizuje wycieczki i pielgrzymki na wołyńskie cmentarze. Jest inicjatorem ich porządkowania i odbudowy. Organizuje również wystawy i sesje poświęcone dziejom Wołynia. Pod koniec lata 2011 r. dr Popek uczestniczył w kolejnej ekshumacji i ponownym pochówku ofiar zagłady w Ostrówkach. 

W przedmowie do wyróżnionej w tym roku książki „Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo”, Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa dr hab. Andrzej Krzysztof Kunert napisał, że w tej monografii dr Leon Popek „mówi też o czymś bardzo ważnym – o kontaktach przybyszy z Polski z ukraińskimi mieszkańcami tamtych okolic, ofiarującymi nie tylko wspólną modlitwę w czasie Mszy św. odprawianych w intencji ofiar, ale także życzliwość i konkretną pomoc. Również na szczeblu władz lokalnych, które wspierają polskie inicjatywy”. 

W 2012 roku w Ostrówkach odbędzie się uroczystość odsłonięcia i poświęcenia pomnika upamiętniającego ofiary wspomnianej tragedii z udziałem prezydentów Ukrainy i Polski.

Konstanty Czawaga
Tekst ukazał się w nr 22 (146) 29 listopada – 15 grudnia 2011

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X