Polsko-ukraińsko-niemiecka konferencja

Polsko-ukraińsko-niemiecka konferencja

W roku 2013 przypadają dwie niezwykle ważne rocznice – 80. Wielkiego Głodu na Ukrainie i 70. tragedii, która rozegrała się na Wołyniu. Dla wielu osób staną się pretekstem do gorącej dyskusji na te tematy, miejmy nadzieję, że rzeczowej i prowadzącej do głębokiej refleksji.

Dla organizatorów konferencji „Wspólna Pamięć”, która odbyła się 17 czerwca 2013 roku w Warszawie, były powodem do tego, by szerzej rozważyć, jak w Polsce, Niemczech i na Ukrainie myślimy o historii.

 

Polsko-niemiecko-ukraińskie spotkanie miało ukazać, w jaki sposób Wielki Głód postrzegany jest i prezentowany z perspektyw tych trzech państw, jakie jest jego miejsce w pracach naukowych, w świadomości społecznej, ale i w polityce realizowanej przez władze ukraińskie, której sztandarowym hasłem przez długie lata było przywrócenie pamięci o tym wciąż nie uznanym przez międzynarodową społeczność ludobójstwie. Paneliści oraz dyskutanci poświęcili także wiele uwagi historycznej pamięci trzech narodów, a szczególnie miejscu, jakie w niej zajmuje II wojna światowa z jej okrucieństwem, nierozliczonymi zbrodniami oraz pytaniem, jak po kilkudziesięciu latach mówić o tych czasach i jak je opisać.

Począwszy od prezentacji pracy ukraińskich naukowców poświęconej latom Wielkiego Głodu, której dokonała prof. Ludmyła Grynevych z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, obrady wzbudziły żywe emocje. Wspomniano o mało znanej tragedii Niemców, którzy również stracili życie w tym koszmarnym czasie, a którzy do dziś, jak zaznaczył dr Jens Boysen z Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie, nie wypracowali jednolitej perspektywy w tej kwestii. Wydaje się, że podobnie możemy mówić i o Polakach, którzy nie mają wystarczającej wiedzy o tym, jak wielu ich rodaków umarło z głodu na ukraińskiej ziemi. Zresztą, jak podkreślił prof. Jacek Bruski, informacje na ten temat i na przełomie lat `20 i `30 XX wieku nie były powszechne. Ludzie ci byli w tamtych latach przedmiotem zainteresowania polskiej dyplomacji i służb wywiadowczych, lecz ze względów politycznych nie podjęto żadnych kroków, by zminimalizować rozmiar tragedii rodaków, a dziennikarzy wręcz odwodzono od publikacji artykułów na ten temat. Co ciekawe, to Niemcy byli jedynym narodem, który próbował cokolwiek w tej sprawie zrobić, choć i to wiązało się w dużej mierze z kwestiami stosunków pomiędzy ich krajem ze Związkiem Radzieckim w napiętej sytuacji międzynarodowej i mogło stanowić element swoistej gry.

Dziś zresztą nadal Wielki Głód jest sprawą polityczną, co przypomniał były deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy Evhen Zherebetski, mówiąc o braku dostępu do informacji o tych wydarzeniach w czasach istnienia ZSRR, a prof. Zdzisław Najder podkreślił, iż temat ten powinien być zakorzeniony w świadomości narodu, a nie stanowić przedmiotu rozgrywek politycznych. Jesteśmy ciągle świadkami ukłonów w stronę Rosji, która nie chce wziąć odpowiedzialności za biologiczne wyniszczenie wielu milionów ludzi i stąd zapewne wynika narastająca cisza na ten temat, charakterystyczna dla prezydentury Witkowa Janukowycza.

Dr Andrzej Szeptycki w swoim komentarzu do wypowiedzi panelistów zaznaczył, że sprawa nie jest z pewnością jednowymiarową. Współczesne ustawodawstwo międzynarodowe, z jego nieprecyzyjnością, wręcz nie pozwala nawet na dochodzenie praw na drodze sądowej. Konwencje o ludobójstwie czy ochronie praw człowieka nie sięgają w tak odległy czas, a i historia i potworność II wojny światowej, faszyzm czy zbrodnie komunizmu sprawiły, że w mrokach dziejów ginie pamięć o Wielkim Głodzie, brak nam osób, które ocalały z genocydu, które mogłyby dziś opowiedzieć o jego okropieństwie, a Zachodnia Europa nie zaprząta sobie głowy tym, co dzieje się na wschodnich rubieżach kontynentu. Wszystko to składa się na niedostateczną informację o tym, jak w XX stuleciu, w sercu cywilizowanego świata dokonano okrutnego mordu. Poza tym ta hekatomba nie jest dziś medialna, nie jest trendy, a za to jest kłopotliwa dla prominentów. Warto by zatem znaleźć sposób, jak wyjść z tej pułapki niewiedzy i poprawności politycznej.

Fot. Fundacja PAUCIJeszcze więcej trudności wydaje się przysparzać czas II wojny światowej. Tutaj już mamy świadków tych dni i dokonywanych wówczas zbrodni, o czym zresztą świadczyły głosy padające z sali, gdyż nie zabrakło niezwykle emocjonalnych komentarzy i polemik. Ponoszenie odpowiedzialności za przeszłość, o którym mówił Wolfgang Templin, dyrektor warszawskiego Przedstawicielstwa Fundacji im. Heinricha Bolla, spór o UPA i potępienie zbrodni wołyńskiej, ostatniej zbrodni, której nie opisano w podręcznikach, jak zaznaczył prof. Grzegorz Motyka, zabójstwa i akty zniszczenia dokonane na ludności ukraińskiej, o których mówił Piotr Tyma ze Związku Ukraińców w Polsce wzbudziły żywe reakcje świadczące o tym, że debata publiczna na te tematy jest niezwykle potrzebna. Wciąż żywe są wspomnienia ludzi, którzy stracili wówczas rodziny, ale podnoszone są także głosy przypominające, że po obu stronach byli dobrzy ludzie, a niektórzy Polacy do dziś są wdzięczni Ukraińcom za uratowanie im życia w czasie wojny. Niewątpliwie problemem jest zatem rzetelne przedstawienie faktów, rozliczenie przeszłości, lecz oparte na rzeczowej jej analizie, a nie pustych gestach.

Jednak, jak podkreślił dr Andrij Portnow, jest o to dziś trudno nie tylko dlatego, że każda strona mówi o tym, co ją najbardziej interesuje, niekoniecznie słuchając strony drugiej, a dodatkowo jeszcze Ukraińcy nie wypracowali wspólnego dla narodu punktu widzenia. Pierwiastek polski nie jest w ich dyskursie zwykle rozpatrywany jako niezależny, raczej jest podporządkowany innym wątkom. Tak jest chociażby z Wołyniem. Dla Polaków to mordy dokonane przez bandy UPA na ich rodakach. Dla Ukraińców – temat UPA jako antyradzieckiej partyzantki. Różnie rozkładane akcenty, powszechna wciąż retoryka sowiecka, nawet różnice językowe i brak ujednoliconej bazy pojęciowej sprawiają, że dialog przysparza tak wielu problemów.

Zdaniem Portnowa, do czego przychylili się uczestnicy spotkania, powinno zrobić się wszystko, aby zbrodniom wołyńskim nadać szerszy kontekst międzynarodowy. Podczas gdy w Polsce temat jest żywo dyskutowany, na Ukrainie jego świadomość jest niska, a w Niemczech brak jest świadomości tych wydarzeń. Włączenie w ten dyskurs historyków zajmujących się czystkami etnicznymi w innych krajach mogłoby nadać rozmowom nową perspektywę, a przede wszystkim sprawić, że zagadnienie to będzie kwestią historyczną, nie upolitycznioną.

Tymczasem trudno nie zgodzić się z opinią Zbigniewa Gluzy z Fundacji Ośrodka Karta, który ocenił okołowołyńskie dysputy mianem obrazu nieporadności – w końcu przez 70 lat nikt się z tymi wydarzeniami nie uporał, a i sprawa ta jest niemal nieobecna na Zachodzie. Kolejna zbrodnia, planowe zniszczenie pozostaje w centrum zainteresowania dwóch stron, którym trudno będzie wyzbyć się emocji i wypracować konsensus. Zakładając, że jest on w ogóle możliwy.

Debaty, których świadkami i uczestnikami byli goście konferencji, stanowią niezwykle ważki głos w dyskusji na temat wydarzeń, które rozegrały się w centrum Europy przed kilkudziesięciu laty. Nie tylko dlatego, że konieczne jest przeprowadzenie ich dokładnej analizy, pozbawionej emocji, a pełnej faktów. Niezbędne jest wprowadzenie i Wielkiego Głodu, i zbrodni wołyńskich do podręczników i społecznej świadomości. Ważne jest także, abyśmy potrafili ukazać ogrom tych tragedii mieszkańcom Europy i świata, zaprosić ich do wspólnych rozmów na ten temat, które, gdy będą prowadzone w szerszym gronie, być może przydadzą dwustronnej dyspucie nowej jakości. Być może pozwoli to dostrzec, że mówimy jednak różnymi językami, nie ustaliliśmy dotąd, czy rozmawiamy o kwestiach moralnych, prawnych, politycznych, a mieszając je i dowolnie nimi żonglując, dopuszczamy się manipulacji. Przy tym wszystkim zapominamy, że obie strony nie radzą sobie tak naprawdę z przeszłością także i nie uporządkowały jej na własnym podwórku, mają różną świadomość i zupełnie odmienną pamięć historyczną. A do tego, jeśli nie przestaniemy traktować historii i śmierci jako argumentów politycznych, nie mamy szansy na ułożenie nie tylko dobrych relacji z ościennymi państwami, ale i na znalezienie swojego miejsca w świecie.

Jan Piekło z Fundacji Współpracy Polsko-Ukraińskiej PAUCI, która wraz z Fundacją Konrada Adenauera, Europejską Sieć Pamięć i Solidarność oraz Domem Spotkań z Historią organizowała konferencję, już zaprosił na kolejne spotkanie w Warszawie. Jeśli w podobnym stopniu przyczyni się ono do stworzenia platformy dla międzynarodowej debaty na wciąż trudne dla nas tematy, to jest szansa, że Polakom i ich sąsiadom uda się wypracować płaszczyznę porozumienia.

Agnieszka Sawicz

Tekst ukazał się w nr 12 (184) 28 czerwca – 15 lipca 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X