Wojtek vel Voytek

Wojtek vel Voytek

Fot. wojtek-soldierbear.weebly.comWojtek donosił polskim żołnierzom pociski

Wojtek donosił polskim żołnierzom pociski

Wojtek dorastał nie tylko fizycznie. Z dnia na dzień przestawał być rozpieszczonym misiem. Zaczął brać udział w pracach kompanii. Stawał się coraz poważniejszy i powiedziałbym, coraz bardziej odpowiedzialny. Zapowiedzi tego, widziało się już wcześniej. Może zaczęło się to od zbierania przez Wojtka drewna na opał? Może od przewracania przez Wojtka podciętych przez żołnierzy drzew?

Kiedyś, podczas straszliwej nawały artyleryjskiej pod Monte Cassino, ostrzeliwującej stanowiska niemieckie przed polskim szturmem, samochody pełne pocisków artyleryjskich, z powodu trudnych warunków terenowych, nie mogły podjechać w pobliże strzelających baterii.

 

Żołnierze 22 kompanii musieli ręcznie donosić pociski do stanowisk i wtedy to się stało. Do żołnierza podającego z pudła ciężarówki skrzynie z pociskami podszedł Wojtek, stanął na tylnych łapach i wyciągnął do góry łapy przednie. Żołnierz przez moment stał osłupiały, ale po chwili podał Wojtkowi skrzynię z pociskami. Wojtek wziął skrzynię bardzo uważnie, jakby wiedział dokładnie, co ona zawiera i poszedł z nią do stanowisk dział. W skrzyni były cztery pociski 23 funtowe. Wojtek doniósł ją do dział strzelających tymi właśnie pociskami. Nie pomylił ich z pociskami 100 funtowymi do armat cięższych. To nie był jednorazowy wybryk zwierzęcia. Wojtek nosił pociski przez cały dzień! A potem następny i następny! Przychodzili podziwiać Wojtka Anglicy i Amerykanie. Nikt nie chciał wierzyć własnym oczom!

Potężny, dwumetrowy niedźwiedź nie ustawał w pracy. Tuż obok waliły angielskie armaty kalibru 140 mm, obsługiwane przez polskich kanonierów. Wokół polskich dział rwały się pociski artylerii niemieckiej, usiłującej zdusić ogień Polaków. Huk oszałamiał, oślepiały błyski wystrzałów. Polacy strzelali jak w transie. Huk dział zlewał się w jeden gigantyczny odgłos wybuchającego wulkanu. – Szybciej! Szybciej! Szybciej! Czym więcej pocisków się wystrzeli, tym mniej kolegów zginie na podejściach do Monte Cassino!

Polscy artylerzyści zaczęli się rozbierać. Do koszuli, do gaci, bo przepocone mundury lepiły się do ciał utrudniając poruszanie. Wojtek nie mógł się rozebrać i widać było, że powoli traci siły. Każdy pocisk do 140-tki ważył przecież prawie 50 kilogramów! Wreszcie i Wojtek się zmęczył i musiał usiąść na kamieniu. Nie jak niedźwiedź, a jak człowiek. Jak człowiek ciężko spracowany. Wszyscy! Wszyscy kochali wtedy Wojtka! Wszyscy byli z niego dumni!

Ktoś narysował Wojtka, niosącego wielki pocisk do 140-tki. Na rysunku pocisk wyszedł wręcz przesadnie wielki, ale wybaczmy artyście tę nieścisłość. Rysunek stał się oficjalnym emblematem 22 kompanii zaopatrywania artylerii. Malowano go na każdym samochodzie. Z dumą nosili go na swych mundurach żołnierze kompanii. O wyczynach Wojtka dowiedziało się dowództwo II Korpusu, a zaraz później prasa brytyjska i amerykańska. Alianccy żołnierze zazdrościli Polakom popularności. I tak już było do końca wojny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X