Wojciech Kilar we Lwowie

Wojciech Kilar we Lwowie

Dyrygent Roman Rewakowicz (w centrum) (Fot. Jurij Smirnow)

 

A muzyka tragiczna, chwytająca za serce, przenosi nas na pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego, stajemy się świadkami katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem… Bije dzwon Zygmunta, bije najpierw cicho, później na całą salę, na cały Wawel, na cały świat… Bije po raz ostatni i zacicha. Orkiestra podchwytuje melodię tragiczną i żałobną. Melodia leci w szalonym tempie, niesamowite przyśpieszenie, jak w tamtych ostatnich minutach życia tych, kto był na pokładzie samolotu prezydenckiego. Całe życie ludzkie wkłada się w jedną minutę! Niezwykłe cierpienie na twarzy pianistki. Dyrygent nawet podskakuje. Znów groźne dźwięki… Czy to głos dzwonu? Czy uderzenia straszliwych piorunów? Czy można wytrzymać takie tempo muzyki? I znów cisza… Staje się strasznie nieswojo.

A dalej liryczna melodia. Dla żywych życie toczy się dalej. Zaduma… Rozmyślanie… Co się stało? Czy to nie sen? Dlaczego? Komu to było potrzebne? Komu to było potrzebne! To już krzyk zbolałej duszy. Pianistka szuka odpowiedzi na niebiosach. Gra z wysoko podniesioną głową, nie patrzy na klawisze fortepianu. Do rozmowy włącza się orkiestra. Płaczą skrzypce… Wydaje mi się, ze pani Beata też płacze… Ona jest nie tylko dobra pianistką, ale też prawdziwą aktorką dramatyczną. Jakie emocje, jakie przeżycia na jej twarzy! W sekundzie urywa się muzyka jakby na ostatniej nucie. Słychać parafrazę starej piosenki żołnierskiej „Maszeruje wojsko, maszeruje… Karabiny błyszczą, stary strój…”. W wyobraźni powstają szeregi tych, kto oddał życie za Ojczyznę, ofiar zbrodni katyńskiej i tych kto zginął w katastrofie smoleńskiej. Stoją w jednym szarym szeregu. I znowu bije dzwon Zygmunta. Dla nich już po raz ostatni.

Po przerwie rozpoczyna się trzecia część koncertu. Najpierw nie do końca rozumiem czy ta część jest potrzebna po tak tragicznych wydarzeniach, kiedy człowiek już oddał wszystkie emocje swojego serca i chcę tylko ciszy. Ale brzmi wielkie „Te Deum” – „Ciebie Boga Wysławiamy”. I powoli człowiek zaczyna rozumieć, że ta rozmowa z Panem Bogiem jest bardzo potrzebna każdemu z nas. Boże Miłosierny zmiłuj się nad nami, Boże ufamy Tobie. Warto przypomnieć, że ten utwór kompozytor napisał ku pamięci swojej żony.

Żałujemy, że nie przyjechał Wojciech Kilar. Bardzo na niego czekaliśmy. Jest on prawdziwą legendą Lwowa. Ludzi tamtej generacji zostało już tak mało. Osobiście dla mnie wydarzenia z nimi były zawsze wielkimi wydarzeniami. Czy był to Stanisław Lem, czy Jerzy Janicki. Właśnie on napisał o Wojciechu Kilarze: „Nagród zebrał więcej, niż jest klawiszy w fortepianie”.

Jeszcze raz chcę podziękować wszystkim, kto organizował dla nas tą ucztę duchową. Realizować tak ambitny plan wykonania utworów Kilara we Lwowie i na Ukrainie udało się też dzięki zaangażowaniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, Konsulatowi Generalnemu RP we Lwowie, fundacji „Pro Musica Viva” i firmie „Balton”.

Jurij Smirnow

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X