W Babim Jarze o tradycyjnym żydowskim świecie i zapomnianych symbolach fot. Dmytro Poluchowycz

W Babim Jarze o tradycyjnym żydowskim świecie i zapomnianych symbolach

Ostatnio w Centrum „Żywa Pamięć” Narodowego rezerwatu Historycznego „Babi Jar” otwarto personalną wystawę prac stałego autora Nowego Kuriera Galicyjskiego, dziennikarza Dmytra Poluchowycza, zatytułowaną „Satanów – zagubiony świat starego cmentarza żydowskiego”. Ekspozycja w instytucji o statucie „Narodowy” jest bardzo prestiżowa, tym bardziej w takim miejscu, jakim jest Babi Jar. Dodam, że Dmytro Poluchowycz wynalazł własny sposób opracowywania fotogramów, co czyni z nich w niezwykłe i wielce artystyczne prace.

Utwór plastyczny D. Poluchowycza na podstawie zdjęcia nagrobka cnotliwej dziewczyny Sary, córki rabina Mejera ze Lwowa

– Wielokrotnie pytano mnie: „Dmytrze, czy nie miałeś żydowskich korzeni w rodzinie? Skąd to zainteresowanie judaiką? – przyznaje się krajoznawca. – Podkreślę – nie. Z linii matki wywodzę się z rodu kozaków, a po ojcu – z polskiej szlachty herbu „Nałęcz”. Co się tyczy mego zainteresowania spuścizną i kulturą żydowską … Po pierwsze – interesuję się wszystkimi bez wyjątku kulturami narodowymi, które stworzyły współczesne Podole – moją małą ojczyznę: ukraińską, polską, żydowską, ormiańską… nawet osmańską. Turcy również pozostawili swój ślad na naszych terenach. Co się tyczy nekropolii żydowskich, to te w Satanowie mają ogromną wartość estetyczną.

Z tym ostatnim trudno się nie zgodzić. Większość nagrobków od początków XVIII do końca XIX wieków są bez przesady arcydziełami sztuki. Mamy niezwykłe bogactwo renesansowych i barokowych wzorów. Podobne można zobaczyć na świątyniach rzymskokatolickich i obrządków wschodnich z tego okresu. Podobnie dekorowane są też pałace, zamki i kamienice na Podolu. W Satanowie tego piękna jest nadzwyczaj dużo. Tu nawet Kamieniec nie jest w stanie z nami konkurować, wyprzedza nas jedynie chyba Lwów. Podkreślę – mowa tu o ilości. Zaznaczę, że w samym Jazłowcu są dzieła, przy których blakną nawet te najlepszych mistrzów z Satanowa.

fot. Dmytro Poluchowycz

Nie ma tu nic dziwnego, że artyści z różnych narodów i wiary wykorzystywali w swych pracach te same praktycznie elementy zdobnicze i wzorce. Czerpali je ze wspólnego źródła – europejskiej kultury żydowskiej. Przykładem może tu służyć bestiariusz – przedstawianie różnych zwierząt i ptaków, zawierających głęboki sens filozoficzny, religijny i sakralny. Jest to nadzwyczaj interesujące i daje wiele do myślenia.

– Ważny i wymowny aspekt – zaznacza Dmytro, – od lat dwudziestych XIX w. widzimy gwałtowną degradację sztuki rzeźbiarzy żydowskich. Zanika indywidualność. Artyści wykorzystują standardowe motywy. Płaskorzeźby tracą głębię, wizerunki stają się prymitywne i uproszczone. Często nagrobki odróżniają się od siebie jedynie treścią epitafiów. Natomiast, jeśli chodzi o wiek XVIII – to praktycznie trudno znaleźć dwa identyczne nagrobki. To zjawisko jest odzwierciedleniem procesu degradacji polskich miasteczek i zaczęło się od razu po przejęciu tych terenów przez Rosję.

Gdy w okresie I Rzeczypospolitej te miasta i miasteczka rozwijały się szybko, to pod władzą Petersburgu zaczyna się gospodarczy kolaps, wywołany ostrymi dyskryminacyjnymi prawami. Przypomnę, że w Imperium Rosyjskim Żydzi uważani byli za ludzi drugiego gatunku.

Początkowo Dmytro Poluchowycz tworzył swe prace jako ilustracje do wydań krajoznawczych. Potem zapragnął pokazać je szerzej. Tym bardziej, że ekspozycja jest nie tyle o cmentarzu, co o tradycyjnej sztuce ludowej i unikalnej kulturze żydowskich miasteczek Podola. Ta kultura została ostatecznie zniszczona przez hitlerowców podczas II wojny światowej. Jest to swego rodzaju requiem ofiarom Holokaustu i znikłej cywilizacji sztetli – żydowskich miasteczek.

Roza Tapanowa, fot. Dmytro Poluchowycz

Ideę wystawy poparła Zjednoczona Wspólnota Żydowska Ukrainy, a przede wszystkim jej dyrektor Witalij Kamozin. W styczniu prace Dmytra Poluchowycza wystawiane były w największym muzeum żydowskim w Europie „Pamięć Narodu Żydowskiego i Holokaustu na Ukrainie” w mieście Dnipro. Cieszyła się tam wielkim zainteresowaniem. Pod koniec kwietnia ekspozycja przeniosła się do Kijowa.

– Dla naszej wspólnoty ważne jest to, że w Narodowym Rezerwacie „Babi Jar” otwarta została wystawa, będąca swego rodzaju retrospektywą historii gmin żydowskich na Podolu – komentuje wydarzenie Witalij Kamozin. – Opowiada ona w oryginalny sposób o historii gmin żydowskich i w efekcie przyciąga uwagę do kwestii Holokaustu, w wyniku którego kultura sztetli została całkowicie zniszczona.

Władysław Żajworonek, żołnierz pułku „Azow”, fot. Dmytro Poluchowycz

Stary cmentarz żydowski w Satanowie – to nie tylko muzeum pod otwartym niebem, ale i swego rodzaju kronika historii wspólnoty żydowskiej Podola wyryta w kamieniu. Są tu „zapisy”, które i dziś brzmią aktualnie. W dawnych czasach, gdy wróg podchodził do miasta, do jego obrony stawali ramię w ramię przedstawiciele wszystkich narodowości. Na żydowskiej nekropolii mamy świadectwa tych walk: na jednym z nagrobków z XVII w. zaznaczono, że nieboszczyk zginął w walce u bram miasta podczas wojny z „tuharynami”. W starych kronikach żydowskim w taki sposób określano Tatarów i Turków. Dziś mamy prawie tę samą historię – przeciwko nowej nawale moskiewskiej walczą wszyscy obywatele Ukrainy, niezależnie od narodowości czy religii.

Z oficjalnego otwarcia wystawy organizatory zrezygnowali, nadeszły bowiem informacje, że Rosja szykuje kolejny zmasowany atak na Ukrainę. Biorąc pod uwagę znaczenie Babiego Jaru, oczekiwano co najmniej wizyty władz miasta, a byłby to wymarzony cel dla agresora. Ostrożność nie zawadzi. I dosłownie w godzinę po otwarciu ekspozycji na miasto spadł zmasowany atak, w którego wyniku zginęło 10 osób zginęło, w tym jedno dziecko. Z powodu alarmu z opóźnieniem przyszli również pierwsi zwiedzający. Była to szczególna grupa – przedstawiciele rodzin żołnierzy pułku „Azow” –obrońców Mariupola i żołnierze tego pułku.

– Znam Dmytra już od dziesięciu lat – mówi Natalia Krawcowa, jedna z aktywistek rodzin „azowców”. Jej syn do ostatniego bronił Mariupola i dostał się do niewoli dopiero po rozkazie dowództwa. W niewoli jest do dziś. – W listopadzie 2022 r. na zaproszenie gminy Gródka Podolskiego wraz z rodzinami „azowców” gościliśmy u niego na Podolu. Mieliśmy spotkania z mieszkańcami miasta, uczniami, wolontariuszami. Przyjmowali nas na tyle ciepło i serdecznie, że wiele matek, których synowie zginęli lub dostali się do niewoli, po raz pierwszy zaczęły się uśmiechać. Mieliśmy wycieczkę po Satanowie. Niestety w listopadzie szybko robi się ciemno i nie mogliśmy odwiedzić satanowskiej nekropolii żydowskiej. Gdy Dmytro obiecał nam nadrobić to wszystko tu, w Kijowie, chcieliśmy, rzecz jasna, zobaczyć to piękno. Sama wystawa jest bardzo interesująca i nawet symboliczna. Przez pryzmat wojny wiele rzeczy odbiera się o wiele ostrzej.

Żołnierz pułku „Azow” Oleksy Popil przyszedł na wystawę z synem, fot. Dmytro Poluchowycz

Analogię pomiędzy dniem dzisiejszym a przeszłością zobaczył również żołnierz „Azowu”, jeden z obrońców Mariupola, Władysław Żajworonek. W czasie obrony „Azowstali” stracił nogę. Zoperowano go w bunkrze kombinatu nocą na 16 maja. Za kilka godzin obrońcy kombinatu dostali rozkaz poddania się i znaleźli się w niewoli. W czerwcu tegoż roku Żajworonek podczas wymiany jeńców wrócił do domu. Dziś wraz z członkami rodzin „azowców” walczy o powrót towarzyszy broni z niewoli. Rosjanie bardzo niechętnie oddają „azowców”, a jego powrót do domu jest raczej wyjątkiem – w niewoli nie chciano zawracać sobie głowy ciężko rannym jeńcem.

Żajworonek przyszedł na wystawę w jarmułce, co wyjaśnił tak:

– Babi Jar – to ogromny wspólny cmentarz. Tu, gdzie się nie ruszysz – wszędzie ludzkie szczątki – mówi żołnierz. – Wiadomo, że hitlerowcy, chcąc ukryć skalę swoich mordów, zaczęli później ekshumować ciała i palić je, a popiół rozsypywano po terenie Babiego Jaru. Oprócz tego wystawa opowiada też cmentarzu. Jarmułka więc, to dań szacunku dla zmarłych i żydowskiej cywilizacji.

I dalej o samej wystawie dodał:

– Dziś tu, w Babim Jarze, wiele mówi się o zniszczonej przez hitlerowców wybitnej i interesującej kulturze żydowskich sztetli na Ukrainie. Hitlerowcy celowo niszczyli przedstawicieli tego narodu, jak i wszystko, co było z nim powiązane. Najstraszniejsze – to było celowe zniszczenie ludności, jako nosicieli pewnej kultury, obyczajów, tradycji… Ukryte w ornamentyce nagrobków symbole, którym poświęcona jest ta wystawa, tak wiele o nich mówi… Przed Holokaustem była to otwarta księga. Natomiast dziś wielu przedstawicieli ludności żydowskiej nawet nie domyśla się ich ukrytego sensu.

Dziś podobną sytuacje mamy na Ukrainie. Na terenach okupowanych napastnicy celowo niszczą ludność ukraińską, jako nosicieli ukraińskiej tożsamości i wszystko, co związane jest z Ukrainą. Obecnie nasze muzea i zabytki są celem nr 1 dla Rosji. Niszcząc wszystko, Rosja stara się pozbawić nas korzeni historycznych. Główny cel wroga, jak i hitlerowców – zniszczyć cały naród. Ukraina ma historię wielką, dawną i wielonarodową. Lubimy i szanujemy swoją kulturę. Lubimy i szanujemy kulturę innych narodowości, razem tworzących wspólną kulturę Ukrainy… Przykładem tego jest ta wystawa – podsumował żołnierz „Azowa” Władysław Żajworonek.

Dyrektor Narodowego Rezerwatu Historycznego „Babi Jar” Roza Tapanowa w taki sposób oceniła wystawę:

– Partnerska wystawa „Satanów – zagubiony świat starego cmentarza żydowskiego” jest już piątą wystawą naszej instytucji w czasie tej wojny. Takie wystawy są dla nas ważne dla zrozumienia kultury i życia Żydów na Ukrainie przed II wojną światową. Jednym z niewielu elementów, świadczących o tym okresie są cmentarze. Ich badania i zachowanie – jest częścią naszej pamięci jako kultury Ukrainy w całości. Nasze projekty starają się odnawiać „żywą pamięć” o tragedii w przeszłości, żeby Babi Jar nie był jedynie miejscem zbrodni, ale miejscem, gdzie mówi się o życiu – podsumowała Roza.

Wystawa w Kijowie będzie eksponowana do 21 kwietnia, a potem przeniesie się do Odessy.

Taras Kozłowski

Tekst ukazał się w nr 7 (443), 16 – 29 kwietnia 2024

X