Wielkanoc na dworze ziemiańskim

Na podstawie książki W. Baraniewskiego „Kuchnia i stół w polskim dworze”.

Święta Wielkiej Nocy ziemianie obchodzili hucznie i bogato. Świętowanie oczywiście poprzedzały kilkutygodniowe przygotowania, a także okres wielkiego postu. Podczas postu wszelakie zabawy cichły, a z codziennego stołu znikały tłuszcze i mięso, na dworze zamieniano je na olej i ryby, które były przygotowywane na różnorakie sposoby. Już w połowie trwania wielkiego postu na dworach rozpoczynało się przyrządzanie wędlin na stół wielkanocny. Surowiec, czyli wieprzowinę, przywożono z folwarku. Mięso solono, a następnie peklowano. Z najlepszych mięs przygotowywano szynki, kiełbasy, polędwice oraz kiszki.

Porządki na dworze ziemiańskim rozpoczynano już na początku Wielkiego Tygodnia. Uporządkowywano klomby, piaskiem wysypywano podjazd pod dwór, a gałązkami świerka wykładano ganek. W kuchni właśnie zaczynał się najgorętszy okres. Na stół wielkanocny przyrządzano nadziewane i pieczone ptactwo, głuszce oraz indyki; przyrządzano pasztety czy też pieczono zające. Przygotowywano nawet do pieczenia całego prosiaka albo jagnię. Najważniejsze jednak były baby wielkanocne oraz mazurki. Przed pieczeniem przesiewano mąkę, następnie kruszono i ucierano cukier, a potem siekano bakalie. Ciasto na babki wyrabiano w nieckach. W. Auleytner wspominał, że później „umieszczano je w dużych glinianych formach, gdzie długo rosły, a wreszcie pieczono w rozpalonym do czerwoności wielkim piecu chlebowym znajdującym się w suterenach dworu. Pieczenie bab było misterium pań, do którego nie byli dopuszczani mężczyźni, a szczególnie psotni dorastający chłopcy. Panie zawsze obawiały się, że baby się zaziębią, opadną i będą zakalcem. Wyjmowano je ostrożnie z glinianych form na stoły przykryte grubo białymi obrusami, tam długo stygły”.

Wielkanocne stoły dworskie były przepięknie dekorowane, co było charakterystyczne dla polskiej kuchni tamtego okresu. W niektórych domach na stole można było zobaczyć „całe jagnię z obowiązkowymi chorągiewkami, bogato przyozdobione prosię, olbrzymią pieczeń cielęcą i kiełbasy”. U innych natomiast, na środku stołu kładziono świńską głowę w całości uwędzoną z jajkiem-pisanką w półotwartym pysku. Tuż obok niej stawiano szynki, a nieco dalej była koliście ułożona biała kiełbasa, która była otoczona różnokolorowymi pisankami, następnie stół wykładano półmiskami z pasztetami, mazurkami, wielkimi babami z lukrem i plackiem z kruszonką. Niektórzy przystrajali stół świeżo zerwanymi zielonymi gałązkami brzozy. W. Baraniewski tak opisywał potrawy na świątecznym stole: „Między dwoma srebrnymi lichtarzami, na wysokiej podstawie obsianej rzeżuchą, niby na zielonym wzgórzu, pasł się spokojnie baranek wielkanocny z masła (…) z czerwoną chorągiewką. U stóp jego wydymała się grzbietem wspaniała, złotawa szynka, ubrana dookoła wianuszkiem kolorowych pisanek, zwoje kiełbas i wędzonek, od których szły cudowne zapachy, piętrzyły się na misach, przetykane czerwoną rzodkiewką. Dalej imponujący sernik, ozdobiony kratą, rozlewał się majestatycznie dużą, żółtą plamą, a torty przeróżne, pstre, na wystrzyganych białych papierach podawały się piękne i krągłe oczom i apetytom. Na miejscu poczesnem król placków: przekładaniec – olbrzym, witał gości i chwalił Dawcę darów wspaniałem Alleluja, wypisanem czarnym lukrem na białej powierzchni, a na bokach stołu, jak wojsko na baczność, stały dwa rzędy bab, chluba gospodyń, najtrudniejszy i najwspanialszy obiekt święconego. (…) Na drugim, bocznym stole było w pstrych misach ustawione święcone dla służby, stosy chlebów, gomółek sera i masła, i różnorakiego bardziej prostego jedzenia (…)”.

W Wielką Sobotę czekano na proboszcza, który objeżdżał wioski, dwory oraz zaścianki, żeby poświęcić pokarmy. Przed przyjazdem księdza gospodynie z całej wioski znosiły koszyki z jedzeniem, a potem ustawiały je przed gankiem. Proboszcz w pierwszej kolejności święcił pokarmy mieszkańców wioski, a potem mieszkańców dworu.

W Wielkanocną Niedzielę mieszkańcy dworu z samego poranka udawali się na rezurekcję, po zakończeniu której każdy wyruszał do domu, ażeby w jadalni przy święconym zasiąść wspólnie z całą rodziną i podzielić się jajkiem. Zofia z Tyszkiewiczów Klemensowa Potocka wspominała: „rozpoczynaliśmy konsumowanie licznych potraw, ślicznie podanych, smakowicie przyrządzonych przez szefa Antoniego Gwiazdę. Duże ilości utrudniały wybór potraw: i szynki gotowane, i surowe, litewskie kiełbasy, pasztety, polędwice, kaczki, kury, indyki. Rozmaite sosy i kompoty, sękacze, lukrowane babki, serniki, mazurki, makowce itp. łakocie. Największym powodzeniem cieszyło się zawsze pieczone prosię na gorąco polane specjalnym sosem, z kaszą gryczaną, moje ulubione danie z powodu chrupiącej skórki. Obowiązkowo był bulion i barszcz z pasztecikami na gorąco”. Przypuszczalnie, dzień mijał w wielkim obżarstwie, jak również na zabawie. Dorośli spędzali czas na grze w karty, udawali się na długie spacery czy też tańczyli, a dzieci natomiast bawiły się w palanta (gra polegająca na podbijaniu piłeczki kijem) czy też w ślepą babkę (nazywaną potocznie ciuciubabką). Do typowo wielkanocnych zabaw można również zaliczyć walatkę lub wybitkę. Gra polegała na stukaniu się pisankami, a wygrywał ten, którego jajko nie zostało rozbite. Inna zaś wersja tej zabawy zakładała toczenie jajka po pochyłej desce lub po stole.

Nie trzeba też zapominać, że na skutek powstań, Wielkanoc była również dobrą okazją, ażeby uczcić poległych i zesłańców. Wtedy też Święta nabierały nieco innego charakteru.

W drugi dzień świąt, czyli Wielkanocny Poniedziałek, lały się strumienie wody podobnie jak w czasach współczesnych. Był zwyczaj, że z pokojów usuwano najcenniejsze meble, zanim w ruch poszły dzbany. W niektórych dworach były pewne ograniczenia: nie wolno było oblewać wodą drewnianych podłóg, które były woskowane. Ochroną byli objęci także starsi ludzie, co prawda zezwalano, aby troszeczkę skropiono ich wodą kolońską. Tradycja mówiła również, że harce dyngusowe mają zostać zakończone w odpowiednim momencie. Już koło południa podłogi we dworach ziemiańskich były wytarte do sucha. Podkreślić należy, że oblewanie się wodą w drugi dzień świąt u ziemian było bardziej powściągliwe, niż u włościan. Poza tym, w Lany Poniedziałek odwiedzano sąsiadów, a także przyjmowano gości.

Radość ze Zmartwychwstania Pańskiego we dworku przedłużała się jeszcze na cały tydzień po Wielkiej Nocy!

Opracował Andrzej Pietruszka
Tekst ukazał się w nr 6 (226) za 31 marca – 16 kwietnia 2015

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X