Świat Tolkiena pod Lwowem

Świat Tolkiena pod Lwowem

Gdyby zdobywca Oscara, Peter Jackson, zanim zaczął filmować trylogię „Władca Pierścieni”, przyjechał w okolice Lwowa, do zagubionej wśród lasów wioseczki Stulsko, to, z całą pewnością, nie wydawałby fortuny na drogą grafikę komputerową, która stworzyła filmowy świat Tolkiena. Tu bowiem zupełnie realnie istnieją Szyr, Moria i las Fangorna.

Namiary na to cudowne miejsce: Ziemia Lwowska, powiat Mikołajów, wieś Stulsko. Dojechać najłatwiej jest własnym samochodem. Autobusy, co prawda, jeżdżą, ale niezbyt często. Dojazd samochodem ze Lwowa zajmie maksymalnie 45 minut. Nie dojeżdżając do Mikołajowa, przejechawszy dwa mosty, skręcamy w lewo do wsi Wielka Wola. Prosto przed nami, za polem, są widoczne dość wysokie, zalesione pagórki, ginące za horyzontem. Tam się rozpoczyna bajeczny, mistyczny, jaskiniowy megapolis, zapomniany przez wszystkich.

Kamiennie ule czy siedliska hobbitów?
Im bliżej podjeżdżamy do Stulska, tym uważniej wpatrujemy się w budowle, przypominające ule pszczele. Droga dociera aż do progu starych skał, przysypanych tu i tam otworami, w których z bliska można wypatrzyć drzwi. Jednak, podczas gdy w jaskiniach miast Krymu, takich, jak Mangupa czy Eski-Kermenna, już od pięciuset lat nikt nie mieszka, stulskie kamienne „mieszkania”, zdaje się, nie są puste. Prawie wszystkie drzwi są zamknięte na duże, masywne kłódki.

 

Niektóre jaskinie są zamieszkałe, lecz nie przez bohaterów Tolkiena, lecz przez mieszkańców wioski (Fot. Dmytro Antoniuk)Okazuje się, że to miejscowi wieśniacy racjonalnie wykorzystują wyżłobione przez przodków pomieszczenia, jak banalne spichlerze, w których przechowują ziemniaki oraz inne produkty. Z boku wyglądają – wypisz, wymaluj, jak nory hobbitów, stworzone przez Tolkiena. Różnica polega tylko w kształcie drzwi. Tu one nieco się różnią od wymyślonych przez pisarza, nie są okrągłe, a najzwyklejsze. Przy tym niektóre wejścia są położone tak bardzo nisko nad ziemią, że inaczej, jak czołgając się, nie można się dostać do wnętrza. Jednym słowem, Szyr baśniowy. Pozostaje tylko się dziwić, że tu do tej pory nie dotarli wielbiciele „Władcy pierścieni”, odtwarzający kadry z filmu.

Nory kamienne – to, oczywiście, nie wszystko, co czyni Stulsko niepowtarzalnym. Po pierwsze, są one porozrzucane na powierzchni, która odpowiada kijowskiej dzielnicy Podół, po drugie, poza jaskiniowymi komnatami dla ziemniaków jest tu kilka, zaskakujących wyobraźnię, pogańskich ognisk ofiarnych oraz nie zbadane przez nikogo miasto podziemne. Wszystko to, niby duża grzybnia, zostało porozrzucane po ogromnym pagórkowatym lesie, gdzie zaskakujące w kształtach duże kamienie i megality pojawiają się przed oczyma na zalanej słońcem polanie.

Nad drogą wisi ogromna budowla, przypominająca kształtem zburzony most. Miejscowi, nie wiadomo, dlaczego, nazywają to świątynią Jana Chrzciciela. Na nim rzeczywiście, tysiąc lat temu, składano w ofierze zwierząt. Jeśli zaś chodzi o ogromne, podziemne labirynty, to naukowcy potwierdzają ich istnienie, jednak, z powodu braku środków nie zbadali ich jeszcze. Jest to prawdziwy skarb dla speleologów i „czarnych” archeologów, tym bardziej, że mieszkańcy Stulska z chęcią oprowadzą przyjezdnych ulicami tajemniczych podziemi, które w zupełności pasują do roli porzuconej stolicy krasnoludków Morii. Trzeba jedynie nie zapomnieć o latarce, bateriach i ciepłym ubraniu.

 

Wieśniacy przechowują tu kartofle (Fot. Dmytro Antoniuk)Kto to wszystko wymyślił?
Powierzchnia oraz ilość tych wszystkich przejść, drzwi, wyrąbanych w skałach, porozrzucanych po lesie pogańskich ognisk ofiarnych, nie pozostawia wątpliwości w to, że jesteśmy w jakimś bardzo znaczącym miejscu. Rzeczywiście – Stulsko – to nie jakaś zapadła mieścina, służąca temu, by się schronić przed najazdami wroga, a cała stolica, o której świadczyły archiwa Watykanu i Konstantynopola. Jednak, nie mieszkali tu przodkowie współczesnych Ukraińców i, oczywiście, tym bardziej, nie krasnoludki. Zamieszkiwało tu plemię białych Chorwatów. Niektórzy starzy autorzy przypuszczali nawet, że Chorwaci, mieszkający na Bałkanach, są potomkami tutejszych dawnych mieszkańców. Wbrew temu, że Stulsko nie jest znane nie tylko zwykłym turystom, ale też fachowcom, niektórzy entuzjaści jednak wykopali tu pozostałości po wysokich murach, chroniących miasto, a nawet odkryli drogę, wymoszczoną białym kamieniem. Ciężko sobie wyobrazić, ale małą rzeczułką Kołodnicą, która, niby żmijka, wije się między pagórkami, wieki temu przepływały statki. Biali Chorwaci pracowicie pogłębili ją na długości 11 km, aż do Dniestra, nie wykluczone, więc, że do Stulskiego przypływały statki z Bizancjum i nawet krajów arabskich.

Mimo że sława Stulskiego od dawna jest przyćmiona, jest ono miejscem naprawdę baśniowym.
Czemu, więc, z upływem lat Stulsko się nie stało kwitnącym miastem, które zaćmiłoby swą wielkością i pięknem Lwów, powstały o wiele później? Na to pytanie brak jednoznacznej odpowiedzi. Według jednej z wersji, miasto zostało podstępem opanowane przez nieznanych wrogów i spalone do cna. Według drugiej wersji, biali Chorwaci uciekli stąd przed tajemniczą epidemią. Jakkolwiek by było, mimo że sława Stulskiego od dawna jest przyćmiona, jest ono miejscem naprawdę baśniowym. Czy megality są temu winne, czy też odczucie zagadkowych podziemnych uliczek pod nogami, a jednak nie porzuca nas odczucie czegoś mistycznego, ale nie złowrogiego. Tak czy inaczej, gdy Państwu się uda przyjechać do Stulskiego, pozostawi ono po sobie doznania, które z pewnością zaćmią wrażenia po przejrzeniu dowolnej części trylogii „Władca pierścieni.”

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 2 (78) 2-13 lutego 2009

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X