Wędrówka do polskich dworów na Podolu (część I) Fot. Dmytro Antoniuk

Wędrówka do polskich dworów na Podolu (część I)

Przypominam o tych licznych polskich dworkach, a nawet pałacach, które można obejrzeć w mijanych na tej trasie miejscowościach. O istnieniu niektórych nawet nie podejrzewamy.

Oficjalnie ta trasa nosi numerację H03. Już po kilku kilometrach po zjeździe z obwodnicy Chmielnickiego w kierunku południowym mijamy tabliczkę z napisem „Skarżyńce”. Miejscowym ta wioska bardziej się kojarzy ze szpitalem psychiatrycznym, ale są tu też inne, bardziej interesujące obiekty. Na przykład, siedziba rady wiejskiej. Jest to klasycystyczny, skromny, niepokaźny dworek z początków XIX wieku, wybudowany przez pana Marowskiego. Wprawdzie jego wnętrza nie zachowały się, ale usytuowany jest w malowniczym miejscu, nad stawem, a resztki parku wokoło są jeszcze widoczne.

Dalej na południe, za Antoniowcami, w Prawdziwcach skręcamy w prawo i dojeżdżamy do Bujwołowiec. Budynek szkoły – to dawny dworek, wybudowany w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku przez Gawrońskich (według innej wersji Raciborskich). Potem Bujwołowcami przez długi czas władali Starzyńscy, którzy majątek sprzedali rosyjskiemu generałowi Iwanowowi.

Fot. Dmytro Antoniuk

W piętrowym dworze z wysokim poddaszem były niegdyś oryginalne parkiety z wzorami w kształcie gwiazd. Był tu kryształowy żyrandol i meble w stylu Ludwika XVI, była zebrana przez Edwarda Starzyńskiego kolekcja uprzęży. Wystrój wnętrz został niestety utracony, ale na zewnątrz od strony jeziora zachował się skromny ganek z kolumnami. W 1988 roku ówczesny przewodniczący kołchozu nakazał rozebrać wielki, zdobiony sztukaterią portyk – jego dolne kapitele stoją do dziś obok szczątek fasady. Być może, właśnie wtedy wycięto też wiele cennych drzew rosnących przed zabytkiem. Obecnie w tej części parku ocalały jedynie dwa dęby, sosna i kilka jodeł.

W Prawdziwcach możemy skręcić w lewo, na Szarówkę, z jej cerkwią obronną. Większość badaczy (w tym Eugenia Płamieniecka) datują tutejszą cerkiew MB Nieustającej Pomocy na XIV-XV wiek. Uważają ją za jedną z najstarszych świątyń Podola. Natomiast Natalia Ursu sądzi, że zasadniczą przestrzeń świątyni stworzono w 1607 roku, co potwierdza dokumentacja Kościoła wschodniego. Jak by tam nie było, wszyscy się zgadzają, że dzwonnica wieńcząca fasadę – to pierwotna wieża obronna, która miała kiedyś 5 kondygnacji i krenelaże. Mogła ona być częścią zamku – przecież obok przebiegał słynny szlak kuczmański (szlak podolski). Potomek wybitnego rycerza Bernarda Pretwicza, wspólnie z Bajdą Wiśniowieckim siejącego postrach i panikę wśród Tatarów i Turków, starosta trembowelski Jakub Pretwicz zaprosił do Szarówki oo. dominikanów, którzy zbudowali murowany kościół pw. Zwiastowania NMP. W 1613 roku zmarł fundator i prawdopodobnie został pochowany pod prawą ścianą świątyni. W II połowie XIX wieku istniało jeszcze epitafium z jego portretem. Klasztor podupadł po napadzie hajdamaków i w 1781 roku poddano go gruntownej renowacji: zamurowano niektóre strzelnice na wieży, a trynitarz Józef Prechtl pokrył ściany freskami. Wtedy to obok wzniesiono częściowo drewnianą dzwonnicę. Kościół miał 5 ołtarzy, a w głównym mieścił się obraz NMP. W 1832 roku dominikanie zostali wypędzeni, a kościół przekazano na prawosławną cerkiew MB Nieustającej Pomocy. Architekt Uczta po kilku latach przebudował wnętrza, ale w znacznym stopniu świątynię zmieniły kolejne przebudowy z lat 1890-1892. Wtedy zostały już całkowicie zamalowane (lub zniszczone) freski Prechtla i zamieniono je na mało wartościowe malowidła. Zamalowano też wapnem napis na nagrobku z białego marmuru rodziny Dulskich, który znajdował się po prawej stronie od ikonostasu. W okresie sowieckim zabytek przeszedł kolejne przebudowy: namiotowy dach zamieniono na prawie płaski i dodano współczesne banie nad transeptem i na wieży. Otóż dziś z dawnego wystroju nie pozostało już nic.

Gościnny proboszcz zezwala wejść na wieżę i zobaczyć zamurowane strzelnice, ale ponieważ nie ma tam światła, trzeba mieć przy sobie latarkę. Przed wejściem można jeszcze dojrzeć epitafium ze skrzyżowanymi piszczelami, łacińską inskrypcją i datą 1762.

Szarówka jest dziś zaciszną podolską wioską, położoną malowniczo na brzegach rzeki Wowczok, ze źródełkami, parkiem, który niegdyś otaczał dwór. Jest też kościół z 1861 roku.

Jedziemy dalej główną drogą H03 do Jarmoliniec. Jest to stolica rejonu. W centrum należy odszukać budynek stacji sanitarnej, który jest prawdopodobnie XIX-wieczną siedzibą hrabiów Orłowskich. Kształt budynku jednak zmieniono w okresie sowieckim i obłożono płytkami ceramicznymi. W miasteczku był jeszcze zajazd z XVIII wieku, przebudowany przez hrabiego Orłowskiego specjalnie na przyjazd cara Aleksandra II, przyjaciela z dzieciństwa hrabiego. Opodal, poza liceum, zachował się fragment mało znanego klasztoru bernardynów z XVIII wieku. Teraz mieści się tam liceum. Drugie skrzydło klasztoru jest obecnie w remoncie. Planuje się umieścić tu muzeum krajoznawcze. Warto wejść na plac pomiędzy skrzydłami, gdzie jest parking, bo jedynie tu zachował się fragment dawnej sztukaterii, na którym przedstawiono podobno kartkę papieru i paszczę z zębami i językiem.

Ten klasztor bernardynów powstał w Jarmolińcach w 1757 roku, dzięki fundacji gen. Pawła Starzyńskiego. Początkowo klasztor był drewniany, ale po czterech latach zaczęto stawiać murowany, a ukończono w 1785 roku dzięki wsparciu łowczego koronnego, zwolennika Rosjan, Jana Onufrego Orłowskiego. Tu też fundator został pochowany. Jak większość klasztorów katolickich na Podolu, ten też nie przetrwał kasaty rosyjskiej z 1832 roku i został przekazany na cerkiew prawosławną pw. Św. Trójcy (myli się tę świątynię z inną, pod tym samym wezwaniem, wzniesioną już współcześnie). W tamtych czasach istniał jeszcze ołtarz katolicki z „cudownym obrazem”. Po roku 1881 świątynię zasadniczo przebudowano w stylu wschodnim. W okresie sowieckim kościół i część klasztoru rozebrano, a na ich miejscu wybudowano budynek administracyjny.

Czynny jest w Jarmolińcach kościół parafialny pw. Św. Piotra i Pawła, który zmieniony, przetrwał z wieku XIX. Stoi on przy drodze na Gródek.

Prawie wszystkie nazwy miejscowości mają w tej części Podola końcówkę „wce”. Obecnie podążamy do Micowców, a dalej w lewo na Malejowce i Słobódkę Malejowiecką, dojeżdżamy do rozstaju pod lasem. Tu znów w lewo, i dojeżdżamy do Morozowa. Powiem od razu: droga tu jest straszna, ale męczarnię kompensują wspaniałe podolskie widoki z występami skalnymi. Wiejska szkoła Morozowa – to dawny majątek, wybudowany w XIX wieku przez Majakowskich lub Wiśniowieckich, którzy byli jego ostatnimi właścicielami. Niestety, jak i w poprzednich wypadkach, wystrój wnętrz do naszych czasów się nie zachował. Tereny są jednak interesujące dla miłośników wiejskiej głuszy i dla geologów – w Morozowie jest sztolnia, gdzie wydobywane są fosforyty o kształcie kulistym.

Powracając do Malejowiec, przejeżdżamy obok dziwnej, kształtem przypominającej zamkową, wieży. Jest to XIX-wieczna wieża ciśnień majątku Orłowskich, w którym obecnie mieści się dziecięce sanatorium przeciwgruźlicze.

Fundatorem jednej z najbardziej romantycznych na Podolu rezydencji, która już na początku XIX wieku wywoływała podziw i układanie na jej cześć wierszowanych panegiryk, był wielki łowczy koronny, ulubieniec króla Stanisława Augusta, Jan Onufry Orłowski. Zgodnie z przekazem rodzinnym, znany architekt Dominik Merlini wybudował dla niego wspaniałą rezydencję w stylu klasycystycznym w roku 1788. Data ta widnieje do dziś na jednym z bocznych frontonów. Prawie przez całe XIX stulecie Malejowce prawnie należały do wnuka pana łowczego, Ignacego Orłowskiego, ale ponieważ cierpiał on na „zamroczenie umysłu”, opiekunem – a faktycznie właścicielem majątku – był jego młodszy brat Aleksander, ożeniony z wnuczką słynnego ministra Napoleona Charlesa-Maurice`a de Talleyranda.

Zaczynając od Jana Onufrego, Orłowscy do 1917 roku gromadzili w Malejowcach liczne zabytki. Rodzina miała kolekcję obrazów polskich malarzy, przewiezioną tu z pałacu w Jarmolińcach, który spłonął w 1905 roku. Były tu płótna Józefa Brandta, Tadeusza Ajdukiewicza, Jana Matejki, Juliusza Kossaka, Henryka Siemiradzkiego. Były też rodzinne portrety, był portret króla Stanisława Augusta pędzla Jana Lampiego starszego, był obraz Święta Rodzina przypisywany Rafaelowi. Po śmierci spokrewnionego z Orłowskimi biskupa Ignacego Krasickiego, przywieziono do Malejowiec jego bibliotekę liczącą 8 tysięcy tomów. Były w niej między innymi, listy papieży do królów polskich. Ponieważ w pałacu nie było specjalnego pomieszczenia na bibliotekę, folianty trzymano prawie we wszystkich salach, a niektóre tak i pozostały w skrzyniach. Odziedziczyli Orłowscy po Krasickim również wspaniałą kolekcję numizmatów – monet starogreckich i starorzymskich. Podczas krótkiego stacjonowania wojsk Denikina w Malejowcach ostatni właściciel, Ksawery Franciszek Orłowski, zapakował co się dało z tych zbiorów i wywiózł do Odessy, a stamtąd do Marsylii. Obecnie część tych zbiorów jest we Francji, a część w Argentynie u potomków hrabiego.

W pałacu zachowały się niektóre pomieszczenia. Największą jest sala balowa z balkonem dla orkiestry. Ściany i sufit zdobione są sztukaterią przedstawiającą instrumenty muzyczne w ornamentyce roślinnej. Sąsiedni pokój – buduar damski – upiększony jest ścianą z różowego marmuru. Dawny gabinet dekorują ciemnozielone kolumny. Amfiladowy układ pomieszczeń zachował się do dziś.

Pałac jest piętrowy od frontu, a ponieważ stoi na pagórku, to od strony parku ma dwa piętra. Interesującym detalem eksterieru są figury atlasów, podtrzymujących balkon sali balowej.

Dobrze zachował się park założony przez Dionizego Miklera, chociaż nie przetrwały zdobiące go liczne mostki, figury i romantyczne „greckie” ruiny pawilonu myśliwskiego. Poniżej pałacu znajduje się niewielki basen, woda do którego wycieka z paszczy lwa. Zachowały się też sztuczne stawy z wysepkami. Obok można zobaczyć jeszcze jedną atrakcję Malejowiec – wodospad kryjący pod sobą grotę, w której stała niegdyś figura św. Onufrego. Nad tą grotą jest jeszcze jedna, z kaplicą – są to pozostałości klasztoru bazylianów. Na górce, z której spada woda, jest źródło ze smaczną, i jak się tu uważa, leczniczą wodą.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 16 (236) 28 sierpnia – 14 września 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X