Największy szacunek i dozgonną wdzięczność mieszkańców Lwowa uzyskał hetman Jabłonowski za zwycięstwo nad ordą tatarską w 1695 – był to ostatni najazd Tatarów na tereny Rzeczypospolitej. Lud lwowski swą wdzięczność i uznanie wyraził przez wzniesienie hetmanowi pomnika w mieście.
Na ośmiobocznym cokole kamiennym stanęła rzeźbiona w kamieniu postać hetmana w rycerskiej zbroi, w bojowym hełmie na głowie i z hetmańską buławą w prawym ręku. Posąg w pozłacanej zbroi stanął naprzeciwko Niskiego Zamku.
Po rozbiórce murów miejskich, nakazanej przez Austriaków, pomnik przeniesiono na nowe miejsce – dziedziniec kompleksu zabudowań klasztoru oo. jezuitów. Hetman był orędownikiem i dobrodziejem tego zakonu i po śmierci w 1702 spoczął w krypcie rodowej jezuickiego kościoła.
Po kasacie zakonu przez władze zaborcze, likwidacji kolegium oraz przekazaniu tych gmachów na biura sądowe i skarbowe, pomnik hetmana poszedł na poniewierkę – przeniesiono go na wysypisko gruzu w kącie podwórza kamienicy nr13 przy ul. Karola Ludwika (później Legionów).
Dopiero po latach, w połowie XIX w., został odnaleziony przez dziennikarza H. Stupnickiego. Odnowiony, dzięki finansowemu wsparciu mieszkańców Lwowa, przez rzeźbiarzy P. Eutele i L. Schimsera, ustawiony został w 1859 na głównej promenadzie miasta, którą na jego cześć nazwano Wałami Hetmańskimi (a prawą, „parzystą” stronę alei – ulicą Hetmańską).
Stał tam sobie spokojnie aż do 1932 roku, gdy znów przeniesiono go w pobliże kościoła oo. jezuitów – tym razem na plac przed świątynią, zwany Trybunalskim. Po wybuchu II wojny światowej, tzn. „pierwsi bolszewicy” nie zrobili pomnikowi krzywdy. Nie zaszkodzili mu też Niemcy po 1941 roku. Dopiero w 1944 roku nowe władze miasta dały radę pomnikowi. W taki to sposób pierwszy świecki pomnik, cenny zabytek sztuki barokowej, zniknął bez śladu.
Stefania Łabaziewicz