Walczymy o swoje

Walczymy o swoje

Lwowska telewizja ZIK: „Wierni parafii św. Antoniego starają się odebrać lokal 4. Szkoły Muzycznej. Twierdzą, że przed stu laty, za Austro-Węgier, w budynku mieszkali zakonnicy. Od 40 lat w tym lokalu dzieci uczą się gry na różnych instrumentach”.

 

Fakty są takie: od dłuższego czasu bezskutecznie kolejni proboszczowie kościoła i wierni starają się u władz lwowskich o wykonanie decyzji prezydenta o zwrocie obiektów sakralnych ich przedwojennym właścicielom. Cały czas sprawa natyka się na mur milczenia, niechęci, bądź otwartej wrogości.

 

Telewidzowie, w tym parafianie kościoła św. Antoniego we Lwowie, oglądający 8 grudnia 2011 r. program „Wydarzenia dnia” telekompanii „ZIK”, byli zszokowani. Powstała niedawno Zachodnia Informacyjna Kompania znana jest mieszkańcom regionu głównie z niezależnych relacji z ważnych wydarzeń i śledztw dziennikarskich o strukturach władzy. Stąd jej programy są bardzo popularne. Aż tu raptem ukazuje się program, w którym wierni kościoła św. Antoniego i proboszcz o. Władysław Lizun przedstawieni są jako monstra. Godzą w biedne dzieci, pragnące zdobyć wykształcenie muzyczne w szkole, która mieści się w dawnym budynku plebanii.

Od dłuższego czasu bezskutecznie parafia kościoła św. Antoniego stara się u władz lwowskich o wykonanie decyzji prezydenta o zwrocie obiektów sakralnych ich przedwojennym właścicielom. Sprawa ciągle natyka się jednak na mur niechęci, bądź wrogości. Dyrektor szkoły Olga Biłas twierdzi, że do szkoły cyfrę uczęszcza 400 uczniów. Jeżeli by ta cyfra była prawdziwa, to szkoła musiałaby pracować na dwie zmiany, również w dni wolne, co absolutnie mija się z prawdą. Wieczorami (jest to szkoła wieczorowa) światła palą się sporadycznie w kilku oknach, a w sobotę dzieci uczęszczają na zajęcia w godzinach porannych. W niedzielę szkoła jest zamknięta. Czy pani dyrektor nie pomyliła się o jedno „0”? Olga Biłas argumentuje też, że w okolicach ul. Łyczakowskiej nie ma innej szkoły muzycznej. A czy w okolicach wszystkich ulic Lwowa są szkoły muzyczne?

Prawdą jest, że parafia wystąpiła na drogę sądowa, ponieważ polubowne załatwienie sprawy zawiodło. Rozprawy doszły już do Sądu Gospodarczego w Kijowie. Nadal nie udaje się uzyskać potwierdzenia ustaw rządowych i odzyskać należącej parafii własności, ponieważ sąd naznaczył kolejne ekspertyzy. Władze lokalne wymawiają się brakiem lokali, gdzie można by przenieść szkołę.Podczas wywiadu o. Lizun wskazał mieszczący się 150 m dalej budynek (przy ul. Łyczakowskiej), w którym był komisariat wojskowy, a przed wojną mieściło się liceum. Już od dwóch lat gmach stoi pusty, co we współczesnych czasach jest po prostu marnotrawstwem.

Parafia posiada wszystkie dokumenty potwierdzające własność budynku plebanii. W tym roku na żądanie sądu została wykonana oficjalna ekspertyza przez jedyny uprawniony do tego organ – Ukraiński Regionalny Specjalistyczny Naukowo-Konserwatorski Instytut. Przedstawiono wyniki przebadanych dokumentów z lwowskich archiwów, podano kopie materiałów oraz wyniki prac archeologicznych na dziedzińcu kościoła, które potwierdzają materiały archiwalne.

Z dokumentów wynika, że lokalizację klasztoru oo. franciszkanów konwentualnych magistrat zatwierdził aktem z 23 czerwca 1617 roku. Dokument został potwierdzony przywilejem króla Zygmunta III. Pierwszy, drewniany klasztor i kościół powstał na łyczakowskim przedmieściu na tzw. Suchej Woli w latach 1618–30. Wojny polsko-kozackie zniszczyły te zabudowania dwukrotnie w 1648 i 1652 roku.

Następny klasztor powstał z fundacji księcia Konstantego Krzysztofa Korybuta Wiśniowieckiego w 1669 roku. Od tego czasu rodzina Wiśniowieckich opiekowała się klasztorem, inwestowała w jego utrzymanie, modernizację i odbudowę. W 1718 r., przy wsparciu Janusza Antoniego Wiśniowieckiego, rozpoczęto budowę obecnego kościoła i nowego klasztoru. W tym czasie teren z północnej strony otoczono sadem. Budynki klasztorne przylegały do kościoła od południowej, północnej i wschodniej strony. Były jednopiętrowe, a wewnątrz tworzyły zamknięty dziedziniec.

W 1784 r. władze austriackie kasują klasztor. Kościół staje się kościołem parafialnym dla Górnego Łyczakowa. Do parafii włączono również wiernych kościoła św. Piotra i Pawła, zmienionego w cerkiew greckokatolicką. Na przestrzeni kolejnych lat klasztor był przebudowywany i modernizowany, kościół zaś otrzymał współczesny wygląd, z charakterystycznymi schodami z figurą Matki Boskiej. W 1885 r. rozebrano północne i wschodnie skrzydło klasztoru, a południowe podniesiono o jedną kondygnację z dachem mansardowym. Tak powstał obecnie stojący budynek, który jest przedmiotem sporu. Przeniesiono tu zarząd plebanii. Mieszkał tu proboszcz, wikary, organista i kościelny. Mieściły się tu kuchnia i pomieszczenia sanitarne. Komisja Skarbu z 1893 r. potwierdziła wykorzystanie tego budynku wyłącznie na potrzeby kościoła i parafii. Taką też funkcję pełnił budynek do końca II wojny światowej.

Po jego opuszczeniu przez zakonników i likwidacji parafii, w budynku umieszczono Ukraiński Naukowo-Badawczy Instytut Przemysłu Poligraficznego, który zajmował pomieszczenia i dziedziniec kościoła do końca lat 70. XX wieku. Następnie przeniósł się do nowej siedziby. Dopiero wtedy umieszczono tu szkołę muzyczną.

Obecnie kościół św. Antoniego nie ma żadnego zaplecza. Na odzyskanym dziedzińcu, po przebudowaniu dawnych garaży, udało się wygospodarować kilka ciasnych pomieszczeń, gdzie prowadzi się katechezę i spotykają się parafianie. Nie ma warunków do funkcjonowania klasztoru franciszkanów, którzy wrócili do swego dawnego kościoła. Zakonnicy katechizują ponad 100 dzieci zarówno po polsku, jak i po ukraińsku, odbywają się tu spotkania franciszkańskiego zakonu świeckich i wspólnot modlitewnych. Działa cały szereg stowarzyszeń – nie tylko religijnych: Rodzina Rodzin miasta Lwowa, wspólnota odnowy w Duchu Świętym, grupa Anonimowych Alkoholików i wspólnota Rodzin Alkoholików. Na rozszerzenie tej działalności socjalnej po prostu brak miejsca.

Wszystkie przytoczone fakty są potwierdzone odpowiednimi dokumentami i dla każdego sądu są nie do podważenia. Ciekawe, kiedy uzna je sąd ukraiński? Dlaczego z takim trudem musimy walczyć o swoje, gdy innym to, co do nich nie należało spada jak manna z nieba?

 

Krzysztof Szymański

Tekst ukazał się w nr 23-24 (147-148), 16 grudnia 2011 – 12 stycznia 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X