(Ukraińska) wiosna fot. svoi.city

(Ukraińska) wiosna

Ta następująca po zimie, cieplejsza pora roku chyba już dawno nie była tak wyczekiwaną, zwłaszcza przez Ukraińców. Wiosna 2023 jest synonimem ukraińskiego zwycięstwa nad rosyjskimi zbrodniczymi planami oraz nadzieją na odrodzenie i odbudowę.

Dokładnie dziewięć lat temu, w marcu 2014 roku, konflikt rosyjsko-ukraiński dopiero się zaczynał. Wtedy ukraińskie garnizony na Krymie były już oblężone, w wielu miastach wschodniej i południowej Ukrainy trwały demonstracje inspirowane przez „turystów Putina”, na Krymie odbywało się tzw. „referendum” (w którym 123% mieszkańców poparło połączenie się z Rosją), a ukraińska armia pośpiesznie przerzucała swoje siły w kierunku wschodniej granicy państwa. Wkrótce zaczęły się walki na Donbasie: operacja nazwana przez rosyjskie kierownictwo „Rosyjską Wiosną” miała doprowadzić do powstania „Noworosji” i oderwania od Ukrainy wschodnich i południowych obwodów. Tamta „rosyjska” wiosna była inna: pełna obaw, niepokoju i niepewności co do tego co jeszcze może się wydarzyć. Plany te udało się Moskwie zrealizować tylko częściowo, jednak wiadomo było, że to nie ostatni akt dramatu, jaki rozpoczął się tuż po Rewolucji Godności, co zresztą stało się jasne na początku 2022 roku.

Fiasko zimowych planów Putina

W 2022 roku z jeszcze większą niepewnością spoglądaliśmy w przyszłość, szczególnie jesienią, a zwłaszcza po pamiętnym 10 października – gdy miał miejsce pierwszy zmasowany atak rakietowy na obiekty infrastruktury energetycznej Ukrainy. Po nim nastąpiły kolejne: w każdym po kilkadziesiąt pocisków manewrujących, zwykle w odstępie kilku-kilkunastu dni. Cel tych działań był jasny: doprowadzenie do zniszczenia ukraińskiej infrastruktury energetycznej, sieci przesyłowych i finalnie elektrowni, tak, by w zimie pozostający bez ogrzewania i prądu mieszkańcy miast i wsi wymusili na władzach w Kijowie rozmowy i podpisanie pokoju na warunkach Moskwy.

To na szczęście się nie udało: dzięki wysiłkom armii – a zwłaszcza obrony przeciwlotniczej, służb odpowiedzialnych za remont systemów energetycznych, służb ratowniczych, wreszcie dzięki zaradności i pomysłowości samych mieszkańców Ukrainy, ani razu nie doszło do pełnego „blackoutu” na dłużej niż kilka godzin. Choć ataki trwały całą jesień i zimę i nadal mają miejsce, to ich intensywność jest mniejsza, a siły kraju-agresora coraz bardziej się wyczerpują: choć zasoby są duże, to nie są przecież nieskończone. Wraz ze wzrostem możliwości ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, a także wobec końca (dość łagodnej, mimo wszystko) zimy, szansa na złamanie morale ukraińskiego społeczeństwa spada niemal do zera.

Wieczorem 15 listopada, gdy Lwów był jeszcze pogrążony w ciemności po największym ataku rakietowym (którego konsekwencje wówczas nie ominęły także Polski), w centrum miasta przy świetle latarek i telefonów komórkowych, dało się słyszeć piosenkę śpiewaną przez ulicznych muzykantów: „Wiosna, wiosna, przyjdzie wiosna!”. Wreszcie przyszła.

Czas odrodzenia

Wiosna zwykle kojarzy się z odrodzeniem, początkiem nowego życia. Nie inaczej jest w przypadku Ukrainy: choć do zakończenia wojny jest jeszcze daleko, to wiadomo już, że nie skończy się ona zwycięstwem Rosji. Pewne jest, że Ukraina obroniła swoją niezależność, a Rosja poniosła strategiczną porażkę – choć faktycznie było to widać już rok temu, wiosną 2022 roku, gdy okazało się, że „trzydniowa operacja specjalna” się nie udała. Wyczekiwaną i otwartą kwestią jest odbudowa zniszczeń po ustaniu działań wojennych: ta zresztą już trwa od zeszłego roku, praktycznie od momentu, gdy w kolejnych regionach kraju skończyły się walki. W tym roku można mieć nadzieję na znaczne przyśpieszenie tych procesów.

Rok temu wiadomo było, że mimo wycofania się rosyjskich sił spod Kijowa, Czernihowa i Charkowa, nastąpią ciężkie boje o wschód i południe kraju. Nie inaczej jest także teraz: długo wyczekiwana kontrofensywa ma nastąpić wiosną 2023 roku.  Gdzie i kiedy dokładnie – to pozostanie zapewne tajemnicą ukraińskiego Sztabu Generalnego aż do ostatniej chwili. Szansa na to, że kontruderzenie zakończy się sukcesem i odzyskaniem kontroli nad kolejnymi okupowanymi terenami jest duża: armia agresora poniosła znaczne straty – tak ludzkie jak i sprzętowe, a trwające od kilku miesięcy walki o Bachmut dodatkowo uszczuplają jej potencjał. Tymczasem na Ukrainę docierają kolejne dostawy coraz bardziej zaawansowanego sprzętu, a kolejni żołnierze szkolą się w krajach zachodnich. To wszystko daje nadzieję na przeprowadzenie w miarę szybkiej i skutecznej kontrofensywy, która być może pozwoli zakończyć wojnę.

Czas wiosennego zwątpienia

Z drugiej jednak strony w mediach pojawiają się doniesienia rysujące ponury obraz sytuacji na froncie. Dziennikarze piszą o spadku morale wśród ukraińskich żołnierzy, ludziach nieprzygotowanych do walki, bojących się strzelać, wpadających w panikę na dźwięk wystrzału. Liczą, jak wielu żołnierzy zginęło, jak wielu jest rannych i dodają, że nawet, gdyby chcieli oni walczyć, to nie mają czym. Zachód obiecuje „jakieś” dostawy, ale zbyt małe, nie mogące pokryć realnego zapotrzebowania. Siły rosyjskie są przeważające, a naprzeciw nich nie ma kto stanąć.

Po lekturze takich publikacji mamy wrażenie, że nasz optymizm wobec dalszych losów wojny był nie tylko przedwczesny, ale też naiwny. Artykuły pełne wypowiedzi ekspertów przypominają, że Rosja jest ciągle potęgą, a Ukraina zdaje się być w tej sytuacji małym, zapomnianym krajem, Dawidem osamotnionym w walce z Goliatem. „Washington Post” podaje, że w ciągu ostatniego roku poległo 120 000 żołnierzy ukraińskich, straty po stronie agresora sięgają 200 000. Przypomina jednak, że liczby te należy rozpatrywać w pewnej skali i że Rosja ma znacznie większe rezerwy, a przede wszystkim liczniejszą armię. Co prawda i tu „jakość” żołnierza pozostawia wiele do życzenia, ale amerykański dziennik sugeruje, że Moskwa ma szansę by wygrać masą, zalewając Ukrainę może i zdemoralizowanymi, może słabo zmotywowanymi, ale w tajemniczy sposób jednak skutecznymi oddziałami.

W tej sytuacji wydaje się, że najlepszym, co może czekać Kijów, będzie nie wygrana, a zamrożenie konfliktu, powrót do status quo z 2014 roku, z tą różnicą, że kraj będzie osłabiony, jego mieszkańcy zrezygnowani, pozycja prezydenta i rządu zachwieje się. Katastrofa gospodarcza i zmęczenie Zachodu pomocą dla Ukrainy sprawią, że jedyne, co jej pozostanie, to dobrowolnie osunąć się w ramiona Moskwy. Putin (lub któryś z jego sobowtórów) zatriumfuje, po czym będzie mógł spokojnie odejść na ten lepszy ze światów, po to, by ustąpić miejsca pozornie demokratycznemu przywódcy. Ten w swojej łaskawości ułoży się z Ukraińcami tak, aby ugruntować rosyjski sukces, ale też dać sąsiedniemu państwu złudzenie stabilizacji. Nad Dnieprem społeczeństwo opuszczone przez Unię Europejską i NATO zacznie rozważać, czy naprawdę ci Rosjanie są tacy źli, a Chińczycy odetchną z ulgą, szykując się do odbudowy zniszczonych ukraińskich miast.

Wiosna to nie tylko czas radości, ale też osłabienia po zimie, spadku nastroju. Kwitnące drzewa i kwiaty niosą w świat różnorodne alergeny, jesteśmy kichający, kaszlący i zmęczeni. Bardziej odczuwamy swoją samotność, gdy nie mamy z kim dzielić zachwytów nad długimi dniami i świergotem ptaków. Na szczęście te smutki są zwykle przejściowe, a w każdej chwili możemy poznać kogoś, kto zmieni nasze życie na lepsze. Jeśli będziemy o tym pamiętać, a także o HIMARS-ach, czołgach, które lada chwila trafią do Ukrainy, wozach piechoty Marder czy bojowych Bradleyach, o możliwości przekazania Ukraińcom samolotów, wiosna może stać się piękniejsza. A jeśli tego będzie nam za mało to pomyślmy, że 60% Rosjan jest przeciwnych kolejnej mobilizacji, choć gdy zapytano ich o stosunek do pierwszej fali poboru krytycznie wypowiadało się tylko 25% badanych. Wojnę wspiera głównie starsze pokolenie, którego raczej na front nikt nie wyśle, ale i ono chętnie walczyłoby rękoma więźniów i Białorusinów. Czy to oznacza, że Rosjanie zamiast uciekać ze swojego kraju zaczną protestować? Dziś wydaje się, że nie. Ale wiosna to czas szaleństw, czasem może uderzyć do głowy.

Agnieszka Sawicz
Dariusz Materniak

Tekst ukazał się w nr 5 (417), 16 – 30 marca 2023

X