Szlakiem Żelaznej Brygady

Szlakiem Żelaznej Brygady

Legendarna Droga i Przełęcz Legionów do dziś dnia są jednymi z najtrudniejszych do pokonania miejsc na całym szlaku bojowym II Brygady. Trudny górski teren Gorganów oraz sieć drogowa niczym nie różniąca się od tej sprzed stu lat sprawiają, iż dotarcie na miejsce walk jest poważnym wyzwaniem nie tylko logistycznym, ale i kondycyjnym.

Leżące na granicy Węgier i Galicji Karpaty od wieków stanowiły naturalną przeszkodę osłaniającą Nizinę Węgierską od ataków z północy. Nieliczne i trudnodostępne przełęcze oraz słabej jakości drogi ułatwiały obronę, jednakże działały też w drugą stronę, znacząco utrudniając transport wojsk i dostarczanie zaopatrzenia. Jesienią 1914 r. Karpaty stały się areną zaciętych walk. Rosjanie wykorzystując powodzenie w Galicji wdarli się w górskie doliny i poważnie zagrozili przebiciem się na nizinę Węgierską, co z kolei umożliwiło by im błyskawiczne dotarcie do Budapesztu i Wiednia. Losy Wojny Światowej dosłownie zawisły na kilku górskich przełęczach.

W październiku 1914 sytuacja w Karpatach stała się tak dramatyczna, iż austrowęgierskie dowództwo rzucało do walki wszystkie dostępne rezerwy, wśród których znalazły się również 2 i 3 pułk piechoty Legionów Polskich. Polskie jednostki zostały skoncentrowane w pobliżu miejscowości Konigsfeld, skąd wyruszyły w morderczy marsz w Gorgany. W ciągu kilku dni, staczając liczne potyczki z rosyjskimi patrolami, legioniści przeprawili się przez przełącz Rogodze i dotarli do leżącej już po galicyjskiej stronie granicy wsi Rafajłowa. Samo przebicie się przez góry nie dawało jednak szans na kontynuowanie ofensywy. Jedynym rozwiązaniem było wybudowanie od podstaw górskiej drogi, umożliwiającej transport rezerw oraz zaopatrzenia. Prace rozpoczęto 16 października 1914 r. W rekordowym tempie żołnierze 3 pułku, dowodzeni przez por. inż. Jana Słuszkiewicza zrównali górskie zbocze oraz ułożyli twarde pokrycie z drewnianych bali o szerokości 4 metrów. Szczególnym osiągnięciem saperów było wybudowanie ponad 20 mostków nad licznymi górskimi strumieniami, które na skutek jesiennych opadów stanowiły poważne zagrożenie. Powstanie liczącej ponad 7 km drogi zajęło niespełna dwa i pół dnia. 19 października po nowo wybudowanej drodze wyruszyły pierwsze oddziały piechoty. W ciągu trzech dni drewnianą „Drogą Legionów” przez Gorgany przeprawiły się wszystkie jednostki legionowe wraz ze sztabem i artylerią.

Pojawienie się tak dużej ilości wojsk w trudnodostępnym górskim terenie zaskoczyło Rosjan. 23 października legioniści wyparli ostatecznie rosyjskie ubezpieczenia z Rafajłowej i posunęli się w głąb doliny Bystrzycy. Niestety sukcesy Legionów skończyły się 29 października pod położonym w pobliżu Stanisławowa Mołotkowem. Na skutek licznych błędów w dowodzeniu i liczebnej przewagi Rosjan, oddziały legionowe musiały wycofać się z powrotem w górską dolinę. Front ustabilizował się na przedpolach Rafajłowej. Walki pozycyjne w trudnym górskim terenie z czasem przekształciły się w pojedyncze potyczki niewielkich oddziałów, próbujących przetrwać kilkudziesięciostopniowe mrozy. Co ciekawe, większość strat liczebnych była skutkiem odmrożeń i chorób, a nie ran, zadanych w walce.

Do największej bitwy doszło w nocy z 23 na 24 stycznia 1915 r. w samej Rafajłowej. Rosjanie, posiadający doskonały wywiad, wykorzystali fakt wyjazdu pułkownika Hallera na kilkudniowy urlop. Szeroko zakrojony atak rozpoczął się kilkanaście minut po północy. Od frontu Rafajłową zaatakowały dwa bataliony piechoty oraz kilka sotni kozaków. Zgodnie z planem operacji, przygotowanym przez sztabskapitana Zołotina, wsparcia miał udzielić dodatkowy batalion piechoty, poruszający się górskimi zboczami po obu stronach doliny. Dzięki skrytemu podejściu i całkowitemu zaskoczeniu polskich czujek, Rosjanie bez trudu zajęli pierwszą i drugą linię okopów oraz tak zwaną Hallerówkę, czyli budynek dowództwa oddziałów legionowych. Pierwszy niezorganizowany opór stawili dopiero żołnierze pełniący dyżur w pobliżu sztabu. Strzały karabinowe oraz odgłosy walki zaalarmowały pozostałe kompanie skoszarowane w głębi doliny. Wśród żołnierzy, śpiących na de facto głębokich tyłach, wybuchła panika. Sytuację uratowało niezdecydowanie Rosjan, którzy po zdobyciu budynku sztabu nie kontynuowali natarcia. Uciekających w popłochu legionistów jako pierwszy zebrał kapitan Henryk Minkiewicz, który z naprędce zorganizowanym oddziałem przeprowadził kontratak. Zaskoczenie polskim kontruderzeniem było tak silne, iż uważający się za zwycięzców Rosjanie musieli wycofać się na pierwszą linię polskich okopów. Zorganizowany przez Rosjan ponowny atak na bagnety nie przyniósł jednak rezultatu. Po chwili do kompani Minkiewicza dołączyły kolejne oddziały, dowodzone przez majora Bolesława Roję, które przechyliły szalę zwycięstwa na stronę Polaków. Wymiana ognia trwała do świtu, kiedy to Rosjanie wycofali się na swoje pozycje wyjściowe. W trakcie walk zginęło 5 legionistów, a kilkunastu odniosło rany.

Nocny atak na Rafajłową był jednym z najdramatyczniejszych wydarzeń w trakcie całej kampanii karpackiej Legionów Polskich. Fatalna postawa ubezpieczeń oraz żołnierzy pełniących służbę na pierwszej linii, którzy dali się całkowicie zaskoczyć, mogła się skończyć zniszczeniem całości sił polskich w dolinie Bystrzycy. Na szczęście dla legionistów, Rosjanie z nieznanych przyczyn zatrzymali swoje natarcie po zdobyciu sztabu, a wysłane zboczami dolin jednostki, zadaniem których było okrążenie Rafajłowej, utknęły w głębokim śniegu i nie wykonały swojego zadania. Wart podkreślenia jest fakt, iż pomimo początkowego zaskoczenia, legionistom udało się opanować panikę i przeprowadzić skuteczny kontratak.

Dziś w Rafajłowej, zwanej obecnie Bystrzycą, pozostało niewiele śladów po Legionach. Na niewielkim cmentarzyku ostał się wybudowany w okresie międzywojennym pomnik oraz kilka drewnianych krzyży. Tuż obok, niejako dla zrównoważenia „polskiego monumentu” usypano banderowski „pomnik”, przypominający swym wyglądem przerośnięty kopiec kreta. Znacznie gorszy los spotkał pomniczek stojący w pobliżu budynku sztabu. W czasach sowieckich zdarto z niego polskie napisy i dolepiono czerwoną gwiazdę. Pozostała także słynna Hallerówka, o którą w trakcie bitwy toczono zażarte boje. Dziś niestety popada w ruinę, choć istnieją pewne szanse na jej uratowanie.

Z dawnej Drogi Legionów pozostała jedynie wydarta górom trasa. Widoczne gdzieniegdzie drewniane bale zostały umieszczone jako swoiste wzmocnienie drogi przez miejscowych drwali, którzy prowadzą rabunkową gospodarkę leśną, karczując całe doliny. Choć sama Droga Legionów ma zaledwie nieco ponad 7 kilometrów i nieduże, jak na tutejsze góry przewyższenie, to jednak jej przejście wymaga sporo wysiłku, zwłaszcza na odcinkach całkowicie zniszczonych przez ciężki sprzęt stosowany do wyrębu drzew. Trud włożony w mozolną wspinaczkę wynagradza jednak widok i sama atmosfera Przełęczy Legionów, gdzie wśród przedwojennych polskich słupów granicznych malowniczo góruje ustawiony w 1925 r. krzyż, będący pamiątką legendarnego krzyża dźwigniętego przez zdobywców przełęczy i budowniczych Drogi Legionów. Inskrypcja wyryta najpierw w drewnie, a później w kamieniu przeszła do historii Oręża Polskiego i na stałe wpisała tę niepozorną przełęcz w dzieje Rzeczypospolitej:

Młodzieży Polska, patrz na ten Krzyż,
Legiony Polskie dźwignęły go wzwyż,
Przechodząc góry, lasy i wały,
Dla Ciebie Polsko! I dla twej chwały.

Adam Kaczyński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X