Proces szesnastu

Proces szesnastu

Z dr. Rafałem Dmowskim z Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach rozmawia Andrzej Sprycha.

Proces szesnastu był to pokazowy proces polityczny przywódców polskiego państwa podziemnego. Toczył się w 1945 r. w Moskwie przed Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR, któremu przewodniczył generał W. Ulrich. Oskarżał m.in. prokurator Rudenko, który później reprezentował ZSRR na procesie norymberskim.

Przed sądem radzieckim stanęli przywódcy państwa i narodu polskiego aresztowani podstępnie przez NKWD w marcu 1945 w Pruszkowie.

Proces był jawnym pogwałceniem prawa międzynarodowego, które nie uznaje sądzenia władz państwowych jednego państwa przez organa sądowe innych państw. W tym samym czasie prowadzone już były w Moskwie rozmowy w sprawie utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej (według „porządku” pojałtańskiego).

W akcie oskarżenia Sowieci stwierdzali nielegalność AK i Rady Jedności Narodowej, wskazując równocześnie na prawo do sprawowania władzy przez komunistyczny Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego i Krajową Radę Narodową. Oskarżonym przedstawiono zarzuty niemające najmniejszego pokrycia w rzeczywistości.

Po „sprawnie” przeprowadzonym procesie wydano 12 wyroków więzienia (13 orzeczono odrębnie niebawem), zaś trzech spośród oskarżonych uniewinniono. Trzech ze skazanych, tych z najważniejszymi funkcjami, nie przeżyło okresu odbywania kary.

Na początku 1945 r. przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego wiedzieli już, w jaki sposób Sowieci „dotrzymują słowa”. Znali przecież los choćby oddziałów AK z Wileńszczyzny. Dlaczego zatem 16 przedstawicieli podziemnych władz przyjęło od Rosjan zaproszenie na rozmowy?
Przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego zostali aresztowani przez NKWD w Pruszkowie, w dwóch grupach, 27 i 28 marca 1945 r. Zgodzili się na rozmowy, ponieważ nie mieli innego wyjścia.

Odrzucenie zaproszenia od gen. Iwanowa, bo pod takim pseudonimem występował wówczas gen. NKWD Iwan Sierow, zostałoby wykorzystane przez Rosjan propagandowo, jako przejaw złej woli władz Polski Podziemnej wobec sojusznika „naszych aliantów” – czyli Anglii i Stanów Zjednoczonych. Tym bardziej, że spotkanie to miało się odbyć w celu opracowania metod współpracy pozostających w konspiracji przedstawicieli władz polskich z władzami radzieckimi.

Z polskiej strony mieli uczestniczyć w naradzie członkowie podziemnego rządu oraz przedstawiciele partii i stronnictw politycznych skupionych w Radzie Jedności Narodu, a ze strony radzieckiej przedstawiciele władz wojskowych z marszałkiem Żukowem na czele. Co więcej, zapewniano im swobodny powrót do domu, niezależnie od wyników wspomnianej narady. Niestety, ustalenia te zostały zerwane.

Również władze emigracyjne kilkakrotnie polecały Delegaturze Rządu na Kraj nawiązanie rozmów z Rosjanami. Już 28 października 1944 r. premier Mikołajczyk wysłał depeszę do delegata Jankowskiego, w której sugerował konieczność zawarcia z Rosjanami porozumienia w najbliższym czasie, twierdząc, że nie ma innego wyjścia w świetle zajęcia terenów Polski przez Armię Czerwoną.

Zeznaje gen. Okulicki (Fot. www.polishclub.org)

20 stycznia 1945 r. następca Mikołajczyka, premier Tomasz Arciszewski pisał do delegata rządu Jankowskiego: „Gdyby w biegu rozwijających się wypadków w Kraju doszło do prób rozmów z Wami przedstawicieli Sowietów, upoważniamy Was do ich podjęcia”. Było to ważne m.in. dlatego, że na arenie międzynarodowej, niestety bez udziału Polaków, ważyły się wówczas sprawy naszego kraju.

4 lutego 1945 r. rozpoczęła się w Jałcie druga konferencja Wielkiej Trójki, na której Stalin, Churchill i Roosevelt ob-radowali nad przyszłością Europy. Przywódcy mocarstw zadecydowali wtedy m.in. o przyszłych losach Polski.

Postanowiono, że w Polsce powstanie Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, w którego skład mieli wejść przedstawiciele komunistów, jak i rządu emigracyjnego. Zadecydowano także o oddaniu Polski w strefę wpływów ZSRR, oddając wschodnie ziemie Związkowi Radzieckiemu.

Czy Sowieci liczyli na to, że aresztując podstępnie elity polskiej konspiracji, zlikwidują jednocześnie w zarodku rodzące się na ich oczach kolejne podziemie niepodległościowe, którego przedstawiciele nie chcieli przyjąć do wiadomości faktu, że Polską rządzić będą komuniści?
Być może tak, ale działań Sowietów nie da się jednoznacznie ocenić ani zrozumieć ich intencji. Podziemie niepodległościowe nie musiało się wówczas rodzić, powstało bowiem już w ostatnich dniach wrześniach 1939 r., a podczas wojny na ziemiach polskich działało aż około 400 różnych organizacji konspiracyjnych.

Część z ich członków po zakończeniu okupacji niemieckiej rozpoczęła walkę z nowym okupantem – jak ze względu na represyjne działania w stosunku do ludności cywilnej i członków podziemia nazywano Armię Czerwoną i idące wraz z nią oddziały NKWD.

Po co Rosjanom był ten proces? Przecież mogli po prostu potajemnie rozstrzelać aresztowanych. Może chcieli w ten sposób upokorzyć świat zachodni? Czy nie świadczy o tym fakt, że na sali rozpraw, jako swego rodzaju widzowie, znaleźli się przedstawiciele ambasad brytyjskiej i amerykańskiej?
Świat zachodni, o którym Pan wspomina, nie interesował się zbytnio losami 16 aresztowanych Polaków. Problemem stojącym przed aliantami była konieczność jak najszybszego zakończenia wojny.

Już 15 grudnia 1944 r. sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych Edward Stettinius pisał do ambasadora amerykańskiego w Moskwie Williama Harrimana: „Przypuszczalnie obecny rząd polski nie będzie w stanie uczynić żadnego postępu w rozwiązaniu problemów polskich”, dlatego też w imię dobrej współpracy ze Związkiem Radzieckim „zapomniano” o Polakach.

Według ustaleń historyków, ambasadorzy Wielkiej Brytanii i USA interweniowali w Moskwie w sprawie 16 aresztowanych, ale usłyszeli, że żadnego porwania nie było i że oskarżenia wysuwane wobec ZSRR przez Polski Rząd Emigracyjny to stek bzdur. Dopiero 5 maja 1945 r. Rosjanie oficjalnie podali do mediów wiadomość o aresztowaniu Polaków pod zarzutem „prowadzenia działań dywersyjnych na zapleczu armii sowieckiej”.

Załóżmy, że alianci zachodni zechcieliby jednak w tej sprawie interweniować na tzw. najwyższym szczeblu, a więc u Stalina. Byliby w stanie coś wskórać?
Historyk nie powinien „gdybać”, ma zajmować się faktami; dlatego też można stwierdzić jednoznacznie, że aliantom zachodnim zależało wówczas jedynie na pomocy Związku Radzieckiego w zakończeniu wojny z III Rzeszą i Japonią, a Polska przestała się dla nich liczyć jako sojusznik.

Więc problem 16 aresztowanych przedstawicieli Polski Podziemnej był zbyt mało istotny, by zaogniać stosunki pomiędzy aliantami zachodnimi a ZSRR. Pamiętajmy, że w wyniku porozumień w Teheranie i Jałcie alianci oddali nasz kraj w sowiecką strefę wpływów.

Ława oskarżenia w procesie szesnastu - Moskwa, czerwiec 1945 (Fot. pl.wikipedia.org)

Jak na radziecki wymiar sprawiedliwości, w procesie szesnastu zapadły stosunkowo „łagodne” wyroki…
Aresztowani przez NKWD członkowie polskiej delegacji, po blisko trzymiesięcznym ciężkim śledztwie, doczekali się procesu. Na ławie oskarżonych zasiadło 15 Polaków (Antoni Pajdak, wówczas ciężko chory, sądzony był później).

21 czerwca 1945 r., po trzech dniach procesu, Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR w składzie: gen. płk W. Ulrich, mjr L. Dimitriew, płk J. Letistow uznało większość oskarżonych za winnych zarzucanych im czynów. Skazani zostali m.in.: gen Leopold Okulicki, Komendant Główny AK – na dziesięć lat więzienia, Jan Stanisław Jankowski, wicepremier – osiem lat więzienia, Stanisław Jasiukowicz, członek Krajowej Rady Ministrów – pięć lat więzienia, Kazimierz Pużak, Prezes Rady Jedności Narodu – półtora roku, Adam Bień, członek Krajowej Rady Ministrów – pięć lat więzienia, Aleksander Zwierzyński, prezes Stronnictwa Narodowego, wiceprezes RJN – osiem miesięcy więzienia.

Przewodniczący składu sędziowskiego gen. Ulrich stwierdził, że sąd, wymierzając tak łagodne kary, wziął pod uwagę zwycięskie zakończenie wojny. Jednak trzej oskarżeni: Okulicki zmarł w więzieniu w wigilię 1946 r. (prawdopodobnie zamordowany), Jankowski zmarł w więzieniu 13 marca 1953 r. (na dwa tygodnie przed końcem wyroku, również prawdopodobnie zamordowany), a Jasiukowicz zmarł w więzieniu kilka dni przed zakończeniem kary.

Pozostali, poza Bieniem (wrócił w 1949 r.), powrócili do Polski w 1945 r. Tu większością z nich zajęła się bezpieka: Pużak, aresztowany w 1947 r., zmarł w więzieniu trzy lata później; do komunistycznych więzień trafili także: Bagiński, Mierzwa, Kobylański, Michałowski i Stemler-Dąbski.

„Proces moskiewski”, na którym skazano przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i oskarżenia, jakie wówczas padły, szczególnie zarzut przygotowania wspólnego wystąpienia zbrojnego z Niemcami przeciwko ZSRR, miał zdyskredytować istnienie Rządu Emigracyjnego w Londynie i istniejących nadal w Polsce oddziałów konspiracyjnych wobec światowej opinii publicznej. I to się Rosjanom w części udało.

Brytyjski ambasador w Moskwie pisał w sprawozdaniu: „nikogo nie skazano na śmierć, oskarżeni mogli się bronić”. Na łamach brytyjskiego „The Timesa” pisano 22 czerwca: „wyrok nikogo nie powinien dziwić, kto śledził antyradziecką działalność rządu polskiego”.

Andrzej Sprycha
Tekst ukazał się w nr 6 (154), 30 marca – 12 kwietnia 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X