Pomnik wielkiej miłości

Pomnik wielkiej miłości

Pewnego razu, będąc we Francji, młody przemysłowiec Karol Dittrich-junior zakochał się w pięknej śpiewaczce operowej, Marii Mikulskiej. Dziewczyna nieoczekiwanie znikła. Rozgoryczony, szukał jej po całym świecie. Po dziesięciu latach otrzymał list… z Charkowa. Ciężko chora Maria leżała w szpitalu i prosiła o wybaczenie. Karol natychmiast wyjechał, ale nie zdążył…

Żyrardów to niewielkie miasto blisko Warszawy z unikalnymi, zachowanymi w całości, zabudowaniami fabrycznymi i osiedlem robotniczym II poł. – XIX pocz. XX wieku. Wchodzę do muzeum Mazowsza Zachodniego, który znajduje się w pięknym pałacyku, zbudowanym w stylu neorenesansowym, willi byłego właściciela Zakładów Żyrardowskich Karola Dittricha-juniora. 

Smukła ciemnowłosa kobieta, oprowadzająca wycieczkę, opowiada o tym jak w 1857 roku dwóch młodych, ambitnych przemysłowców z czeskiego miasta Krasna Lipa (wtedy Schonlinde) Karol Hielle i Karol August Dittrich (senior) kupili niewielką zaniedbaną fabryczkę w osadzie Ruda Guzowska i jak los tej wioski się odmienił dzięki temu wydarzeniu. Dzięki umiejętnościom organizacyjnym i doświadczeniu w przemyśle tekstylnym Karola Hiellego, znajomościom i autorytetowi w sferach finansowych oraz pracowitości Karola Augusta Dittricha, fabryka przekształciła się w największe w Europie przedsiębiorstwo przemysłu lniarskiego, wokół którego wyrosło miasto, które z czasem otrzymało nazwę Żyrardów.

Nowi właściciele zaczęli budować bloki mieszkaniowe dla robotników i zapoczątkowali opiekę socjalną. Natomiast syn K. A. Dittricha, Karol Dittrich-junior, który od 1883 roku przejął kierownictwo Zakładami Żyrardowskimi i przekształcił je na towarzystwo akcyjne, rozwinął budownictwo i opiekę socjalną do niewyobrażalnych, jak na tamte czasy, rozmiarów. – Kapitalizm rani ludzi, kapitalizm musi ich leczyć, – mówił Karol Dittrich-junior.

Pracujący w fabryce regularnie otrzymywali mieszkania. Przy fabryce działała ochronka dla dzieci, szkoła, szpital fabryczny, pralnia i łaźnia, przytułek, funkcjonowała orkiestra dęta. Ceny w sklepach fabrycznych były o 1/3 niższe niż w mieście. Oprócz tego K. Dittrich finansował budownictwo kościołów rożnych wyznań, zbudował Dom Kultury dla robotników, wypłacał specjalne stypendia dla utalentowanej młodzieży. Bardzo dużo środków wkładał na zagospodarowanie i upiększenie zarówno Żyrardowa, jak i jego rodzinnego miasta Schonlinde.

Karol Dittrich-junior był niezwykłą osobistością. Wysoki, przystojny, znał siedem języków, dużo podróżował, był świetnym kierownikiem. Za czasów jego kierownictwa Zakłady Żyrardowskie osiągały wielkie sukcesy. Na wystawach międzynarodowych za wysoką jakość wyroby żyrardowskie otrzymywały liczne dyplomy i nagrody, a w roku 1900 otrzymały honorowy tytuł Dostawcy Dworu Jego Cesarskiej Mości. Był też Dittrich-junior znany z szerokiej działalności dobroczynnej i charytatywnej. Natomiast w życiu osobistym otrzymał od losu ciężki cios.

Za młodych lat Karol, będąc we Francji, zakochał się w pięknej śpiewaczce operowej. Ale kiedy sprawa zaczęła dochodzić do ożenku, śpiewaczka znikła. Niby to ojciec Karola, który planował, że jego syn ożeni się z córką jakiegoś bankiera albo hrabiego, przekupił i zastraszył śpiewaczkę. Rozgoryczony Karol szukał jej po całym świecie i oświadczał, że z nikim innym się nie ożeni, oprócz niej. Szukał długie lata, ale bezskutecznie. Dopiero po dziesięciu latach, w 1891 roku nieoczekiwanie otrzymał od niej list… z Charkowa. Pisała, że leży w szpitalu, jest ciężko chora i prosiła aby jej wybaczył to, że go zawiodła. W tym samym dniu Karol wyjechał do Charkowa, ale nie zdążył… Karol wzniósł jej w Charkowie piękny nagrobek. Niestety, nikt teraz nie zna imienia jego ukochanej.

Karol Dittrich-junior (Fot. www.zs2zyrardow.szkolnastrona.pl)Kiedy przewodniczka opowiedziała nam o tym nagrobku, z głębi mojej pamięci wypłynęło dawno zapomniane wydarzenie z lat dziecinnych. Był to rok 1949, miałem 7 lat, byliśmy z ojcem w Charkowie. Ojciec zaprowadził mnie na jakiś cmentarz. Podeszliśmy do dużego pomnika beżowego koloru. Pomnik ten był otoczony wyszukanym kutym metalowym ogrodzeniem. Z przodu i po bokach był zarośnięty krzakami bzu, które bujnie kwitły. Ojciec zostawił mnie z tyłu pomnika i poszedł, przedzierając sie przez krzaki. Bardzo długo stał przed pomnikiem. – Dlaczego tak długo stałeś tam, tato? – zapytałem, znudzony, gdy ojciec wrócił. – Ten pomnik postawił pewien bogacz swojej ukochanej kobiecie, naszej krewnej – odpowiedział ojciec.

Niestety, tego pomnika teraz nie ma. W 1970 roku dawny historyczny cmentarz, który nazywał się Ioanno-Usieknowienski i który dla Charkowa miał takie znaczenie jak dla Lwowa – Cmentarz Łyczakowski, został zlikwidowany, na jego miejscu stworzono park „Mołodiożnyj”. Ojca mego też dawno nie ma, zmarł w 1986 roku. Nigdy więcej nie opowiadał mi ani o tym pomniku, ani o śpiewaczce. Znalazłem kilku starszych charkowian, którzy w dzieciństwie widzieli ten pomnik. Opowiadali, że była to płaskorzeźba pięknej kobiety, nazywano go pomnikiem wielkiej miłości.

Śpiewaczka nazywała się Maria Mikulska. Mikulscy są moimi krewnymi ze strony ojca. Śpiewała w teatrze Klubu Komercyjnego w Charkowie, z którego z czasem powstała Opera Charkowska. Występowała przeważnie w operetkach. Opowiadano mi też w Żyrardowie, że ukochana Dittricha-juniora była czy to Włoszką, czy Francuzką. Na pewno była podobna do kobiet z południa. Natomiast legenda rodzinna Mikulskich głosi, że jeden z przodków Mikulskich przywiózł sobie z Turcji piękną żonę – księżniczkę turecką. Możliwie dlatego w tej rodzinie do dzisiaj spotyka sie piękny, o południowej karnacji typ kobiety. Rodzina Mikulskich poprzez kilka ślubów była powiązana z rodziną Humanickich. Mikulscy w końcu XIX wieku przenieśli się do Kijowa, gdzie wspólnie z rodziną Humanickich posiadali restaurację i hotel Regina. Po 1917 roku obie rodziny osiedliły się w Warszawie.

Kiedy bywam w Warszawie, zawsze melduję się u artystki malarki Zofii Kryńskiej, która pochodzi właśnie z tych Mikulskich. Prawie wszystko w jej mieszkaniu pochodzi z przedrewolucyjnego Kijowa. Na ścianach oprócz prac malarki, wiszą obrazy i zdjęcia z widokami starodawnego Kijowa i zdjęcia rodzinne. Dużo książek w języku polskim i rosyjskim, wydanych jeszcze za cara. Czasem do Zofii przychodzi jej siostra Joasia Mikulska. Jest podobna do Stanisławy Witwickiej, do której moim zdaniem, była podobna też ukochana śpiewaczka Dittricha. Pytam je o śpiewaczkę Marię Mikulską.

– My o tym nie wiemy. Przecież to dzieje jeszcze z XIX wieku, ale nasi rodzice na pewno o niej wiedzieli, – mówi Zofia Kryńska i pyta, co dalej było z Karolem Dittrichem.
– Po śmierci śpiewaczki Karol zamówił jej wielki portret u znanego malarza. Portret ten umieścił w niewielkiej sali swojej willi w Żyrardowie. Oprócz niego, nikt nie miał prawa wejścia do tej sali. To było swoiste sanktuarium po zmarłej ukochanej. Niestety, od przegrzania kaloryferów, obraz ten się spalił. Karola Dittricha więcej nic nie trzymało w Żyrardowie.

W 1905 roku przeniósł się do Drezna, pozostając prezesem i największym akcjonariuszem Zakładów Żyrardowskich. Karol Dittrich zmarł w 1918 roku, ale niedługo przed pierwszą wojną światową, mając prawie 60 lat, spotkał kobietę, która bardzo przypominała mu tę, którą kochał przez całe życie i w której też płynęła krew tej samej księżniczki tureckiej, ale to już całkiem inna historia.

Artur Czarnowski
Tekst ukazał się w nr 3 (127), 15 – 28 lutego, 2011

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X