Polski Konsulat we Lwowie 1987–2012

Polski Konsulat we Lwowie 1987–2012

Wspomniał Pan, że książka ukazała się w niezbyt dużym nakładzie, więc trudno ją chyba będzie zdobyć?
B. N.: Książka jest wydana z inicjatywy i ze środków Konsulatu Generalnego RP we Lwowie i Konsulat nią dysponuje. Mam nadzieję, że do tzw. zwykłego czytelnika też dotrze i będzie osiągalna. Z tego, co wiem, jest taki plan, żeby poszczególne rozdziały książki drukować w Kurierze Galicyjskim.

Życzyłbym sobie, żeby Kurier Lubelski był na takim samym poziomie, na jakim jest Kurier Galicyjski. Jest to gazeta świetnie redagowana, na bardzo wysokim poziomie. To, co jest najbardziej ujmujące– to pełne spektrum poglądów. Robicie państwo tak, jak robił redaktor Jerzy Giedroyc – drukował wszystkich i każdego, bez względu na opcję. Warunek był jeden – poziom. Państwo ten testament redaktora Giedroycia realizujecie. Naprawdę jest to świetna gazeta, do której chętnie zaglądam. Wywiady są świetne, a większe teksty publicystyczne – naprawdę chapeau bas.

M. Z.: Przede wszystkim chcieliśmy, żeby książka była godnie wydana.

Tak, została wydana bardzo ładnie.
M. Z.: To wszystko się wiąże też z innymi kwestiami. Nakład nie mógł być duży, musi też być tak, że wysyłamy egzemplarze do określonych instytucji. Nakład rzędu tysiąca egzemplarzy przy takiej tematyce i takim zainteresowaniu oczywiście jest niewystarczający. Dlatego będziemy starali się przekazywać książkę do bibliotek nie tylko państwowych, ukraińskich, ale również działających przy organizacjach polskich czy instytucjach polskich. Te wspomnienia, których autorzy zgodzili się, aby ukazały się w prasie, a większość się zgodziła, będą drukowane w Kurierze Galicyjskim. Książka nie została wydana po to, żeby leżeć w Konsulacie. Została przekazana autorom, będzie rozdawana przy różnych okazjach szerszej grupie odbiorców. Planujemy, żeby jedną z takich okazji była też promocja książki, która odbędzie się tuż po wakacjach. Będzie to spotkanie czytelników z autorami, z wydawcą.

B. N.: Pozwoliłem sobie zawieźć trzy egzemplarzy książki do księgarni funkcjonującej w Sejmie RP, żeby dotarła do osób, które są politycznie aktywne.

M. Z.: Pozostaje nam, jako Konsulatowi podziękować panu Bernardowi, wydawnictwu i całemu sztabowi osób, które były zaangażowane w wydanie tej książki. Jesteśmy wdzięczni autorom, dziękujemy osobom, które pomagały nam ustalić pewne fakty, odnaleźć zdjęcia. Chcemy podziękować Kurierowi Galicyjskiemu, na czele z redaktorem naczelnym Mirosławem Rowickim, ale również pojedynczym osobom – takim jak pani redaktor czy Konstanty Czawaga, który jako dziennikarz, jako fotograf pomógł nam w odnalezieniu zdjęć, wiele zdjęć jest jego autorstwa i z jego archiwum. Dziękujemy abp Mieczysławowi Mokrzyckiemu, za zgodę na publikację zdjęć z archiwum archidiecezji lwowskiej. Pan Jan Tysson dostarczył rzeczy, których nie spodziewałem się odszukać. Przyniósł nam archiwum prasowe, przyniósł np. zaproszenie na pierwsze wydarzenie zorganizowane przez Konsulat – koncert kabaretu „Kalambur” z Wrocławia. Ukraiński Katolicki Uniwersytet przekazał zdjęcia władyki Wołodymyra Sterniuka. Można tu opowiadać o innych osobach polskich organizacji. Dzięki nim ta książka ma taką a nie inną formę.

B. N.: Książka nie mogłaby powstać bez zaangażowania bardzo wielu życzliwych i chętnych do pomocy osób. Pewnym rodzajem podziękowania jest indeks nazwisk. Chcieliśmy choćby poprzez indeks pokazać nie tylko bohaterów bezpośrednio działających – konsulów generalnych, ale również wszystkich tych, którzy brali udział w pracy Konsulatu. Idea indeksu zrodziła się pod koniec pracy, mieliśmy bardzo dużo roboty i nikt o tym nie pomyślał. Dopiero w którymś momencie uznaliśmy, że chociażby w taki sposób zostanie zaznaczone zaangażowanie wielu osób. Chodziło o to, żeby rzecz całą zamknąć, aby miała kształt, który w naszym przekonaniu, w jakimś sensie reprezentuje nie tylko historię polityki zagranicznej, ale także, przepraszam za patos, jest także wizytówką Rzeczpospolitej.

M. Z.: Staraliśmy się bardzo dokładnie podpisać każde zdjęcie – kto jest autorem, bądź kto nam je przekazał. Nie obeszło się bez zaangażowania pracowników samego Konsulatu, mam na myśli osoby, które również dostarczyły zdjęcia. Są to osoby, które pracują od lat w naszej placówce. Spośród pracowników z najdłuższym stażem są: pan Jacek Klimowicz, pani Ludmiła Wojtenko, pani Jadwiga Pechaty. Zdjęcia otrzymaliśmy również od pani Grażyny Basarabowicz, pani Barbary Pacan.

B. N.: To zaangażowanie ludzi świadczy o tym, jak ta książka była potrzebna i jak ten pomysł jest trafiony. Wszyscy chcieli, żeby w jakiś sposób w tym wziąć udział  i rzecz w jak najlepszej formie wydać. Pewnie mieli swoją prywatną satysfakcję i radość, że biorą w tym udział, to jednak należy im się również wielkie podziękowanie.

M. Z.: Odbieramy sygnały od autorów, którzy zobaczyli wersję końcową, kiedy otrzymali autorskie egzemplarze. Szczególnie wzruszający był telefon, który otrzymaliśmy od ojca Tomasza Marka Leoniuka. Wysłaliśmy mu egzemplarz książki. Płacząc do słuchawki, powiedział, że jest bardzo wdzięczny za pamięć o jego synu, który tutaj pracował i bardzo mocno zapisał się w historię Konsulatu we Lwowie.

Reszta jest w książce i na łamach Kuriera Galicyjskiego. Zapraszamy do lektury!

Tekst ukazał się w nr 15 (187) 16 – 29 sierpnia 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X