Polska Wola Ładowanie ludzi do bydlęcych wagonów. Zdjęcie zrobione podobno na stacji kolejowej „Tłumacz”, dziś nieistniejącej („Zeszyty Tłumackie” nr 1 (55) 2015, str. 10)

Polska Wola

W pamiętnych lipcowych dniach 1920 roku, gdy nawała bolszewicka zagrażała Polsce, a wróg docierał do bram Warszawy, Rada Obrony Państwa wydała odezwę, na mocy której ochotnicy Wojska Polskiego po odparciu wroga i zakończeniu wojny otrzymają bezpłatnie ziemie, jako nagrodę za trudy i przelaną krew.

Na podstawie Ustawy z 17 grudnia 1920 roku przejęto i oddano pod osadnictwo wojskowe 785 majątków na obszarze 137 tys. ha. Osadzono tam 7918 osadników wojskowych. Przeciętny teren jednej działki wynosił około 17 ha.

Na mocy tej Ustawy w 1922 roku w powiecie Tłumackim obok soleckiej wsi Odaje powstaje kolonia Polska Wola, gdzie zamieszkuje 38 wyłącznie polskich rodzin osadników. Do roku 1939 oprócz domów mieszkalnych i zabudowań gospodarczych wioska posiadała już kościółek filialny parafii w Markowcach (adm. ks. Celestyn Rubaszewski), szkołę i Dom Polski.

29 grudnia 1939 roku Rada Komisarzy Ludowych ZSRR przyjmuje uchwałę „O specjalnym wysiedleniu i zabezpieczeniu pracą osadników, zamieszkałych w zachodnich obwodach Ukraińskiej SRR i Białoruskiej SRR”.

Stanem na 25 stycznia 1940 roku na podstawie ułożonych list (autorami ich byli miejscowi komuniści i ukraińscy nacjonaliści, zorganizowani w komitety wiejskiej biedoty, tzw. „komitety niezamożnych chłopów”) deportacji z woj. stanisławowskiego podlegało 1837 rodzin polskich (ogółem 9468 osób), zamieszkałych w 135 wsiach. Na ich transport władze sowieckie wydzieliły w zestawach kolejowych oprócz wagonów dla wysiedlonych i ich dobytku również wagony dla zmarłych w transporcie – po jednym na każdy pociąg. W czasie przejazdu pociągi od czasu do czasu zatrzymywały się, aby pogrzebać zmarłych przy torach kolejowych. W wyniku takich warunków transportu cała droga na Syberię została naznaczona grobami tych nieszczęśników.

Deportacje rozpoczęły się mroźną nocą z 9 na 10 lutego 1940 roku, przy temperaturze dochodzącej do -30°C. Pod wyznaczone siedziby podjechały sanie z sąsiedniej ukraińskiej wioski. Zasiadali na nich żołnierze wojsk NKWD oraz miejscowi tzw. „agitatorzy”, którzy odstawiali deportowanych do wyznaczonych stacji kolejowych. Tu już czekały na nich wagony towarowe, bez okien, a za toaletę służyła dziura w podłodze wagonu.

W woj. stanisławowskim na godz. 15:00 14 lutego 1940 roku wysiedlono 1810 rodzin (9083 osoby). Ogólna liczba deportowanych wojskowych osadników wyniosła 17807 rodzin (95193 osoby). Warunki „podróży” były na tyle ciężkie, że około 25% deportowanych zmarło w drodze z wycieńczenia i głodu.

Ładowanie ludzi do bydlęcych wagonów. Zdjęcie zrobione podobno na stacji kolejowej „Tłumacz”, dziś nieistniejącej („Zeszyty Tłumackie” nr 1 (55) 2015, str. 10)

Nie lepsze warunki zastali przybysze na miejscu – przeważnie w tajdze. Trzeba było zacząć od budowy osiedli z baraków, tworząc „posiołki” i „lesouczastki”. Najmniejsze nieposłuszeństwo karane było surowo.

Archiwa specjalnie nie podają nazwisk gospodarzy i zmarłych z ich rodzin. A przecież każdy był człowiekiem, miał imię i nazwisko, swoją rodzinę, swoje plany na przyszłość – w lagrze zaś pozostawiono im tylko numer na waciaku. Przywrócenie tych nazwisk już samo w sobie jest potępieniem zbrodni.

Przy opracowaniu tego tematu i przejrzeniu setek grubych tomów wspomnień o tych zdarzeniach tylko w jednej cienkiej broszurze, wydanej w USA przez ukraińskich emigrantów pod tytułem: „Wspomnienia byłych mieszkańców rejonu Monasterzyska obw. tarnopolskiego”, tylko jedna osoba ze wsi Sawałuski (ob. Saweliwka), obok której była osada wojskowa, zapisała: „To, co nasi ludzie wyrabiali z biednymi osadnikami – to takich grzechów oni nie mieli i nie mogli mieć…”.

Z początkiem wojny bolszewicko-niemieckiej Związek Radziecki i Rząd Polski na Emigracji podpisali tzw. „Układ Sikorski-Majski”, na mocy którego z lagrów i miejsc zesłania zwolniono Polaków i wcielono ich do armii gen. Andersa. Po wyprowadzeniu ich z terenów ZSRR, walczyli oni w Palestynie, Libii i innych krajach, a koniec wojny zastał ich we Włoszech.

Teraz, po 80 latach, w miejscu wsi Polska Wola jest zaorana równina. Nie ma sensu robienie tu jakichś zdjęć: tylko czarna ziemia i niebieskie niebo nad nią. Gdy tylko swe domostwa opuścili wygnańcy, rozpoczął się „rozbiór Polski”. Czyniło go chłopstwo z sąsiednich Krzywotuł i Markowic. Chaty i zabudowania gospodarcze osadników rozebrano, studnie zasypano, wycięto sady, a nawet wykopano krzewy owocowe. Z rozebranych kościoła, szkoły i Domu Polskiego w sąsiednich Starych Krzywotułach zbudowano wiejski klub. W takich warunkach żyjemy dziś.

Jedynie czasami dziwimy się, dlaczego na trasie Iwano-Frankiwsk-Kołomyja, za wsią Odaje jest tak duża ilość wypadków drogowych?

Od redakcji: Do artykułu autor dołączył listę rodzin zesłanych z wioski Polska Wola 10 lutego 1940 roku – 38 rodzin, a także listę tych jej mieszkańców, którzy zmarli na Syberii – 54 osoby i tych, którzy zginęli w walkach armii gen. Andersa – 3 osoby.

Leon Orzeł, Petro Hawryłyszyn
Tekst ukazał się w nr 2 (34), 31 stycznia – 13 lutego 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X