Polska placówka dyplomatyczna we Lwowie pracuje już ćwierć wieku

Polska placówka dyplomatyczna we Lwowie pracuje już ćwierć wieku

Rzeszów. Lipiec 1989. Członkowie TKPZL po raz pierwszy wśród uczestników Festiwalu Tanecznych Zespołów Polonijnych (Fot. archiwum Leszka Mazepy)

Chwile pełne wzruszeń…

Z wieloma z tych wydarzeń wiążą się określone historie, a także chwile pełne wzruszeń. Na przykład bardzo długo władze Lwowa nie chciały wyrazić zgody na przyjazd Teatru „Kalambur” z piosenkami lwowskimi – znowu ten wydumany polski nacjonalizm.

 

Na moją prośbę władze Wrocławia przyjęły delegację władz Lwowa z kierownikiem Wydziału Kultury obwodu lwowskiego, odpowiednio z nią „popracowały”, no i te wyraziły zgodę na przyjazd Teatru „Kalambur”. A gdy w trakcie jego występów we Lwowie zabrzmiały słowa pieśni „Dzień deszczowy i ponury” – łzy w oczach mieli wszyscy znajdujący się w sali.

Albo pierwszy wyjazd lwowskiego Teatru Polskiego do Polski. Żeby go umożliwić przedstawiłem miejscowym władzom oficjalne zaproszenie Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Chociaż zapraszającymi były w rzeczywistości, o czym doskonale wiedziałem, władze kościelne z Wrocławia. A pierwsze po wojnie wyjazdy dzieci i młodzieży na obozy i kolonie letnie do Polski. Wraz z pierwszym autokarem pojechałem na granicę. Po stronie polskiej czekali na swoich rówieśników ze Lwowa harcerze polscy. Wręczyli im biało-czerwone chusty i zaśpiewali wspólnie Hymn Polski. Nikt z obserwujących te sceny nie mógł powstrzymać łez…

Mam ogromną satysfakcję, podobnie jak moi ówcześni współpracownicy, że w miarę naszych sił i możliwości oraz dzięki moim bardzo dobrym kontaktom z Urzędem ds. Wyznań, a także ogromnemu zaangażowaniu się wielkiego przyjaciela naszego Urzędu, Ukraińca, Konstantego Czawagi (obecnie dziennikarz „Kuriera Galicyjskiego” i współpracownik radia „Watykan”) w latach 1988-1990 w rejonie naszego działania zwrócono miejscowym Polakom około 100 obiektów sakralnych. Ścisłe kontakty utrzymywaliśmy z ojcem Rafałem (Kiernickim). Gościem Urzędu był też arcybiskup Marian Jaworski.

 

Czas „pierestrojki”
W okresie nasilającej się „pierestrojki” uzyskałem zgodę na rozpoczęcie prac renowacyjnych w czynie społecznym przez załogę „Energopolu” na Cmentarzu Łyczakowskim, w tym w „kwartałach wojskowych”. Nie muszę dodawać, że do prac tych bardzo czynnie włączyli się miejscowi Polacy, którzy już wcześniej podejmowali działania mające na celu ochronę tego obiektu przed zniszczeniem.

W pierwszej kolejności przystąpiono do porządkowania i odrestaurowania kwatery powstańców listopadowych lat 1830-1831 i tzw. „górki powstańców lat 1863-1864”, zwanej też „cmentarzyskiem powstańców styczniowych”. Konsekwencją zgody na prace renowacyjne w „kwaterach wojskowych” było rozpoczęcie prac na Cmentarzu Orląt.

Pragnę zauważyć, że we wzajemnych relacjach długo nie używano nazwy Cmentarz Orląt. Był Cmentarz Łyczakowski i kwatery wojskowe. Jeszcze w „Porozumieniu podpisanym przez Fundację Kultury Polskiej z Lwowskim Oddziałem Funduszu Kultury Ukraińskiej” w dniu 10 marca 1990 r. użyto takich sformułowań. W języku oficjalnym we Lwowie nazwa „Cmentarz Orląt” zaczęła się pojawiać w drugiej połowie 1989 r., a została niejako zalegalizowana podczas wizyty prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego we Lwowie w dniu 12 kwietnia 1990 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X