Polska placówka dyplomatyczna we Lwowie pracuje już ćwierć wieku

Polska placówka dyplomatyczna we Lwowie pracuje już ćwierć wieku

Polskie zabiegi i starania
Podejmując starania o powołanie Urzędu Konsularnego we Lwowie, strona polska, ze zrozumiałych względów, eksponowała problematykę – jeżeli tak można powiedzieć – „czysto konsularną”. Wskazywaliśmy, że jesteśmy zobowiązani do otoczenia opieką konsularną 4 tysięcy Polaków, w tym 1000 we Lwowie, pracujących w obwodach Zachodniej Ukrainy oraz setek tysięcy obywateli polskich przemieszczających się tranzytem (szczególnie w okresie letnim) przez terytorium Ukrainy na Węgry, do Rumunii i krajów bałkańskich.

W tym czasie przejście graniczne w Medyce-Szegini było jedynym przejściem granicznym między Polską a ówczesną Ukrainą Radziecką i to właśnie ono obsługiwało ten ogromny tranzyt. Ruch z roku na rok się zwiększał. Jeżeli według danych służb granicznych w roku 1987 granicę tę przekroczyło ponad 600 tys. osób, to już w roku 1989 ponad 3 mln osób. Ludzie byli zmęczeni długim oczekiwaniem na odprawę graniczną, gubili dokumenty, okradano ich i napadano na nich w trakcie przejazdu przez Karpaty, ulegali wypadkom drogowym itp.

We wszystkich sprawach wymagających pomocy i opieki konsularnej (wydawanie dokumentów zastępczych, udzielanie pożyczek, a także załatwiania spraw związanych z pobiciami i rabunkiem) musieli jechać do Kijowa, odległego przecież od Lwowa o około 530 km. Dziś trudno sobie wyobrazić jakie męczarnie przechodziły np. rodziny z małymi dziećmi, gdy w upalne lato musiały jechać do Kijowa. Ja z tymi udręczonymi ludźmi się spotykałem, kiedy pracowałem w Konsulacie Generalnym w Kijowie.

Wiedzieliśmy również, że Polacy byli masowo karani, wręcz szykanowani w trakcie przejazdu tranzytem. Na przykład w roku 1987 za naruszanie przepisów drogowych, zatrzymywanie się w miejscach niedozwolonych, zbaczanie z tras tranzytowych itp. zostało ukaranych ponad 12 tys. obywateli polskich. Poza tym Polacy do Kijowa musieli udawać się w sprawach dotyczących wydobycia dokumentów o pozostawionym mieniu, o grobach swoich bliskich, odpisów aktów urodzenia i ślubu, a także związanych z urodzeniami i nadawaniem obywatelstwa dzieciom z rodzin mieszanych itp.

Urząd był także potrzebny mieszkańcom innych narodowości (w tym oczywiście przede wszystkim Ukraińcom) zamieszkującym Zachodnią Ukrainę. Ze względu na zaszłości historyczne mieli oni wiele powiązań z Polską. Ze wszystkimi sprawami dotyczącymi ich stosunków z naszym krajem musieli jeździć do Kijowa. Jako ciekawostkę należy potraktować to, iż jednym z pierwszych interesantów Urzędu był Zbigniew Brzeziński (oczywiście „korespondencyjnie”).

Chociaż strona radziecka twierdziła, że obywatele polscy mają zapewnioną opiekę pod każdym względem, to wobec powyższych faktów nie mogła przejść obojętnie. Na jej stanowisko duży wpływ miała podpisana w kwietniu 1987 r. przez Wojciecha Jaruzelskiego i Michaiła Gorbaczowa deklaracja o współpracy w dziedzinie ideologii i kultury.

Wyrażono wreszcie zgodę na otwarcie Agencji Konsularnej, pierwszej placówki konsularnej w powojennym Lwowie. Nie upieraliśmy się w sprawie rangi Urzędu, uznając że najważniejszą rzeczą było jego powstanie. Urząd został akredytowany na 7 obwodów: lwowski, wołyński, rowieński, tarnopolski, iwanofrankowski (stanisławowski), czerniowiecki i zakarpacki. Miejscowe władze pragnęły wprowadzić pewne uwarunkowania. Najpierw sugerowano, by do Lwowa przyjeżdżał na 2-3 dni konsul z Kijowa, a gdy to nie pomogło, domagano się, by nowo powstała placówka zajmowała się sprawami „czysto konsularnymi”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X