Polska dyplomacja na Węgrzech

Polska dyplomacja na Węgrzech

Polska przyjmuje prezydencję po Węgrach, a więc media skoncentrują się na lokalnej Polonii i na tym, co dzieje się w Polsce. Jak wobec tego wygląda strategia konsulatu?

Jeśli chodzi o rzeczy medialne, rozpoczęliśmy prezydencję od wydania dodatku do znanego na Węgrzech pisma „Tygodniowa Gospodarka Światowa”. Poświęcony jest priorytetom Polski i kontrolowany przez ambasadora. Zorganizowaliśmy też oficjalną konferencję prasową na ten temat. Działania promocyjne będą realizowane przez cały okres prezydencji. Każdy z nas jest odpowiedzialny za pewien dział. Zajmuję się koordynacją lokalnej współpracy konsularnej.

 

Przewidziałam kilka spotkań – jedno ogólne, poświęcone grupom roboczym (pracownikom konsularnym i wizowym) oraz jedno lub dwa szczegółowe. Prawdopodobnie będę chciała zaprezentować polski rejestr poświadczenia dziedziczenia. Jest to rzecz nowa i priorytetowa. Najważniejszym dla nas jest przepływ informacji. Różnie to bywało z ambasadami państw, które miały prezydencję. Zadbałam o uaktualnienie listy konsulów, no i poproszono nas o jej udostępnienie na spotkaniu z Centrum Przeciwdziałania Katastrofom. Będę miała kilka spotkań z konsulami Unii i krajów stowarzyszonych.

 

Na zawodach Formuły I na Węgrzech zainicjowałam ustawienie stoiska opieki konsularnej. Prosiłam konsulów unijnych o udzielenie podstawowych informacji w języku ojczystym na temat procedur pomocy konsularnej w nadzwyczajnych sytuacjach – jeżeli ktoś zgubi dokumenty, zostanie okradziony czy wejdzie w konflikt z prawem. Każda ambasada ma własne procedury. Dzięki bardzo dobrej współpracy z policją otrzymaliśmy fantastyczne warunki dla stoiska. Za darmo, przy torze, mieliśmy stoisko wyposażone w internet, mogliśmy więc nawet osoby z innych krajów kierować do ich ambasad. Na stronie internetowej węgierskiej policji zrobiono też specjalną zakładkę pod tytułem Formuła 1, gdzie zostały zamieszczone przygotowane przez ambasady informacje. Prócz tego, z racji Roku Wolontariatu, udało się nam pozyskać studentów władających różnymi językami. W ten sposób jesteśmy w stanie udzielać pomocy na miejscu. Polonia pomaga nam w kwestiach informacyjnych.

Czy planujecie podjęcie działań między ambasadami w celu ułatwienia organizacjom polonijnym z różnych krajów lepszej współpracy i wymiany informacji?
Obawiam się, że z tym może być ciężko. Konsulaty stoją niby na dwóch nogach – sprawy stricte konsularne i współpraca z Polonią. Choć nasza Polonia nie należy do zbyt licznych, jednak na Węgrzech działają 52 samorządy mniejszości polskiej, ponad 20 organizacji, parafie i Dom Polski w Budapeszcie. Zajmowanie się Polonią pochłania dużo czasu, którego nam brak. Na stronie internetowej konsulatu założyłam zakładkę pod tytułem „Sprawy Polonijne”. Staram się tam umieszczać wszystkie pozyskane informacje. Myślę jednak, że kierowanie odgórne, poprzez ambasady, chyba nie ma szans na powodzenie. Dużo częściej sprawdzają się oddolne kontakty między organizacjami. Na stronie ambasady umieściliśmy aktualne kontakty do organizacji polonijnych na Węgrzech. Jeśli zwróci się do nas organizacja polonijna np. z Wielkiej Brytanii, z prośbą o ich udostępnienie, prześlemy tytułem przekaźnika.

Czy konsulat realizuje spójną wizję promocyjną Polski? Istnieje około 17 instytucji, które pracują w tej dziedzinie. Wybraliście którąś, czy pracujecie raczej „na czuja”?

Z okazji prezydencji Polski w Unii Europejskiej promocję prowadzi Departament Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Polski, w ściślej współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza. Nasza placówka nie weszła do dziesiątki stolic, w których promocja będzie zintensyfikowana. Musimy poradzić sobie we własnym zakresie, bez dodatkowych środków. Mamy co robić. Z drugiej strony, przyjaźń polsko-węgierska daje podstawy do tego, żebyśmy byli dobrej myśli. Bardzo dobrze działa Instytut Polski na Węgrzech. Ich programy są zawsze aktualne i przeprowadzone na bardzo wysokim poziomie.

 

Jeśli chodzi o promocję. Konsulat samodzielnie jej nie realizuje. Polega w tej kwestii na działalności organizacji polonijnych – ich wyczuciu i pomysłach. Znają przecież najlepiej swoje możliwości, w jaki sposób i czym mogą swemu środowisku zaimponować. Co z tego, że coś wymyślę, jeżeli nie będę w stanie się tego podjąć. Chętnie wspieramy projekty polonijne, jeżeli uznajemy, że nie kłóci się to z naszymi wytycznymi.

 

Julia Łokietko

Tekst ukazał się w nr 19 (143), 14 – 27 października, 2011

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X