Polacy w Kołomyi w okresie ZUNR – ZO UNR (1918–1919). Część 1 Rynek w Kołomyi. Początek XX w., pocztówka austrowęgierska, zbiory własne autorów

Polacy w Kołomyi w okresie ZUNR – ZO UNR (1918–1919). Część 1

Dzieje składu narodowościowego Kołomyi są dość złożone. Wojny, pożary, epidemie, ataki tatarskie czy zmiana przynależności państwowej regionu znacząco wpłynęły na demografię i strukturę jej populacji.

Pozdrowienie z Kołomyi. Początek XX w., pocztówka austrowęgierska, zbiory własne autorów

Od najdawniejszych czasów głównymi grupami narodowymi miasta oprócz miejscowych Polaków i Rusinów byli także Żydzi, Niemcy i Ormianie. Ci ostatni w Galicji na początku XX wieku byli w większości zasymilowani i utożsamiali się głównie z kulturą polską, często jednak zachowując nazwiska i pamiętając o swoim pochodzeniu. Ale, jak napisał M. Hruszewski: „i tylko na Pokuciu Ormianie galicyjscy pozostawali w czystszej formie do niedawna”.

Po Żydach, drugą co do wielkości grupą etniczną byli Polacy. Ich pojawienie się w Kołomyi i okolicach było spowodowane zajęciem Galicji przez koronę polską w drugiej połowie XIV wieku. Od tego czasu czynnik polski wywarł znaczący wpływ na życie miasta. Pierwsza wzmianka o parafii katolickiej w Kołomyi pochodzi z 1353 roku, kiedy to nadano jej wieś Woskresence. Organy władzy i samorządu państwowego, postępowania sądowe, oświata, duży majątek ziemski zarówno w Kołomyi, jak i w całej Galicji Wschodniej, znajdowały się głównie w rękach Polaków. W okresie wkraczania do monarchii habsburskiej Polacy stanowili także znaczny odsetek miejscowej administracji państwowej.

Pozdrowienie z Kołomyi. Początek XX w., pocztówka austrowęgierska, zbiory własne autorów

Faktycznie równolegle z zajęciem przesz Polskę tego regionu zaczęli się tu osiedlać także Żydzi, gdyż król Kazimierz III Wielki w 1349 r. potwierdził ich przywileje na mocy Statutu Kaliskiego. Już w 1264 r. Bolesław V nadał Żydom prawo pobytu w Polsce ze względu na ich przedsiębiorczość. Wzmianki o Żydach pojawiają się w czasach książęcych. W Kołomyi i na Pokuciu zajmowali oni tradycyjne sfery zarządzania i działalności: handel, różne rękodzieło, medycynę itp.

Najbardziej masowa niemiecka penetracja przedmieść Kołomyi miała miejsce w XIX wieku, kiedy zostały założone kolonie Mariahilf (pol. Marjówka) (1811), Baginsberg (pol. Baginszczyzna) (1818), Slawitz (pol. Sławce) (1833), Wincentówka (1833), Rosenhek (pol. Różanówka) (1866) i Flehberg (pol. Święty Jan) (1892). Na początku XX wieku zamieszkiwało w koloniach 2295 Niemców. Byli wśród nich zarówno katolicy, jak i protestanci (np. Luteranie w Baginsbergu). Dla porównania, w Kołomyi kilku mieszczan i urzędników narodowości niemieckiej było dość wpływowych, ponieważ reprezentowali dominujący naród państwowy.

Na początku I wojny światowej Kołomyja była pod względem liczby ludności trzecim po Lwowie i Krakowie miastem Galicji. Jeśli chodzi o jego populację, znajdujemy dość niejednoznaczne dane statystyczne. Według spisu ludności z 1921 r. w Kołomyi mieszkało 41 097 osób. Jednak w latach 30. XX wieku oficjalne statystyki polskie podają zupełnie inną populację miasta – 31 708 osób. Powyższa różnica to ewidentna pomyłka, powstała wskutek błędu w procesie tworzenia zestawień całościowych wyników spisowych, bowiem tak istotny spadek liczby mieszkańców miasta przeczyłby ogólnej znaczącej tendencji wzrostowej w zakresie populacji przedwojennej Polski. Potwierdzeniem zwykłej omyłki może być to, że o ile jeszcze w 1925 r. w publikacjach statystycznych odnaleźć można informację o 41 097 mieszkańcach miasta, to już w 1927 r. liczba wykazywana w zestawieniach wynosi 31 708 mieszkańców.

Austriacki spis ludności wykazał w Kołomyi 34 188 osób w 1900 roku i 42 676 w 1910 roku. Według spisu z 1910 r. w Kołomyi mieszkało 18 930 (44,3%) Żydów, 13 713 (32,3%) Polaków, 8 769 (20,5%) Ukraińców i 1 264 (3,0%) innych. Współczesny badacz I. Monolatij podaje inne dane w 1900 r. – 30 235 osób. Dane spisów powszechnych z 1910 i 1921 roku są identyczne z oficjalnymi. Powojenny spadek liczby ludności Kołomyi spowodowany był wydarzeniami I wojny światowej i być może emigracją kołomyjskich Żydów do Palestyny. Według schematyzmu eparchii (diecezji) stanisławowskiej z 1911 r. w Kołomyi wraz z pobliskimi wioskami Szeparówce i Diatkówce mieszkało 16 750 Żydów (51%), 8244 rzymskich katolików (25%) i 7 850 grekokatolików (24%).

Kościół Jezuitów w Kołomyi, 1917 r., Österreichischen Nationalbibliothek, WK1/ALB090/26601

Podczas Wielkiej Wojny wojska rosyjskiej armii cesarskiej trzykrotnie zdobywały miasto: we wrześniu 1914 r., maju 1915 r. i czerwcu 1916 r., co nie mogło nie wpłynąć na życie społeczno-gospodarcze i społeczno-polityczne Kołomyi. Wszystko to łącznie, wraz z różnymi rekwizycjami i mobilizacjami do armii austriackiej, doprowadziło do spadku liczby mieszkańców miasta i okolic. Ironia polegała na tym, że kiedy państwa zachodnie świętowały zwycięstwo i ustanowienie pokoju, w Galicji rozpoczęła się prawdziwa wojna polsko-ukraińska lat 1918–1919 oraz epidemia (zwłaszcza tyfusu i grypy „hiszpanka”), co również negatywnie wpłynęło na demografię miejscowej ludności.

Struktura narodowa ludności Kołomyi według spisu ludności z 1921 r. była raczej sfałszowana. Według niego w mieście mieszkało 25 602 (62,2%) Polaków, 8 449 (20,5%) Żydów, 4 924 (11,9%) Ukraińców, 2 083 (5,0%) Niemców, 39 (0,09%) innych. Kryterium religijne daje nam inne dane. Tak w 1921 r. w Kołomyi mieszkało 18 246 (44,3%) Żydów, 14 705 (35,7%) rzymskich katolików, 7 243 (17,6%) grekokatolików, 876 (2,1%) ewangelików oraz 26 (0,06%) innych. Załóżmy, że wśród Polaków było 10 897 Żydów, Ukraińców i Niemców.

Według spisu z 1931 r. w Kołomyi mieszkało 33 391 osób. Według danych Zarządu Województwa Stanisławowskiego za 1931 r. (wyniki spisów według powiatów) w Kołomyi mieszkało 33 377 osób, w tym 21 832 (65,4%) Polaków i 11 545 (34,5%) innych. Według szacunków S. Kopczaka, W. Moiseenko, N. Romaniuka w Kołomyi mieszkało 33 788 osób, w tym 14 137 (41,8%) Żydów, 12 250 (36,2%) Polaków, 6 125 (18,1%) Ukraińców, 1 276 (3,8%) innych. Podczas spisu ludności z 1931 r. ok. 8 tys. Żydów z Kołomyi zarejestrowało się jako Polacy, dlatego w 1938 r. prezydent Kołomyi J. Sanojca przesłał do województwa dane o ludności miasta nie w języku mówionym, ale według religii. Według I. Monolatija, populacja Kołomyi w okresie międzywojennym nie wzrosła znacząco. Według obliczeń W. Kubijowycza na dzień 1 stycznia 1939 r. w Kołomyi zamieszkiwało 35 500 osób, w tym 15 100 (42,5%) Żydów, 12 000 (33,8%) Polaków, 6 600 (18,5%) Ukraińców i 1 800 (5,0%) przedstawicieli innych narodowości. Jednocześnie, zdaniem I. Pańkiw, stosunki ukraińsko-polskie o charakterze wewnętrznym były na ogół przyjazne i dobrosąsiedzkie: „Były wymiany i wpływy międzykulturowe, małżeństwa mieszane, szanowano wzajemne zwyczaje i rytuały. Szczególnie takie stosunki obserwowano między Ukraińcami a od dawna osiadłymi Polakami”.

Konfrontacja polityczna między Polakami a Ukraińcami zaostrzyła się dość znacząco w trakcie i w wyniku wojny polsko-ukraińskiej 1918–1919 r. Aktywne procesy narodotwórcze z XIX oraz początku XX wieku doprowadziły do znacznego upolitycznienia i wzmożonej aktywności zarówno wśród Ukraińców, jak i Polaków. Pod koniec Wielkiej Wojny, z ponad 500-letnim doświadczeniem wspólnego życia, w kontekście upadku wielonarodowych imperiów, zarówno Ukraińcy, jak i Polacy zostali zmuszeni do odpowiedzi na pytanie, jak widzą swoją przyszłość.

Dla Polaków z Galicji Wschodniej „nieprzewidywalną, smutną niespodzianką” był na pewno dzień 1 listopada 1918 r. Na ratuszach miast regionu powiewały ukraińskie flagi z trójzębem. Rozpoczęła się polsko-ukraińska wojna o Galicję. Większość polskich urzędników i nauczycieli odmówiła złożenia przysięgi na wierność Zachodnioukraińskiej Republice Ludowej, wobec powyższego wymówiono im stosunek pracy. W tym względzie Polska Komisja Likwidacyjna wydała specjalne zarządzenie – „Wytyczne dla polskich urzędników państwowych i pracowników pozostających w okupowanej przez Ukraińców Galicji”. Wezwała w niej Polaków do bojkotu współpracy z władzami ukraińskimi, odwoływania ze służby, ale jednocześnie nakazywała pozostanie w swoich miejscach zamieszkania, aby w razie potrzeby przystąpić do pełnienia swoich obowiązków. Oznaczało to, że w przypadku ustanowienia polskiej władzy na tych ziemiach, zaczną oni działać w nowych warunkach. Zapewniono im potrącenie z pensji na poziomie wynagrodzenia.

Według polskiego historyka Roberta Grajnego, wszelkie próby normalizacji stosunków polsko-ukraińskich w ZUNR były nieskuteczne. Sami Polacy nie szukali dialogu, a jeśli w ogóle zgodzili się na jakąś formę współpracy z Ukraińcami, to tylko w konkretnych zakresach i doraźnie. W większości przypadków, jak zauważa badacz, dominowała chęć oporu, która narastała wraz z pojawieniem się polskiego wojska i różnymi formami represji Ukraińskiej Armii Galicyjskiej wobec cywilnej ludności polskiej.

O przyszłym przejęciu władzy przez Ukraińców na Pokuciu i w Kołomyi przywódcy miejscowych Polaków dowiedzieli się w szczególności od porucznika Jana Śliwy, dowódcy 2 kompanii stacjonującego w Kołomyi 36 Cesarsko-Królewskiego Pułku Piechoty Landwehry. Kiedy polski oficer dowiedział się o możliwym przejęciu władzy w Galicji Wschodniej przez Ukraińców, 22 października 1918 r. zorganizował oddział polskich żołnierzy i oficerów pod swoim dowództwem w rzeczonym pułku, aby utrzymać Kołomyję pod polskim panowaniem. W tym czasie do pułku przybył generał austrowęgierski Rudolf Klein, który według wspomnień Jana Śliwy odbył spotkanie z oficerami pułku na temat przyszłych działań w przypadku przejęcia regionu i miasta przez Ukraińców. Dowódca pułku płk Pekarek zwrócił uwagę generałowi, że na zebraniu był obecny Polak Jan Śliwa i generał nakazał mu odejść. Następnie Śliwa spotkał się z przedstawicielami Polskiej Organizacji Powiatowej i poinformował ich o przejęciu władzy przez Ukraińców w nocy z 31 października na 1 listopada. Oficer powiedział również, że on i jego żołnierze są gotowi stawić opór Ukraińcom i zająć wszystkie składy amunicji i broni. Jednocześnie zapytał miejscowych polskich liderów, czy są gotowi wesprzeć jego działania. Skarbnik Stanisław Gruszecki odpowiedział, że w tej chwili nie ma takiej potrzeby. W Kołomyi nie poczyniono żadnych przygotowań, zakładając, że za kilka dni władza w mieście przejdzie w ręce polskie. Prawdopodobnie przedstawiciele Polskiej Organizacji Powiatowej w tym czasie otrzymali w tym zakresie wskazówki od Polskiej Komisji Likwidacyjnej.

Panorama Kołomyi. Początek XX w., pocztówka austrowęgierska, zbiory własne autorów

Pomimo powyższych zapewnień Jan Śliwa zorganizował służbę polskich oficerów. Jego oddział składał się z 75 polskich żołnierzy, z których część strzegła składów wojskowych. W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. nakazał oficerom pozostanie w koszarach, a sam wrócił do domu, według swoich wspomnień, „na kolację”. Po drodze spotkał się z ukraińskimi oficerami, którzy powiedzieli mu, że dziś lub następnej nocy nastąpi przejęcie miasta. Następnie polecił dyżurnemu oficerowi, by w przypadku podejrzenia ruchu w koszarach odesłać do domu oddział zbrojny złożony z kilku żołnierzy. Jednak wydarzenia rozwijały się dość dynamicznie. Jeden z oficerów grupy Jana Śliwy porucznik Strum, przeszedł na stronę ukraińską, przekazując im siedem karabinów maszynowych, a pozostali polscy oficerowie nie zwracali na to uwagi i nie zostali w koszarach, jak podaje rozkaz, ale szli do kawiarni w nocy, zostawiając w koszarach tylko dyżurnych. Wojsko ukraińskie bez przeszkód zajęło Kołomyję, a polscy żołnierze zostali rozbrojeni i zamknięci w tzw. „Czerwonych Koszarach”. Rankiem 1 listopada 1918 r. przez ukraiński oddział wojskowy Jan Śliwa został zatrzymany, przewieziony został do „Ukraińskiego Komitetu Wojskowego”, gdzie – według jego wspomnień – udało mu się wynegocjować zwolnienie żołnierzy polskich z aresztu, ale nie wolno im było opuszczać Kołomyi, podczas gdy żołnierze innych narodowości dawnej armii austrowęgierskiej mogli bez przeszkód wrócić do domu. W takich warunkach, mając dużą przewagę liczebną strony ukraińskiej, Jan Śliwa uznał za niewłaściwe powstanie zbrojne, które doprowadziłoby do bezużytecznego rozlewu krwi. W związku z powyższym nakazał swoim żołnierzom rozejść się do domów i czekać na dalsze rozkazy. Wszyscy wracając do swoich domów zabrali ze sobą mundury wojskowe oraz, w razie potrzeby, broń i amunicję.

W Kołomyi działały wówczas dwie organizacje polskie – Polska Organizacja Powiatowa i Polska Rada Robotnicza. Na czele Polskiej Organizacji Powiatowej stał Stanisław Łążyński (1842 – 11 października 1939), uczestnik powstania styczniowego 1863 r. i przewodniczący Rady Powiatowej Kołomyi. Po klęsce powstania z lat 1863–1864 Stanisław Łążyński został aresztowany i uwięziony w kazamatach petersburskich, a rząd carski skonfiskował jego duży majątek ziemski na Wołyniu. Na początku lat 90. XIX wieku Stanisław Łążyński osiedlił się w Galicji Wschodniej, kupując gospodarstwa rolne w Słobódce koło Gwoźdźca i Załuczu koło Śniatynia. W okresie ZUNR – ZO UNR dzięki Stanisławowi Łążyńskiemu w Kołomyi doszło do porozumienia Polskiej Organizacji Powiatowej i Polskiej Rady Robotniczej. Spotkania Polskiej Organizacji Powiatowej odbywały się w Polskim Domu Ludowym, a w zimie 1918–1919 często odbywały się w nieogrzewanych salach budynku, kiedy mróz na zewnątrz wynosił – 15°C. W swoim domu Stanisław Łążyński przetrzymywał i ukrywał internowanych, a jemu samemu groziło internowanie.

Wśród przywódców kołomyjskich Polaków należał on do najczęściej spotykających się z przedstawicielami władz ukraińskich. Dzięki temu udało mu się pozytywnie rozwiązać wiele różnych kwestii dotyczących Polaków. W rozmowach prywatnych, kiedy nie było możliwości znalezienia kompromisu z władzami ukraińskimi, Stanisław Łążyński wyraził się dosadnie o stronie ukraińskiej: „Ostatecznie nigdy ich nie poznałem i nie poznaję”.

Zastępcami Stanisława Łążyńskiego w pracach Polskiej Organizacji Powiatowej byli: lekarz powiatowy Tadeusz Milewski i lekarz miejski Władysław Piaskiewicz. Ten ostatni cieszył się dużym autorytetem wśród Ukraińców, a Tadeusz Milewski był wielokrotnie internowany na krótki okres w swoim mieszkaniu. Aktywnymi członkami Polskiej Organizacji Powiatowej byli: sędzia rejonowy Kazimierz Dobrucki (zorganizował m.in. zbiórkę na rzecz organizacji), inżynier szkoły przemysłowej Michał Kolbuszowski, sędzia rejonowy Piotr Zaczek, dyrektor Państwowego Gimnazjum Męskiego nr 5 im. Kazimierza Jagiellończyka – Stanisław Boroń, adwokat Władysław Sentek, adwokat Stanisław Haczewski i skarbnik Stanisław Gruszecki .

Polska Organizacja Powiatowa miała duże znaczenie dla kołomyjskich Polaków, bowiem wypłacała m.in. pieniądze z prywatnych pożyczek tym, którzy odmawiali współpracy z ukraińskimi władzami. Władze organizacji poszukiwały ponadto mieszkań dla wysiedlonych z domów urzędników i nauczycieli, jak również rozwiązywali bieżące sprawy. W listopadzie 1918 r. Stanisław Łążyński uzyskał pisemną zgodę komendanta Kołomyi Stepana Halibeja oraz komendanta dystryktu Teodora Primaka na zorganizowanie posiedzenia Polskiej Organizacji Powiatowej. Na początku 1919 r. doszło do próby aresztowania wszystkich członków organizacji, na posiedzenie przybył bowiem oddział UAG kierowany przez funkcjonariusza i jedynie interwencja władz ukraińskich wstrzymała zatrzymanie. Później wydano jednak zakaz odbywania zebrań przez Polską Organizację Powiatową.

Na czele Polskiej Rady Robotniczej w Kołomyi stanął aptekarz Juliusz Łopatka i profesor gimnazjum Jan Garczak. Współpraca Polskiej Organizacji Powiatowej z Polską Radą Robotniczą nie układała się najlepiej ze względu na występujące różnice w poglądach na część spraw. Ustały one dopiero wiosną 1919 r., wraz z odejściem władz ukraińskich z miasta.

Polacy z Kołomyi wyrazili swoje stanowisko w sprawie państwowości ukraińskiej 2 listopada 1918 r. w specjalnym przemówieniu opublikowanym w „Gazecie Kołomyjskiej”. Zwrócono uwagę, że o przynależności państwowej i prawnej Galicji Wschodniej może zadecydować światowa konferencja pokojowa lub porozumienie między narodami ukraińskim i polskim, ale ani jeden przedstawiciel narodu polskiego nie ma prawa do zawierania jakichkolwiek popularnych politycznie porozumień. Takie stwierdzenie Polaków z Kołomyi ostro skrytykował na łamach rządowej gazety „Pokucki Wisnyk” szef Ukraińskiej Rady Narodowej obwodu kołomyjskiego Zachar Skwarko, nazywając to „politycznym komizmem”.

Petro Hawryłyszyn
Roman Czorneńki

Tekst ukazał się w nr 18 (382), 30 września – 14 października 2021

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X