Pokochaj w sobie Galicjanina

Pokochaj w sobie Galicjanina

Znany lwowski publicysta Wołodymyr Pawliw prezentował w Iwano-Frankiwsku swoją książkę „W poszukiwaniu Galicji”.

W publikacji zebrał artykuły o tematyce galicyjskiej z lat 2001-2012. Dotyczą one Galicji, krainy wielokulturowej, wielowyznaniowej, tolerancyjnej, zamieszkiwanej przez wiele narodowości. Dla autora temat „galicyjskości” jest bardzo istotny: wywołuje wielkie zainteresowanie i sentyment, stał się cząstką jego życia.

– Postanowiłem ze swych artykułów stworzyć książkę, aby stała się swego rodzaju elementem propagandy – mówi autor. – Jeżdżę po wielu ukraińskich miastach, rozmawiam z ludźmi, aby przedstawić im swoją ideę – połączenie województw iwanofrankiwskiego, lwowskiego i tarnopolskiego w tzw. galicyjską autonomię. Mówi o tym dziś wielu ludzi, różne ugrupowania, ale nie w tym dla mnie idei separatyzmu. Wszyscy jesteśmy Ukraińcami i mieszkamy państwie ukraińskim. Ma to być po prostu jednostka administracyjno-terenowa, gdzie ma być zapewniony dobrobyt i rozwój mieszkańców regionu. Mamy podobną mentalność, historię, poglądy na różne problemy – dlatego powinniśmy działać wspólnie.

W książce Pawliw nie porusza praktycznie żadnych nowych kwestii. Autor mówi, że publikacja skonstruowana jest jako „odrodzenie starego”, ale we współczesnych warunkach. Odrodzenie tego, co istniało przed wielu laty jest niemożliwe i pozbawione sensu. Minęły lata i wiele się zmieniło. Ale w naszej pamięci pozostała jedynie nieco wyidealizowana Galicja. Ta, w której mieszkali nasi dziadkowie. Była to kraina biedniejsza, ale można było stąd wyruszyć i jeździć po całej Europie. Galicjanie byli nieco innymi europejczykami. Działo się to w czasach kiedy panowało imperium austrowęgierskie, które do dziś starsi ludzie nazywają „babcią Austrią”.

Fot. Sabina Różycka– Było to wielkie państwo, szanowało swych obywateli. Chcę aby ten system powrócił na Ukrainę – tzn. aby obywatele szanowali się nawzajem, a państwo liczyło się z obywatelami i szanowało ich – mówi Pawliw. – Szkoda, że samodzielna Ukraina, która pojawiła się na początku lat 1990, nie spełniła pokładanych w niej nadziei, że będzie cywilizowanym państwem europejskim. Niestety tak się nie stało. Może ktoś się ze mną nie zgadza. Każdy może ogłosić swoją, na pewno lepszą, koncepcję.

Na razie, jak podkreśla autor, wielu ludziom zamieszkującym Galicję jest absolutnie obojętne, co się tu odbywa. Dbają głównie o to, aby jakoś przeżyć, często wyjeżdżają za granicę, bo znaleźli się w ciężkiej sytuacji ekonomicznej. Jeszcze inaczej – nie czują się rdzennymi mieszkańcami. Podczas II wojny światowej i sowieckiego totalitaryzmu wiele narodowości mieszkańców Galicji – Polaków, Żydów, Ormian i Ukraińców wywieziono i wymordowano w więzieniach i lagrach. Wielu pozostało na Syberii, gdzie byli więzieni. A dziś wielu wyjechało w poszukiwaniu zarobku. Na ich miejsce przyjeżdżali nowi ludzie, szczególnie w czasach sowieckich. Nie byli  lepsi i nie byli gorsi – po prostu byli inni. Dziś są to tzw. „nowi galicjanie”. Tu urodziły się ich dzieci i wnuki. Ale niewielu z nich uważa tę ziemię za ojczystą, pomimo asymilacji.

Galicjan łączy najbardziej udany projekt – klub dyskusyjny „Mytusa”, jest też partia galicyjska. Zresztą, w każdym większym czy mniejszym mieście są podobne inicjatywy czy związki. Wołodymyr Pawliw proponuje stworzenie stowarzyszenia z jednolitym systemem wartości. – Dotychczas idea i koncepcja Galicji jest niewygodna dla nacjonalistów. Bo to oni twierdzą, że kiedy wszyscy nieukraińcy zostaną wypędzeni, dopiero wtedy zaczną rządzić. To jednak nigdy nie nastąpi – podsumowuje Wołodymyr Pawliw. – Nie trzeba się oszukiwać. Chcemy kontynuacji tradycji, wzajemnego szacunku, patriotyzmu naszej małej ojczyzny. Każdy patriotyzm rozpoczyna się od uporządkowania własnego domu, wioski, miasta. A potem własnego kraju.

Sabina Różycka
Tekst ukazał się w nr 12 (184) 28 czerwca – 15 lipca 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X