Po Iłowajsku: Kobiety wierzą w cuda

I wtedy widziałem go po raz ostatni

Starsza pani uśmiecha się zalotnie do gruzińskich dziennikarzy dyskutujących o ustawie lustracyjnej. Śmiejące się dziewczyny wznoszą toast z kolorowych drinków. Po Chreszczatyku śmigają taksówki.
Chłopak, z którym siedzę przy stoliku, marszczy brwi.
– Przykro mi, naprawdę nie wiem. Mogę ci tylko powiedzieć, że 29 sierpnia opatrywał rannych jeszcze około piętnastej… Potem zorientowaliśmy się, że go z nami nie ma.
Nie, nie sprawdziliśmy dokładnie. Ale Rosjanie owszem. Byłby na liście jeńców, a…
Przybliża obraz mapy Google.
– …gdyby zginął tutaj, byłby na liście zabitych. Te ciała wysłali potem do Dniepropietrowska.

Iłowajsk z kosmosu
– Sześć domów, widzisz? Do sprawdzenia. Jeżeli schronił się w którymś z nich, to nie była dobra decyzja. Separatyści wrzucali granaty, by upewnić się, że nikt takiej decyzji nie podjął.
– Tu – wskazuje dalej – jest pole minowe. Także niedobra. Gdy byłem w niewoli, do naszej piwnicy przynosili rannych, którzy próbowali tędy uciec.
Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ile razy można analizować najgorszy dzień z mojego głupiego życia? Dałem ci wszystko, masz tu na mapie cały Iłowajsk. Krok po kroku.
– Czekaj, jest jeszcze możliwe, że tu. Pamiętam, że coś wybuchło, ale tego miejsca nie było widać z punktu, w którym stałem. Jeżeli miałbym Ci wskazać, gdzie można poszukać ciała, to ten zielony teren. O, cały ten sektor.
Zaznacza mi punkt wirtualną pinezką. Na wszelki wypadek, gdyby tablet się rozładował.
Teraz mogę do woli oglądać. Czerwonosilskie, wieś pod Iłowajskiem. Mapy Google oferują zdjęcia z satelity. Biały tynk. Trochę drzew. Otwarta przestrzeń. To tutaj poddali się pozostali przy życiu obrońcy miasta.
To tutaj ostatnia informacja o człowieku zamyka się w danych 47°49’53.7″N 38°14’41.3″E. пропал без вести. зник без вісти. Missed in action. (zaginął bez wieści)
Kelnerka pyta, czy chcemy już rachunek.

Jeńcy na video
W niewoli po Iłowajsku nadal przebywają setki ukraińskich żołnierzy. Z ochotniczego batalionu Donbas praktycznie cała pierwsza kompania. Separatyści umieszczają w internecie nagrania z jeńcami.
– Kolejne video, a jego dalej nie ma, skoro jest na oficjalnej liście jeńców, czemu nigdzie go nie widzimy? – pyta ktoś pod udostępnionym linkiem.
– Mój Wania jest na 2 minucie. 2 minuta, 31 sekunda. Jestem pewna. – Pisze na facebooku Swietłana, wskazując na jeden z rozmazanych kształtów siedzących na trawie.
Separatyści przesłuchują więźnia. Za jego głową, w tle, widać zmęczonych, zgarbionych mężczyzn w szarych podkoszulkach. Nie widać żadnych szczegółów ich twarzy. Znajomi pytają, czy jest pewna.
– Tak! Poznaję po kształcie brwi i ust.
Następnego dnia, do sieci trafia video lepszej jakości. To jednak ktoś inny.
Co do tego, że mąż Oksany jest przetrzymywany w Donieckiej Republice Ludowej, nie ma żadnych wątpliwości. Jest na wszystkich oficjalnych listach. Widać go wyraźnie na wielu nagraniach.
Podano cenę za jego życie.
Rodzina Oksany jest dobrze sytuowana. Akurat oni mogą dysponować taką sumą. Miała dużo znajomych w wojsku i rządzie. Próbuje znaleźć kogoś, z kim mogłaby oficjalnie porozmawiać o drodze odzyskania więźnia. Ale nagle wszystkie drzwi się przed nią zamykają.
– Mam wrażenie, że nie jest nic robione w kwestii naszych chłopców. Nie byłam w stanie znaleźć żadnej osoby odpowiedzialnej za negocjacje. Trzeba go natychmiast wydostać, oni go tam zamęczą!
W pierwszych dniach niewoli jej mąż stał. W szeregu górował nad innymi jeńcami. Silny, postawny mężczyzna. Odetchnęła z ulgą – nie jest ranny, żyje. Ale na następnych nagraniach jakby kurczył się w sobie, garbił się coraz bardziej. Pochylał głowę. Wydawało jej się, że może jest ranny w rękę. Potem wyraźnie okulał.
Oksana ogląda kolejne video. Na ostatnim jej mąż leży już bez ruchu. Poza szeregiem.

Mama nadal czeka…
Misza pokazuje mi stare zdjęcia. Stare, sprzed dwóch miesięcy. Grupa uśmiechniętych chłopaków pręży się dumnie przed ostrzelanym napisem „Słowiańsk”. Początek.
– Ten zginął pierwszego dnia, ten jest ciężko ranny, ten też zginął, ten jest w niewoli, ten też w niewoli, niewola, niewola, nie mam pojęcia co się z nim stało, zaginiony w akcji, niewola..
– A ten ostatni?
– To ja. Wszyscy oczekują ode mnie nowin, a ja nie wiem, gdzie się przed tym schować. Czuję się już lepiej, ale czasami śni mi się, że znowu jestem zamknięty.
– Zrobił Pan prawdopodobnie ostatnie zdjęcie mojego przyjaciela, bardzo dziękuję – pisze ktoś pod fotografią, którą zrobił ukraiński dziennikarz zamknięty w kotle razem z batalionami.
– To 24.09. Jeszcze na długo przed wszystkim – odpisuje fotograf.
Sasza eskortował polski konwój pomocy humanitarnej. Chodził po autobusie i opowiadał żarty. Gwałtownie spoważniał po pytaniu, czy znał kogoś, kto był pod Iłowajskiem.
– Tak, mój brat. I nadal tam jest.
Na polach wokół Iłowajska wciąż leżą spalone ciała.
Miejscowa milicja pobrała kilka próbek i wysłała je do identyfikacji. Ciała nie mogli ruszyć. Separatyści zakazali chowania poległych.
Bardzo chciałbym je odzyskać ze względu na matkę. Chyba jeszcze się z tym nie pogodziła. Wiesz, takie są kobiety. Kobiety wierzą w cuda.

Cuda
Chłopak, którego śmierć opisano ze wszystkimi szczegółami, odnalazł się jednak żywy. Był wśród jeńców wymienionych za separatystów. Po odzyskaniu wolności od razu zadzwonił do dziewczyny. Zemdlała.
Jeden z dowódców Donbasu spędził w Iłowajsku trzy tygodnie przechowywany przez 90 letnią staruszkę. Opuścił miasto na podrobionych separatystycznych papierach. Jego powrót uznano za cud. Wszyscy pogodzili się już z jego śmiercią.
– Skoro oni tak mogli, to może mój też? Nie pozwolili mi zobaczyć ciała, powiedzieli, że tego nie przeżyję. Mylili się. Rzeczą, której dłużej nie przeżyję, jest ta niepewność. Jego rodzina jest bardzo ortodoksyjna, nie pozwoliliby na testy DNA.
Olesia stała na pogrzebie i czuła, że pochowała obcego człowieka. Padał ciężki, jesienny deszcz.
– Przez te szalone 27 dni słyszałam już 5 różnych wersji na temat losu mojego męża. Nie wiedziałam, co powiedzieć naszej córeczce, ona ma tylko dziesięć lat.
Dlatego Nadieżda znalazła sposób na uzgodnienie ostatecznej wersji. Poszła do jasnowidza. Trzech jasnowidzów. Wszyscy zapewnili ją, że mąż żyje, mimo że call center batalionu, do którego należał, potwierdziło jego śmierć. Nadieżda zbiera pieniądze na rehabilitację. Na pewno będzie jej potrzebował, gdy wróci do domu. „Nadieżda” znaczy „nadzieja”.

Sms do Putina
Olga wciąż pisze smsy do syna. Czyta mi niektóre.
Zobacz: „Co u Was, jak się czujesz?” – ma jeszcze raport doręczenia, a „Kochanie odezwij się” już nie. Od 29 września nic już nie dotarło. Czasem słyszę sygnał smsa, myślę, że mój Kola odpisał – a to powiadomienie „wiadomość nie może zostać dostarczona”.
„Mama Cię kocha, słońce Ty moje”.
„Powiedzieli mi, że nie żyjesz, nie wierzę w to”.
„Wróć już do domu”.
Pytam jego kolegi.
– Koli oderwało ramię, gdy rosyjskie czołgi ostrzelały nasze wyjście z Iłowajska. Wykrwawił się w kilka chwil, są ludzie, którzy to widzieli.
Ostatnie dwa smsy napisała już do Putina i separatystów.
„ODDAWAJCIE!!!!”.
„!!!”
Minęło 40 dni. Prawosławni wierzą, że po 40 dniach dusza opuszcza ziemię. I idzie do nieba.

Ze względów bezpieczeństwa, imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.

Monika Andruszewska, ur. 1992, dziennikarka niezależna związana ze Stowarzyszeniem Pokolenie, od lutego relacjonująca wydarzenia na Euromajdanie i w strefie ATO.

Monika Andruszewska
Tekst ukazał się w nr 19 (215) za 21-30 października 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X