Pijcie absynt z Jurijem

Pijcie absynt z Jurijem

A w którym z miast chciałbyś zostać na stałe?

Dopóki jest Franik (młodzieżowa, nieoficjalna nazwa Stanisławowa), dopóki jest na świecie Iwano-Frankowsk, to taka chęć nie zwycięży. Chociaż, mieszkałem przez długi czas w Berlinie. Ponad rok. Ale wiedziałem, że to tymczasowo, dlatego nigdy nie przekształciło się to w wewnętrzny dramat, że oto zmieniłem życie.

Czy miałeś kiedykolwiek zamiar porzucić Ukrainę?
Uważam, że tak prosto wziąść i porzucić – to nie jest ciekawe.

Trzasnąć drzwiami?
No, przynajmniej trzasnąć drzwiami (śmieje się – red.), w każdym razie wydaje mi się za najważniejsze, mieć możliwość żyć tu i bywać tam. To stwarza absolutnie potrzebny mi dystans do tych obu światów. Po to, żeby nowe idee mnie „odwiedzały”, żeby można było je formułować i dzielić się tymi ideami z czytelnikami. A tak prosto pojechać – to oznacza zmienić swój status na emigrancki.

Jak odbierają „Leksykon” w tych miastach, gdzie był prezentowany? Nie ma obrażonych, oburzonych czytelników, którzy inaczej widzą swoje miasto?
Oburzenia nie zaobserwowałem. Oto na przykład, tekst o Użgorodzie. Ta opowieść to baśń. To wspomnienie z 1965 roku. Co mogło pięcioletnie dziecko zapamiętać z podróży do Użgorodu? A jednak, kiedy czytałem ten tekst w Użgorodzie, był odbierany jak oda dla ich miasta. Wszyscy użgorodzianie dziękowali.

Bo pisząc o dziecieństwie, robimy się bardzo ciepłymi, prawdomównymi. I pewnie to ciepło, te emocje, udzieliły się publiczności. Niezwykle przyjemne było też spotkanie w Kirowogradzie. Tam mieszka mój przyjaciel Igor Smyczyk. Fantastyczny malarz, muzyk. Piszę trochę o nim w „Tajemnicy” i w Leksykonie. Nie widywaliśmy się od 30 lat. I oto przyszedł na prezentację w Kirowogradzie. Jego uczestnictwo dodało prezentacji całkiem innego wymiaru. Potwierdziło się, że to naprawdę książka nie tyle o miastach, ile o ludziach. Ludziach żywych, z krwi i kości..

Słowo „intymny” zazwyczaj kojarzy się z cielesno-erotycznym. Elementy erotyczne w LIM są, ale są i miejsca, gdzie więcej emocji. To również dosyć intymna rzecz. Czego jest więcej w słowie „intymny” – cielesnego czy emocjonalnego?

Uwzględniałem ten aspekt, kiedy w tytule użyłem słowo „intymny”. W pierwotnej wersji tytuł miał brzmieć: „Leksykon intymnych miejsc”, taka prosta aluzja do „stref erogennych”. Zawsze ciekawa jest możliwość zagrać na wieloznaczności. A przynajmniej dwuznaczność – erotyka i świat ludzkich emocji, świat czegoś najbliższego, tego, że nosimy w sobie, w duszy. I napięcie tej książki polega na kolizji tych dwóch znaczeń.

Tego aspektu krytycy chyba nie wychwycili? Portal internetowy LitAkcent przyznał Ci za tę książkę anty-nagrodę „Złoty Pęcherz”, jako za książkę kompletnie nieudaną. Nie miałeś chęci zrezygnować, jak swego czasu zrezygnowałeś z Nagrody im. Szewczenki?
Można było (śmieje się – red.). Naprawdę, jeśli wierzyć wydawcy, to po tej anty-premii sprzedaż książki nawet wzrosła. Z uśmiechem przyjąłem wiadomość o tej nagrodzie i zdecydowałem się nie reagować. Wreszcie, sam LitAkcent to nie najgorsza literacka strona internetowa. Cieszę się z tego, że dzięki tej kampanii z antypremią dla „Leksykonu” mogli trochę rozkręcić się.

 

Kto, oprócz ukraińskiego czytelnika, może przeczytać „LIM”?

Jak zawsze w moim wypadku, zaczyna się z tłumaczeń w języku polskim i niemieckim. Polski wariant jest już dłuższy czas w robocie, czyli książka powinna pojawić się w następnym roku, 2013. Natomiast niemiecka aż 2014. U nas jest zbyt mało tłumaczy. Teraz, naprzykład tłumaczka Sabina Ster pracuje nad powieścią Żadana „Woroszyłowgrad”, co powoduje, że inni ukraińscy autorzy, zmuszeni są stać w kolejce. Jestem przekonany, że „Leksykon” ukaże się też w językach: hiszpańskim i francuskim. Już uregulowano stałą współpracę z bardzo potężnymi wydawnictwami, jedno z ich w Barcelonie – to Acantilado. No i mam nadzieję, że będzie i wersja rosyjska.

29 maja rozpoczyna się ogólnoukraińska trasa koncertowa programu „Absynt”. To trzecia część trylogii, Dwie pierwsze to „Samogon” i „Cynamon”.
Tak, pierwszy koncert gramy w Iwano-Frankowsku, w filharmonii. Dla programu, który przygotowaliśmy, jest nam potrzebna duża sala, teatralnego typu. Spodziewam się, że filharmonia sprosta temu zadaniu. Trasa potrwa ponad 10 dni. Będą na niej Lwów, Kamieniec-Podolski, potem Winnica, Odesa i Charków. Trasa zakończy się Kijowie 9 czerwca. Tam będzie już całkiem inny program, nad którym teraz pracują muzycy Karbido.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X