Perły klasztorów rzymskokatolickich Pokucia Klasztor oo. bernardynów w Gwoźdźcu (fot. Dmytro Antoniuk)

Perły klasztorów rzymskokatolickich Pokucia

We wrześniu miałem przyjemność wędrować z dwoma austriackimi badaczami po Ziemi Stanisławowskiej. Po drodze udało nam się zwiedzić dwa barokowe klasztory z XVIII wieku.

Jedynie 22 km dzieli Kołomyję od miasteczka Gwoździec, gdzie zachował się jeden z najwspanialszych pokuckich barokowych klasztorów. Pierwotnie należał on do oo. bernardynów. Pamiętam tę drogę jeszcze z 2013 roku, gdy badałem klasztory katolickie. Wówczas droga była w nie najlepszym stanie. Dziś od samej Kołomyi do Gwoźdźca leży nowy asfalt. Mam nadzieję, że taka sama droga będzie dalej i do Horodenki. Wróćmy jednak pod klasztor.

Początki tego ośrodka Braci Mniejszych, który z czasem stał się jednym z najważniejszych ośrodków na ziemiach Ukrainy – świadczy o tym rezydencja prowincjała, położył książę Michał Puzyna w 1715 roku. Wystawił on drewniany klasztor i kościół Niepokalanego Poczęcia NMP. W 1728 roku całość zniszczył wielki pożar i już wdowa po fundatorze, Zofia z Potockich, zapisała pewne sumy i swoje kosztowności na budowę murowanego klasztoru. Kościół został wykończony dość szybko, a piętrowe zabudowania klasztoru do niego przytykające i tworzące ze świątynią wewnętrzny dziedziniec, powstały dopiero w 1740 roku. Świątynia otrzymała wspaniały barokowy wygląd z dwoma wieżami i fasadą, udekorowaną rzeźbami. W 1759 roku przed świątynią została wystawiona kolumna z klęczącą postacią św. Jana z Dukli. Po kolejnych dwudziestu latach wzniesiono dzwonnicę z figurami Madonny i aniołów. W kościele było siedem ołtarzy, fundowanych przez różnych dobroczyńców, ambona i organy. Natomiast o freskach nie wspomina żadne źródło.

Praktycznie przez całą swą historię klasztor był w budowie lub w remoncie. Po tym, jak podczas epidemii dżumy w 1770 roku zmarli wszyscy zakonnicy w Gwoźdźcu, architekt Franciszek Kulczycki przeprowadził prace renowacyjne. Na początku XIX wieku klasztor uszkodziło trzęsienie ziemi, a w 1888 roku pożar zniszczył dachy klasztoru i większość wyposażenia. Zakonnicy uratowali jednak cudowne obrazy i niektóre rzeźby. Wówczas rozpoczęto kolejną odbudowę, w czasie której mistrz z Przemyśla Ferdynand Majerski wykonał główny ołtarz, niektóre boczne i ambonę, którą udekorował uratowanymi z ognia XVIII-wiecznymi rzeźbami czterech ewangelistów. W 1896 roku wystawiono nowe organy mistrza Aleksandra Żebrowskiego. Fasadę kościoła nieco przebudowano: zmieniono na bardziej strzeliste zwieńczenia obu wież. Jedna z nich (prawa) i część dachu ucierpiały podczas działań wojennych w 1916 roku. Następny więc remont przyniósł istniejące do dziś pseudobarokowe banie.

Klasztor funkcjonował do 1945 roku, kiedy to do Polski wyjechali zakonnicy, zabierając za sobą całą bibliotekę, cenne szaty liturgiczne i niektóre obrazy. Dziś znajdują się one w klasztorze bernardynów w Leżajsku. W kościele sowieci urządzili magazyn materiałów budowlanych i magazyn zboża. Zniszczono przy tym wiele z wyposażenia kościoła (zatopiono w pobliskim stawie) i skradziono piszczałki organów. W klasztorze urządzono szpital, a po nim bibliotekę i szkołę muzyczną, które są tam do dziś. Na potrzeby tych instytucji przegrodzono refektarz na parterze i połączono kilka cel na piętrze. Korytarze jednak zachowały sklepienia stropów. Komuniści rozebrali większość muru klasztornego, którego niewielki fragment zachował się jedynie od strony drogi.

W 1992 roku kościół zwrócono katolikom. Wówczas dzięki aktywnej parafiance pani Stefanii Niepijwodzie oczyszczono świątynię, zbadano krypty (w jednej z nich znaleziono metalowy sarkofag, ale bez nieboszczyka). Do dziś zachowały się ołtarze Majerskiego. Nad głównym – niemym wspomnieniem dawnych czasów – są anioły bez głów. Zachowała się ambona i prospekt organów. Na fasadzie kościoła ocalały figury św. Franciszka i św. Antoniego, a posąg Matki Boskiej został przeniesiony do kościoła. Trzy figury, w tym Archanioła Michała, są przechowywane w muzeum w kolegiacie stanisławowskiej. Dzwonnica została całkowicie przebudowana i jest w stanie normalnym.

Obecnie w pomieszczeniach klasztornych otwarto niewielką kapliczkę, którą obsługują wspólnie łacinnicy i grekokatolicy. Obecny stan kościoła nie pozwala na odprawianie tam nabożeństw – strop jest w stanie awaryjnym i tynk odpada. Proboszcz mieszka obecnie w Zabłotowie i przyjeżdża jedynie na nabożeństwa. Takiemu zabytkowi potrzebne są stała opieka i kapitalny remont. Mamy nadzieję, że doczekamy tego, tym bardziej, że przed wejściem do świątyni umieszczono tablicę z napisem w kilku językach o zbieraniu funduszy na remont kościoła.

Pokutując za własne grzechy, starosta kaniowski i jeden z legendarnych magnatów Rzeczypospolitej Mikołaj Bazyli Potocki rozpoczął budowę kościoła pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Horodence (21 km od Gwoźdźca) oraz klasztoru oo. lazarystów-misjonarzy przy nim. Było to w Roku Pańskim 1743. Wyrzeźbiony w drewnie lipowym model kościoła podarował fundatorowi włoski architekt Bernard Meretyn, którego Potocki zaprosił na swój dwór. Ten model przed II wojną światową przechowywany był w lwowskim Ossolineum, obecnie prawdopodobnie jest we wrocławskim.

Gdy kościół został ukończony (prawdopodobnie w 1754 roku) charakter Mikołaja Potockiego przejawił się w pełni. Za jakieś ciężkie grzechy (tradycja głosi, że za zabójstwo dziewczyny, bednarzówny, która nie chciała ulec magnatowi, o czym nawet ułożono pieśń) misjonarze nie chcieli odpuścić mu grzechów podczas spowiedzi wielkanocnej. Rozgniewany fundator wypędził braciszków, a mury kościoła nakazał rozebrać. Jednak gniew szybko mu minął, poprosił więc zakonników o powrót i nawet obdarzył jeszcze hojniejszą dotacją. Wprawdzie starosta wkrótce potem zmienił obrządek – przeszedł do grekokatolików, mając nadzieję, że księża uniccy będą bardziej pobłażliwi niż łacinnicy.

Wnętrze kościoła w Horodence (fot. Dmytro Antoniuk)

Projekt kościoła i klasztoru był pierwszym dziełem Włocha na terenach Rzeczypospolitej. Już wkrótce pracował on nad projektami cerkwi Jura we Lwowie, ratusza w Buczaczu, kościoła w Horodence itd. W Horodence wspólnie z Meretynem pracował genialny rzeźbiarz niemiecki Johann Georg Pinzel, czyje prace charakteryzuje wyjątkowa barokowa ekspresja i patos. Dzięki temu duetowi wnętrze kościoła dekorowało 5 ołtarzy i około 30 rzeźb. Największe – ponad dwumetrowe – stały w ołtarzu głównym. Oprócz tego kościół otrzymał ambonę z figurami Ewangelistów i korynckie kapitele. Była tu cudowna ikona Matki Boskiej Horodeńskiej. Było tego dosyć, aby porazić wyobraźnię zarówno zwykłych wiernych, jak i wymagającej szlachty. Świątynię otynkowano jedynie wewnątrz, a iluzoryczne freski pokryły jedynie zakrystię i częściowo nawy boczne. W prezbiterium umieszczono portret Mikołaja Potockiego. Oddany do użytku kościół naśladował najlepsze tradycje włoskie, bawarsko-austriackie i czeskie.

Obok kościoła wzniesiono piętrowy klasztor oo. lazarystów, w którym mieścił się przytułek dla ubogich 6 kobiet i 6 mężczyzn. Przed świątynią wystawiono kolumnę z postacią Madonny, dłuta Johanna Pinzla.

Prospekt organów (fot. Dmytro Antoniuk)

Konsekracja kościoła miała miejsce w 1760 roku, wkrótce po śmierci Meretyna. Misjonarze działali tu i prowadzili szkołę parafialną do 1784 roku, do sekularyzacji. Do klasztoru początkowo przeniesiono szpital, a później magistrat, który mieścił się tam do pierwszych sowietów. Przez ten cały okres kościół był świątynią parafialną. W 1866 roku budowniczy Essel Herschel podczas remontu świątyni miał zamiar pozbawić fasadę dynamicznych rokokowych detali. Zapobiegł temu ówczesny pierwszy konserwator zabytków Galicji Wschodniej Mieczysław Potocki.

Ostatni proboszcz o. Michał Sobejko wyjechał do Kępicy na Dolnym Śląsku latem 1945 roku, zabrał ze sobą cudowny obraz. W tamtym czasie klasztor przejęło wojsko, a potem – szkoła zawodowa. Ci „barbarzyńcy” zniszczyli 13 bezcennych rzeźb Pinzla – pocięto je na opał! Borys Woźnicki uratował jedynie kilka posągów i rozbite fragmenty ołtarza. Obecnie są one eksponowane w Muzeum Pinzla we Lwowie i w zbiorach Galerii Sztuki w Olesku. Uszkodzona figura Dobrego Pasterza znajduje się w muzeum w Kołomyi, i co nie co w kolegiacie stanisławowskiej. Trzy rzeźby Pinzla są w Monachium w Muzeum Bawarskim. Prawdopodobnie zostały wywiezione przez Niemców w czasie wojny.

Rozbity przez uczniów zawodówki kościół próbowano w 1975 roku wyremontować, ale niezbyt to się udało. W 1990 roku świątynię oddano grekokatolikom, którzy ukończyli poprzedni remont i otynkowali dolne piętro świątyni – na resztę zabrakło kosztów. Dziś opiekują się również byłym klasztorem, który jest w stanie awaryjnym. Planują otwarcie tam seminarium, ale wyremontowano na razie jedną celę.

W świątyni zachowały się struktury głównego i jednego z bocznych ołtarzy oraz pozbawiona rzeźb ambona. W zakrystii są jeszcze XVIII-wieczne freski. Jedna z kaplic używana jest przez katolików obrządku łacińskiego. Na cześć 250. rocznicy poświęcenia kościoła wierni w 2010 roku wmurowali tablicę z portretem Mikołaja Potockiego, przywrócono też herby Pilawa. Chyba w najlepszym stanie jest kolumna z Madonną, pod którą zachowała się płyta poświęcona misjonarzowi o. Józefowi Suchogurskiemu – jedyne co ocalało z przykościelnego cmentarza.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 19 (287) 17-30 października 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X