Ojciec chrzestny „Pokucia” Oskara Kolberga

Ojciec chrzestny „Pokucia” Oskara Kolberga

W poszukiwaniu materiału folklorystycznego Oskar Kolberg wielokrotnie odwiedzał Pokucie (1867–1868, 1870, 1876–1877 i 1880). Tu zatrzymywał się u swoich przyjaciół i osób o podobnych zainteresowaniach. Jednym z nich był właściciel Czortowca i Uniża Władysław Przybysławski. Stał się on prawą ręką Kolberga w jego podróżach po Pokuciu, jego przewodnikiem, opiekunem i wiernym przyjacielem.

Oskar Kolberg (ze zbiorów autorki)

Materiały do swego „Pokucia” Oskar Kolberg zbierał w ówczesnych powiatach Kołomyjskim, Horodenkowskim, Tłumackim i Śniatyńskim. Większość czasu jednak spędzał w Czortowcu – majątku Przybysławskich – gdzie zapisał około 50 pieśni, opisał dziesiątki tańców (w tym i unikalny „Serben”), zanotował dziesiątki bajek, ludowych sposobów leczenia oraz wiele przysłów i zagadek.

Jego dzieło jest bezcenne, ale nie należy zapominać, że do jego powstania w znacznym stopniu przyczynili się przyjaciele uczonego, którzy często zbierali i nadsyłali mu drogą pocztową materiały do opracowania. Na prośbę etnografa dopracowywali u lokalnej ludności sprzeczne detale, zapisywali brakujące fragmenty i odsyłali mu.

Jednym z tych, kto wspomagał i wspierał uczonego w jego pracy był Władysław Przybysławski, który określał Kolberga jako „rodzonego ojca „Pokucia”, które wnet ma powstać, a ja jestem tylko jego ojcem chrzestnym…”.

Kolberga i Przybysławskiego łączyła nie tylko serdeczna przyjaźń, ale i wspólne zainteresowania i działalność. Przecież Przybysławski był zbieraczem-amatorem twórczości ludowej, etnografem i archeologiem, wybitnym kolekcjonerem, wieloletnim członkiem powiatowej Rady w Horodence i marszałkiem powiatu. Jego działalności badawczej poświęcony jest osobny rozdział w kronice Czortowca „Gród nad Sagą”, autorstwa Luby Sołowki.

Mówiąc językiem współczesnym, Władysław Przybysławski (1830, Dżurków – 1908, Lwów) był menadżerem kultury na Pokuciu w II połowie XIX wieku, organizował wyprawy badawcze, zapraszał na nie uczonych, inicjował szereg imprez kulturalnych. Jego ojciec, Andrzej Przybysławski, był aktywnym uczestnikiem powstania listopadowego. Władysław studiował w Kolegium Jezuitów we Lwowie. Idąc w ślady ojca, w latach 60 aktywnie agitował za kolejnym powstaniem i należał do komitetu, dostarczającego broń do Królestwa Polskiego, w tym komitecie działali również Aleksander Fredro, Franciszek Smolka i Stanisław Tarnowski. Za tę działalność niepodległościową Przybysławskiego uwięziono. Następnie wyemigrował on do Drezna. Po powrocie na Pokucie aktywnie zajął się działalnością naukową i kulturalną.

Z jego inicjatywy na Pokucie zaczęli przyjeżdżać archeolog i wydawca Adam Kirkor, autor encyklopedii krajoznawczej Galicji Antoni Julian Sznajder, antropolog i etnograf Izydor Kopernicki, a także uczeni Franciszek Albinowski, Narcyz Modzelewski, K. Łukaszewicz, Ludwik Biskupski i inni.

Władysław Przybysławski, jako członek Archeologicznej komisji Krakowskiej Akademii Umiejętności nadsyłał wiele eksponatów z Pokucia do Akademii. Jako członek Komisji badań historii sztuki Polski zwrócił uwagę polskiej inteligencji na zabytki kultury polskiej na Pokuciu, które już wówczas niszczały. W 1888 roku Władysława Przybysławskiego mianowano na stanowisko konserwatora zabytków Galicji Wschodniej.

Swój nieoceniony wkład w powstanie „Pokucia” uczyniła i małżonka Przybysławskiego hrabina Helena Przybysławska (1840–1917), córka Rozalii Bisping von Gallen i Kazimierza Wessla. Władysław poznał ją w kole polskiej emigracji w Dreznie, gdzie z czasem pobrali się. To dla niej w 1867 roku Przybysławski wykupił część majątku od Kornelii Raciborskiej i na jej cześć nazwał jedną z odkrytych koło Czortowca pieczar. Więcej o charakterze tej kobiety, jej inteligencji i duchowości można przeczytać w książce-wspomnieniu, którą poświęcił jej Jan Bołoz-Antoniewicz.

Na Pokuciu Władysław i Helena Przybysławscy posiadali majątek w Czortowcu i Uniżu, które, jak świadczą współcześni, były prawdziwymi muzeami i „oazami polskiej kultury” i „skarbnicami archeologii”. W Uniżu przechowywano wiele rzadkich wydań książek, kolekcje broni, starożytne dokumenty, monety, znaleziska archeologiczne. Przez jakiś czas w Uniżu był eksponowany „Portret starej kobiety” Rembrandta. Wśród unikatowych pamiątek były oryginalne listy Georg Sand do Franciszka Karpińskiego, dokument cara Aleksandra i inne. Kolekcja medalionów Przybysławskiego była największą kolekcją w ówczesnej Polsce. Po śmierci ojca przeszła na starszego syna Kazimierza. Część rodowych zbiorów przekazał on galerii i muzeum Lwowa, a część wyprzedał.

Oskar Kolberg większą część czasu spędził w majątku w Czortowcu, przez pryzmę którego opisywał Pokucie, bowiem wioska na jakiś czas stała się siedzibą uczonego. Tu zebrał lwią część swoich materiałów, stąd robił wypady na badania w terenie Pokucia i tu miał zamiar ułożyć etnograficzną mapę Czortowca.

Władysław Przybysławski niecierpliwie oczekiwał na przyjazd Kolberga, często osobiście opłacał uczonemu podróż, zapewniał mu komfortowy przejazd. Za każdym razem prosił o podanie godziny przyjazdu na najbliższą stację kolejową, aby „konie w Korszowie na Kochanego Pana już czekały, bo inaczej Pan będzie musiał całkowicie prehistorycznym sposobem, per pedes apostolorum, wędrować do Czortowca”.

Z korespondencji Przybysławskiego widać, jak zależało mu na tym, aby stworzyć Kolbergowi najlepsze warunki na Pokuciu, najbardziej zaciszne laboratorium do zbioru materiału etnograficznego. I Oskar Kolberg bardzo to sobie cenił, pisząc w jednym z listów: „W domu państwa Przybysławskich odnajduję staropolską gościnność, uprzejmość i nadzwyczaj wdzięczne dla swoich badań i zajęć pole”.

Ze swej strony państwo Przybysławscy wyszukiwali i zapraszali do swego domu miejscowych „informatorów” i „informatorki”, którzy całymi dniami śpiewali Kolbergowi piosenki, wykrzykiwali, opowiadali legendy i bajki, dzielili się przysłowiami i zaklęciami – a on to wszystko rzetelnie notował.

Jak mieszkańcy Czortowca reagowali na takie dziwne prośby polskich właścicieli, można jedynie domyślać się. Niestety, żadne wzmianki o tym nie uchowały się. Jednak, najpewniej, wieśniacy niezbyt ochoczo odkrywali się przed nieznajomym przyjezdnym, wątpliwe, czy mu ufali, bo dzieliły ich z polskimi panami różnice kulturowe, językowe i socjalne.

Głównymi czortowieckimi „informatorkami”, jak wspomina Kolberg, były niejakie Ilczycka i Zofia Olejniczka. Nawet po swym wyjeździe z Czortowca uczony nie przestawał interesować się u Przybysławskiego jak się mają sprawy u jego czortowieckich „respondentek”. Na przykład pisał: „Czy Ilczycka już wstąpiła we władanie gruntami, na które pretendowała?”.

Kolberg opracowywał zebrany na Pokuciu materiał przeważnie zimą, po powrocie do domu, a w listach detalizował u Przybysławskiego niezrozumiałe fragmenty zapisków, wymowę niektórych słów, czasami prosił „dopytać” u tej czy innej „inforamatorki” jakieś detale. Przybysławski ze swej strony zapisywał i wysyłał mu pocztą teksty wspomnianych Ilczyckiej i Olejniczki zanotowanych pieśni weselnych. Ze swej strony Przybysławski starał się wszelako przyśpieszyć i ulżyć pracy Kolberga nad „Pokuciem” i zachęcał go, by zwracał się o pomoc: „Zresztą, jak tylko Wam będzie czegoś potrzeba – proszę pisać, a ja będę starać się w miarę sił przesłać Wam wszystko, a nawet żywych Ilczycką i Olejniczkę”. Ironiczny styl był cechą charakterystyczną Przybysławskiego.

Najbardziej owocny był pobyt Kolberga na Pokuciu w 1880 roku, gdy Przybysławski, jako przewodniczący komitetu organizacyjnego Wystawy Etnograficznej w Kołomyi, zaprosił uczonego do współpracy przy tym wydarzeniu, które zaszczycił swoją obecnością sam cesarz Franciszek Józef I. To właśnie Przybysławski powitał cesarza i miał zaszczyt oprowadzić monarchę po wystawie. Za wysoki poziom jej organizacji cesarz nagrodził Przybyszewskiego Złotym Orderem Rycerskim.

Materiały zebrane na tę wystawę przez Władysława Przybysławskiego, J. Hrehorowicza, Leopolda Wajgla, B. Jurczenkę i J. Nityszyna i innych działaczy bardzo przydały się Oskarowi Kolbergowi przy pisaniu „Pokucia”. Wspólne zainteresowania kulturą ludową Oskara Kolberga i Władysława Przybysławskiego, właściciela Czortowca, przerosło w serdeczną przyjaźń, ciepłą korespondencję, wzajemne wizyty i współpracę przy powstaniu „Pokucia”. Swoje dzieło Oskar Kolberg poświęcił swemu przyjacielowi – „na znak szacunku i przyjaźni”.

Natalia Tkaczyk
Tekst ukazał się w nr 7-8 (347-348), 27 kwietnia – 14 maja 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X