Kochałbym Cię, jasna cholera,
A Ty, miłość gasisz w zarodku.
Jakby nic – idziesz do fryzjera
I loki kręcisz sobie po prostu.
Pana Jana darzysz sympatią,
Gdy Ci włosy zakręca, ladaco,
Wracasz, patrzysz na mnie niejako.
A ja kocham Cię, po co i na co.
Chciałem zabrać Cię na wakacje
I wypełnić treścią mą miłość.
Piąte z rzędu już więdną akację,
A ja chodzę z kumplami na piwo.
I nie bywam już u fryzjera,
Zamszem mogę łysinę przecierać,
Ale kocham Cię, jasna cholera,
Chociaż dziwnie na mnie
spozierasz.
Aleksander Szumański
Tekst ukazał się w nr 1 (43) 15 sierpnia 2007