Nowy mer Drohobycza – idzie nowe?

We wtorek 17 listopada 2015 roku, o godzinie 10.00, w sali posiedzeń drohobyckiego ratusza na pierwszej, uroczystej sesji Rady Miejskiej zebrali się radni (deputowani) i goście.

Można by opisać formalną stronę tego uroczystego posiedzenia: kto był, co mówił i jak tam brawa bito. Ja jednak nie o tym chcę opowiedzieć. Pragnę napisać o wierze i nadziei.

Nowy mer Drohobycza – Taras Kuczma. Znam go od lat. Lekarz, społecznik, Pomarańczowa Rewolucja, Majdan, ATO. To chyba najlepsza wizytówka. Wiem, że jest uczciwy, wiem, że kocha Ukrainę i jest gotów ponieść dla niej ofiarę. Wiem, że całym swym sercem jest drohobyczaninem i drogi mu jest każdy kamień w mieście. To ważne. Przemawiał dzisiaj krótko. Powiedział rzecz ważną – niczego nie sprywatyzuję dla siebie, rodziny, osób za mnie podstawionych. Można to rozumieć prościej – obiecał, że nie będzie kradł. Ja mu wierzę!

Nowy mer zaprosił na uroczysta sesję nie tylko mnie niegodnego, ale osoby o wiele ode mnie dostojniejsze. Był arcybiskup kijowskiego patriarchatu, biskup kościoła greckokatolickiego, księża autokefalii, ksiądz rzymskokatolicki, przewodniczący żydowskiej i muzułmańskiej wspólnot miasta, przedstawiciele społeczności polskiej. Czemu ja o tym? Bo ważne!!! To jest bowiem właśnie świadectwo wyjątkowości Drohobycza! To, że przez stulecia w mieście żyły zgodnie (i zgodnie żyją nadal) rożne narody, konfesje i światopoglądy, jest dowodem na to, że tak żyć można! W dzisiejszym zwariowanym świecie, świecie, w którym zdają się niepodzielnie rządzić uprzedzenia i nienawiść, takie świadectwo Drohobycza jest szczególnie ważne!

Odmłodzenie. Jest ono bardzo widoczne. Panie i panowie „po sześćdziesiątce” stanowili w poprzedniej Radzie Miejskiej pokaźną grupę. Tym razem tych, którzy ukończyli lat 60, na palcach policzyć można. Nie, to absolutnie nie to, bym uważał wiek dostojny za coś złego, jednak wyzwania, jakie dzisiaj niesie sprawowanie władzy, są tego typu, że coś mi się zdaje, iż młodsi lepiej im radę dadzą. Proweniencja mera i deputatów. Tak, pewna część już deputowanymi była. Tak, są wśród nich i tacy, którzy nie najlepszą maja opinię. Jednak są tacy, którzy „wyszli” z Majdanu, z ATO, z organizacji wolontariackich i społecznych. To daje nadzieję, że te wybory jednak coś zmieniły, wpuszczając do drohobyckiej sesyjnej sali „powiew świeżego powietrza”. Chyba to już ostatni był na to moment.

Znak czasów. Jeden z żołnierzy Batalionu Gwardii Narodowej im. gen. Kulczyckiego, współtowarzysz nowego mera, składając życzenia w imieniu żołnierzy batalionu mówił po rosyjsku i absolutnie nikomu to nie przeszkadzało!!! Ten żołnierz, ukraiński patriota, wychowany w domu i w wojskowej służbie „na języku rosyjskim”, tak jak tysiące podobnych jemu, rosyjskojęzycznych Ukraińców, walczył i walczy nadal za wolną Ukrainę. I to jest najważniejsze!

Wiem oczywiście, że to co piszę jest swoistą deklaracją nadziei i zaufania i (póki co) trudno przewidzieć jaka ta nowa władza Drohobycza będzie. Oczekiwania są wielkie. Zaprzestanie rozkradania majątku miejskiego, remont dróg, przyciągnięcie inwestycji i stworzenie nowych miejsc pracy, uporządkowanie miasta, poprawa żałosnego stanu służby zdrowia, pomoc socjalna dla potrzebujących, efektywna współpraca władzy z organizacjami pozarządowymi, rozwój turystyki i wiele, wiele, wiele jeszcze. Dlatego, znając nowego mera i kilku radnych (deputatów) deklaruję, że w nich wierzę i nadzieję na powodzenie ich wysiłków żywię – jednak, mając na uwadze opłakany stan obecny miasta i ogrom oczekiwań jego mieszkańców i tym samym uświadamiając sobie jak wielką pracę wykonać przyjdzie i jak trudno pracować będzie – ja tam nowej władzy wcale jej „krzeseł” nie zazdroszczę.

Artur Deska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X