Motorówką po Styrze

Motorówką po Styrze

Świt nad Styrem. Od rzeki ciągnie chłodem. Ale dla miłośników wodnych wędrówek to tylko zachęta. Z niecierpliwością oczekują na przystani ośmiomiejscową motorówkę, którą właśnie wodują z hangaru. Jeszcze chwila i łódka zachybocze na falach i pomknie z głośnym szumem motoru, płosząc ptactwo i opasłe bobry.

 

„Kilka dziesięcioleci wstecz Styr był rzeką żeglowną, – opowiada inicjator atrakcji Wiktor Prokopczuk. – Pływały po niej barki, wiozące piasek z wyrobisk. Kursował statek pasażerski, wożąc ludzi z Czartoryska do Łucka. Częściowo odtworzyliśmy tę trasę. Gościom mamy co pokazać – w okolicach Rożyszcza są wspaniałe krajobrazy, pełno ryb w rzece, a w lasach – nieprzebrana ilość grzybów i jagód”. Styr tak się wije i tak jest zarośnięty, że przypomina ujście Amazonki. Kobiety „achają” ze strachu, gdy raptem przed łodzią wyrasta z wody suche drzewo. Motorówka z doświadczonym kapitanem lekko pokonuje tę przeszkodę. Jeszcze kilka minut i gospodarz wyłącza motor, przybija do brzegu. Mężczyźni wysiadają z wędkami, a łódka mknie dalej do sosnowego lasu. Tu gości prowadzi żona kapitana, Ałła. Pani Ałła zna wiele „grzybnych” miejsc w okolicznych lasach.

„Urodziłam się w Łucku, – opowiada moja rozmówczyni. – Ale po ślubie z Wiktorem przenieśliśmy się na wieś. Nie tylko szybko przyzwyczaiłam się, ale i pokochałam te okolice. Wspaniała przyroda, czyste powietrze, a grzybów tyle, że w jednym miejscu można zebrać koszyk rano i drugi wieczorem”.

Miłośnicy cichego polowania pod okiem pani Ałły nie tracą czasu. Po kilku godzinach w koszykach leżą borowiki, prawdziwki, kozaki. Sygnał na komórkę i motorówka nie daje na siebie czekać. A tu już czekają zadowoleni rybacy.

Przy żartach i śmiechu droga mija szybko. Nie odrywając rąk od steru, pan Wiktor wprowadza turystów w historię Wołynia. Goście nawet się nie obejrzeli, jak dotarli z powrotem. Na obiad gościnni gospodarze zapraszają do swego domu, który dźwięcznie nazywa się „Malowanka”. Od zupy szczawiowej po wołyńsku i pierogów z sosem grzybowym zgłodniałych turystów nie odciągniesz za uszy. Ale na prośby by zdradzić tajemnicę dań, gospodyni tylko się uśmiecha. Żartuje, że to tajemnica firmowa i zaprasza do ponownego przyjazdu.

Dużo jest amatorów takiego rodzaju aktywnego wypoczynku. Wielu mieszkańców Łucka, nasyciwszy się zdobyczami cywilizacji, ucieka na weekend za miasto. Jak twierdzi pani Ałła, najwięcej gości przyjeżdża nad rzekę wiosną i na jesieni. Można wtedy zostać świadkiem niezwykłego widowiska: na łąkach za Styrem na nocleg zatrzymują się przelotne ptaki. Przed świtem można zobaczyć setki dzikich gęsi, łabędzi i żurawi.

Jak opowiada Ałła Prokopczuk, „zieloną turystyką” na Wołyniu zaczęli zajmować się z mężem jako jedni z pierwszych. Nazwę ich gospodarstwo zawdzięcza miejscowej legendzie. Przed wiekami w okolicy jeden z gospodarzy farbował ręcznie robione tkaniny i wszystko wokół było zawieszone kolorowymi płótnami. Stąd wzięła się nazwa okolicy – „Malowanka”. Zarobiwszy trochę pieniędzy, przedsiębiorczy gospodarz otworzył kolejną dochodową działalność. Na brzegu wartkiej rzeki Styr, na dawnym trakcie, zbudował gospodę dla podróżujących do wołyńskich miast. Właśnie na tym szlaku Prokopczukowie zlokalizowali swoją „Malowankę”. Stali się inicjatorami jeszcze jednej akcji na Wołyniu – festiwali zielonej turystyki. Jarmarki twórców ludowych, kozackie zabawy, turystyczne zawody ze znajomości terenów, karaoke, występy ukraińskich i polskich piosenkarzy i zespołów folklorystycznych – taki jest program dorocznych festiwali, które odbyły się w 2011 roku już po raz piąty.

„Często nas pytają, po co wam to, – mówi pani Ałła. – Odpowiedź jest prosta – po to, aby ludzie zobaczyli, co to jest aktywny wypoczynek. Weselić się na przyrodzie – wcale nie musi oznaczać picia wódki czy piwa w krzakach. Na festiwalu dla każdego jest coś ciekawego – i dla starszych, i dla młodzieży, i dla dzieci”.

…Siedzimy z Ałłą Prokopczuk w zacisznej altance na skraju sosnowego lasu. Pijemy kawę i obserwujemy, jak tuż obok z wody wyskakuje ryba. Pani Ałła mówi, że niedługo pojawią się tu pstrągi. A obok stawu rozpoczęto budowanie stajni. Prokopczukowie planują kolejną atrakcję – przejażdżki na bryczkach i konno. Małżonkowie wierzą, że ich ulubione dzieło ma przed sobą przyszłość.

Od niedawna rozwojowi zielonej turystyki na Wołyniu aktywnie sprzyjają też władze wojewódzkie. W tym celu, zgodnie z rozporządzeniem gubernatora, przy Wydziale Ekonomiki otwarto Dział Turystyki. Podstawowe zadanie jego urzędników – to sprzyjanie tworzeniu i popularyzacji gospodarstw agroturystycznych. W tym celu z budżetu wojewódzkiego wydzielono około miliona hrywien.


Agnieszka Ratna

Tekst ukazał się w nr 20 (144), 28 października – 17 listopada, 2011

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X