Mieszkańcy Ukrainy o sytuacji w kraju Fot. Facebook/Volodymyr Zelenskiy

Mieszkańcy Ukrainy o sytuacji w kraju

Minął już prawie rok odkąd Rosja brutalnie zaatakowała Ukrainę, niszcząc infrastrukturę krytyczną, bombardując miasta i zabijając cywilów. Skutki tej niechcianej wojny odczuwają zarówno Ukraińcy, jak i Polacy pozostali na Ukrainie. Wspólnie borykają się z trudnościami ciągłych ostrzałów rakietowych, braku prądu i ogrzewania.

– Widzimy, że nie będzie łatwo – tak opisuje sytuację w stolicy Ukrainy Switłana Wasyłyk. Mieszkanka Kijowa od pierwszych dni wojny pozostaje w mieście. Pracuje nauczycielką języka polskiego w jednej z ukraińskich szkół.

– Nie żałuję, że zostałam w Kijowie. W taki sposób wspieram swoich bliskich i znajomych, którzy tutaj tego potrzebują – mówi Switłana. – Jako nauczyciel rozumiem, że musimy robić to, co umiemy, czyli dobrze wykonywać swój zawód. Robimy też wszystko, żeby ta wojna jak najszybciej się skończyła. Często jest trudno, ale mamy wiarę i rozumienie, że wojna się skończy. Wieżę, że wtedy będzie lepiej niż było dotąd, bo ludzie się zmieniły. Teraz są dobrzejsi do siebie i bardziej kochają swoją Ojczyznę – dodaje kijowianka.

Chociaż stolica Ukrainy jest daleko od bezpośrednich walk, to niemal codziennie władze ogłaszają alarm. Rosjanie ostrzeliwują nie tylko infrastrukturę energetyczną miasta, ale też budynki mieszkalne.

– Pracujemy i próbujemy żyć dalej w takich warunkach, które mamy – mówi mieszkanka stolicy. – Rozumiemy, że możliwe są kolejne ostrzały miasta i nadal będą problemy z prądem. Jednak mieszkańcy Kijowa wracają do swoich domów. Mówią, że w domu i ściany chronią. Łatwiej jest, gdy znasz ludzi, masz pracę. Wtedy rozumiesz, co masz robić i jak dalej żyć – dodaje Switłana Wasyłyk.

Wskutek rosyjskiej agresji cierpią również mieszkańcy obwodu charkowskiego. Ciągle są ostrzeliwane m.in. miejscowości Kupiańsk, Czuhujew, Dergacze.

– W Charkowie rzadziej słychać wybuchy, ale obwód jest ciągle ostrzeliwany. Szczególnie okolice Kupiańska – mówi Margaryta Kondratenko, prezes Polskiego Centrum Kulturalno-Edukacyjnego „Drzewo” w Charkowie. – Wieś Kowszariwka cały czas znajduje się pod ostrzałem. Na wsi Seńkiw od września do stycznia nie było prądu, ale wreszcie się pojawił i ludzie bardzo się cieszą. W Charkowie jest dużo uchodźców. Cały czas są zbierane ciepłe rzeczy, organizowana również zbiórka dla Bachmuta. Dużo ludzi wraca do miasta. Sytuacja z prądem w Charkowie jest też dużo lepsza niż w obwodzie charkowskim. Dużo ludzi kupiło sobie generatory i stacje zasilania. Ci, którzy nie mają prądu, chodzą pracować do kawiarni, które mają generatory – mówi mieszkanka Charkowa.

Według raportu ONZ ofiarami rosyjskiej agresji na Ukrainie padło 18 tysięcy cywilów. W tym prawie 7 tysięcy osób zginęło. Jednak faktyczna liczba ofiar cywilnych jest dużo wyższa. Intensywne walki opóźniają i utrudniają przekazywanie informacji o ofiarach. Wciąż mówi się o dużej liczbie nierozpoznanych zmarłych m.in. w Mariupolu (obwód doniecki), Iziumie (obwód charkowski), Łysyczańsku, Popasnej i Siewierodoniecku (obwód ługański).

Karina Wysoczańska

X