W połowie drogi pomiędzy Talnem a Humaniem leży dość duża i znana wioska Lehedzyne.
Znana przede wszystkim dzięki odkrytemu przez archeologów największemu megapolisowi z okresu kultury trypolskiej, który istniał w tym miejscu przed kilkoma tysiącami lat. Obecnie utworzono tu rezerwat, poświęcony tej pradawnej kulturze i zabezpieczono stałe stanowiska archeologiczne.
Od 2008 roku w celu propagowania kultury trypolskiej i Lehedzynego, w lecie, przeważnie w sierpniu, odbywają się tu różne akcje. Podczas nich chętni mogą zamiesić glinę, a potem pod okiem archeologów własnoręcznie wylepić ścianę domu według tradycji trypolskich. Stawiane są „trypolskie” domy naturalnej wielkości, odtwarzając ich tradycyjną formę.
W tym roku 8 sierpnia zebrało się wielu ochotników do mieszania gliny. Przyjechali przede wszystkim z Humania i Talnego, ale byli też mieszkańcy Kijowa, Lwowa, Winnicy. Szkielet już trzeciej z kolei chaty trypolskiej, stawiany również przez wolontariuszy, doczekał się swej kolei. Obok urządzono „wielkie mieszanie”, dolewając do gliny wody i dosypując plewy ze świeżo wymłóconej pszenicy. Około 50 chłopców i dziewczyn po pewnym czasie stało się podobnymi do diabląt. Dyrektor rezerwatu Władysław Czabaniuk niczym trener sterował tym żywiołem, tak samo wysmarowany jak inni. Mieszano glinę i plewy, chodząc według strzałek zegara. Następnie ustawiono kilka kolejek i podawano glinę na ściany. Aby było weselej, stały bywalec lehedzyńskich akcji i znany showman Saszko Lirnik wybrał sobie najbardziej śmiałą dziewczynę i oblepiał ją gliną – tworząc „gliniana babę” ze wszystkimi anatomicznymi detalami.
Po kilku godzinach chata była gotowa. Zostało jedynie pokryć ją tatarakiem. Tak powstał kolejny obiekt planowanego do odtworzenia obejścia trypolskiego garncarza. W taki sposób dyrekcja rezerwatu pragnie odtworzyć niewielki trypolski przysiółek.
Na koniec „spracowana” masa rzuciła się do sadzawki, aby zmyć „roboczy brud” i przebrać się w improwizowanej szatni (namiocie wojskowym) przed wieczornym programem rozrywkowym z udziałem zespołu „Wertep” z Dniepropietrowska i obowiązkową bajką na dobranoc od Saszki Lirnika.
Swoją drogą, Lehedzyne coraz bardziej przekształca się w miejsce spotkań inteligencji twórczej. Nie tylko ukraińskiej. Od prawie 8 lat mieszka tu amerykańska reżyserka i malarka Naomi Umań, która stała się swego rodzaju wizytówką wioski. Na drugim końcu zamieszkał twórca ikon i muzyk Jurij Rafaluk z Chmielnickiego. Nad stawem ma swoją chatę połtawski garncarz Andrij Sobianin, a w jego sąsiedztwie często można zauważyć kijowską dziennikarkę Olgę Hodowaniec. Pustych chat w Lehedzynem prawie już nie ma, chociaż wioska leży daleko od Kijowa i na pierwszy rzut oka, w niczym nie różni się od innych.
A zatem, sprawa, jak zwykle, tkwi „w ludziach” i być może, w glinie trypolskiej.
Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 17 (237) 15-28 września 2015