Jaki temat zgłosiłaś?
Chciałam się zajmować wierzeniami astronomicznymi i ich odzwierciedleniami w dekoracji egipskich grobowców. Później, kiedy już byłam w Egipcie, okazało się, że ten temat jest za szeroki i zawęziłam go do dekoracji trumien ze Średniego Państwa. (Średnie Państwo to mniej więcej 2000–1900 p.n.e.) Na wewnętrznej części pokryw tych trumien były przedstawiane tzw. „zegary astronomiczne” – takie tabele, w które wpisywano nazwy gwiazd. W zależności od tego, w której godzinie nocy była obserwowana dana gwiazda, jej nazwa przesuwała się w tej tabelce. To jest dość skomplikowana sprawa.
Były rzeźbione?
Malowane. Tabele te składają się z trzydziestu sześciu kolumn. Każda kolumna odpowiada dziesięciu dniom, czyli jest w sumie trzysta sześćdziesiąt dni. W każdej kolumnie jest dwanaście kwadracików, odpowiadających dwunastu godzinom nocy. Pierwsza nazwa zapisana w pierwszej godzinie mówi o tym, że w pierwszej godzinie nocy, czyli tuż po zmroku, zaobserwowano wschód danej gwiazdy.
W drugiej godzinie, po 60 minutach (czy, w przypadku tamtych zegarów – po około 40 minutach) zaobserwowano wschód następnej gwiazdy. Były to gwiazdy z nieba południowego. Do nich należą na przykład gwiazdy z konstelacji Oriona czy Syriusz. Pozostałe nazwy są przetłumaczalne, układają się w gwiazdozbiory np. hipopotama, lwa, krokodyla, itp., ale nie zostały do tej pory zidentyfikowane z naszymi konstelacjami, które „odziedziczyliśmy” od starożytnych Greków.
W starożytnym Egipcie obserwowano gwiazdy, żeby precyzyjnie przewidzieć wschód Słońca, dlatego że był to bardzo ważny moment pod względem religijnym. Niezwykle istotne było wypełnienie odpowiednich rytuałów w określonym momencie przed wschodem, a przecież w ciągu roku ten moment przesuwa się w czasie.
Pomocna w jego wyznaczeniu była właśnie obserwacja gwiazd i najlepszym przykładem tego systemu jest właśnie Orion, który ma mniej więcej tak rozstawione te gwiazdy, że wschodzą one po sobie w odstępie godziny. Jak już wzejdzie cały Orion (jest on bardzo charakterystycznym gwiazdozbiorem), to godzinę po nim wschodzi Syriusz, najjaśniejsza gwiazda konstelacji Wielkiego Psa. W egipskiej mitologii Orion jest Ozyrysem, a Syriusz – Izydą, jego żoną, która idzie za nim.
W ikonografii Orion przedstawiany jest jako mężczyzna, który idzie do przodu, ale ogląda się za siebie, na Syriusza-Izydę. Czasami w tekstach grobowych, w których z Syriuszem zidentyfikowany jest zmarły, powiedziane jest: „Orionie, odwróć swą głowę, żebyś mógł zobaczyć tego (tu podaje się imię zmarłego) w niebie południowym”…
W każdym razie, obserwacja wschodu Oriona i Syriusza przed wschodem słońca posłużyła do wypracowania systemu, który dał początek „zegarom gwiezdnym” malowanym na wiekach sarkofagów. Pisałam o tych zegarach, bo jest to o tyle fajne, że taki sarkofag – jako całość – powinien symbolizować wszechświat, jak gdyby ciało zmarłego włożone do środka stawało się znów jego cząstką. Dlatego właśnie dno sarkofagu symbolizuje krainę podziemną, a wieko – jest niebem. Czyli to, co jest przedstawione na tym wieku, ten „zegar”, jest takim perpetuum mobile, bo nazwy gwiazd, które się przesuwają w tej tabeli, odzwierciedlają też ruch sfer niebieskich.
Każdą gwiazdę widać coraz wcześniej w nocy, po każdych dziesięciu dniach widać ją o godzinę wcześniej. Właśnie ta informacja jest zapisana w tabeli „zegara” – w postaci diagramu są przedstawione obserwacje związane z poruszaniem się Ziemi wokół Słońca. Jest to być może nieco skomplikowane do wyjaśnienia w dwu słowach, ale nad tym właśnie pracowałam w Kairze.
Czyli przede wszystkim pracowałaś nad „zegarami”.
Tak, ale była to tylko jedna z wielu rzeczy, które można było robić, gdyż są tam rzeczywiście bardzo dobre biblioteki, jak np. w Polskim Centrum Archeologii, do którego my, wszyscy stypendyści łącznie ze mną, byliśmy przypisani. Jest jeszcze centrum Francuskie, Niemieckie i Amerykańskie – i one wszystkie mają bardzo dobre księgozbiory egiptologiczne. Poza tym zwiedzało się wszystkie okoliczne zabytki, były również dłuższe wyjazdy. Można było postarać się o to, by wyjechać na wykopaliska, popracować w różnych polskich misjach.
Czym właściwie są misje?
Misją archeologiczną nazywamy zespół ludzi pracujących na danym stanowisku, może to być np. cmentarzysko, świątynia, osada itp. Polskich misji na Bliskim Wschodzie i w Afryce jest naprawdę sporo – oprócz Egiptu, gdzie ich jest najwięcej, Polacy pracują w Sudanie, Syrii, na Cyprze, w Izraelu. Koordynuje te wykopaliska, a także zapewnia bazę logistyczno-finansową Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego – jednostka stworzona przez prof. Kazimierza Michałowskiego. Trzeba podkreślić, że ten człowiek, uważany za twórcę polskiej szkoły archeologii śródziemnomorskiej, studiował we Lwowie na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza. W swoim czasie był bardzo znany w Polsce. W latach 60. chyba każdy kojarzył to nazwisko, bo budowano wtedy tamę asuańską na Nilu, a budowie towarzyszyły zakrojone na szeroką skalę prace wykopaliskowe, w których Polacy – pod kierunkiem Michałowskiego właśnie – brali udział. M.in. wtedy odkryto słynne (teraz) freski w Faras (północny Sudan), z których część trafiła do Muzeum Narodowego w Warszawie.
W trakcie budowy tamy przenoszono też część świątyń egipskich, które znajdowały się na terenie przeznaczonym do zalania przez wody powstałego w wyniku budowy tamy jeziora. Przenoszenie świątyń (m.in. słynnej świątyni Ramzesa II w Abu Simbel) to była duża akcja UNESCO, której przewodniczącym – znowuż – był Kazimierz Michałowski. On był też twórcą i pierwszym opiekunem galerii starożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie. Można dodać: młode pokolenie polskich archeologów śródziemnomorskich – do którego ja się zaliczam – to uczniowie uczniów Michałowskiego.
z Anastazją Stupko-Lubczyńską rozmawiała Elżbieta Lewak.
(cdn.)
Przeczytaj także: