Początek stycznia 1920 roku we Lwowie był nareszcie okresem pokoju. Wojna toczyła się daleko. Miasto powstawało po wojennych zniszczeniach.
Wydawać by się mogło, że już zapanuje długo oczekiwany pokój. Ale nikt nie spodziewał się, że za pół roku Polsce przyjdzie się toczyć ciężkie walki w obronie swego istnienia i całej cywilizowanej Europy. Tematem prasy lwowskiej z pierwszych dni nowego roku była nadzieja. Zajrzyjmy na strony Gazety Porannej i Gazety Lwowskiej.
Niestety jednak wojna przypominała stale o sobie. Na pierwszych stronach publikowano takie komunikaty:
Z frontów. Komunikaty warszawskiego sztabu generalnego
Z dnia 5 stycznia 1920 r. Front litewsko-białoruski: Wojska nasze wespół z zaprzyjaźnionymi wojskami łotewskiemi pod wspólnem dowództwem generała Rydza-Śmiałego, w obecności i pod ogólnem kierownictwem dowódcy frontu gen. Szeptyckiego, zdobyły dnia 8 b. m. o godzinie 13 miasto i twierdzę Dynaburg. Jednocześnie posunęły się naprzód oddziały łotewskie na północ, a oddziały polskie na wschód od Dynaburga. W ten sposób została osiągnięta bezpośrednio łączność między Polską, Łotwą a Estonią. Ze zdobyczy dotychczas meldowano kilkaset jeńców, kilka dział z zaprzęgami, kilkanaście karabinów maszynowych i liczny tabor kolejowy. Na reszcie frontu – ożywiona działalność wywiadowcza.
Front wołyński: Utarczki patroli wywiadowczych.
Z dnia 6 stycznia 1920 r. Front litewsko-białoruski: W rozwinięciu naszej akcyi na północ i wschód od Dynaburga, odziały nasze i łotewskie zajęły linię rzeki Dubiny, następnie przez Wyżki i stacyę Malmówka do Dźwiny najściślejszy kontakt z wojskami łotewskiemi nawiązano. Silniejsze ataki bolszewickie na przyczółek mostowy Bohruiska pod wsią Waszuliną krwawo odparto, biorąc kilkudziesięciu jeńców.
Front wołyński: Na wschód od Rokitna nasze oddziały wywiadowcze dokonały ostrego wypadu, rozbijając pod Białokorewiczami osłonę pancernego pociągu bolszewików. Wzięto przytem kilkunastu jeńców i karabin maszynowy.
Na całym froncie ożywiona działalność wywiadowcza.
Z dnia 8 stycznia 1920 r. Na niemieckim froncie bez zmiany. Nasze oddziały przeszły dziś do ofenzywy na bolszewickim froncie. Po uciążliwych walkach zajęły Radzisty, Wulczeny, Wenak, Szylcy, Pngi, Sztilceny jak również wiele umocnionych punktów.
W zastępstwie szefa sztabu gen.
generał Haller
Prasa śledziła przebieg rozmów pokojowych, a szczególnie tematu, dotyczącego terenów Galicji.
Nowy tekst w sprawie Galicyi wschodniej został przyjęty!
Polska musi utrzymywać straż przeciw bolszewizmowi – oświadczył to Clemenceau w Izbie deputowanych.
Wedle nadesłanych sprawozdań z Paryża, Clemenceau w mowie wygłoszonej 26 b. m. w Izbie deputowanych w odpowiedzi na interpelacyę p. Cachna, oświadczył między innymi co następuje: „Co się tyczy Galicyi wschodniej dałem następcy p. Paderewskiego w Paryżu delegatowi polskiemu p. Pałkowi przyrzeczenie, że sprawa Galicyi wschodniej będzie jeszcze raz omawiana na konferencyi”. Clemenceau dodał przytem, że przeparł to przyrzeczenie w Londynie. Nowy tekst co do Galicyi wschodniej został przedłożony konferencyi i przez konferencję przyjęty.
W tem miejscu mowy przerywa prezesowi ministrów p. Barthou i zapytuje, czy w Londynie nie mówiono nic o Rosyi. Clemenceau, na to odpowiada: „Nie zawrzemy z Rosyą sowiecką żadnego pokoju ani nie będziemy z nią pertraktowali”. P. Varenne wola: „A więc pozostajemy z Rosyą sowiecką w stanie wojennym?” Clemenceau odpowiada na to, że Francya a prawdopodobnie i Anglia nie może ponosić kosztów dalszej czynnej akcyi wojennej przeciwko Rosyi sowieckiej. Z tego powodu zgodzono się otoczyć Rosyę sowiecką drutem kolczastym.
„Chcemy przeszkodzić – powiedział Clemenceau – bolszewizmowi rosyjskiemu by się przerzucił na Europę. Ruch ten, ociekający krwią, oddziela obecnych władców narodu rosyjskiego od republiki rosyjskiej. Otoczono Rosyę sowiecką zewsząd drutem kolczastym, baczyć jednak pilne należy na to, by Niemcy przez ten drut się nie prześliznęły.
Polacy muszą utrzymywać straż przeciw bolszewizmowi. Armia polska powinna liczyć około pół miliona żołnierzy”.
Jak i w przededniu 2020 roku ważnym tematem była wówczas wymiana jeńców…
Pierwsza partya jeńców i zakładników polskich w drodze z Rosyi
Delegacya Polskiego Tow. Czerwonego Krzyża komunikuje, że w wykonaniu rokowań z sowiecką rosyjską organizacyą Czerwonego Krzyża, pierwsza partya naszych jeńców i zakładników cywilnych w liczbie około 500 osób jest już w drodze do Polski i znajduje się obecnie pod Borysowem i Mińskiem. Wyznaczenie miejsca dla przejścia linii frontu nastąpi w dniach najbliższych.
Pod koniec 1919 roku z grubsza udało się oszacować straty, które wojna przyniosła miastu. Oto pierwsze cyfry…
Rzut oka na ogół strat
Mimo usilnych starań, wykazanie szczegółowe wszystkich szkód, wyrządzonych w mieście wskutek kilkumiesięcznego ostrzeliwania, oraz braku wody i światła – nie było możliwe. O szkodach osób prywatnych można mówić o tyle, o ile zostały one zgłoszone w Oddziale zgłaszania szkód; wiele instytucyi nie zdołało jeszcze obliczyć dokładnie ogólnej sumy szkód, a zwłaszcza trudno określić straty pośrednie, wynikłe wskutek wstrzymania ruchu przemysłowego i handlowego. Nadto zważyć należy wielkie trudności natury technicznej w zebraniu poszczególnych cyfr przez redakcyę.
Spójrzmy, jak wygląda ogólne zestawienie wymienionych poprzednio sum:
Szkody Zakładu wodociągowego – 1,549.916 kor.
Szkody Zakładów elektrycznych – 8,269.890 kor.
Szkody Gazowni miejskiej – 1,945.000 kor.
Szkody Rzeźni miejskiej – 1,000.000 kor.
Szkody Zakładu czyszczenia miasta – 72.500 kor.
Szkody w realnościach, budynkach i dobrach miejskich – 40,530.806 kor.

Podsumowano również znaczenie kulturalnego odrodzenia kraju…
Bilans kulturalny Polski odrodzonej
Z pośród gorących jeszcze i czerwonych żużli, tlejących na wielkiem popielisku świata, wygrzebać trzeba i dobyć jasne owoce ducha, i myśli zebrać trzeba i zsypać razem plon kulturalny, żniwo pracy bezkrwawej, dzięki upartej mocy trwające w czas mieczem rozgłośny i dziki.
Owszem, w dźwigającej się z ruin i ogni Polsce, odżywa wielka myśl Czackich, Kołłątajów, Czartoryskich. Jeszcze nie przygasło złowrogie zarzewie, nie zbladła łuna i nie ostygła krew – a już na różnych punktach ziem polskich rozbłysło szlachetne światło kultury. Na nieprzyćmioną chwałę Rzeczypospolitej, na wieczną chlubę imienia polskiego zapisane będzie otwarcie wszechnicy w Poznaniu i Lublinie i wskrzeszenie uniwersytetu w Wilnie. To ostatnie zwłaszcza, dokonane w ślad za wyparciem czerni bolszewickiej z tego miasta, jest jakby po mnogich stuleciach uczynionym krokiem na drodze Kazimierzowej i słuszny stanowi tytuł do naszej sławy, powiększając tak świetnie liczbę bezkrwawych zdobyczy.
Nietylko zaś dźwigają się litewskie kresy, prostując się z więzów, nałożonych przez żelazną opiekę Murawiowa i Isenburga. Nietylko oddycha, żywiej pręży ramiona skatowana Litwa, i Wielkopolska wyprowadza radośnie na cały dzień swą polskość tajoną. Nietylko rozwiera ciężkie podwoje najwyższej uczelni – otwiera na oścież poezyą malowane wierzeje rodzimego teatru. Po tak długim czasie niemocy, w którym konsekwentna pięść pruska wbijała z powrotem w gardło wszelki polski dźwięk, Poznańskie, upośledzane w rozwoju intelektualnym, chce się napić, nadyszeć Ojczyzny.
Nie pozostaje zaś w tej mierze w tyle stolica. Wprawdzie i za rosyjskich czasów miała swe polskie teatry (w rzadkiej oprawie!), a za okupanckich – dostała w łaskawym prezencie polski uniwersytet. Ale dopiero po odejściu czułych kuratorów poczęła używać swej własności bez ograniczeń i według swej nieskrępowanej woli. Dobyła też z podziemia szkolnictwo niższe i średnie, kasując nakoniec swe tajne nauczanie.
Jak na pierwszy rok samodzielnego bytu politycznego w nieuspokojonych granicach, duży to i znamienny czyn!
A Henryk Zbierzchowski powitał Nowy Rok pełnym nadziei wierszem:
Rok 1920
Witamy cię Nowy Roku
We Wolnej, Wielkiej Ojczyźnie.
Witamy dobre nadzieje
Człowieka duszyczki bliźnie.
Nie wiemy jeszcze czem będziesz,
Z jakiego dasz nam pić zdroju.
Czy będziesz rokiem zapasów.
Czy będziesz rokiem pokoju.
Jednego tylko pragniemy:
Niech wojny skończy się zamęt
A ręce miecze dzierżące.
Pod gmach niech kładą fundament.
Jednego tylko pragniemy:
Niech wsiąkną w piachy krwi strugi
I niechaj oręż przekują
Na brony i ostre pługi.
Niech wszystkie dłonie połączy
Braterstwa uścisk milczący.
I niechaj kraj nasz się stanie
Mlekiem i miodem płynący.
Mimo trudnej sytuacji w powojennym mieście humor lwowiakom dopisywał zawsze. Ktoś, podpisujący się jako Mangar, snuje horoskop na nadchodzący rok:
Z humorystyki aktualnej. Horoskop na rok 1920
Przede wszystkiem, będzie w nim taka sama ilość dni i nocy, chyba (co nie daj Boże) Febus zastrajkował, co wśród takiej strajkomanii, nawet szanującemu się bóstwu może się zdarzyć.
W roku tym raki będą chodzić tyłem, a paskarze gromadzić majątki pod nosem i przy milczącej a wydatnej pomocy komitetu zwalczania lichwy. Połowę kamienic we Lwowie kupią złodzieje kieszonkowi, a dotychczasowi kamienicznicy będą w dawnych swych realnościach pełnić funkcye dozorców i czekać na szperę.
Mieszkańcy Kołtunowic cieszcie się! Znany i ceniony powszechnie pan prezydent miasta Homonowski poweźmie, chcąc zaradzić powszechnemu brakowi mieszkań, mądry plan, nie jak byście przypuszczali – wybudowania większej ilości kamienic, albo adaptacyi koszar. O, nie! Tylko, przekopania jeszcze pięciu ulic pryncypalnych, licząc na to, że kto nie skręci karku na gołoledzi zimowej i nie utonie w bezdennych głębinach błota wiosennego, ten z pewnością znajdzie śmierć nagłą a niespodziewaną, wpadłszy w czarną otchłanną paszczę kanału.
To zaiste salomonowe rozwiązanie sprawy. Urwie to łeb nietylko hydrze mieszkaniowej, ale i aprowizacyjnej a magistrat Kołtunowic, znany ze swej przedsiębiorczości, będzie miał więcej artykułów pierwszej potrzeby do puszczenia na pasek.
Tramwaj będzie kursować w ten sposób, że od jednej stacyi do drugiej będzie wiózł pasażerów, a od tej do następnej pasażerowie będą go popychać. Konduktorzy nie będą mieli nadal nigdy drobnych celem wydania reszty. Za to dotychczasowi obywatele ziemscy staną się przykładnymi. Magistrat wyda bony na 60 i 80 hal., a równocześnie podwyższy cenę za jazdę na 1 koronę i 50 hal. W ten sposób kwestya „reszty” w tramwajach zostanie załagodzona.
Z komunikatu meteo, możemy jedynie pozazdrościć takiej zimy…
Niebywałe mrozy mamy od dwu dni
Przeciętna temperatura wynosiła -18°, a w nocy dochodziła nawet do -21°. Co prawda, całkiem nie w porę nawiedziły nas one, dzisiaj bowiem węgla jak nie było tak też i nie ma, drzewa można dostać za bajońskie pieniądze, ale mokrego, a na dobitek ludzie są już wycieńczeni długoletnią wojną, źle odżywiani i niedostatecznie odziani. A tu tyfus grasuje dokoła, zbierając obfite żniwo. W nocy z poniedziałku na wtorek na peryferyach miasta termometr wskazywał -24°, nie dziw tedy, że po sadach drzewa popękały.
Po odzyskaniu i obronie niepodległości starano się zerwać z austriacką przeszłością. Czy to się udało?
„KAISERWALD”
Niesympatyczne imię uroczego wzgórza poprostu z trudnością przeciska się przez krtań lwowianina. Pragnąc mu nadać przynajmniej brzmienie polskie, zowiemy go w najlepszym razie „Laskiem cesarskim”. Dlaczego? Bo miejsca tego dotknęła ongiś „najwyższa” stopa Józefa II, gdyż jak dowodzi napis starego kamienia pamiątkowego, do dziś zachowanego wśród drzew ogrodu na tzw. „Kaiserwaldzie”: „Najmiłościwiej panujący cesarz Józef II, osobliwości tego gaju przejrzawszy, pochwalił”.
Fakt zaiste godny przekazania go pokoleniom ku wiecznej pamięci. Nadto nazywanie „lasem” wyłysiałej góry o kilkunastu drzewach, jakie się jeszcze na niej zachowały, jest dziś conajmniej – śmiesznem.
A jednak pagórek ten ukazujący dokoła w cudnej perspektywie panoramę całego Lwowa i dalszej okolicy, ulubione miejsce przechadzek mieszkańców Łyczakowa, dumań samotników i pląsów dziecięcych zasługuje chyba, byśmy je przystojniejszem ochrzcili mianem. Druga nazwa, Lonszanówka, jest mało popularna.
Czy nie mogłaby kompetentna w takich sprawach komisya miejska zastanowić się nad nową nazwą dla tego ustronia, więcej związaną z historyą miasta i miłą brzmieniem i treścią polskiemu uchu?
Czas wymieść resztki austryackich rupieci za progi naszego domu!
Pojawiały się również felietony o aktualnej tematyce, jak ten:
Latarnia
Podobnie jak ćma, jak nietoperz, jak sowa – budzi się latarnia do życia dopiero w porze, gdy porządny człowiek zaczyna myśleć o wyniesieniu się z życia do ciepłego łóżka, kura – do kurnika, świnka – do chlewka, krowa – do stajni. Otóż owe solidne twory prawie nie znają latarni! Natomiast dobrze są z nią obznajomieni spóźnieni przechodnie, zarówno ci, którym dopiero późno w nocy wolno pomyśleć wreszcie o wytchnieniu, jak i ci birbanci, co noc w dzień, a dzień w noc zmieniać zwykli, byle tylko nie trzymać się naturalnego porządku rzeczy. Znają latarnię tacy, którym jest mila, bo strzeże ich od złamania nóg na klawiszowych naszych trotuarach i tacy, którzy jej nienawidzą, bowiem nie sprzyja łotrzykowskim na cudze mienie wyprawom.
W blasku swego światła, koszulką auerowską spotęgowanego, latarnia ma nocą ciche zadowolenie, niemal jedyną nagrodę działalności prawdziwie pożytecznych. Ale w brzaskach świtu gaśnie płomień latarni, a dzień patrzy na nią z pogardą. Ona sama wtedy czuje się jakiemś niesmacznym konceptem, ni w pięć, ni w dziewięć, jakiemś popychadłem, któremu tylko z łaski dozwalają istnieć. A niech by bowiem słońcu zachciało się świecić bez przerwy, nietylko dniem, lecz także nocą.
O powrocie do normalnego życia w mieście, pomimo różnych braków i niedostatku, świadczyć może i taka Reklama:
Pantofelki biało skórkowe od 130 – 180 koron poleca magazyn obuwia, ul. Sykstuska l. 19.
Została zachowana oryginalna pisownia
Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 1 (341), 17 – 30 stycznia 2019