Kurier czytają wszędzie!

Czasy się zmieniły. Kto mógłby pomyśleć jeszcze kilkadziesiąt lat temu, że naszą gazetę można będzie czytać w każdym zakątku świata. Co prawda, nie w wersji drukowanej, ale na naszym portalu za pośrednictwem internetu. No cóż, kiedyś o tym można było tylko pomarzyć.

Dzięki współczesnym technologiom również Kurier Galicyjski ma już swoich czytelników na całym świecie. Nasi stali odbiorcy piszą, dzwonią i przychodzą do naszej redakcji, dzielą się swoimi wrażeniami z tego co przeczytali w gazecie lub na portalu, usłyszeli w radiu lub zobaczyli na naszym kanale youtube.

Niedawno do Lwowa przyjechała grupa zaprzyjaźnionych osób. Okazało się, że dwóch panów w tej grupie – jeden z Nowego Jorku, drugi z Krakowa – są naszymi stałymi czytelnikami. Skontaktowali się z nami, przyszli do redakcji i opowiedzieli w jaki sposób do nas dotarli. Nagraliśmy rozmowę z nimi.

Moimi rozmówcami byli Zbigniew Gniadek i Michał Graczyński.

Anna Gordijewska: Nie ma w życiu przypadków…
Zbigniew Gniadek: Dzięki Kurierowi zostałem zmobilizowany do przyjazdu do Lwowa. Gdy mieszkałem w Polsce 40 lat temu, była to krótka odległość, ale nigdy do Lwowa się nie wybrałem. Teraz, po tylu latach, czytając Kurier zdecydowałem się przyjechać. Głównym powodem było oczywiście samo miasto Lwów. Ale również ludzie, związani z tym miastem, którzy mnie motywowali do tej wizyty. Dla mnie Lwów to lwowska szkoła matematyczna, ale też przede wszystkim Marian Hemar. Na stronie pierwszej Kuriera przeczytałem, że we Lwowie jest kabaret Hemara. Kupiłem więc bilet po to tylko, żeby usłyszeć teksty Hemara właśnie we Lwowie. Ale tak szybko nie dało się tego zrealizować. Musiałem poprosić do współpracy przyjaciela w Krakowie, który sprawił, że kabaret „Czwarta rano”, mimo sierpniowych upałów we Lwowie, wystawił swój program o Hemarze. A dalej Michał opowie jak to było…

A.G.: W czym Pan pomógł, Panie Michale?
Michał Graczyński: Dzięki Kurierowi otrzymałem numer telefonu do Sławomira Gowina, który jest animatorem kabaretu. Nawiązałem kontakt telefoniczny i umówiliśmy się, że mimo przerwy wakacyjnej odbędzie się spektakl kabaretu w czasie naszego pobytu we Lwowie. Dzięki temu, że jest teraz połączenie lotnicze z Krakowa, znacznie łatwiejsza jest podróż i nie trzeba stać, jak kiedyś, cały dzień na granicy. Cieszymy się bardzo, że jesteśmy we Lwowie.

A.G.: Sławomir Gowin, dziennikarz, autor tekstów do kabaretu „Czwarta rano” na stałe mieszka w Warszawie. Panowie – w Nowym Jorku i Krakowie. Jesteśmy zaś w redakcji Kuriera Galicyjskiego. Lwów nas połączył!
Z.G.: Tak, Lwów jest wspaniały. Wczoraj odbyliśmy też bardzo ciekawą podróż do Rudek. Była to druga część naszego programu. Byliśmy w kościele, gdzie jest pochowany hr. Aleksander Fredro. Niesamowite wrażenie sprawiło na nas to, że kościół ma tyle pamiątek po rodzinie Fredrów, jak chyba żadne inne miejsce w Polsce. Podobało nam się bardzo muzeum przykościelne, które polecam wszystkim. Uważam to za obowiązek Polaków, bo jeśli nie my, to kto? Gdyby Rudki były w programach wycieczek turystycznych, na pewno to miejsce odwiedzałoby więcej osób.

A.G.: Jesteście panowie naszymi czytelnikami. Co przykuwa waszą uwagę w Kurierze Galicyjskim?
M.G.: Artykuły, które są w Kurierze, poruszają tematy w dużej mierze dotyczące Polaków, mieszkających we Lwowie, ale również ogólne tematy i dają nam, mieszkającym w Krakowie, czy w Nowym Jorku jakiś obraz tego, co tutaj się dzieje, jakie są wydarzenia kulturalne czy społeczne. I o tym nieraz rozmawiamy między sobą nawet w nocy na linii Nowy Jork – Kraków, zapominając o różnicy czasu (śmieje się).

Z.G: W gazecie też jest taka ciekawa rzecz. Nigdy nie byłem we Lwowie, ale jak wjedzie się do miasta, to w pewnym momencie zapominasz, że to już nie jest Polska tylko Ukraina. Doskonała jest ostatnia strona, gdzie są przeliczniki walut. Skorzystaliśmy z tego, wiedzieliśmy ile pieniędzy potrzebujemy. Następna, bardzo korzystna informacja – o mszach w kościołach. Tej informacji nigdzie więcej się nie zdobędzie. A Kurier to ma! Jest mnóstwo informacji na temat miejscowości, np. Stanisławów, które w przyszłości będę chciał odwiedzić z Michałem lub z większą grupą. Wcześniej mniej więcej wiedziałem, gdzie geograficznie jest położone to miasto, ale bez artykułów Kuriera niewiele więcej bym wiedział. Teraz mam ochotę nawet tam przyjechać! I to dzięki waszej gazecie.

A.G.: Czyli może Pan nawet nie kupować przewodnika po Kresach, wystarczy wziąć Kurier ze sobą i wyruszyć w podróż do Stanisławowa!
M.G.: Będziemy prenumerować gazetę!

Z.G.: To, że każdy numer gazety jest dostępny w internecie jest wspaniałe, bo można być na co dzień z Kurierem Galicyjskim!

Anna Gordijewska
Tekst ukazał się w nr 15-16 (331-332), 30 sierpnia – 16 września 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X