Kradzione tuczy

Kradzione tuczy

Ukradli nam kościół. To już tyle lat
Z początku Sowieci, wschodni „starszy brat”,
A gdy ci odeszli, „popękali w szwach”.
Wolność, demokracja zakwitły aż strach.

Jak kościół ukradli, tak do dziś to trwa,
Chociaż nowe państwo pobożny szyld ma.
Taka ta uczciwość, takie prawo jest,
Kradzione organy – smaczny, tłusty kęs.

Znów lata mijają, a kościół nie nasz
I nad organami przemoc trzyma straż.
Tu kradzione tuczy, daje czysty zysk,
Miska soczewicy ponad wszystko dziś.

Nowe, czarne chmury znowu suną dziś,
Grożą, że nam zamkną nawet boczne drzwi.
Ci „polscy intruzi” tu się modlić chcą,
A „gazdowie” siłą prawowitą są.

Kłamstwa klinem w kółko, ciągle i od nowa,
Przecież to nie kościół – „sala organowa”.
Jak Polska zbuduje im „organy zał”,
To może łaskawie zwrócą kościół nam.

 

A Polska ładuje wszystko ile sił
By sąsiad ze Wschodu miły dla niej był.
My, co tu jesteśmy, wiemy jak się ma,
Ta przyjaźń serdeczna – krokodyla łza.

Ukradli nam kościół, choć mają ich w bród,
Wszystkie jako cerkwie służą, bo ich dom.
Żeby go odzyskać potrzebny jest cud.
Plwają na Sowietów, a czy lepsi są?

Stanisława Nowosad

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X