Kowalskie święto w Stanisławowie

Kowalskie święto w Stanisławowie

Arka Przyjaźni w Stanisławowie (Fot. Sabina Różycka)

Kowale z Limanowej

W białych góralskich strojach i czarnych kapeluszach, z ciupagami w rękach zwracają na siebie uwagę polscy kowale z Limanowej. Już po raz drugi odwiedza Stanisławów Władysław Raczek, artysta-kowal, który ze swym bratem wykonuje wyroby artystyczne. Polski kowal mieszka we wsi Pisarzowa. „Bardzo nam się tu podobało, więc postanowiliśmy przyjechać znów, – mówi pan Władysław. – Mam wiele zamówień i dużo roboty, ale tak spodobało mi się w Stanisławowie że znów przyjechałem. Festiwal jest bardzo dobrze zorganizowany. Dobrze wiem co mówię, bo byłem na wielu takich imprezach w Europie. Wy macie najlepszą!”.

Polski kowal chwali też stanisławowskich kolegów. Mówi, że są najlepsi w Europie. Z żalem dodaje, że w Polsce wyroby kowalskie nie mają tyle wdzięku. Ukraińców można porównać do Rosjan, Szwedów, Francuzów. Oni dyktują kowalską modę w świecie. Wydaje się, że Ukraińcy rodzą się ze zrozumieniem metalu i gorącym kowalskim sercem.

Siła kowali – arka przyjaźni
Przed otwarciem święta, kilka kroków przed bastionem, odbyła się prezentacja arki przyjaźni. Zaczęto ją tworzyć jeszcze w poprzednim roku. Jest to dar kowali, którzy co roku zostawiają na pamiątkę jakieś dzieło do dekoracji miasta. Stają się one turystyczną atrakcją miasta. „Arka, niby zaprasza do wejścia, symbolizuje naszą gościnność, szczodrość oraz przyjaźń z innymi państwami i miastami, których herby widnieją na arce. Będą tu jeszcze napisy po ukraińsku, polsku, ormiańsku i w jidysz, ponieważ te narodowości zamieszkiwały nasze miasto. Węzełki symbolizują łączność pokoleń” – mówi mer miasta Wiktor Anuszkiewicius.

Wkrótce arka zostanie ozdobiona herbem miasta i postacią Michała Archanioła. Będą też dzwonki, które już są przygotowywane. „Dźwięk dzwonów przypomina nam Boga, – mówi Władysław Raczek, – ludzką dobroć, i pamięć o naszych przodkach”. Święto uroczyście otworzył gospodarz Sergij Czajka, którego po raz pierwszy wybrano w zeszłym roku. Przekazuje on symboliczny fartuch kowalski swemu następcy Olegowi Skobło. Uderzają młoty w metal… święto rozpoczęte.

Na palcu przed bastionem słychać różne języki. Ze wszystkich stron zawitali goście. Są tu kowale z Izraela, Finlandii, Czech, Polski, Rosji, USA, Szwecji i innych państw, a też z różnych zakątków Ukrainy. Setki ludzi przejechało setki kilometrów, straciło setki dolarów, ale nie żałują, bo znów spotkają przyjaciół, pokażą swe osiągnięcia i podpatrzą innych.

Specyficzne uszanowanie ognia odbyło się na Przykarpaciu. Mieszkaniec Kijowa Bogdan Popow opracował ekologiczne kucie. Minimum strat i maksimum energii ludzkiego oddechu doprowadza do tego, że metal rozgrzewa się do czerwoności i poddaje się kuciu. „Dla nas kowalstwo, jak przed tysiącami lat – to rzecz święta, – mówi Popow. – Od prawieków kowal, wchodząc do kuźni, zdejmuje czapkę i wita się z kuźnią, a potem z jej gospodarzem.

Przed początkiem roboty należy przez kilka chwil potrzymać ręce nad ogniem, żeby spalić wszystkie złe myśli, ponieważ nasi przodkowie uważali za grzeszne wszelkie myśli nie dotyczące kowalstwa. Kowadło uważane było za święte i na nim nie wolno było siadać. A jeśli omyć się wodą, w której hartowano szablę, to zdrowie będzie dopisywało przez cały rok. Według starych podań, do kowala mógł przyjść każdy i prosić o naukę”.

Wprawdzie szabel koło bastionu nikt nie kuje. Tylko kowale ze Lwowa demonstrują zbroje rycerskie. Są kupowane chętnie na różnych imprezach przez rekonstruktorów wydarzeń historycznych. Chętni mogą nałożyć maseczkę z kowalskiej sadzy.

Sabina Różycka


Obejrzyj galerię:

http://www.kuriergalicyjski.com/index.php/gallery/kowalskie-wito-w-stanisawowie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X